Jak się człowiek starzeje, zaczyna doceniać powtarzalność rzeczy. Kołowrót natury, przewidywalność życia. No bo czy jako nastolatki jarałyście się tym, że w warzywniaku pojawiły się szparagi i rabarbar? I że fajnie, że znowu lipiec i czerwone porzeczki? Dziś, u progu roku życia numer trzydzieści i trzy, sezonowe odżywianie się daje mi poczucie bezpieczeństwa. Knedle ze śliwkami jadam głównie w sierpniu, latem – risotto z kurkami, fasolkę szparagową, pierogi z wiśniami, kalafiory i młode ziemniaki, które z roku na rok coraz szybciej przestają być młode. Nadchodzi wrzesień i wiadomo – będzie dyniowa i leczo z kabaczkami. Zaczyna się maj i nieważne – ciepły czy zimny, na stół wjeżdża chłodnik, to pewne jak to, że po nocy przyjdzie dzień. Gdy zakwitają bzy, nastaje sezon na botwinkę, a wraz z nim – orzeźwiającą zupę z chrupiącymi nowalijkami.
Mój romans z chłodnikiem zaczął się stosunkowo niedawno. Przygotowuję go już którąś wiosnę, lecz początkowo byłam chłodnikowym wytwórcą technicznym – nie lubiłam go, a przyrządzałam jedynie dla mojego chłodnikożernego męża. Pół lata się chłop po barach mlecznych błąka, żeby się go najeść, uwielbia jak mało co. Byłabym głupia, jakbym się nie nauczyła robić dania tak prostego, a o takim znaczeniu strategicznym. No i jakoś przy okazji sama go polubiłam. Co za ulga – jak mogłam nie lubić różowej zupy, jest taka śliczna.
Chłodnik z botwinki
(ok. 4 porcji)
Składniki:
- 1 litr maślanki lub kefiru (może być 0,5 litra i 0,5 litra jogurtu naturalnego)
- duży pęczek botwinki
- 1 spory ogórek
- pół pęczka rzodkiewki
- pół pęczka koperku
- 2 ząbki czosnku
- 3 jajka
- sól, pieprz
Przygotowanie:
- botwinkę z buraczkami umyć, buraczki obrać i pokroić w małą kostkę, liście drobno posiekać (dla mnie wszystkie to trochę za dużo, dodaję głównie te chrupiące łodyżki i część liści)
- ogórka i rzodkiewki umyć i pokroić w drobną kostkę, koperek drobno posiekać
- jajka ugotować na twardo, pokroić w kostkę lub na ćwiartki (u mnie część tak, część tak)
- wszystkie warzywa zalać maślanką/kefirem, wcisnąć czosnek, posolić, dodać szczyptę pieprzu
- odstawić na co najmniej kwadrans, by smaki „przegryzły się”, a buraczki puściły kolor, barwiąc zupę na różowo
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Pysznie wyglada.Nie wiedzialam, ze jestes mlodsza ode mnie.Pozdrawiam z Francji tu takich cudow nie jedza
nie lubie, ale faktycznie śliczna 🙂
na jakiej platformie zrobiona jest strona?
Na WordPressie
O, właśnie odkryłam, na czym polega główna różnica w naszych chłodnikach 🙂 Nie tkwi ona w ilości liści, tylko w ich obróbce- ja używam całego pęczka botwinki od liści po buraczki, ale po poszatkowaniu gotuję je przez parę minut- następnie chłodzę wywar i dopiero wtedy dodaję do niego kefir/maślankę 🙂 Z surowymi liśćmi faktycznie musi być ciężko w takiej dużej ilości 🙂
Też kiedyś dusiłam buraczki i botwinkę, ale teraz idę na łatwiznę
Ja gotuję botwinkę, studzę i ,oprócz wymienionych składników,dodaję jeszcze szczypiorek- pycha !
P.S. uwielbiam Ciebie i Twojego bloga! Pozdrawiam serdecznie
Robiłam pierwszy w tym sezonie chłodnik w zeszłym tygodniu. Pyyyycha! Ja buraczki duszę koło 10 minut i po wystudzeniu dodaję do reszty.
Uwielbiam chłodnik, niestety tylko ja sama… Ale robię go dla siebie, rzadko, ale kilka razy w roku uda mi się zdziałać.
Zajrzałam popatrzeć na zupkę, bo niestety botwinki nie mogę dorwać . To chociaż oczy się najedzą 😉