Póki trwają pierwsze dni roku, umysł jest w jakimś takim zawieszeniu między starym, a nowym. Niby już z ekscytacją wybiega w przyszłość, ale jeszcze jednak skłonność ma do podsumowań. I choć wewnętrzne rachunki sumienia, prywatne porażki i osobiste sukcesy zostawiam poza widokiem publicznym, to już takimi materialnymi rozmyślaniami chciałabym się podzielić. Pokazuję Wam tu bowiem od paru lat różne przedmioty i produkty, nie wszystkie zawsze gruntownie przetestowane, bo czasem to moje nowości i pierwsze wrażenia. Pomyślałam sobie więc, że zamiast styczniowej edycji comiesięcznych hitów, przydałoby się noworocznie zastanowić, co z tego przetrwało próbę czasu. Przez moje ręce przewaliło się sporo kosmetyków, łachów, przedmiotów codziennego użytku, artefaktów wnętrzarskich i różne były ich losy. Niektóre zużyłam i zapomniałam, o innych zapomniałam zanim zdążyłam zużyć, były rzeczy takie, co pojawiając się, zmieniały życie, innych istnienia w ogóle nie zauważam. Zatem przedstawiam – co mi w dwa tysiące siedemnastym dało najwięcej radości, przyjemności, co najlepiej służyło, smakowało, co mnie upiększało i z czego czerpałam frajdę.
TARASOWA SOFA Z PALET
Otóż: z tarasu czerpałam. To był mój pierwszy wiosenno-letni sezon w życiu, kiedy mogłam korzystać z dobrodziejstw własnej przestrzeni pod chmurką. I choć od jego docelowego wyglądu dzielą nas jeszcze lata świetlne, to przyjemność wypoczynku na słońcu, z poranną kawką, podwieczorkiem czy wieczorne wina była z gatunku tych zmieniających jakość życia. W ubiegłym roku pojawiło się u nas parę rozwiązań typu low-budget, które bardzo byśmy chcieli rozwinąć najbliższej wiosny. Może uda się z podłogą tarasową, może z żywopłotem? Z pewnością od maja do października znów będę bawić się niestrudzoną ogrodniczkę, pijać kawy, wyprawiać podwieczorki i wina. Nasza sofa z palet to był prawdziwy hit ubiegłego lata!
Instrukcja wykonania sofy z palet – tutaj.
SALON
To jedyne pomieszczenie w nowym mieszkaniu, które już kilka miesięcy po wprowadzeniu się przeszło gruntowne zmiany, wszystkie jak strzał w dziesiątkę! Przestawienie stołu z lampami do kuchni i dodanie drugiej sofy były genialnym posunięciem – wszystko wreszcie wydaje się na swoim miejscu. Ustawienie jest intuicyjne, funkcjonalne, przestrzeń dobrze zagospodarowana, a jadalnia przy oknie to wreszcie stół, o jakim marzyłam – prawdziwe serce domu, miejsce spotkań. Dobrze się tu siedzi, jada, gada, pracuje. Ten stół to jest kolejny hit – już prawie półtora roku użytkowania, a on wygląda prawie jak nowy. Często o niego pytacie – polecam zdecydowanie, laminat jest pancerny, wariant rozkładany świetnie sprawdza się przy imprezach. Równie entuzjastycznie oceniam nasze sofy – każdą z osobna oraz fakt, że mam dwie. Może i rogówki są trochę wygodniejsze, ale za to ja mogę moje przestawiać 😉 Co parę miesięcy zamieniam je miejscami ze sobą albo z fotelem i bardzo sobie tę możliwość, jako miłośniczka zmian, cenię. Obie zresztą okazały się bardzo solidne i niebrudzące.
Więcej informacji o tych zmianach i sprzętach znajdziecie tutaj.
Salon zmienił się w ubiegłym roku najbardziej także dlatego, że to on na koniec 2016 był – z racji metrażu – najmniej wykończony. Przez pierwsze miesiące było w nim pusto i głucho, aż pojawiła się galeria ścienna – ta także przetrwała próbę czasu, nie znudziła się, ani nic z niej nie odpadło. A jeśli coś po roku nadal cieszy moje oczy, znaczy się – hit jak nic.
ROŚLINY
Ogromną różnicę w wyglądzie pokoju zawdzięczamy także dużej liczbie naszych zielonych dzieci, które dodały salonowi mnóstwo przytulności, koloru i ciepła. Duże rośliny doniczkowe świetnie udomowiają większe przestrzenie. Moim osobistym hitem jest także to, że nareszcie w miarę udaje mi się o nie dbać, na koncie mam tylko nieliczne porażki, na szczęście dotyczące głównie drobiazgów, największe okazy pięknie mi się rozrastają.
Więcej o naszych roślinach doniczkowych – tutaj.
I jeszcze mały hicik z końcówki roku – podnóżek, który przeniósł salonowy wypoczynek w inny wymiar. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo wyciągnięcie nóg zmienia jakość relaksu z książką czy filmem!
info o podnóżku – tutaj
NETFLIX
Kiedy tylko wykupiliśmy subskrybcję w Netflixie, miałam ochotę pytać – gdzie byłeś całe moje życie? Jako dwie pierdoły w dziedzinie ściągania filmów i seriali, zawsze byliśmy o parę miesięcy do tyłu za znajomymi, zdani na ich łaskę w zakresie dzielenia się płytami. A tu nareszcie – wolność, niezależność, legalność, wybór! Telewizor, który i tak był u nas rzadko używany, poszedł w totalną odstawkę i służy teraz jedynie jako nośnik do oglądania seriali i bajek na Netflixie. Mnóstwo świetnych rzeczy obejrzeliśmy w 2017 (o Hankowych Tupciach Chrupciach, męczonych wieczorami nie wspomnę, ale to, że mamy dostęp do bajek i filmów przyrodniczych na tabletach też jest fajne). Do moich ubiegłorocznych hitów należą przede wszystkim seriale: Anne with an E, The Affair, The Bridge, The Fall, Ozark, Marcella, Mindhunter, Rita, The River, Dark, a teraz – uwaga, najlepsze – od pierwszego stycznia na Netflixie dostępne są wszystkie serie Przyjaciół! 🙂
opisy większości seriali znajdziecie we wpisach z cyklu Polkowelove
SMAKI
Niewiele się na naszej kulinarnej mapie zmieniło, nie pokochaliśmy nagle kaszanki ani ozorków w galarecie. Raczej przeciwnie – coraz mniej mięsa gotuję, coraz mniej go potrzebuję. Reszta rodziny może potrzebuje bardziej, ale nie jakoś obsesyjnie. Mniej mięcha zatem mieliśmy na talerzach w ubiegłym roku, mniej chleba, więcej – Azji. Curry to moja największa szajba ostatnich miesięcy, przygotowywałam je w przeróżnych wersjach kilkadziesiąt razy, niemal za każdym razem dodając jakieś inne warzywa czy strączki, kurczaka czy indyka już pod koniec roku niemal wcale. Jeśli bulion, to z imbirem i chili, jak knajpa, to najczęściej sushi, tajskie albo hindus. Rzadko miewam nieposkromioną ochotę na pyzy, częściej zdecydowanie chodzą za mną pierożki won ton, tikka masala czy futomaki. Dzieci oczywiście nie akceptują wszystkich tych smaków, zwłaszcza pikantnych, ale mają w orientalnych restauracjach swoich faworytów, otwierają się też coraz bardziej na moje azjatyckie kociołki, ryże z kurkumą, krewetki i inne eksperymenty. To, co mi najbardziej smakowało w ubiegłym roku zawierało zazwyczaj istotne ilości curry (pieczony kalafior, mniam!) chili, imbiru, tajskich past i mleka kokosowego.
Moje przepisy na curry znajdziecie tutaj.
KOSMETYKI
Tu długich opisów nie będzie – jeśli chcecie poczytać recenzje, klikajcie w urodową zakładkę, szczegóły znajdziecie w poprzednich wpisach. Dziś tylko wyróżnienia dla produktów i marek, które zostaną ze mną na dłużej, tych, które pokochałam najmocniej. Z całej masy świetnych rzeczy, które poznałam w tamtym roku – takie, bez których nie wyobrażam sobie makijażu i pielęgnacji.
Catrice
Za niesamowitą jakość w niewiarygodnej cenie. Za podkład, co wygładza, odmładza i trzymałby się pewnie ze trzy doby w nienaruszonym stanie, gdyby nie to, że go zmywam. Za doskonałe korektory za piętnastaka i najlepszy czarny eyeliner, jakiego używałam od lat.
Więcej o kosmetykach Catrice – tutaj.
Hello Body
Za naturalne składniki, turbokokosowy, naturalny zapach, świetne konsystencje i super działanie – wygładzające właściwości peelingów i masek czy aksamitną gładkość skóry po puszystym masełku. Piękne opakowania, przyjemność użycia i widoczne rezultaty.
więcej o Hello Body przeczytacie tutaj.
The Ordinary
Za prostotę – opakowań, koncepcji i składów. Za naukowe formuły, które działają. Za kwas i krem z witaminą C, które genialnie wygładzają i ujednolicają cerę. I za ceny!
więcej o kosmetykach the Ordinary przeczytacie tutaj.
Phenome – kremy
Za najbardziej aksamitny krem do rąk ever, który zostawia dłonie niewiarygodnie gładkie. Za fantastyczny krem do twarzy. Za eleganckie, minimalistyczne opakowania, świetną jakość i cudowną historię marki.
Więcej o marce Phenome – tutaj.
Wierzbicki & Schmidt
Za profesjonalne produkty dostępne w drogeriach, które naprawdę działają – robią to, co obiecują. Za najpiękniejszy zapach kosmetyków do włosów, który perfumuje je na wiele godzin – czarna orchidea. Za maskę, która sterczące siano zamienia w błyszczącą taflę.
rozświetlacz serduszko Makeup Revolution
Za to, że jest serduszkiem. I że nigdy się nie kończy – używam swojego już od roku, codziennie, a wewnątrz jest tylko małe wgłębienie. Za to, że kosztuje grosze i nadaje kościom policzkowym cudowny blask.
więcej o serduszkach Makeup Revolution – tutaj
A jakie były Wasze materialne hity 2017? Ulubione produkty, najfajniejsze rzeczy i marki, które odkryłyście w ubiegłym roku? Poproszę o garść inspiracji na najbliższy czas (choć w pierwszych miesiącach planujemy raczej inwestować w przeżycia 😉 )
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Właśnie przekonałaś mnie do netflixa- przyjaciele ❤
Chyba i ja w końcu pakiet wykupię. Bo w TV do oglądania tylko… Przyjaciele. A na Netflixie nie tylko oni:) chociaż moglabym oglądać ich na okrągło. Podklad i u mnie się sprawdził, wiec polecam!
Polko, lata świetlne to jednostka odległości, a nie czasu 😉
wspaniałe! jakoś ze wszystkich postów zawsze najmniej interesują mnie te kosmetyczne, ta liczba proponowanych kosmetyków przerasta ilość mojego czasu „jako matki” przeznaczonego na nocne czytanie neta. Za to dzisiejsze podsumowanie i wybranie perełek zaowocuje skurczeniem się portfela :> Wspaniałych wakacji w Tajlandii!
Wszystko super, sofa z palet, Netflix, curry, salon wow, wogole to zdjęcia mega. Z jednym tylko się nie zgodze, ja osobiście zawiodłam się na podkładzie Catrice, to maska, postarza, uwidacznia zmarszki, dobry być może do zadań specjalnych. Jako makijażystka na codzien go nie polecam. Świetny blog. Pozdrawiam
Jest idealnie! Kiedyś czytałam Twojego bloga zachwycając się zdjęciami, płacząc i śmiejąc. Twoje fotografie są idealne jako tapety na telefon 😛 A teraz, kiedy przymierzam się do zmiany lokum, jesteś jeszcze bardziej inspirująca i pozwalam sobie czerpać pomysły z bloga. Dziękuję!
A ja nie ogarniam fenomenu Przyjaciół, jestem pewnie w 2% osób, którym sie ten serial nie podoba.
Jenna, witaj w klubie. 🙂 Kiedyś „zmordowałam” za namową koleżanki kilka odcinków tego serialu i do dziś żałuje tych straconych godzin.
Polko w hitach zabrakło Mokosha, Hagi oraz Iossi. Nie jesteś zadowolona z efektów???
Właśnie miałam problem z tymi markami, bo choć bardzo je lubię, nie mam w ich produktach takiego jednego, ulubionego, do którego bym wracała. Mają wiele bardzo fajnych preparatów, więc jeśli miałabym je wyróżnić to za całokształt, w dodatku wszystkie 😉
Dopisz, że curry idealnie pasuje do ziemniaków i schabowego ( wersja dla męża) ????
Anne with an E 😉 nie A 😉 tez obejrzałam ale nie do konca mi się podobał
Hej Agnieszko, czy moglabys mi prosze napisac gdzie zamawialas rolety? Dziekuje i pozdrawiam serdecznie ????
M&G rolety z Gdańska 🙂
Cudowna jest ta sofa tarasowa i użycie czarnego koloru zarówno na poduchach jak i panelu tuż za sofą. Wygląda bajecznie. W tym roku również ruszam z misją ogródek i będę zerkać jak to rozwiązałaś u siebie. Super