Kiedy jakieś dwa – trzy lata temu nieśmiało zaczęłam ustawiać w salonie pierwsze rośliny, nie sądziłam, że coś z tego będzie. Dotychczas bowiem raczej unicestwiałam większość tego, co żywe i zielone, niźli miałam jakieś sukcesy w uprawie roślin. Potrafiłam ukatrupić nawet kaktusy i sukulenty, a to wszak już jest sztuka. Myślałam – ustawię coś zielonego tu i ówdzie, żeby ocieplić to duże, pustawe wnętrze. Skromnie, ostrożnie, z umiarem – takie były założenia. Nikt nie uprzedził mnie, że kto zacznie w rośliny, ten nie skończy, póki ma jeszcze w domu choć kawałek półeczki, choćby fragment parapetu. Póki na podłodze coś się jeszcze zmieści, póty ustawia się. Nikt nie mówił, że to uzależnia niczym dragi jakieś, że wciąga tak, że nie można się opamiętać i wciąż znosi się do domu kolejne gatunki i okazy, aż człowiek nie obejrzy się i ma na chacie dżunglę.
Na doniczkach roślin domowych powinny być napisy: uwaga, grozi nałogiem. Po zakupie skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, celem odtrucia, albo po tobie, człowieku. Będziesz kupować, obsadzać, zapełniać wszystkie kąty zielenią i nigdy nie będziesz mieć dość. Wszystkie zakupy w dyskontach będziesz zaczynać obczajką regałów z kwiatami, nie wyjdziesz ze sklepu budowlanego bez choćby jednego zielonego dziecka. Będziesz cieszyć się z każdego nowego listka, conajmniej jakby to tobie kolejna ręka wyrosła, zamienisz swój dom w palmiarnię i wciąż będziesz chcieć więcej, więcej i więcej.
I tak trwam w tym najmniej groźnym z nałogów, sukcesywnie zagęszczając naszą (głównie) salonową oranżerię, wzbogacając ją o kolejne gatunki i akcesoria. Wciąż nie jestem ekspertem, nadal nie znam się zanadto na gatunkach ani tajnikach ich pielęgnacji, ale idzie mi nie najgorzej. Ukatrupiam już sporadycznie, wychodzi więc na to, że to wystarczy, by mieć w domu dżunglę – dużo światła i miłość.
Pozostałe kosze, doniczki i osłonki mam tak długo, że nie pamiętam skąd, albo wiem, że już są niedostępne. Wiele z nich to takie jednorazowe łupy np. w Biedronce itp. 😉
Informacji o meblach i dodatkach szukajcie w poprzednich wpisach o salonie (tu, tu i tu), kuchni (klik) i przedpokoju.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
O losie, to takie prawdziwe. Mam tyle lat, co Ty i od kilku właśnie zbieram nałogowo kwiaty 🙂 I też zdarza mi się coś ukatrupić, ale już coraz rzadziej. W końcu zaczął mi rosnąć bluszcz i paprotka!! w moim rodzinnym domu zawsze było pełno roślin, ileż ja razy się zarzekałam, że nigdy tak mieć nie będę, ileż razy krzyczałam z nerwów, że okna nawet nie można otworzyć, bo wszędzie na parapecie kwiatki- to były stare okna, nie dało się ich uchylić jak teraz, od góry… zazdrościłam przyjaciółce, której mama nie miała takiego bzika. A dzisiaj? Dom pełen roślin i co chwile marzę o nowym okazie. A najbardziej bym chciała fikusa, takiego co mieliśmy na pół salonu, aż do sufitu- ale powolutku i do tego dojdę… Pozdrawiam!
Mam to samo, chodzę codziennie i zaglądam do doniczek, żeby ujrzeć, że coś podrosło o kilka milimetrów. Polko, widzę, że nie masz sansevierii. Polecam je, bo dość dobrze się z nimi dogadać.
Aga sadzisz kwiaty w doniczki plastikowe i wkładasz do ceramicznych osłonek, czy odrazu w osłonki? Piękna ta Twoja dżungla 🙂
Dzięki 🙂 Różnie z tymi doniczkami, do większości ceramicznych wkładam bezpośrednio, do koszy w plastikowych donicach.
Dziekuje 🙂
Mi odbiło po czterdziestce
diffenbachia w kuchni…odważnie
Nie dodaję jej do potraw, więc chyba nic nam nie grozi.
Myślę,że to objaw starzenia ;).Im człowiek starszy,tym więcej kwiatów ma 😀
Cudo! A skąd ta niska szafka / komoda? Zdobyła moje serce 🙂 przekopałam bloga, ale nie udało mi się znaleźć informacji. Podpowiesz?
To projekt mojego męża, zrealizowany przez znajomego stolarza 🙂
Jest pięknie!!!
Miejska dżungla w domowej przestrzeni, to jest to! Ostatnio w moim mieszkaniu wprowadziłam wiele akcentów roślinnych i jestem zachwycona! 😀
A jak długo masz fikusa sprężystego? Jak szybko rośnie?