Listopady to nie są zasadniczo takie miesiące, za którymi się tęskni. Szare, bure i bez sensu, bez odrobiny uroku. Tegoroczny listopad nie należał do wyjątków, tradycyjnie był szary i bury, z gatunku takich, które chciałoby się przespać i obudzić się w grudniu, w otoczeniu światełek, z pierniczkiem i kubkiem grzańca w dłoni. Mój listopad nie tylko był spowity mgłą, ale i pyłem. A ten ostatecznie jednak przyniósł trochę sensu, bo udało nam się w minionym miesiącu nie tylko rozpocząć, ale i sukcesem skończyć:
KUCHENNE REWOLUCJE
Remont i metamorfoza kuchni zdecydowanie zdominowały ubiegły miesiąc. Od zamawiania wszystkich mebli i urządzeń w pierwszych jego dniach, po totalną rozpierduchę, jaką tu mieliśmy od połowy, niemal do końca miesiąca. Pierwszy kuchenny wpis już się ukazał – z niego dowiecie się o całym tle operacji i wszystkiego o meblach. Już niebawem opublikuję kolejny – o nowych sprzętach, bo o nie też często pytacie, a nowinek i ciekawostek w tym temacie mam dla was sporo. Cała ta akcja dość mocno nas wymęczyła, bo oprócz pracy fachowców, stoi też za nią mnóstwo naszej roboty. Nie tylko tej koncepcyjnej, ale też fizycznej – opróżnianie szafek, kartony, sprzątanie i szorowanie, pakowanie i odpakowywanie, noszenie i przekładanie. No, duuużo zamieszania było wokół tego przedsięwzięcia, ale ono powoli odchodzi już w zapomnienie. A kuchnia zostaje i niesamowicie cieszy każdego dnia. Jej układ, funkcjonalność, prostota i kolory, które na tle minimalistycznej bazy fantastycznie wybiły. Bardzo mi się ich już tutaj chciało od dawna, no i wreszcie są – mięty, turkusy i korale. Krzesła odświeżone farbami do drewna Tikkurila, a w tle cudne, miętowe lampy z ozdobnymi kulkami z Kolorowych Kabli. Jestem gotowa na wielkie, świąteczne gotowanie! 🙂
PIERWSZE PRZEDŚWIĄTECZNE PRZYGOTOWANIA
Czyli wszystko, co przenosiło myśli z burego listopada w bardziej radosne, grudniowe klimaty! Jakieś pierwsze lampki zawieszone w kuchni i w sypialni. Pierwsze zamówione i schowane na dnie szafy prezenty, chomikowanie kalendarzy adwentowych i różnych mikołajkowych drobiazgów dla dziewczyn. Świece, świeczniki, jelonki i całe to planowanie – co, jak, u kogo i dla kogo. No i wyszło mi z tego planowania, że wyprawiam Wigilię, brakuje mi krzeseł, talerzy i sukienki na Święta 😉 Tę ostatnią upolowałam na black friday (w kolorze stosownym do nazwy tego dnia, rzecz jasna), więc została mi tylko wyprawa po talerze, lista potraw i związanych z nimi sprawunków. A z decyzji wagi państwowej to jeszcze taka – czy na paznokcie wybrać Merry Bright z jakimś złotym zdobieniem czy może klasycznie – Magic Kissmass? 😉 Oba są moimi ulubionymi i najbardziej jakby gwiazdkowymi ze świątecznych zestawów NeoNail. W tym sezonie są one dostępne w wielu wariantach (Happines, Love, Magic i Miracle) z lampami LED (a nawet taki mega wypasiony, dodatkowo z frezarką – zestaw Charm), ale jest też coś dla posiadaczek lamp do manicure hybrydowego – zestaw samych lakierów w gwiazdkowych odcieniach z dodatkowym złotym pyłkiem 3D Holo Effect. Niezmiennie polecam zarówno dla Was do świątecznego manicure, jak i na prezenty!
DODRUK „POLKI PRZY GARACH”
Czyli bałam się i wydrukowałam 🙂 A to wszystko dzięki Wam – tym, które pytały, prosiły, zachęcały. Wydrukowałam i dodatkowo postarałam się, by dotrzeć z „Polką przy garach” wszędzie tam, gdzie nam się za pierwszym razem nie udało. Wprowadziliśmy bowiem opcję płatności kartą i możliwość wysyłek zagranicznych do większości krajów Europy! Kiedy piszę te słowa, książki właśnie układane są w biurze, zaczyna się wielkie pakowanie, a od poniedziałku wysyłki! Kiedy piszę te słowa, trwa Mikołajkowa promocja, więc jeśli jeszcze nie znacie tej książki, albo znacie i chcecie podarować innym – teraz jest najlepsza okazja!
Książkę możecie zamówić TUTAJ. E-book także jest w promocyjnej cenie, a notesy i plakaty w duuużej promocji 😉
No, zobaczcie tylko tę ożywioną Polkę, koniecznie z dźwiękiem! ♥
„MAMA LAMA”
Mało ostatnio czytam niestety i smuci mnie to. Planuję nadrobić w Święta i po nich, mam już kilka pozycji, czekających na półce. Jeśli i wy szukacie czegoś lekkiego na ten czas – dla siebie, na chwile relaksu przy choince, albo na prezent dla innej mamy – chciałabym Wam polecić coś ekstra. Książkę, po której było mi lekko, po której poczułam – nie jestem sama. Bo to, co mnie najbardziej ratuje w chwilach macierzyńskich kryzysów, to nie mąż, ani mama, żadne wyjścia z domu na rześki spacer czy na wino nawet. To kobiety takie jak ja, mamy, które miewają dość i nie wstydzą się o tym czasem mówić. Wy, które komentujecie moje gorzkie czasem teksty, dziękujecie za trudne słowa czy przyznanie się do porażki. I inne piszące mamy, które mają odwagę opowiadać o swojej nieporadności, kompleksach czy rozczarowaniach. Dwie z nich – Ania Weber i Ola Woźniak, znane z YouTube’a jako duet Mama Lama, właśnie wydały książkę o „macierzyństwie i innych przypadłościach życiowych”, przy której czułam się pokrzepiona po prostu. Śmiałam się i wzruszałam, ale przede wszystkim – zrobiło mi się lżej na sercu. Miałam zaszczyt napisać blurb (czyli taką rekomendację na okładkę) do tej książki i podtrzymuję dziś swoje słowa z okładki – nurt macierzyństwa bez lukru zyskał właśnie kolejną lekturę obowiązkową!
Książkę „Mama lama, czyli macierzyństwo i inne przypadłości życiowe” kupicie TUTAJ.
JAKOŚCIOWY CAPSULE WARDROBE – MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ
Moje listopadowe babskie odkrycia są z gatunku tych bardziej luksusowych, ale tym bardziej bym Wam je chciała polecić. Coraz mocniej bowiem utwierdzam się w przekonaniu, że mniej znaczy więcej i naprawdę warto kupować rzadziej i mądrzej. Poznałam w ubiegłym miesiącu kilka produktów, które mnie zachwyciły i wiem już, że warto w nie zainwestować. Zrezygnować z innych głupot, impulsywnych zakupów, kaw na mieście czy niepotrzebnych szmat na wyprzedaży i mieć jeden, ale wyjątkowy: flakon perfum czy krem. Jedną parę złotych kolczyków i jedne wyjściowe buty, takie na większe okazje. Ale do rzeczy, moje listopadowe zachwyty kosmetyczne są dwa: woda perfumowana Givenchy Ange ou Démon Le Secret – cudoooowna, świeża, ale jednocześnie ciepła i pociągająca. Ten zapach jest delikatny, ale bardzo trwały, kwiatowo-owocowy, lekko herbaciany, bardzo elegancki i jednocześnie zmysłowy – genialny! Kolejne odkrycie to ultranowoczesna kuracja pielęgnacyjna Yonelle Medifusion z mikroigłami – stosowałam krem w ampułce oraz krem naprawczy i jestem zachwycona rezultatami – skóra jest po nich napięta i gładka, a przebarwienia rozjaśnione. Delikatne kłucie było bardzo przyjemne i dawało fajne uczucie, że coś się dzieje w skórze, że to działa. To bardzo zaawansowane produkty, z pewnością warte uwagi, zwłaszcza, jeśli tak jak ja – wciąż nie po drodze Wam do kosmetyczki 😉
Mój kolejny zachwyt to złote kolczyki – jaskółki z jubileuszowej kolekcji Animal Kingdom, wykonane w całości z 14-to karatowego złota. Subtelne i zachwycające, z dodatkową innowacją w postaci innowacyjnego, pewnego zapięcia na skręt. Cudowne na elegancki prezent!
Last but not least – szałowe, cekinowe buty Anniel z Kafka concept. Nie noszę szpilek, na balach nie bywam, więc takie błyszczące ciżemki to dla mnie optimum elegancji na okazje, jakie są moim udziałem. Są ultrawygodne, przepięknie się mienią i uszlachetniają każdy strój, nadając mu bardziej wyjściowy, wieczorowy charakter. Ponadczasowe i cudowne!
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Masz fenomenalną cerę na zdjęciu z książką! Duże wow za ten wet look😲
Te kolczyki są złote? Na stronie są tylko srebrne ☹️
Tak, złote, wejdź w złotą kolekcję i tam będą jako kolczyki sztyfty – można zamawiać różne kształty.
Jesteś zadowolona z krzeseł – patyczaków? Wygodne? Podobają mi się, ale zawsze mi się wydawało, że to oparcie okrutnie musi się wbijać w plecy???
Czy jest szansa na zniżkę na produkty Animal Kingdom?
Pozdrawiam 😉
Czy możesz napiąć czy buty Anniel rozbijają się po jakimś czasie noszenia?
Mhm, czy ja wiem, są miękkie, ale generalnie trzymają kształt