Godzenie spożywczych interesów w rodzinie bywa karkołomnym przedsięwzięciem. Łączenie kulinarnych preferencji czterech osób w formie wspólnego posiłku bywa naprawdę skomplikowaną operacją. I choć generalnie nie mam na stanie jakichś szczególnych niejadków czy wybrzydzaczy, to jednak coś o tym wiem. Bo jedno dziecko uwielbia twarożek, drugie nie tyka, jedno woli kanapki, drugie owsiankę, starsze jest wege, młodsze najchętniej żywiłoby się szyneczką i kabanosami. A jeśli do tego dołożyć mamę i tatę, unikających mięsa, chleba i makaronów, lecz mających różne zapotrzebowanie kaloryczne i odmienne smaki, wychodzi z tego niezła zagwozdka. Rebus ten w ostatnich tygodniach rozwiązywałam w sposób najbardziej pracochłonny z możliwych – gotując podwójnie, nierzadko jeszcze różnicując jakieś dodatki i finalnie tworząc cztery różne zestawy. Kończyło się to tak, że niby garnek z curry był jeden, ale dla dzieci – łagodne, dla starych – ostrzejsze, dla matki bez ryżu, dla dzieci bez kolendry, a na końcu i tak Hanka odmawiała spożycia sosu z ciecierzycą, pytała, gdzie jest mięsko i zjadała suchy ryż. Zmęczyło mnie kombinowanie, zmęczyły mnie te układanki – szykowanie na kolację osobnych mich, bo ja z łososiem, on ze śledziami, a dla córeczek kanapki, dla każdej inne, a potem jeszcze i tak – „fuj, co to za kiełki?!”, „mamo, a nie ma szyneczki?”.
I tu zapraszam na krótką opowieść o tym, jak to szewc bez butów chodzi, choć w zasadzie chyba bardziej o nowym sposobie krojenia tortu. Zgodnie bowiem z moim planem mądrego żonglowania zasobami, w tym energią i czasem, doszłam do miejsca, w którym należało wybierać. Dopóki mogłam – bawiłam się podwójne gotowanie i inne układanki w stylu: pieczony łosoś – dla nas z sałatką i pieczonymi warzywami, dla dzieci ziemniaczki i surówka z marchewki. Kiedy chciałam przyspieszyć z robotą, do wyboru miałam: rezygnację z odpoczynku i innych rozwojowych przedsięwzięć w wolnym czasie (ćwiczenia, czytanie itp.), albo – rezygnację z diety i jedzenie tego, co dzieci; lub też – odjęcie części obowiązków domowych. A ponieważ ogłosiłam 2021 rokiem krojenia tortu od nowa, postanowiłam odważnie: idziemy na pudełka. Uznałam, że nie pociągnę wszystkiego na raz, ustanowiłam priorytety na najbliższy czas (praca i dieta), po czym pozbyłam się resztek skrupułów. Może i lubię gotować, jak również jest do ważna część mojej pracy, jednak chwilowo muszę przerwać kuchenne wygibasy, by ruszyć niekulinarną część swoich zawodowych planów.
Jestem dziś z siebie dumna niemal tak samo jak wtedy, kiedy po roku zastanawiania się, co ludzie powiedzą, zdecydowałam się znaleźć panią do sprzątania. Co rano otwieram torbę z ekscytacją dziecka, które dostało jajko z niespodzianką, a potem zjadam ze smakiem te swoje 1200 kalorii, które ktoś dla mnie ugotował. Zaakceptowałam fakt, że bycie na diecie i jednoczesne gotowanie dla dzieci może być dla człowieka okresowo zbyt trudne, po czym z jakby większym entuzjazmem zaczęłam oddawać się zarówno pierwszemu (dieta), jak i drugiemu zadaniu (gotowanie dla dzieci). No i teraz zostało mi już tylko pogodzenie kulinarnych interesów wege córki z upodobaniami entuzjastki mięska, co jawi mi się dziś jako naprawdę prosta operacja, bo dwie gęby do wykarmienia to zawsze jakby o połowę mniej niż cztery.
W praktyce wygląda to tak, że jednak gotuję głównie bezmięsnie, starając się tworzyć dania na tyle szałowe, żeby się Hanka nie zorientowała. Powiodło się to szczególnie dobrze, kiedy przez dwa dni serwowałam tę makaronową zapiekankę, pełną zarówno warzyw, jak i sera, jednocześnie ciągnącą, jak i chrupiącą, wegetariańską, jednakowoż szałową.
ZAPIEKANKA MAKARONOWA Z SOSEM SEROWYM I ZIELONYMI WARZYWAMI
Składniki (na 4 porcje):
- 250 g drobnego makaronu (użyłam gancettini)
- 1 brokuł
- 3 garście mrożonej fasolki szparagowej
- 3-4 garście mrożonego groszku
- 400 ml mleka
- 2 łyżki masła
- 2 łyżki mąki
- 100 g tartego sera + 50 g na wierzch
- 1/2 łyżeczki musztardy
- 1 łyżeczka granulowanego czosnku
- sól, pieprz
Przygotowanie:
- makaron ugotować al dente
- brokuła umyć, podzielić na drobne różyczki i podgotować w osolonej wodzie (ok. 10 minut, powinien pozostać jędrny i żywozielony), pod koniec gotowania do garnka dodać mrożoną fasolkę i groszek, rozmrozić je, a następnie odlać wszystkie warzywa, przestudzić
- na patelni rozpuścić masło, dodać mąkę, podsmażyć ją lekko na maśle do postaci kremowej zasmażki, a następnie wlać mleko, doprawić musztardą, czosnkiem, szczyptą soli i pieprzu
- mleko zagotować z zasmażką i przyprawami, od czasu do czasu mieszając rózgą, a kiedy sos zacznie gęstnieć, dodać do niego ser, cały czas mieszać aż do jego rozpuszczenia, zdjąć sos z ognia
- piekarnik nagrzać do 180 st. (termoobieg)
- dno niedużego naczynia do zapiekania wysmarować cienko masłem, wyłożyć na spód 1/3 makaronu, posmarować go 1/3 serowego sosu, a na nim ułożyć połowę warzyw, czynność powtórzyć, na wierzch zostawiając ostatnią część makaronu i trzecią porcję sosu
- na sosie ułożyć tarty ser, oprószyć go przyprawami np. ziołową solą lub pieprzem, czosnkiem niedźwiedzim itp. i zapiekać ok. 20-30 minut (do wyraźnego, mocnego zezłocenia wierzchu)
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Wygląda świetnie! Już wiem co jutro na obiad 😉
Mój stary mięsożerca: ooo bez mięsa a jakie dobre. Więc dajemy dużą okejkę.
ooo, super, bardzo się cieszę 🙂