Brałam w kieszeń euro dwadzieścia i schodziłam po schodach w dół do plażowego baru, jedynego miejsca w okolicy, w którym zdarzało się łapać wifi. To był mój codzienny rytuał na Korfu, gdy Hanka spała pod palmą, a Zośka odmakała w basenie, zostawiałam je z ojcem i wymykałam się na samotne pół godzinki na szklankę frappe. Raz – że ten ciemny napój podawany do śniadania z kawą miał jedynie wspólny kolor. Dwa – że już drugiego dnia czułam potrzebę zadbania o swoją higienę psychiczną, czyli musiałam pobyć sama, choć przez moment. Ja wiem, że idea rodzinnych wakacji jest inna, że na rodzinnych wakacjach to się spędza czas rodzinnie. Nic też specjalnie nie miałam do zarzucenia nikomu, nikt mnie nie męczył, nie wkurzał, z nikim się nie kłóciłam, wszyscy byli grzeczni i mili. I pewnie z łatwością bym wytrzymała cały tydzień bez tych samotnych kaw, tylko czemu miałabym to robić, skoro to było takie przyjemne?
Powszechne jest przekonanie, że kobiety to mają instynktowną potrzebę bycia z dziećmi, rozpalania domowego ogniska, a jak się któraś do rozrodu nie garnie, znaczy się, że coś z nią nie tak – feministka jakaś zboczona czy inny dżęder. Nic mi o tym bynajmniej nie wiadomo, jakoby przeciśnięcie się płodu przez kanał rodny wymazywało kobietom pamięć długotrwałą, a wraz z nią wszystkie informacje o sobie, własnych potrzebach i preferencjach. Nie słyszałam też o tym, aby to (traumatyczne skądinąd) doświadczenie naruszało konstrukcję „ja” aż tak dogłębnie, żeby człowiek musiał tworzyć swą tożsamość całkiem od nowa, bez uwzględnienia swych przeszłych ról i przeżyć. To, że stałaś się matką, nie oznacza, że ta dziewczyna, którą byłaś, umarła na zawsze. Przeciskanie się płodu przez kanał rodny może powodować problemy z trzymaniem moczu, ale nie zabija kobiet (zazwyczaj). Nie daj sobie tego wmówić i pozwól sobie być tą osobą dziewczyną, kiedy tylko możesz, a kiedy nie możesz, daj sobie prawo za nią tęsknić. Mnie to czasem ratuje przez naprawdę spektakularnym rozpaleniem domowego ogniska. To taki mój epilog do poprzedniego posta. Ten komentarz dodawszy, mogę przejść do mrożonej kawy.
Otóż zaintrygowało mnie, jak oni tam to frappe robią, byłam ciekawa, jak to możliwe, że dwie minuty po złożeniu zamówienia kelnerka wracała ze szklanką zimnego, spienionego napoju. Podpatrzyłam więc, co oni tam za tym barem majstrują i odkryłam, że mają specjalną maszynę do spieniania i wcale o dziwo nie wzruszają nią mleka, a kawę. Całość rzeczywiście trwała kilkadziesiąt sekund, postanowiłam więc odtworzyć to w domu przy użyciu zwykłej, ręcznej spieniarki do mleka (takiej na baterie). Nadrobiłam też zaległości i już zrozumiałam, dlaczego za każdym razem pytano mnie, czy chcę frappe z mlekiem (dla mnie to było oczywiste) i jaki poziom słodkości mi odpowiada. Okazało się, że oni tam wyróżniają:
Frappe „sketo” – to kawa bez cukru – po prostu kawa, woda, lód.
Frappe „metrio” – to kawa lekko słodzona (1 łyżeczka cukru na szklankę) – to moja.
Frappe „glyko” – to kawa bardzo słodka (3 łyżeczki cukru na szklankę).
Do przygotowania greckiego frappe potrzebne będą:
- wysoka szklanka lub słoik
- słomka
- kawa rozpuszczalna
- kostki lodu
- woda, mleko
- spieniacz do mleka
Frappe
1. Do szklanki/słoika wsypać 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej (użyłam Jacobs caffe crema)
2. Do kawy dodać cukier/ksylitol/syrop smakowy w ilości wg. uznania (używam płaską łyżeczkę), wlać ok. 1/4 szklanki zimnej wody i zmiksować spieniaczem (do uzyskania wysokiej pianki, około minuty).
3. Uzupełnić zimną wodą lub mlekiem (krowim lub roślinnym, może być np. sojowe lub ryżowe o smaku waniliowym), dodać kostki lodu (ok. 5) i voila! Teraz można zacząć celebrować chwilę dla siebie. Mi frappe kojarzy się z relaksem niezmąconym hałasem generowanym przez dzieci, z egoistyczną przyjemnością w upalny dzień. No ale ty zrobisz z nią to, co uznasz za słuszne.
Można też oczywiście walnąć sobie na wierzch kulkę lodów albo czapę bitej śmietany, ale to już nie będzie greckie frappe tylko jakiś słodki ulepek z sieciówek. No ale co kto lubi.
słoik – More Than Jar
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Kochana jak zwykle the best, jutro robie:) dalabys przepis na penne z kurkami:)
u mnie z kurkami obowiązkowo tagliatele 🙂 dam niebawem!
Polecam to samo z „prawdziwa” kawa 😉
Taaak mam to samo. Tylko prawdziwe espresso, prawdziwa kawa:)
no niby ta, ale trzeba schładzać, a tu pyk i jest – kultura instant, pani! 🙂
Dwie minuty temu zrobiłam sobie frappe właśnie:) Mi najlepiej smakuje z cukrem trzcinowym – 1 łyżeczka. Nie wiedziałam tylko, że można zalać zimną wodą. Ja zalewam wrzątkiem w ilości takiej żeby zakrył kawę i cukier i to ubijam spieniaczem. Wypróbuje Twój sposób.
Mniaaaaam! W lecie nie ma nic lepszego niż mrożona kawa <3
Dzięki dziewczyno za miły poranek. Nigdy nie miałam tak spienionej kawy. Niby takie proste a potrzeba było Twojej inspiracji… czy tam greckiej, nieważne, ważne, że smakuje i wygląda:)
A ja durna całe życie parze kawę i studzę jak wariatka ! Jakie oświecenie ! Dziś kawa bez czekania aż się wystudzi. Dzięki
Ja też studziłam jak wariatka 🙂
Ja wlasnie taka pilam dwa tyg na Krecie. Niestety w towarzystwie syna, corki i meza. Ale w ten Weekend sobie odbije, bo wybywam na babski Weekend do Mediolanu – tak dla zachowania zdrowia psychicznego
oooo niee! zazdro milion!
Jak zwykle super i jak zwykle jestem oczarowana tymi wszystkimi pięknymi rzeczami w kuchni. I chyba muszę kupić spieniacz 😛
Uwielbiam frappe. dzięki za zdradzenie sekretu jej przyrządzania…
Tekst jak zwykle prawdziwy – bardzo życiowy. Kocham moje dzieci ale tez potrzebuje czasem od nich odpocząć 😛
Robię taką „przerwę na kawę” od dawna :). U mnie idzie w ruch ulubiony słoik, mleko (samo) i łyżeczka trzcinowego cukru (lub bez). Słoik z zakrętką służy mi za shaker. Kostki lodu wskazane, jeśli lubimy większy „mróz” kawowy no i wygląda bosko! Potrafię też wrzucić do środka np. truskawki i potem nadziewać je na słomkę i wyjadać już po wypiciu kawy. Dobre! p.s. w spieniaczach wpienia mnie to, że bateria „ciągle mi się kończy”, a kolejne ładowarki do akumulatorków giną w oczach, nie wiadomo czemu 😉
Sliczniewyglada ten twoj balkon, sama bym sie zrelaksowala w takich okolicznosciach lezakowych 😀
Też kupiłam spieniacz w Biedrze 😉 Muszę wypróbować Twoj patent. Śliczne kadry!
Podpowiem że w przypadku braku spieniacza czy Shakera wystarczy butelka plastikowa po małym napoju z większym otworem ( np po Nestea), wsypać 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej , cukru wg uznania , wody zimnej aby dobrze przykryć składniki i wstrząsać aż dobrze się spieni , wylać do wysokiej szklanki , dopełnić woda zimną, kilka kostek lodu i mleko wg uznania , słomka i voila .W plastikowej butelce swietnie ubija się piankę , ale nie za długo bo „przebije się „kawę , sekret Nescafe frappé to właśnie nie „przebita ” kawa . Kali oreksi !
Korekta – przed wstrząsaniem oczywiście zakręcić butelkę aby używać jej jak Shakera , chyba oczywiste
Lowju Polko. Już na insta pisałam, ze w zalewie tych wszystkich blogów parentingowo-lajfstajlowych, gdzie wszystko jest idealne, i lektura których mnie niezłe zdołowanym, bo „u mnie tak nie ma”, jesteś taka…normalna, mądrze piszesz, kocham Cię za komentarz na temat zatraceniu siebie jako indywiduum;) – pisze to jako niematka, a „macocha”. 🙂 ide zrobic frappe. Ściskam!
Cmok, macocho, do usług 🙂
Jak zwykle zdjęcia bajeczne 😉 Na Twój blog mogłabym się patrzeć godzinami
p.s. a skąd masz wzorzyste słomki?
dziękuję 🙂 A słomki ze sklepu Love Me Party
mniam! Jutro będę robić taką kawę, zaintrygowałaś mnie! 🙂
Doskonała kawka Polko 🙂 Zawsze zalewałam rozpuszczalną kawę małą ilością wrzątku i potem szybko studziłam ale dzięki Twojemu przepisowi po pierwsze oszczędzam czas a po drugie nie muszę brudzić dodatkowej szklanki 😀 Muszę tylko kupić mini spieniacz bo teraz ręcznie spieniałam mleko a nie wodę :/
Nie wpadłabym na spienianie kawy z mlekiem razem, dzięki! 🙂