Zostałam niedawno nazwana „pastelową królową”. Nie powiem, miło, bo nie tylko fajnie być nazwaną królową czegokolwiek (nawet jakby tylko bigosu), to jeszcze dobrze mieć taki dobrze sprecyzowany, klarowny wizerunek. Już od dawna dostaję od Was różne linki i zdjęcia z cyklu „uprzejmie donoszę”, że w jakimś sklepie rzucili gadżety w moich ulubionych, bladych różach czy miętach. „Zobaczyłam i pomyślałam o Tobie” – piszecie, no przemiłe! Rzeczywiście kocham pastele miłością ogromną i wierną, zdradzając je jedynie dla szarości i połączenia czerni z bielą. Jestem też estetycznym zboczuchem i uwielbiam, gdy rzeczy do siebie pasują, moja konsekwencja w tej materii przybiera czasami rozmiary manii. Uwielbiam w naszym domu to, że przedmioty mogą krążyć po mieszkaniu i wszędzie pasują, ta spójność kolorystyczna daje mi duże pole manewru. Nie cierpię też, gdy mi ją coś burzy – niepasujący do reszty przedmiot kole w oczy i rani moje poczucie estetyki. Nie znajdziecie więc u nas żadnych pstrokatych pudełek z herbatą czy butelek z wodą mineralną na widoku, przypadkowych zestawów pościeli czy bibelotów z innego zupełnie ładu stylistycznego. Nie, żebym była minimalistką – eklektyzm we wnętrzach kocham, lecz z zachowaniem równowagi kolorystycznej właśnie.
Piszę o tym, bo muszę się Wam do czegoś przyznać. Otóż – zdradziłam. Co więcej – jest mi z tym dobrze. Poszłam od razu na całego, bo w krwiste czerwienie, intensywne niebieskości i ostre żółcie, których na co dzień nie stosuję przecież ani w ubiorze, ani w mieszkaniu. Niewiele jest rzeczy, które mimo takiej kolorystyki naprawdę bardzo by mi się podobały, bez dwóch zdań należą do nich zabawki Janod. To chyba ta francuska szkoła ilustracji, ta kreska ze smaczkiem retro, to drewno i ten urok prostoty. Zakochałam się w nich, jak tylko pojawiły się na polskim rynku i od tego czasu tylko wzbogacam dziewczyn kolekcję tych cudów. Mamy już przepięknie ilustrowane gry i puzzle, świetną edukacyjną układankę magnetyczną – mapę świata i zestawy kreatywne – z tych korzysta Zosia. Teraz, gdy z Hanki rośnie już coraz bardziej kumaty zabawkowicz, pora na jej przygodę z Janod. Co mnie dodatkowo cieszy to to, że większość ich produktów jest unisex – nie dzielą się na te dla chłopców, i dla dziewczynek, nie sugeruje też tego estetyka. Auta, rakiety, pociągi, zabawki magnetyczne i edukacyjne są wszystkie utrzymane w takiej stylistyce, że nie ma się wrażenia dawania dziewczynce czegoś, co jest typowo „chłopackie” i odwrotnie (w ofercie Janod jest i kuchnia różowa, i takie czerwono-żółte, uniseksowe właśnie). To dla mnie ważne, by nie sugerować dziewczynom od najmłodszych lat zainteresowań i nie ograniczać ich zabaw do typowo dziewczęcych ról i przedmiotów. Kolor czerwony, jak zauważyłam, jest postrzegany przez Zosię jako jeden z fajniejszych w zabawkach, natomiast wszystko, co czarne, granatowe czy ciemne po prostu uważa za „chłopackie”. No i nie wiem, jak oni to robią, ale te podstawowe barwy wpisały się w nasze pastele wyjątkowo malowniczo!
Dla dziewczyn pod choinkę wybrałam kilka zabawek Janod (dwie z nich musiałam poświęcić na cele tej sesji, ale pozostałe czekają w szafie na Gwiazdkę ;))
Duży wybór zabawek Janod znajdziecie w sklepie Mamissima, moje propozycje prezentów możecie teraz kupić w atrakcyjnych cenach w ramach akcji, organizowanej we współpracy z Ładnebebe – Mamissima loves Janod:
1 – magnesy farma
2 – zestaw artystyczny origami
4 – układanka magnetyczna ciało człowieka
5 – magnesy farma
6 – cyrkowy pociąg
…
dywanik miś – Several Moments
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Również jestem zakochana w tych zabawkach a szczególnie w rakiecie 😉 za rok poszaleję 😉
Rakieta wymiata, szalej!
Dajesz czadu Polko z tymi wpisami 🙂 marzy nam sie rakieta Janod 🙂
Mówiłam, że będzie ten okres przedświąteczny wymęczę na blogu na maksa 😉 dopiero się rozkręcam!
Super 🙂 Właśnie tworzę listę prezentów dla cioć i dziadków. Rakieta Janod na pewno się na niej znajdzie :))
świetny pomysł 🙂 aż żałuję, że musiałam ją spalić przed Gwiazdką 😉
Zabawki faktycznie cudowne,ale modelka … o matko jki to slodziak.Nie zachwycam sie specjalnie cudzymi dziecmi (wiadomo wlasne najwspanialsze:)) ale Hania jest the best
dziękuję! no ma w sobie „to coś” podobno 😉
Mam tak samo jak Ty.Czytam o tych kolorach i o tym,że ma pasować i się uśmiecham i przestać nie mogę.Jak trafiłam na Twojego bloga to nie mogłam uwierzyć, jesteś moją estetyczną bliźniaczą duszą,chociaż nawet się nie znamy.jak pokazałam mężowi zdjęcie Twojej kuchni zaczął się śmiać bo moja jest prawie identyczna, czarny bujany fotel…. Mam identyczny:) myślę,że u mnie w domu czuła byś się jak u siebie. Ps.zabawki cudne!
haha, no i już nie czuję się taka oryginalna 😉 a poza tym dobrze wiedzieć, że jest więcej takich zboczonych!
No dobra, że zabawki piękne to każdy widzi. Lepiej powiedz Polko gdzie ukrywasz butelkowaną wodę? Ja na nią żadnego sposobu jak dotąd nie znalazłam 😀
Polecam wodę z kranu. W całej Polsce kranówka nadaje się do picia. W dodatku jest tania (kilkaset razy tańsza niż ta ze sklepu, która nota bene często też jest zwykłą kranówką) i ekologiczna (nie cierpię wyrzucać plastiku, mam wtedy wrażenie, że robię okropną krzywdę naszej planecie) no i niczego nie trzeba chować po szafkach 🙂
O tak! Mnie też to interesuje 😉
W szafce 🙂 mam jedną taką dużą, w centralnym miejscu kuchni, gdzie półka jest na tyle wysoko, że wchodzą butelki – nic specjalnego nie wymyśliłam w tej materii 🙂
Tak 🙂 i mnie zaintrygował wpis o butelkowej wodzie, gdzie? no pytam się gdzie? gdzie ja ukrywasz?:-)
Fajne te zabawki, aż szkoda, że dzieci mi już podrosły… 😉 A Hanula…. jeju cudownie jej w retro klimatach!
a sukienusia skąd?
odziedziczona 😉 właśnie ją znalazłam chwilę przed zdjęciami, nawet nie wiedziałam, że taką mamy!
Śliczności wybrałaś, dzięki.
Mnie też intryguje gdzie ukrywasz „wodę w butelce” obstawiam pastelowy dzbanek albo słoik z kranikiem ???? ja też strasznie nie lubię plastikowych butelek na widoku. Zabawki są super. Gdybym nie miała już Mikołajowych darów pochowanych po szafach, pewnie bym się na coś skusiła ????
Śliczna „malutka”. Też mam na Mikołaja przygotowana rakietę, która czeka już od września. Sama dziwię się, że jeszcze nie uległam i nie dałam wcześniej jak część innych zabawek do tego puzzle w walizce z alfabetem. Drogie są te zabawki ale jakość i oryginalność zachwycają mimo wszystko.
jak mam za dużo tych drobiazgów, to się też czasem łamię i daję jako nagrodę na przykład. Tym razem niestety biznesy zmusiły mnie to falstartu 😉
[…] mamissima loves Janod (i ja też!) […]