Spośród szerokiego spektrum pozycji, które można przybierać w salonie, ja najchętniej wybieram tę horyzontalną. Żadne tam picie kawki z eleganckiej filiżanki, żadna nóżka na nóżce i wertowanie prasy kobiecej polizanym palcem. Moje zwyczaje niewiele mają wspólnego z definicją salonu jako pomieszczenia reprezentacyjnego w budownictwie świeckim, z wyjątkiem tego, że faktycznie dalekie są od świętości. Osobiście bowiem lubię w salonie zlec w sposób skrajnie nieelegancki, jednakowoż wygodny. Kiedy już nadchodzi moment, by skorzystać wreszcie z tego, co ów ma do zaoferowania, zamiast tylko patrzeć na niego tęsknym wzrokiem zza stołu, najbardziej lubię leżeć, leżakować, polegiwać. Wyciągnąć nogi, rozluźnić mięśnie i oddać się lekturze jakiejś dobrej powieści parabolicznej, obrazującej uniwersalne prawdy o egzystencji. Albo scrollowaniu fejsa – to już w zależności od nastroju.
Zasadniczy problem, jaki miałam do niedawna z praktykowaniem relaksującego zalegania, to dzieci. Niezależnie bowiem od tego, jakie wysiłki czynię, by zniechęcić je do własnej osoby, one przyłażą. Radar jakiś mają, czy coś, choćby się człowiek na paluszkach do sofy skradał, zza trzech ścian usłyszą, że się kładziesz. I bach – zamiast powieści parabolicznej masz dwadzieścia, w porywach do trzydziestu trzech kilogramów dziecka na klacie, i wtedy autentycznie dotykasz uniwersalnej prawdy o egzystencji (zwłaszcza, kiedy czujesz w związku z bezdechem, że jej koniec jest bliski). Uniwersalna prawda o egzystencji rodzica jest taka: już nigdy nie będziesz mieć sofy tylko dla siebie.
Choćbyś się nażarł śledzi z cebulą, użył rekwizytów maskujących typu gazeta codzienna, choćbyś miał humor najgorszy i ciskał piorunami z oczu – one i tak przyjdą, znajdą Cię, zlezą się wszystkie i Cię przywalą, wykonując uprzednio imponujący skok z rozbiegu prosto na brzuch. Tuż po obiedzie, rzecz jasna. Można by to pewnie rozpatrywać w kategoriach rodzicielskiego sukcesu, gdyby nie fakt, że ja naprawdę wysoko cenię sobie osobistą przestrzeń. Oraz autentycznie bardzo lubię od czasu do czasu zlec, nie będąc jednocześnie zgniatana dwoma ciałami o łącznej wadze niemal sześćdziesięciu kilogramów.
Odkryliśmy z kolegą małżonkiem tę uniwersalną prawdę o egzystencji rodzica stosunkowo dawno temu, jednak dopiero ostatnio wcieliliśmy w życie wnioski, jakie z niej płyną: żeby przeżyć, potrzebujemy sofy dla wszystkich. Takiej, żeby cztery osoby mogły na niej jednocześnie skrajnie nieelegancko zalegać, wyciągać nogi, rozkładać się, polegiwać i leżakować. I jak kiedyś nie lubiłam narożników, sądząc, że to sprzęta zwaliste i nieestetyczne, tak znalazłam w tej kategorii sof typ dla siebie: po pierwsze – na nóżkach, bo to dodaje sylwetce mebla delikatności. Po drugie: domknięty podłokietnikami, możliwie jak najbardziej symetryczny, bez szezlonga, a z oparciem po obu stronach.
SOFA SÖDERHAMN IKEA (klik)
Czyli efekt wielomiesięcznych rozkmin i poszukiwań sofy, która spełni powyższe kryteria, a przy okazji: będzie w kolorze innym niż szary oraz nie będzie kosztować tyle, co kilkuletni samochód rodzinny (ten drugi jest mi bowiem równie potrzebny do życia, co możliwość godnego zalegania). Ta sofa to jest złoto! Nie wiem, gdzie była, kiedy jej nie było (no dobra, wiem – w magazynie sklepu IKEA Gdańsk Matarnia). Jak po zmontowaniu padliśmy na nią zbiorowo, tak myślałam, że przez cały weekend nie wstaniemy! Co mnie w niej najmocniej urzekło to (kolejność nieprzypadkowa):
- głębokość – niemal metr komfortu i wygody! I tak, to trochę odbiera miejsce w centrum salonu, ale ja zasadniczo wolę mieć gdzie leżeć niż stać, czy tańczyć twista. Po odjęciu grubości poduch, zostaje nadal koło dziewięćdziesięciu centymetrów głębokości, czyli tyle, co małe łóżko – wystarczy, żeby dziecko przełożyć z własnej klaty na bok i leżeć obok siebie, oddychając swobodnie. Serio, to było dla mnie jedno z najważniejszych kryteriów – móc przytulać się do męża i dzieci na sofie, leżąc obok siebie, bez konieczności tworzenia zagrażającej życiu ludzkiej kanapki.
- wygoda – ta jest w dużym stopniu rezultatem dużej głębokości, ale też wynika z zastosowanego wypełnienia – siedziska robią wrażenie płaskich, lecz wewnątrz jest wysokoelastyczna pianka, która daje wspaniały komfort siedzenia. Wielki plus za dodatkowe poduszki pod lędźwia – super, że wchodzą w skład zestawu, bo to bardzo podnosi wygodę!
- obicie – zarówno jego kolor, faktura, jak i możliwość zdejmowania pokrycia i prania go w pralce. Ta ostatnia jest nieoceniona przy dzieciach i zwierzętach – wiadomo. Jeśli zaś chodzi o tkaninę, to najbardziej lubię takie grube, matowe, z widocznym splotem. Od wielu miesięcy siedzieliśmy w temacie sof i już jakiś czas temu postanowiliśmy odejść od szarości i grafitów – tak na fali łaknienia koloru. Najbardziej podobały nam się butelkowe zielenie i takie ciemne turkusy właśnie – lekko zgaszone i poszarzałe, ale jednak znacznie weselsze od naszych poprzednich sof.
- wysokość – aby ustawić sofę pod wielkim oknem, potrzebowaliśmy takiej, która będzie dość niska, by nie zabierała za dużo światła. SÖDERHAMN ma 83 cm wysokości, zachodzi zatem na okno tylko minimalnie.
- utrzymanie czystości – nie tylko kolor jest przyjazny dzieciom, a pokrycie łatwo ściągane, łatwo też sprząta się pod sofą – wysokie nóżki sprawiają, że odkurzanie jest bardzo proste, a to przecież nieocenione, jeśli ma się w domu nieletnich fanów wieczorów filmowych z popcornem 😉
- stylistyka – niby prosta, ale nie bezdusznie nowoczesna, lekko retro, czyli w konwencji naszej nowej szafki i stolika kawowego. Jak na tak duży mebel, ma w sobie sporo lekkości, zarówno dzięki nóżkom, jak i szczupłym podłokietnikom.
Seria SÖDERHAMN to meble modułowe, co oznacza, że można je składać na wiele sposobów z dostępnych sekcji i tworzyć sofy w różnych rozmiarach czy kształtach: od małych dwuosobowych po rozłożyste narożniki dla sześciu osób. Z szezlongiem lub bez, z podłokietnikami lub otwarte, w jednym z czterech kolorów – opcji jest naprawdę mnóstwo.
STOLIKI BOCZNE
Sama sofa to za mało, żeby stworzyć miejsce wspólnego wypoczynku, komfortową salę telewizyjną czy rodzinną świetlicę. Dopełnieniem tego centrum domu są dodatki, te kluczowe dla wygody to stoliki – zarówno ławy kawowe, jak i mali, boczni pomocnicy po obu stronach narożnika. Do dużego stolika w centrum pokoju dodaliśmy lekkie, kolorowe i bardzo poręczne stojaki na rośliny KRYDDPEPPAR – dwa z trzech dostępnych rozmiarów. Na co dzień służą do ekspozycji roślin w naszej narożnej dżungli, ale wystarczy przesunąć doniczki, by móc odstawić tam kubek z herbatą czy pilota. Jestem w nich totalnie zakochana i czuję, że jeszcze będę z nimi jeździć po mieszkaniu – pasują do wielu pomieszczeń, zarówno na kwiaty, jak i w charakterze np. stolika nocnego czy konsolki.
Od jakiegoś czasu mamy też zielony stolik GLADOM, który jest bardzo zgrabnym i wielofunkcyjnym sprzętem – jego blat jest jednocześnie zdejmowaną tacą, można więc na niej serwować napoje czy przekąski. Jest bardzo lekki, można więc łatwo przenosić go z miejsca w miejsce (nam służy także okazjonalnie na tarasie) i występuje w czterech kolorach.
OŚWIETLENIE WOKÓŁ SOFY
To punkt, który będziemy musieli dopracować wraz z nadejściem jesieni, na ciemne wieczory trzeba będzie dostawić z boku jakąś lampę podłogową albo mniejszą – stołową, na którymś z bocznych stolików. W tej chwili nawet wieczorne czytanie odbywa się tu przy dziennym świetle, a na czas po zmroku ustawiłam w rogu sofy lampę biurkową z ruchomym kloszem. Sporo się nawędrowała po mieszkaniu, by w tej chwili poratować nas tutaj 😉
TEKSTYLIA NA SOFĘ – PODUSZKI I KOCE
Bez tego nie ma dobrego leżakowania! Niezależnie od tego, jak wygodna jest sofa, poduszki muszą być: pod plecy, pod głowę, a nawet na kolana jako „stolik” pod laptopa. Ja od dłuższego czasu najbardziej kocham takie lekko boho, wzorzyste, z grubych tkanin, z frędzlami. Fajnie jest zagrać kolorami i rozmiarami, komponując zróżnicowany, ale pasujący do siebie zestaw faktur, kształtów i barw. Obowiązkowym punktem programu pt. „domowe leżakowanie” jest podręczny zestaw kocy, najlepiej kilku, by obyło się bez szarpania. Najlepiej przechowywać je w dużym koszu w pobliżu sofy, choć bardzo fajnie wyglądają też przerzucone przez oparcie.
DYWANY DO SALONU
Dopełniają całości, nadają domową przytulność kącika wypoczynkowego. Osobiście najbardziej lubię dywany wełniane za ich grubość i ciepło, ale te cieńsze, bawełniane, równie dobrze sprawdzą się w dużym pokoju, zwłaszcza, gdy unieruchomione matą i dociśnięte ławą. Bardzo podoba mi się trend układania dywanów i dywaników warstwowo i tworzenie fajnych, kolorowych kompozycji rodem z namiotu arabskiego księcia. W kwestii dywanu nie jestem ortodoksem – podobają mi się zarówno orientalne, jak i geometryczne, w stonowanych kolorach i bardziej odważne. To pewnie dlatego tak długo nie mogliśmy się zdecydować, co położyć na podłodze w salonie – wybór jest bowiem ogromny, zarówno tych tkanych na płasko, jak i bardziej puchatych dywanów z długim włosiem.
I coś Wam jeszcze powiem na koniec – fajnie być wreszcie u siebie. W domu, a nie w muzeum. Wśród rzeczy, które są nie tylko ładne, ale też dają nam swobodę robienia tego, na co mamy ochotę. Jest nam tu teraz wygodniej i weselej niż kiedykolwiek wcześniej. Bo z zewnątrz to może wyglądać jak turkusowa sofa i kolorowe obrazki na ścianie, a ja wiem, że to coś więcej – to kij wyjęty z tyłka, dystans i zaufanie do siebie, którego mam z wiekiem jakby coraz więcej.
No i jak tu nie krzyknąć – niech żyje dom!? 😉
…
Wpis powstał we współpracy z IKEA.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Zdjęcia jak zwykle zajebiste A z powodu niegasnącego piękna wnętrza chyba też się obsram 🙂 jak to dobrze, że dzięki takim współpracom możesz z radością realizować swoją pasję do aranżacji, bo stylu jaki masz nie znalazłam u nikogo innego!
haha, dziękuję! 🙂
Jaki to kolor pokrowca na sofie?Jest w ofercie?
Turkusowy, nie jestem pewna, jak się nazywa w sklepie, to Ikea Soderhamn.
Och, mamy tę sofę, tylko w jasnym różu (nawet przy dzieciach w wieku wczesnoszkolnym, dwóch kotach i wyjściu do ogrodu tuż koło sofy daje radę!). UWIELBIAM. <3
Coraz piękniej u Was, i coraz bardziej "przytulnie" – ale nie w sensie "babcinym", tylko domowym takim, miły. Jest super.
Dziękuję! Cieszę się, że to czuć też na zdjęciach, bo w rzeczywistości totalnie tak jest 🙂 A ten jasny róż jest boski, podziwiam za odwagę! 😉
Oo, no właśnie się nad tą jasnoróżową zastanawiam, ale czy przy czterech psach i czterech ludziach to się sprawdzi? Ja tak kocham róż <3
A u Ciebie Aga ten turkus wygląda obłędnie! I weź bądź tu mądry :/
Pozdrowienia
Zuzanka
Zuziu, no nasza się brudzi szalenie, coz zrobić. Na szczęście wspaniale się dopiera w pralce 😉
Napisz proszę mi skąd te niebieskie spodnie Zosi?
Są ze sklepu Kiabi – mają tam zawsze niedrogie rurki w wielu fajnych kolorach 🙂
Skoro rozumiesz, to po co to piszesz? Twój komentarz to właśnie brak subtelności, jak również mijanie się z prawdą – z 35 wpisów, jakie opublikowałam w tym roku, 11 było efektem współpracy komercyjnej. To mniej niż 1/3, choć faktycznie większość skumulowała się wiosną – takie realia rynku. Skoro zauważyłaś, że wydałam jeszcze w międzyczasie książkę, to chyba powinnaś rozumieć, zarówno czemu było mniej tekstów niż w poprzednich latach, jak i że musiałam na ten cel wydać sporo własnych pieniędzy. Ja wiem, że najlepiej to było brać, czytać, korzystać i nie mieć tej irytującej świadomości, że ktoś na tym zarobił. Sorry, ale tak się nie da. Jeśli nie chcesz, przestań czytać, ale czy serio musisz mnie o tym informować? Jaki jest cel takich komentarzy, bo autentycznie nie kumam?! Pozostaje mi życzyć Ci szerokiej drogi oraz wielu szlachetnych, bezinteresownych ludzi na niej, takich, którzy wreszcie dostarczą Ci rozrywki za darmo, nie oczekując nic w zamian. Powodzenia!
Nie rozumiem tego agresywnego tonu w moim kierunku. Jako długoletni czytelnik wyraziłam swoją opinię, która fakt, nie była może zaowalowana i przysypana cukrem pudrem jak wiele innych, ale w swojej bezpośredniości była szczera i bynajmniej nie będąca atakiem lub co gorsza hejtem.
Jeśli tak to odbierasz to rozmijamy się zupełnie.
I nie sprowadzaj mnie jako odbiorcy do roli jakiegoś pasożyta, bo to nieco przykre, oprócz zakupu pierwszej książki, od początku nabijałam Ci wyświetleń polecając blog wielu znajomym. Jeśli to za mało, to już naprawdę nie wiem czego można od zwykłych czytelników oczekiwać w zamian?
Teraz żałuję, że w ogóle cokolwiek skomentowałam i obiecuję już nie czerpać „rozrywki za darmo”…
Jestem po prostu bardzo zmęczona, wiesz? I jestem tylko człowiekiem, ze swoją wytrzymałością na krytykę, z ego, które nie zawsze dźwiga. Dojrzewam do tego, że nie musi i po prostu życzę szerokiej drogi tym, którzy swoim brakiem zrozumienia psują mi dzień, niszczą mi humor, odbierają radość i dumę z ciekawej współpracy. Nie mam już siły więcej tłumaczyć, jak działa ten zawód.
mi tez sie podoba, zmiany sa potrzebny a te u ciebie sa piękne i PRAKTYCZNE, dom jest do mieszkania a nie dla ludzi, dziwi mnie troche ze pisza ze wczesniej było lepiej, sama mam duzo szarości i po czasie przytłacza i denerwuje, wiec sie nie dziwie ze zmieniasz, zreszta jak ide do kogos i ma nie w moim stylu to mu tego nie mowie… ale ty jestes „publiczna” wiec cie obsmarowuja a sami nie pokaza jak mieszkaja!!! Jest pieknie, przyjemnie i klimatycznie. Pozwole sobie rozgościć się u ciebie na dłużej 😀
Jak oglądałam twój salon wcześniej, myślałam sobie, piękna ta mała sofka, bardzo elegancka, ale jak wy dajecie radę odpoczywać z dwójką dzieci? 🙂 no teraz to rozumiem 🙂 a przy tym wciąż pięknie i stylowo.
no i rumba wjedzie pod sofę! ostatnio to moje główne kryterium wyboru mebli 😉
Witam Agnieszko. Moglabys mi podpowiedziec prosze skad ten wysoki czarny stolik z gazetnikiem na dole? Dziekuje i pozdrawiam.
hej, to marka Hubsch, z sfmeble.pl
Dziekuje!
Ta sofa jest świetna!! I kolor i cała reszta ;p
No i luuubię czytać, co piszesz. I lubię, kiedy wpis powstał we współpracy, patrzeć na to z jaką subtelnością i lekkością poradziłaś sobie z reklamą 😉
Fajnie się Ciebie czyta :*
A ja bym chciała wiedzieć skąd jest poduszka z frędzlami. Chyba nie z Ikei, bo na stronce nie znalazłam.
hej, wszystkie poduszki mamy z H&M Home
A ja uwielbiam posty sponsorowane, serio!
IKEA ma szczęście – chociaż raczej nosa – do fajnych współprac. Twój tekst, podobnie jak wpisy Kasi z Piątego Pokoju, przeczytałam z uśmiechem od ucha do ucha od pierwszego do ostatniego zdania. Lubię sposób, w jaki piszesz, podobają mi się Twoje zdjęcia, a IKEĄ umeblowałam połowę domu, więc czuję się u Ciebie jak u siebie 🙂 I doceniam subtelność wpisów sponsorowanych, serio!
Cudnie macie tam. Ja też jesienią spróbuję wymienić sofe na jakiś naroznik a tego z Ikei jeszcze nie widziałam dzięki za inspirację.
Hej, a co się stało ze starymi sofami?
No właśnie 😳
Chętnie je przygarnę 😙
Bardzo mi się podoba zestaw kolorystyczny salonu- taki niebanalny. Sofa wpasowała się idealnie, pięknie jest. Na stojaku na kwiaty wypatrzyłam takie ładne gruzełkowate doniczki/ osłonki- zielona, w którymś z wcześniejszych postów też niebieska – możesz napisać skąd są ?
Racja, teraz to dopiero mozna zalegnac, zrzucic sie i rozprostowac. Kanapy ikea sa do tego idealne. Ja mam klasyka Ektropp i chociaz ma juz swoje lata to poprostu ja uwielbiam. Za wygode i za wymienne pokrowce. Kupowalam ze wzgledu na psa w domu, teraz jest jeszcze dziecko i to byl bardzo trafiony wybor.
Super, powiem Ci, że dziwiłam się wcześniej dlaczego takie meble do wypoczynku? Gdzie nogi wyciągnąć, poleżeć wygodnie z dzieciakami, powygłupiać się… Teraz nareszcie macie miejsce! my nasz narożnik eksploatujemy bardzo i nie zamieniłabym na inny 🙂 Nich Wam się dobrze żyje 🙂
Grafika najlepsza 😜🤣
A mogę prosić o namiary na dywan 😉
Podpinam się pod pytanie o dywan 🙂
Ja również
Wydaje mi się że to Dywan Tigre mixed – Linie Design …trochę się naszukałem 😂
Agnieszko, witaj! pisałam już na Insta, ale bez odpowiedzi więc może tu się uda – jesteś w stanie napisać jaką macie szerokość salonu – chodzi mi głównie o ścianę pod oknem bo czaję się na ten narożnik z ikea, ale za nic w świecie nie mogę sobie zwizualizować jak będzie wyglądać u nas. Plissss – ile macie tam metrów plus minus na całej szerokości okna?
Agnieszka, przepraszam, ale nie wiem i niestety brakuje mi czasu ostatnio, by odpowiadać na każdą taką wiadomość.
Przepiękne wnętrze!!!
Widzę, że staliście się właścicielami dwóch sofek.
Ja wybrałam ostatnio trójkę plus szezlong i również się w nie rozpłynęłam. Aż nie chce się z niej wstać!:)))
Mieszkacie w Gdańsku Agnieszko??
Pozdrawiam meeega serdecznie
Ania
Tak, w Gdańsku, ale sofa jest jedna 🙂
Już trochę czasu minęło od tego posta, ale chciałam zapytać czy po takim czasie użytkowania nadal jesteś zadowolona z wyboru narożnika?
Tak, bardzo 🙂
Dziękuję :* To biorę !!
Dzień dobry,
Czy materiał na sofie, to ten z linku poniżej?pozdrawiam i gratuluję wnętrzarskiego smaku 😉
https://www.ikea.com/pl/pl/p/soederhamn-pokrycie-sekcji-1-osobowej-finnsta-turkusowy-00328347/
Nie polecam sofy Soderhamn. Otoczka wewnętrznych poduszek rozpadła się po ponad dwóch latach, przez co teraz przy każdym praniu muszę wyciągać z poszewek kłęby waty, wkładać je do worków na śmieci i potem upychać ponownie. A Ikea odrzuciła moją reklamację, twierdząc, że to uszkodzenie mechaniczne – tyle że mojej koleżance stało się z tą sofą dokładnie to samo i w jej przypadku też reklamacja została odrzucona. Żenada.
mhmm, u mnie nic takiego się nie wydarzyło, jesteśmy nadal bardzo zadowoleni z tej sofy
świetny wpis! właśnie wiszę nad zakupem tej sofy i nie bardzo wiem na jaki kolor sie zdecydować, u nas 2 + 2 + 1 w drodze i na dokładkę biały pies 😉 napisz mi proszę jak bardzo znać brud na tym kolorze ? pozdrawiam i dziękuję !
Chciałabym się dowiedzieć czy w trakcie tak „intensywnego” użytkowania przez dzieciaki kanapa nie rozsuwa się? Z tego co się orientuje nie ma tam żadnych zaczepów, by trzymały części w całości.
Przepiękne, urzekające zdjęcia 😀