Zaczął się czas straganowego oczopląsu, mojej warzywniakowej rozrzutności. Kiedy przechodzę obok jednej z dwóch osiedlowych budek, mnogość kuszących nowalijek odbiera mi rozum. Kupuję więcej niż mogę donieść do domu i kiedy rzucam swój łup na stół, zastanawiam się – kto to wszystko zje? Nie mijają dwa dni, a widzę dno w koszu z owocami, lodówkowa szuflada z warzywami do połowy już pusta. Wystarczą dwa obiady, jakaś kolacja i znikają wielkie głowy młodej kapusty (duszona na odrobinie masła, z cebulką, chudą kiełbasą i koprem, mhmmm!), kalafiory, puchate, chrupiące sałaty. Nie wiadomo kiedy dematerializują się pęczki rzodkiewki, ogórki, botwinki, szparagi i pomidory. Znoszę siatami i chyba wsysa je jakaś czarna dziura, bo z paru siatek w trzy dni robią się niedobitki.
Maj to idealny czas, żeby zacząć dietę. Rozpoczęcie odchudzania w piątym miesiącu roku wprawdzie nie gwarantuje pełnej gotowości do sezonu bikini, ale już szansa na to, by lepiej czuć się w letnich sukienkach zdecydowanie jest. A do jesieni to już można stać się prawdziwym lachonem, jeśli tylko zachowa się spokój na widok wyrastających na każdym rogu lodziarni oraz zdrowy rozsądek na grillach i w smażalniach ryb. Bułki, makarony, czekolada czy smażeliny właśnie to bowiem ostatnie, o czym myślę, kiedy zaczyna się sezon na zieleninę i najlepsze owoce. Odchudzanie jest proste, kiedy największą pokusą stają się warzywa, a wyobraźnia podsuwa niezliczone sposoby ich obróbki. A i motywacja rośnie, kiedy temperatury zmuszają do wyjścia w krótkim rękawie i ujawnienia światu uhodowanych przez zimę bicków i oponek. Ja w każdym razie czuję się wciąż świetnie bez cukru i ziaren, a rosnący asortyment nowalijek dostarcza mi pola do kulinarnych eksperymentów. Produkuję sałatki i zupy, co i Wam polecam, niezależnie od tego, czy potrzebujecie redukcji, czy nie. Wpadłam w zieloną fazę po uszy i tak mi tu dobrze, że nie zamierzam z niej wychodzić przynajmniej do czasu, kiedy jesienny deszcz sprowokuje mnie do wypicia kubka kakao. No, może wynurzę się na moment tylko w okolicach weekendu, co by rodzinie jakieś ciacho z rabarbarem ukręcić.
Na ciepłe dni polecam Wam orzeźwiające i sycące chłodniki, gotowe w kilka minut, można je szybko przygotować po pracy albo zabrać ze sobą na lunch w słoiku. Pycha!
kolorowe łyżki – Livebeautifully (znajdziecie tam też takie melaminowe miski)
Klasyczny chłodnik z botwinki
Zrobiłam zgodnie ze swoją starą recepturą, którą podałam w tym wpisie.
Zielony chłodnik ogórkowy z awokado
Składniki:
- 1 spory ogórek szklarniowy lub kilka (ok.5) młodych, gruntowych
- 2 awokado
- 2 ząbki czosnku
- szklanka wody
- łyżka soku z cytryny
- sól i pieprz
- do posypania po wierzchu: szczypiorek lub koperek, u mnie: posiekany seler naciowy (uwielbiam, choć czuję się w tym dość odosobniona, opcja dla koneserów selera)
Przygotowanie:
Ogórka i awokado umyć, ubrać, pokroić i zmiksować razem z wodą na aksamitny krem. Dodać czosnek (przeciśnięty), sok z cytryny, sól i pieprz. Nalać do talerzy, posypać po wierzchu ulubioną zieleniną, drobno pokrojonym ogórkiem lub selerem naciowym.
Zmodyfikowałam nieco przepis z najnowszego numeru magazynu Kukbuk.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ja ostatnio intensywnie botwinkę eksploatuję, bo mam swoją, w nadmiarze, więc co drugi dzień jemu buraki w różnych formach. Chłodnika jeszcze nie próbowałam, nie przepadam nadmiernie za tą formą zupy, ale kto wie, pomysły mi się kończą, więc może Twój przepis na chłodnik wykorzystam 🙂
Why, oh why??? Właśnie wróciłam ze sklepu i przeczytałam posta…. Lecę z powrotem- po awokado! 😉
Polko, poproszę przepis na wspomnianą w poście młodą kapustę duszoną na maśle z dodatkami. 😀
Kroisz drobno młodą kapustę, cebulę, koperek, kiełbasa w plasterki (1-2 na główkę kapusty). Na łyżce masła dusisz cebulę z kiełbasą, dodajesz kapustę, połowę koperku, solisz, pieprzysz, dusisz mieszając, dodajesz trochę wody (1/3 szklanki) i dusisz na małym ogniu do miękkości, od czasu do czasu mieszając. Resztę koperku dodaje się pod koniec, żeby był intensywniejszy smak takiego świeżego kopru. Najlepsze z młodymi ziemniakami 😉
Uczta dla podniebienia ale i dla oczu! Rozowa zupa w mietowej miseczce wizualne mistrzostwo. Pozdrowienia
Dziękuję :-*
Cóż za boskie kolory!!! Chłodniczek z Polkowego przepisu już wypróbowany, czas na ogórkową. Po zdjęciach widać że będzie obłedna????
My uwielbiamy zupy.. jednak 1 zielona, która Kubuś Je to ogórkowa..
Polko albo inna wielbicielko powiedzcie mi proszę ile porcji wychodzi z tego chłodnika z awokado?! Ale proszę proszę proszę, odpisz! Strasznie chcę kilka osób takimi chlodnikami ugościć ale nie mam pojęcia przez ile przemnożyć porcje!
Wody jest szklanka, więc po dodaniu warzyw pewnie co najwyżej podwaja objętość – z tego co pamiętam, to ze 2-3 miseczki mi z tego wyszły.
Super, dziękuję za błyskawiczną odpowiedź! Obawiałam się, że to tylko jedna porcja 🙂 Robię malutkie przyjątko na świeżym powietrzu w gorących klimatach i muszę powiedzieć, że zgromadziła piękny zbiór przepisów z Twojego bloga, dzięki Polko!
meeega mi miło, udanej imprezy! 🙂