Kolejna z moich lutowych szajb, o której nie wspomniałam w poprzednim wpisie, a której chciałam poświęcić więcej uwagi, to rośliny doniczkowe. Z zapałem właściwym neofitom przystąpiłam bowiem ostatnio do dekorowania naszego mieszkania zielenią. Przez wiele lat nasze parapety stały puste. Stało się tak ponieważ po pierwsze: przez lata bezlitośnie ukatrupiałam wszystkie kwiaty, które w swej naiwności kupowałam, aż wreszcie zwątpiłam (dochodząc przy tym do wniosku, że moje dziecko jest chyba jedyną istotą, którą potrafię utrzymać przy życiu). Po drugie: miałam wredną kotkę, która te nieliczne roślinki namiętnie zrzucała z parapetów, względnie ryła w nich łapami, rozrzucając ziemię na wszystkie strony (błagam, nie pytajcie o nią więcej – niemal rok temu zachorowała, a potem uciekła, podejrzewamy, że chciała dokonać żywota gdzieś w samotności). W dużym, pustym salonie dość szybko odkryłam siłę zieleni i jej fantastyczne umiejętności ocieplania wnętrza. Zaczęłam nieśmiało, kilkoma roślinkami inaugurując naszą przygodę z zielenią, lecz nie obiecując sobie wiele. Kwiaty nie tylko przeżyły, ale rosną, wypuszczają świeże pędy, z macierzyńską czułością odkrywam na nich wciąż nowe liście. Jeszcze trochę, a zacznę z nimi rozmawiać.
Zimowe miesiące nie przyniosły rozrostu plantacji – choinka i liczne iglaste bukiety pełniły wtedy funkcję zielonych dekoracji, ale już w styczniu zaczęłam marzyć o powiększeniu kwiatkowego arsenału. Nie ma tego u nas jeszcze jakoś specjalnie dużo, ale z pewnością więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Rozpędzam się i niedługo nasz salon może zacząć przypominać palmiarnię, ale tłumaczę sobie, że to pożyteczna szajba. Nie wiem, czy to już starość, czy po prostu większa ilość światła i jakiś korzystny mikroklimat nowego mieszkania, ale nabieram rozpędu. Taki „wierny ogrodnik” się ze mnie zrobił. Planuję jeszcze zakup kilku dorodniejszych roślin, ale jest to spory wydatek, więc chcę go jeszcze przemyśleć i upewnić się, że umiem im stworzyć warunki do rozwoju 😉 . Oprócz kącika przy wejściu i paru mniejszych doniczek rozstawionych tu i ówdzie, zagospodarowałam też duże okno w salonie, wieszając na nim kilka roślinek. Marzyłam o takich wiszących sznurkach od dawna!
Rozgrzewkę przez sezonem tarasowym uważam niniejszym za otwartą. Zaklinanie wiosny: czas start!
doniczki od lewej: Pepco, Duka, Ikea, Pepco, dwie z prawej mają osobne, plecione siatki z koszyki.net.pl
Wydaje mi się, że przyczyna mojej roślinkowej szajby drzemie także w wystroju mieszkania. Nie mogę napatrzeć się, jak ta zieleń pięknie komponuje się z bielą. W nowym salonie te kwiaty jakoś bardziej pasują, po przeprowadzce pojawiły się nieznane mi wcześniej potrzeby zapełnienia czymś pustki dużej, białej przestrzeni i ocieplenia początkowego chłodu wnętrza. Dopiero na tym metrażu i w tej jasności nie mam poczucia „zagracania” krajobrazu, a raczej jego dopełnienia. Zielone akcenty wspaniale ożywiają tę czystą bazę i już nie czuję, żeby było za biało.
Przy okazji chciałam napisać Wam parę słów o życiu z białą podłogą, wciąż dostaję na ten temat sporo pytań. Nasze deski to Jesion Sorbet Grande w Barlinka. Z perspektywy niemal pół roku użytkowania mam kilka spostrzeżeń:
TRWAŁOŚĆ
Wygląd podłogi w zasadzie nie zmienił się – ma nadal ten sam odcień, co w momencie układania, nie widać żadnych śladów ścierania lakieru. To wciąż jest chłodny odcień bieli z widocznymi słojami drewna, nic nie ściemniało, nie pożółkło, kolor jest wciąż piękny.
Piszę „w zasadzie” ponieważ nie udało nam się uniknąć paru zniszczeń – mamy już kilka dziurek i zadrapań, które powstały wskutek upuszczenia czegoś ciężkiego albo szurania ostrym przedmiotem. Nie wiem, czy to dużo, czy mało jak na niemal dziewięćdziesiąt metrów kwadratowych i pięć miesięcy użytkowania przy dwójce dzieci, raczej skłaniałabym się ku opcji, że mogłoby być gorzej. Na szczęście rysy są małe, nie rzucają się mocno w oczy, choć muszę przyznać, że pierwsza dziurka bolała bardzo. Wielokrotnie łapałam się za głowę, widząc Hankę przeciągającą stołek czy krzesełko z metalowymi nogami przez pół mieszkania i nie raz już byłam pewna, że będzie kolejna dziura, kiedy coś spadło – nic z tych rzeczy. Także podsumowując – podłoga nie jest pancerna, ale na tyle twarda, że większość sytuacji, w których byłam pewna zniszczeń, okazała się dla niej niegroźna. Drobne zniszczenia można wciąż policzyć na palcach jednej ręki. Poza tym jestem spokojna, bo wiem, że drewniana Deska Barlinecka daje możliwość kilkukrotnego szlifowania i wielokrotnej renowacji lakieru. Jeśli więc ubytków będzie już dużo, bez problemu będzie można podłogę odświeżyć.
CZYSTOŚĆ
Pytacie często, czy podłoga się mocno brudzi: otóż tak samo mocno, jak każda inna. Biały kolor nie ma żadnej magicznej mocy przyciągania brudu, po prostu paprochy i kleksy od razu widać. I tak – widać wszystko, każdy włos i paproszek. Nie, nie zwariowałam jeszcze ani nie robię drugiego etatu na szmacie 🙂 Początkowo mieliśmy ostrą szajbę ze sprzątaniem, a zwłaszcza mój mąż, który mianował się nadwornym podłogowym, odkurzał i mył mopem co drugi dzień. Co było do przewidzenia, szajba minęła i dziś zazwyczaj odkurzanie odbywa się co drugi, trzeci dzień, a mycie raz w tygodniu. Żeby cieszyć się bielą nieskalaną paprochami należałoby odkurzać codziennie, myć ze 2-3 razy w tygodniu, ale na to nie mamy czasu. No i zasadniczo szkoda życia. Wiem, że w niektórych domach taka częstotliwość sprzątania to norma, jednak dla nas mycie nawet raz w tygodniu to nowość. Przyznaję się bez bicia, że panele w odcieniu dębu, które mieliśmy w starym mieszkaniu nieczęsto miały kontakt z wodą i detergentami. Do granic możliwości wykorzystywaliśmy fakt, że brudu nie było na niej widać i na co dzień ograniczaliśmy się do odkurzania albo przemywania miejscowo: w kuchni czy przedpokoju. Trochę się nawet brzydzę, jak sobie o tym pomyślę, biała podłoga niewątpliwie mobilizuje do utrzymania czystości w domu. Dla jednych do dobrze, dla innych źle, trzeba sobie więc odpowiedzieć na pytanie, czy chce się mieć taką motywację, czy raczej święty spokój i brud 😉
Dla mnie, od wielu, wielu lat zakochanej w białych podłogach, te obowiązki to coś, co przyjęłam z dobrodziejstwem inwentarza. Byliśmy świadomi, że będzie więcej roboty i mimo to zdecydowaliśmy się na taki odcień desek. I jakkolwiek by mi się czasem nie chciało sprzątać, to wciąż cieszę się z tej podłogi jak głupia. Dzięki niej nasze mieszkanie jest jasne i spójne, meble, dodatki, kolory czy wspomniane rośliny – wszystko wybija się na tym tle, pięknie kontrastując. Z całą pewnością nie zdecydowałabym się na inną podłogę, te deski to spełnienie moich wnętrzarskich marzeń, nie przestają mnie zachwycać.
NATURA – 100% DREWNA
Satysfakcję z użytkowania podkręca z pewnością fakt, że Deska Barlinecka jest wykonana z prawdziwego drewna, a to zdrowsze i zdecydowanie trwalsze od sztucznych imitacji. Po prostu czuć, że to jest produkt naturalny i szlachetny. W przeciwieństwie do paneli, nasze deski są przyjemnie ciepłe w dotyku, nie elektryzują się i nie przyciągają kurzu. Doskonale tłumią hałas, a dzięki zdolności absorbowania wilgoci regulują mikroklimat pomieszczenia. Przez moment zastanawialiśmy się nad litymi deskami i malowaniem ich na biało, ale cieszę się, że udało nam się znaleźć rozwiązanie, które jest połączeniem natury i technologii, dzięki czemu ma znacznie lepszą trwałość. Drewno ma bowiem naturalną skłonność do zmiany wymiarów pod wpływem zmian pogodowych wynikających z różnych pór roku. W warunkach wysokiej wilgotności pęcznieje, a przy niskiej – kurczy się. Dlatego zdarza się, że podłogi z litego drewna pęcznieją, skrzypią albo rozsychają się tworząc szczeliny. Deska Barlinecka w porównaniu do podłóg z drewna litego posiada ok. 10-krotnie większą tzw. „stabilność wymiarową”, ponieważ zbudowana jest z trzech warstw drewna klejonego krzyżowo. Taka konstrukcja znacząco ogranicza naturalną pracę drewna, a tym samym gwarantuje dużą stabilność podłogi, nawet przy zmieniających się warunkach temperatury i wilgotności.
Deska Barlinecka składa się z trzech warstw prawdziwego drewna: na wierzchu znajduje się wyselekcjonowane drewno europejskie lub egzotyczne o odpowiedniej grubości, wykończone lakierem (niektóre warianty są olejowane), a warstwy: środkowa i spodnia są wykonane z drewna iglastego.
Podsumowując – jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej decyzji o wyborze białej podłogi z Barlinka. Jedyne, co planujemy usprawnić, to ułatwienie sobie życia i nabycie odkurzacza z funkcją mycia. Wciąż jesteśmy bardzo zadowoleni z Ultrasilencera, ale marzy nam się rezygnacja z mopa i możliwość załatwienia za jednym zamachem i jednym urządzeniem i odkurzania, i mycia. Myślę, że z takim sprzętem dbanie o czystość białej podłogi będzie jeszcze mniej kłopotliwe.
Jeśli więc marzycie o białej podłodze, nie bójcie się, z bielą też jest życie, i to jakie malownicze! 😉
wszystkie rośliny na zdjęciu są z Ikea, duży kosz – sfmeble, doniczki: Ikea, sfmeble, Pepco
konewka – Scandishop
obie rośliny – Biedra, mała doniczka – Pepco (biała już wiekowa, chyba z Duki)
fotel huśtawka – vidaxl.pl
Update: od ostatniego weekendu, kiedy robiłam te zdjęcia, palmiarnia nabrała rumieńców i w kącie pokoju zamieszkał dorodny (podobno) skrzydłokwiat, którego drapnęłam teściowej 😉 Zamiokulkas (który stał na stoliku na poprzednich zdjęciach) powędrował w cień, a urocza szara doniczka z sukulentem zginęła śmiercią tragiczną po kontakcie ze stopą Hanki.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ach, ten tekst dał mi nadzieję, bo od lat koncertowo ukatrupiam wszelkie kwiatki. Może kiedyś mi się uda. Pies ma się dobrze, bo umie się upomnieć o jedzenie i nie pozwoli o sobie zapomnieć. A kwiatki schną w milczeniu. Jedynie aloes daje radę, ale on lubi życie na pustyni.
🙂
Droga Polko, mam pytanie odnośnie podłogi, mam położone białe deski marki Quick Step, zastanawiałam się nad tym Sorbetem, ale pomyślałam pies w domu, czasami coś się rozleje, czasami psiak narozrabia, a Quick Step jest wodoodporny. Teraz do sedna, podłoga jest śliczna, no brudzi się tak samo jak inne, w kuchni mam czarny gres i też się brudzi, tylko nie widać, wiadomo trzeba umyć, ale mam problem właśnie z jej domyciem, ona ma widoczne słoje i same rowki, doczyścić graniczy z cudem, tak samo na łączeniach mam brud i ciemne krechy na całej jego długości, a deski długie. Szlag mnie trafia, bo ostatnio czyściłam mikrofibrą na kolanach!! Mam do położenia podłogę jeszcze w jednym pokoju i tak się zastanawiam, czy jednak nie postawić na Sorbet. Tutaj mam do Ciebie pytania, czy podłoga mocno brudzi się na łączeniach oraz czy jak już jest brudno to nie musisz używać siły atlety żeby wyczyścić brud? Nadmienię, że kupiłam nawet płyn do mycia marki Quick Step i pewnie brud schodzi, ale muszę mooooocno trzeć, jednak z łączeń nie schodzi mopem, jedynie szmata, kolana i mocne tarcie.
Daria, oglądałam te panele, namawiałam na nie męża, bo tańsze, ale uparł się na drewno. Przyznam, że też się zastanawiałam nad tymi rowkami, bałam się problemów z myciem. Deski Barlinka są gładkie, a łączenia między nimi wąziuteńkie, nie mamy tego problemu, serio. Wiadomo, oporną plamę trzeba czasem docisnąć i potrzeć mocniej, ale takie zwykłe przyszarzenia, ślady od butów czy jakieś krople kawy schodzą bez problemu. Przerzuciliśmy się ostatnio na dedykowane płyny Barlinka do mycia tych podłóg i bez problemu wszystko schodzi. Nie wiem tylko, jak będzie z dopasowaniem tego koloru do paneli Quick Stepa – nie będzie Ci się odcinać od progu?
Polko dziękuję za Twoją odpowiedź i przepraszam, ale jej nie zauważyłam i o zgrozo odpisuję prawie po 2 miesiącach. Pytasz, czy będzie pasować kolorystycznie. Jeden i drugi pokój przegradza przestrzeń na której mam położony czarny gres. Nie będzie widać różnicy, jednak docelowo przy wybraniu Barlinka z czasem wymieniłabym także tego dziadowskiego Quick Stepa. Twoja opinia i zdjęcia z idealną podłogą w w 100% upewniły mnie w przekonaniu że wybieram Barlinek do drugiego pokoju, natomiast właśnie składam reklamację na panele Quick Step. Serio, nawet ich płynem nie ma jak tego wyczyścić. Do tego na łączeniach na większej przestrzeni rozłażą się. Mało tego parę desek ma zupełnie inną fakturę, są bardziej matowe i uwaga bardziej podatne na brud, w ogóle w dziwny sposób brudzą się, wystarczy stanąć papciem i już gotowy ślad. Ta podłoga to istny koszmar, a myję podłogę codziennie! Brud i tak jest…
Uwielbiam Twoje wnętrza! Są takie spójne, białe i przytulne. Cały czas zachwycam się galerią (sama od dwóch tygodni też planuję swoją), a kwiaty… no cóż u mnie trzymają się tylko kaktusy. Może kiedyś jeszcze ogarnę ten „fach”. Pozdrawiam
dzięki 😉 odwagi z kwiatkami, jak widać nawet łajzy dają radę 🙂
Oj ja taka spragniona wiosny ze obiecałam sobie stworzyć tak jak u ciebie kącik roślin.. Martwię się tylko czy dadzą rady przy mojej dwulatce 🙂
Ależ salon pięknie wygląda w słońcu! Czuć już wiosnę jak się spogląda na te zdjęcia. Przyznaję, że również podoba mi się koncepcja, że zarówno podłoga, ściany jak i meble są w kolorze białym zaś dodatkami dodaje się koloru do wnętrza. U Was mieszkanie wydaje się być przez to znacznie większe niż te 90m2. I jest taka przestrzeń i świeżość:). Świetny efekt udało się Wam uzyskać.
o, to bardzo miło, że wygląda na większe, dzięki 🙂
Bardzo relaksująco u Ciebie 🙂 pięknie, kwiaty cieszą oko i tworzą Wam wspaniały mikroklimat.
Też tej zimy zaczęłam szaleć z kwiatami, chociaż dzieci jeszcze szkodnikują 😉
ten w rogu nie wygląda mi na skrzydłokwiat, mam ich sporo w domu. To chyba aglonema, a skrzydłokwiaty bardzo polecam, bo filtrują powietrze! szczególnie polecane do nowych domów. Ja nastawiałam też pełno aloesów i skrzydłokwiatów w sypialniach jak tylko dowiedziałam się że produkują tlen w nocy i jak najbardziej można je mieć w sypialni. Polecam również sansievierie.
Doniczki wszystkie masz przepiękne – dziękuję za nieustanne inspirowanie!
A jak dziękuję za cenne wiadomości o roślinach – jestem jeszcze zupełnie zielona 😉
Ja ukatrupiam wszystkie kwiatki! Żyje tylko Guzmania x 2 ????. U Was pięknie jak zawsze! Kwiaty dopełniły wystrój! A kto jest na zdjęciu w ramce ?:) pozdrawiam, miłego weekendu!
A to mój mąż z mamą 🙂
My zdecydowalismy się na dębowe deski potraktowane jedynie olejem.Parkieciaz juz rok przed przeprowadzką nam je przygotowywał.Tak jak Ty byłaś pewna co do bieli na podłodze-tak my nie wyobrazalismy sobie niczego innego niż prawdziwe drewno.Fajnie jest spełniać marzenia????u nas az tak nie widać brudu ale myc można tylko jedynie specjalnymi mydlami do oleju.Kazda powierzchnia ma swoje prawa????Uwielbiam Twój styl i z chęcią przemycam pomysły do nasze go domostwa????????????pozdrawiam z centrum sprzatania-wszak sobota to dzień wiadra i mopa!????
Ja mam kwiatów pełno, ale zmieniam je średnio raz na 3 miesiące, bo zapominam o podlewaniu i schną sobie biedulki. Ale co tam, pięknie jest.
Kup szklane kule do wypełnienia wodą wbijane w ziemię i problem z głowy. Pod warunkiem że będziesz uzupełniać wodę 😀
pieknie tez kocham naturalna zielen w domu 🙂
Piękny te wasz salon. My też mamy biała podłogę.. I zawsze się śmieje, że ta ciemna w kuchni jest bardziej brudna od tej białej!
Pięknie! I wiele z tych roślin możesz rozmnażać, namnażać, rozsadzać bardzo prosto, bardzo szybko, by było jeszcze zieleniej 🙂 Cudnego weekendu!
Ja na rośliny doniczkowe mam tak zryw raz do roku. Coś dokupuję, coś przesadzam, ale mój brak wytrwałości w ich pielęgnacji dość skutecznie słabsze osobniki eliminuje, wiec utrzymuje mi się status quo ok. 10 sztuk w całym domu 😉
Co do dużych okazów, to na innym blogu czytałam, ze warto śledzić OLX, poniewaz ludzie nieraz z a grosze pozbywają się całkiem dużych kwiatów doniczkowych, podczas gdy np. w IKEA czy kwiaciarniach, to już wydatek rzędu kilkuset złotych.
Polko,skrzydłokwiat kwitnie na biało i ma ciemno zielone liście,to co masz to chyba rzeczywiście aglaonema,wzorki na liściach są różne,zależnie od odmiany.Piękne masz mieszkanie,a rośliny dodały mu jeszcze więcej uroku.Pozdrawiam życzę powodzenia przy projektowaniu tarasu:-)))
Dzięki, a co kwiatka, to nie będę się kłócić, dzięki za info 😉
Uwielbiam kwiaty, Twoje są cudne! Gratuluję wytrwałości w pielęgnacji. I U mnie głównie są zamiokulkasy one nie potrzebują pamietania o nich ???? Chciałam zapytać o hamak. Jakiego jest dokładnie kolory. W linku który pisałaś występuje tylko biały i brązowy. Dodatkowo mogę poprosić o foto w jaki sposób jest mocowany? Dużo miejsca do około niego jest zrobione aby móc swobodnie się bujać? P.s. uwielbiam Twoje wnętrza!
No u nas wisi tak, że jest sporo miejsca, ale jak powiesisz np. w rogu, to pozostanie po prostu delikatne bujanie. Kolor jest kremowy, fotel wisi na grubym sznurze, przywiązanym do haka na suficie. Dzięki za miłe słowa, pozdrawiam!
Pięknie!
Planuję odgapic od Ciebie „firankę” doniczkowa. Gdzie można jeszcze upolować fajne makramy??
Pozdrowienia!
Twoje wyczucie przestrzeni bardzo mi sie podoba, choć dla mnie trochę zbyt biało;) zaczynam myśleć np o jędnej scianie głębokiego granatu lub butelkowe zieleni;) ale zachwyca mnie dywan u Ciebie czy moge prosić o podpowiedź skad jest?
Hej Polko, z przyjemnoscia dolaczam do grona wiernych fanow Twoich wnetrz. Pieknie macie! Zdradzisz prosze skad jest ta cudna lampka stylizowana na tablice okulistyczna? 🙂 Masz talent do wynajdywania nietuzinkowych perelek!
Zwisające doniczki – piękne! Chciałabym wprowadzić takie do siebie, bo w salonie też mam takie duże okno. Mogłabyś powiedzieć, jaki karnisz jest potrzebny, aby udźwignął ciężar doniczek? Dziękuję za cudne inspiracje!
Hej, myślę, że przeciętny karnisz wystarczy, u nas jest podwójny z Ikea.