Choć maj i czerwiec to tak intensywne miesiące, paradoksalnie musiały minąć oba, żebym nazbierała dla Was dość hitów na ulepienie tego wpisu. Bo tak, działo się, i to tyle, że produkowałam osobne publikacje o naszych wyjazdach, zmianach w mieszkaniu czy przeczytanych ostatnio książkach. Takich pomniejszych olśnień czy nowości miałam ciut mniej i w sumie nawet dziś nie ma ich tutaj zbyt wielu, za to te, o których piszę, naprawdę zdobyły moje serce. Kto zagląda tu dłużej niż od paru miesięcy, doskonale zna już moje sezonowe miłostki i zajawki, więc co ja się tu będę znowu nad szparagami czy letnim kwieciem rozwodzić. Swoją drogą, przydałaby się jakaś zmiana orientacji, jakiś nagły przypływ sympatii dla kaszanki czy inny afekt w kierunku śledzi, bo przecież zanudzę. Przysięgam w najbliższym czasie zakręcić się wokół podrobów, sztucznych kwiatów, tudzież rozwinąć w sobie zainteresowanie mrocznymi wnętrzami, operą, względnie – modą męską. Tymczasem przedstawiam typowe dla mnie: wątki feministyczne, kosmetyczne cacka, rattany i wiosenne małe radości.
1. „Opowieść Podręcznej”
Mój absolutny numer jeden ostatnich tygodni, jeden z najlepszych seriali, jakie kiedykolwiek widziałam. Potworny, bulwersujący i okrutny jest świat, wymyślony przez Margaret Atwood w latach osiemdziesiątych, zekranizowany mistrzowsko w tym serialu. To koszmar kobiet, które zostały zredukowane do roli klaczy rozpłodowych. Tragedia odebranych im dzieci, dramat ich mężów, w najlepszym razie ukrywających się za granicą, zwykle jednak rozstrzeliwanych lub wieszanych. Akcja „The Handmaid’s Tale” dzieje się w niedalekiej przyszłości, gdy bezpłodność stała się tak powszechną chorobą cywilizacyjną, że narodziny stały się rzadkością. Władzę w USA przejęła pseudochrześcijańska junta, tworząc tam państwo totalitarne – religijną republikę Gilead, które bezwzględnie karze każde, najdrobniejsze nawet nieposłuszeństwo. Nieliczne płodne kobiety uczyniono surogatkami rodzin mężczyzn z najwyższych kręgów władzy, pozostałe mogą być co najwyżej żonami rządzących krajem wojskowych, gosposiami albo niewolniczkami w obozach pracy. Wszystkie są kompletnie ubezwłasnowolnione, nie mają w Gilead żadnych praw. To przerażająca wizja przyszłości, tym bardziej niepokojąca, że serial ukazał się w momencie, kiedy prawa kobiet przestały być oczywiste, nawet w Ameryce.
Jednocześnie „Opowieść Podręcznej” jest na swój sposób piękna – niesamowite zdjęcia, kolory, kadry, światło, nastrój, muzyka i fantastyczna gra aktorska tworzą z niego wstrząsający, ale i zachwycający obraz. Serial jest oparty na książce Atwood, lecz nie przeniesieniem jej 1:1 – jest rozbudowany w stosunku do powieści (coraz bardziej odrywa się od niej w drugim sezonie) i uwspółcześniony (przerywany kadrami życia bohaterów sprzed wprowadzenia „nowego ładu”, na których widzimy współczesne Stany). Wstrząsający i mocny, absolutny must-see. Do obejrzenia na Showmaxie i HBO GO.
2. Letnie zapachy
Michael Kors „Exotic Blossom”
Wielkie zaskoczenie i miłość od pierwszego niuchnięcia! Dostałam ten flakonik w prezencie i jakież było moje zdziwienie, kiedy ta, umiarkowanie trafiająca w moje gusta butelka, ujawniła swoją zawartość. To jest lato w płynie! I to jakie – „Exotic Blossom” pachnie słońcem, rozgrzaną skórą, tropikalnymi owocami i kwiatami. Nie jest to jednak żadna nachalna, tandetna egzotyka – czuć tutaj dojrzałe mango, w kompozycji jest także róża i piżmo. Kojarzy mi się z zachodami słońca na plaży, z widokiem kolorowych oleandrów, z lampką musującego wina do kolacji. Z beztroską, szczęściem i słońcem. To zapach lekki, ale nie banalny, świeży, ale jednocześnie ciepły, energetyczny, ale przy tym zmysłowy. Jestem w nim totalnie zakochana, ma w sobie to „coś”, co sprawia, że od kilku tygodniu spsikuję się nim obficie i mam wrażenie, że ten aromat w jakiś magiczny sposób poprawia mi humor.
naszyjnik – Animal Kingdom, najnowsza kolekcja Urban Jungle
Estee Lauder „Pleasures Intense”
Nie jestem taka burżujka, żeby sobie co sezon dwa nowe flakony fundować, nie myślcie sobie. Przyjaciółka w branży beauty to skarb 😉 Dzięki niej właśnie mam aktualnie zapachowy powrót do przeszłości. „Pleasures” (choć w innej wersji) to były bowiem moje pierwsze „poważne” perfumy, które dostałam od mojego obecnego męża, a wówczas chłopaka, wieeele lat temu. Przypominają mi wiosnę i lato w Kopenhadze, bo sprezentował mi je właśnie wtedy, kiedy tam mieszkaliśmy. Jestem strasznie sentymentalna, jeśli chodzi o zapachy, a ten przywodzi na myśl jeden z fajnieszych okresów mojego życia. Uwielbiam ten bukiet nie tylko z tego powodu, ale przede wszystkim dlatego, że absolutnie urzeka mnie ten ciepły, kwiatowy, bardzo letni moim zdaniem aromat. Wyraźnie czuję tu nuty moich ulubionych kwiatów – piwonii i jaśminu, w składzie są także: róża, lilia, czarna porzeczka, ylang-ylang, a w bazie klon, wanilia i benzoes. Całość jest świeża, lekka, ale jednocześnie zmysłowa i to jest właśnie to, czego szukam w zapachach. Jednoczesnej delikatności (niewiele ciężkich zapachów toleruję wokół siebie na dłużej) i charakteru. Wystarczy psik i czuję się, jakbym zanurzyła nos w najpiękniejszy bukiet kwiatów!
3. Letnie nawilżanie
Uśmiechała się do mnie z półki w Rossmanie ta piękna, turkusowa buteleczka i kusiła obietnicą letniego odświeżenia. W wakacje bardzo lubię takie żelowe, wodniste formuły, przyzwyczaiłam się już do takiej konsystencji po cudownym Moisture Surge (który opisywałam Wam tutaj). No i faktycznie – jest wspaniała świeżość, rewelacyjny zapach i bardzo przyjemna w użyciu, dość rzadka maź, która błyskawicznie się wchłania i fajnie koi skórę. Nie wydaje mi się, żeby ten specyfik jakoś wybitnie dogłębnie nawilżał, ale też nie spodziewałam się aptecznej skuteczności za trzy dychy. „Hydra Genius” to płynny żel, który idealnie nadaje się do stosowania rano, pod makijaż – super wygładza skórę, budzi ją do życia i nie zostawia przy tym żadnej lepkiej warstwy. Bardzo komfortowy i świetny po opalaniu, zawiera mnóstwo wody aloesowej i kwas hialuronowy. Myślę, że to bardzo fajna propozycja na lato, zwłaszcza do wielokrotnego używania podczas przybywania na słońcu. Mi służy, co rano z mojej łazienki wydobywa się ciche jęknięcie, z gatunku takich, jakie się miewa po pierwszym łyku zimnej coli na kacu.
4. Fotel moich marzeń
O moich rattanowo – bambusowych fascynacjach pisałam wiele miesięcy temu, a pragnienie posiadania takiego mebla było we mnie jeszcze dłużej. Jakież było moje szczęście, kiedy to marzenie się wreszcie spełniło! Uszlachetniona baza naszego tarasu to idealne tło dla jego naturalnego koloru i uroczych krągłości. Jest kosmicznie wygodny i tak piękny, że już kombinuję dla niego miejsce w salonie, nie wyobrażam sobie, żeby się kurzył w piwnicy do przyszłego lata. Zwłaszcza, że złośliwość pogody nie zna granic – jak tylko wykończyliśmy taras, lato gdzieś uciekło, więc nie wiadomo, ile nam będzie dane korzystać z posiadówek na dworze.
fotel Colone Bloomingville – sfmeble
5. Letnie życie
A najmocniej w ostatnich tygodniach kochałam wszystkie te małe, wiosenno-letnie radości. Bukiety jaśminu i koszyki pełne czereśni, stragany obfite w szparagi, groszki, puchate sałaty. Michy pełne truskawek i maliny do śniadania. Kochałam wyjścia na lody, rowery, bieganie po podwórku do wieczora. Wianki, polne kwiaty, wioskowe spacery. Słońce, wiatr i szczęśliwe dzieci, piękne takie z tymi złotymi promieniami we włosach. Te wszystkie detale, doskonałe same w sobie, nie potrzebujące nowych mebli czy kosmetyków. Kolory, smaki i zapachy czerwca to jedne z najpiękniejszych rzeczy na świecie. Polkowelove przytrafia mi się w maju na porządku dziennym: we własnym domu, tuż za oknem, w osiedlowym warzywniaku, każdego dnia przed zachodem słońca, który z najbanalniejszych obrazków czyni prawdziwą poezję.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
A ten złoty tusz w tym złotym opakowaniu, co to za marka?
To korektor pod oczy YSL Touche Eclat – generalnie fajny, ale raczej słabo kryje. Jeśli chodzi o tusz to mam świetny „Better Than Sex” Too Faced, używam czasami, kiedy mam już mało doklejanych rzęs i efekt jest wow. Wpadają mi ostatnio takie drobne luksusy od przyjaciółki z branży bjuti 😉
A te mebelki z palet to skąd?Chyba coś mi uciekło hmm…
Chyba tak 😉 Stanęły na tarasie rok temu i od tamtej pory były we wszystkich wpisach z tarasu.
Hmmm… widocznie jakoś wcześniej nie zwróciłam na nie uwagi:-) ale że teraz jestem na etapie urządzania tarasu tak więc wpadły mi w oko :-)Muszę poszukać w poprzednich wpisach :-)A tak na marginesie ajlawiu całą Waszą rodzinkę i poproszę Polko o więcej wpisów
Opowieść podręcznej jest doskonała! Myślę, że drugi sezon nie tyle „odrywa się od książki” ile po prostu ją dopełnia. Książka Atwood pisana jest w sposób typowy dla tej autorki – zawiera braki fabularne i jest mocno niepełna, pozostawiając sporo miejsca na interpretacje czytelnika. W serialu – drugi sezon to już całkowicie własne wizje scenarzystów, bo fabuła książki kończy się na wraz z pierwszym sezonem – te wszystkie braki są zapełnione, tak by tworzyć bardziej spójną historię 🙂
Polka – moglabys podac przepis na to truskawkowo – oreowe cos z 3 zdjecia? 🤤🍓
jest przecież kilka postów wcześniej cały wpis z przepisem 😉