Na brak wrażeń w czerwcu nie mogłam narzekać. Powiem więcej – ubiegły miesiąc był nimi tak napakowany, że do dziś nie mogę się pozbierać! Staram się jednak grzecznie wrócić na dawne tory regularnego pisania i bardzo liczę, że po tych wszystkich szaleństwach lipiec przyniesie więcej spokoju i pracy, do jakiej przywykłam – w domu, w skupieniu. Trochę chyba jednak przekombinowałam z liczbą atrakcji na czas, kiedy akurat wydaję książkę, ale nic to – co nas nie zabije, to nas wzmocni, a ja wracam do akcji z poczuciem, że trochę spłaciłam dług zaciągnięty w poprzednich miesiącach u własnych dzieci. To dla nich bowiem przede wszystkim były oba nasze czerwcowe wypady, choć kłamstwem byłoby napisać, że i ja na nich nie skorzystałam. Nie byłabym sobą, gdybym nie miała dziś wyrzutów sumienia, że powinnam lepiej zajmować się promocją książki, zamiast się bujać od Żuław po Kaszuby, ale umówmy się – kiedy, jak nie latem? Kiedy, jak nie po półroczu tak ciężkiej pracy? Starałam się więc odpoczywać na miarę moich koślawych umiejętności, co udawało się różnie, z pewnością jednak fajnie było się wyrwać z domu w tak piękne miejsca.
RODZINNE WCZASOWANIE
I tak oto czerwiec rozpoczęliśmy i zakończyliśmy wyjazdami, oba były pysznie udane, nie sposób zatem nie wspomnieć o nich, tworząc listę hitów. Miniony miesiąc zaczęliśmy cudownym weekendem na morzem, w świetnym kompleksie domków w Sztutowie. Na Leśnej mieliśmy super reset ze znajomymi, cudny odpoczynek na niemal pustych jeszcze plażach i cokolwiek oryginalną, ale na swój sposób uroczą plenerową premierę e-booka. Rozpoczęcie wakacji świętowaliśmy z kolei na Kaszubach – jesteśmy świeżo po tygodniowym turnusie w super ośrodku Zawiaty nad jeziorem. Opowiem Wam jeszcze o tym miejscu, tymczasem tylko mała zajawka na podsumowanie miesiąca. I jeszcze może taka myśl na resztę lata, że naprawdę piękna potrafi być ta nasza Polska, a dzieciom niewiele potrzeba, żeby mieć udane wakacje. Nie trzeba jeździć na koniec świata, żeby dać im frajdę odkrywania i najfajniejsze wspomnienia!
NAJLEPSZY PREZENT URODZINOWY EVER
Miałam w tym roku naprawdę świetne urodziny. Od rana do wieczora wspaniałe, słoneczne, uśmiechnięte i przepyszne. Rozpoczęte śniadaniem na mieście, zakończone sushi na tarasie, ale najbardziej niezapomniany będzie dla mnie już zawsze jeden moment. Gdańsk Wrzeszcz, gorące popołudnie czwartego czerwca, koło piętnastej. Pod kamienicę, w której wynajęliśmy małe biuro na potrzeby sklepowej logistyki, zajechała wielka ciężarówka, podbiegłam do niej z sercem w gardle (a może z duszą na ramieniu?), bo w środku, na pace, były one – „Polki przy garach”. Ponad tysiąc turkusowych tomów, jeszcze ciepłych i pachnących farbą drukarską. Stałam przy tylnym wejściu do kamienicy i pilnowałam, żeby mi ich nie rozkradli z tych palet, podczas gdy chłopaki biegali na wysokie drugie piętro i schodzili po kolejne kartony, coraz bardziej mokrzy. Mnie z kolei zastawali z każdym kolejnym kursem coraz bardziej szczęśliwą, coraz spokojniejszą, coraz bardziej ogarniającą to, co się właśnie wydarzyło. Na tym rozpalonym, zakurzonym, wrzeszczańskim podwórku zaczynało do mnie powoli docierać to wszystko – happy birthday to me, właśnie wydałam swoją drugą książkę! Sama. Konkretnie – z rodziną, ale bez wydawnictwa. Bez całego tego sztabu ludzi, którzy normalnie za tym stoją – planują, wymyślają, sprawdzają, poprawiają, pilnują terminów, organizują sesje foto, wreszcie składają, drukują i dystrybuują. A my zrobilliśmy to we troje, każde w dodatku do swojej podstawowej pracy. Trzysta stron, sto dwanaście przepisów, a wszystko takie piękne, soczyste i dopracowane. Takie moje. Dokładnie takie, jak sobie wymarzyłam. Dotarło to do mnie w dniu moich trzydziestych siódmych urodzin, czwartego czerwca, w gorące popołudnie, na wrzeszczańskim podwórku. Poczułam się wtedy bardzo szczęśliwa.
Dziś już, po rozesłaniu wielkiej partii zamówień z przedsprzedaży, realizujemy zamówienia na bieżąco, z wysyłkami co dwa dni. Mamy jeszcze resztkę książek i sporo dodatków – plakatów, kartek i notesów. Dodruków raczej nie będzie, natomiast e-booki są i będą dostępne dopóki będzie działał polkowy sklep – czyli mam nadzieję, że długo 😉 Zapraszamy na zakupy!
SZTOKHOLM
Jakby w czerwcu było w moim życiu mało wrażeń i atrakcji, to jeszcze taka gratka mnie spotkała – dwudniowy pobyt w Sztokholmie. I nie, że sobie jeszcze city break w tym najgorętszym czasie zorganizowałam, tylko zaszczyt prawdziwy, bo był to wyjazd prasowy organizowany przez Electrolux dla ekskluzywnego dość grona dziennikarzy. A wśród tych wyjadaczy ja, zwykła Polka, która z radości o mało się w gacie nie posikała. No bo serio – napatrzyłam się na te blogerskie eventy zagraniczne, na te ich różne podróże, w najśmielszych oczekiwaniach nie sądząc, że i mnie kiedyś coś podobnego przypadnie w udziale. I to jeszcze gdzie – do serca Skandynawii! I to z kim – z marką, którą znam, lubię, z której produktów korzystam każdego dnia, z którą współpracowałam kilkukrotnie. Poczułam się naprawdę wyróżniona i ponownie – bardzo szczęśliwa. Wycieczka była to piękna i ciekawa, intensywna, obfitująca w doznania, smaki, inspiracje i wiedzę. Napiszę Wam jeszcze więcej – zarówno o wyjeździe, jak i jego celu, bo też i sprzęt nie byle jaki tam testowałam. Bardzo to były fajne dwa dni – zatopiłam się na ten czas w skandynawskości i wyrafinowanej kuchni, wróciłam umęczona, ale dokarmiona doznaniami i przepełniona wdzięcznością. Jakby mi kiedyś ktoś powiedział, że takie rzeczy będę dzięki temu blogowi mojemu robić, to bym nie uwierzyła. I ta myśl dodaje mi siły, kiedy myślę, że już doszłam do ściany.
ZŁOTE LACZKI I BŁYSZCZĄCE RZECZY RÓŻNE
Złote, a skromne 😉 Miałam je na nogach w dniu urodzin – to w nich biegłam do ciężarówki, żeby się rzucić na książki. W nich też przeszłam pół Sztokholmu, czując się jakby bardziej glamour niż by na to wskazywał zapach mojej pachy w upale. Nie bez szwanku przeszłam, żeby nie było – ten model Birkenstocków należy nosić ostrożnie, zapinając je luźniej niż inne, bo mogą obcierać z boku. Ale gdy już się „rozejdą” – jest wygoda i szpan jednocześnie. Wiecie, że ja umiarkowanie szałowo się noszę, ale złoty stał się moją ulubioną ekstrawagancją – podkręca najzwyklejszy strój, dodaje „efekt wow” najprostszym sukmanom. Moje złote laczki uwielbiam z czarnym pedicure i lekką opalenizną – to luksus na miarę moich możliwości, przy jednoczesnym komforcie chodzenia po mieście w kapciach. Ten i inne modele (kolorów jest mnóstwo!) znajdziecie u Pana Pablo – niektóre na wyprzedaży. To moja czwarta i z pewnością nie ostatnia para Birkenów – uwielbiam te laczki od lat i od lat gorąco polecam!
Opalenizna, czarne sukienki, wielkie okulary i dużo kontrastującego z tą brązową skórą złota – to w skrócie mój letni stajl. Zdarza mi się czasem jakiś skok w bok w kierunku letniej kiecki w odcieniu innym niż smoła, ale jednak ta czerń dominuje wciąż u mnie, jeśli nie w ciuchach, to chociaż w dodatkach. Co dodaje tej bazie uroku, co podkręca tę opaleniznę przepięknie, to złote dodatki – kolczyki, naszyjniki, pierścionki, bransoletki, złoty brokat na mlecznych paznokciach. Nigdy nie komplementuje bardziej, niż latem właśnie. Wtedy też obwieszam się błyszczącymi drobiazgami absolutnie nieskromnie i migoczę nimi z radością. I taki mam pomysł na siebie latem – minimal w ubiorze, maksymalizm w dodatkach!
Większość mojej biżuterii to niezmiennie ulubione Animal Kingdom – uwielbiam ich delikatne kolczyki, bransoletki na łańcuszku lub z koralików i naszyjniki – co sezon z innym motywem przewodnim, adekwatnym do pory roku. Tegoroczne lato (kolekcja Hello Summer) to cytrynki, kraby, muszelki, egzotyczne kwiaty i liście – przepiękne. Ja noszę zwykle miks z różnych sezonów, ostatnio głównie ważki z wiosennej kolekcji Eternal Spring.
Praktycznie nie ściągam też pięknych i wygodnych bransoletek z Oplotki – najbardziej lubię kamienie i złocone koraliki na czarnych gumkach, pasują do wszystkiego.
Jeśli zaś chodzi o pierścionki, to na palcach mam miks marek: Mokave, COS (ten szeroki) i prostych zestawów obrączek z sieciówek – Mango i H&M.
NOWE SEZONY ULUBIONYCH SERIALI
W czerwcu czekały mnie dwie serialowe gratki – długo wyczekiwane sezony seriali, które w ubiegłym roku wgniotły mnie w kanapę. Na HBO GO można już oglądać trzeci sezon „Opowieści Podręcznej” (pisałam o nim tutaj) i drugi „Wielkich Kłamstewek” (też już polecany na blogu), tym razem jeszcze z wzmocnioną obsadą w postaci genialnej jak zawsze Meryl Streep. Oba trzymają poziom i wciągają równie mocno, co poprzednie sezony. Gorąco polecam!
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Cześć,
O ja! Gdybym tylko miała wolną stówę! *.* może jeszcze jakoś uzbieram, zanim się wszystko wyprzeda!
Pozdrawiam,
Kasia
Ok Polko 🙂 Nawet nie wiesz jak ja Ci zazdroszczę tego gorącego popołudnia na
tym wrzeszczańskim podwórku… 😉 Życzę jeszcze wielu takich!
A moją uwagę przykuła różowa spódnica (chyba spódnica) z guzikami. Skąd ona jest?
To sukienka koszulowa Seaside Tones 🙂
O Matko Polko!!! Jaka Ty jesteś piękna…i te „sarnie” oczy… 🙂 litości… jak można być tak ładnym 😉
Polko a jaki tusz masz na rzęsach? Są obłędnie długie i podkęcone 😍
Hej, dzięki 🙂 Tusz mam bardzo zwyczajny – Maybelline Lash Sensational, długie rzęsy mam od serum AA Longforlashes 🙂
No piękny ten czerwiec i lista hitów też piękna!
Intensywny czas! Ale bardzo pozytywny 🙂 klapki mi się mega podobają i wyglądają na wygodne. Patrzyłam na tabelę rozmiarów, faktycznie wypadają typowo?
Mnie wypadają typowo. Podobają mi się te złote, ale martwi mnie biała podeszwa 😐
Polko, a co z paznokciami? Co to za piękne złotko? 😍
To lakier HiHybrid, pokazywałam go w hitach maja 🙂
OMG Wyglądasz obłęd !
dziękuję 🙂
A ta czarna sukienka to skąd????
jest z Zalando, sprzed dwóch lat mniej więcej
Bardzo lubię czytać takie podsumowania, zawsze można się spotkać z dodatkową refleksją na jakiś temat 😀
Kurde, kurde, kurde czyli tylko jednak ja 🙁 Czyli naprawdę tylko ja nie mogę nosić Birenstocków? Mam ten sam model – rose gold Arizona i płaczę. Obcierają mnie te paski jak żadne inne buty. Już kombinowałam z rozszerzaniem, z wazeliną, z kremem nakładanym od wewnętrznej stopy i dalej nie mogę w nich ujść więcej niż 100m. Tak mi przykro…
Ale zestawienie świetne, a prezent urodzinowy idealny! Spóźnione, ale szczere 100 lat!
Aaaa i zapomniałam dodać – seriale świetne, a Ty taka piękna 🙂