Jeśli na widok zjazdu z obwodnicy zaczyna Ci bić szybciej serce, jeśli mijając tabliczkę z nazwą Twojej ulicy, ogarnia Cię ekscytacja, jeśli przy wjeździe na osiedle robi Ci się błogo – to wiedz, że masz dom. Wyjazdy i powroty to najlepszy wskaźnik zakorzenienia. Ludzie wciąż pytają nas, czy czujemy się w nowym mieszkaniu jak w domu, czy może nadal jakoś nam tu nieswojo. A ja już chyba powoli zapominam, jak to jest mieć kuchnię na prawo od wejścia. Widzieć świat z trzeciego piętra. Ja już chyba uzależniłam się od widoku na nasze jabłonki na podwórku i ciszy na oknem. Od tego pokoju z kuchnią, w którym spędzamy całe dnie. Kilka dni w górach ujawniło to dobitnie – tak, czujemy się tu jak w domu, totalnie. Kiedy po kilkugodzinnej podróży wjechaliśmy na naszą ulicę, poczułam błogą ulgę nie tylko dlatego, że zaraz miałam rozprostować kości i wziąć ciepłą kąpiel. Na widok napisu „Wolne Miasto”, zrobiło mi się ciepło na sercu i było to ciepło wskazujące jednoznacznie na to, że wjeżdżamy do siebie. Gdy wypakowywaliśmy walizki, mąż zapytał mnie, jak się czuję i wiedziałam od razu, o co mu chodzi. Widziałam, że ma tak samo. Że po zmianie planszy to, co zobaczył po przestąpieniu progu, ucieszyło go na nowo i to ze zdwojoną siłą. Bo to już nie tylko radość, że mieszkamy tak, jak chcieliśmy, ale że na ten widok ogarnia nas przyjemny spokój. Jesteśmy u siebie. Już pachnie nami, a nie farbą, nie nowością. Wszystkie przedmioty mają swoje miejsce. Wszystkie kąty są oswojone. Po krótkiej przerwie, po dwóch nie swoich łóżkach, po kilku prysznicach zamiast kąpieli z własnymi zabawkami, nawet dziewczyny wróciły z jakąś nową energią. Z radością rzuciły się do swoich klocków, kolorowanek i różdżek, z dzikim okrzykiem puściły się w rundy po salonie i korytarzu.
Skończyły się ferie. Były kina, muzea, trampoliny, sanki i narty. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku rozerwania dzieci podczas zimowej przerwy oraz satysfakcją godną podstarzałej domatorki, wróciłam do naszej rutyny. Wróciłam z przyjemnością do domu. I może przez moment o szóstej rano trochę żałowałam, że zaczyna się szkoła, ale już chwilę później, ścieląc łóżka i ogarniając poranne tornado, popijając kawę i słuchając radia, uśmiechałam się do siebie w duchu. Tak jak teraz, gdy piszę te słowa z widokiem na nasze jabłonki na podwórku. Lubię takie zwykłe poniedziałki, lubię się tu budzić i pracować, lubię powroty.
Wiem, że większość Polski jeszcze nawet nie miała ferii i zabrzmi to jak bluźnierstwo w ostatnich dniach stycznia, ale ja odhaczyłam już wszystkie zimowe atrakcje. Święta, ferie i śnieg po kolana. Zaliczyłam śnieżki, czerwone policzki i wielkiego siniaka po sankach. Ja już marzę o wiośnie. Marzenie to, choć właściwe wszystkim niecierpliwym i ciepłolubnym, spotęgowane jest u mnie chęcią, żeby nareszcie skorzystać z tego, co przede wszystkim skusiło nas w mieszkaniu na Wolnym Mieście – z naszego tarasu. Tyle lat fantazjowałam o takim kawałku własnej przestrzeni na powietrzu, a póki co oglądam ją tylko przez szybę. Teraz, gdy wnętrza mamy już wykończone, kolejnym terenem do wyżycia się będzie nasz letni salon, jadalnia, nasza oaza zieleni i sielanki, jak ją sobie wyobrażam. Myślę, że przed nami też wraz z nadejściem ciepła jakiś kolejny etap wsiąkania w otoczenie – gdy zaczną się rolki, rowery, plac zabaw, kiedy poznamy podczas tych wiosennych wyjść więcej sąsiadów, kiedy będzie się przysiadało na ławeczkach, a dziewczyny poznają sobie jakieś podwórkowe towarzystwo. Z radością obserwujemy jak nam się rozrasta osiedle, z nadzieją wyczekujemy większego ożywienia na deptaku, może jakiejś osiedlowej kawiarni? Mam nieodparte wrażenie, że będzie nam tu tylko lepiej.
Szczęśliwy dom to z pewnością najlepsze, co może nas spotkać w życiu.
spódnica Zośki, spodenki Hani – miszkomaszko
koszulka Zosi – Mango Kids
koszulka Hani – Little Gold King
W poprzednim wpisie z salonu obiecałam Wam informacje o dekoracjach w osobnym poście. Poniżej znajdziecie marki i linki (o ile to możliwe) do akcesoriów, o które pytacie najczęściej. Enjoy!
lustro – Ikea
lampki na lustrze – Smukke
organizer druciany – Betty’s Home
kosz z różowym dnem – sfmeble
wazon kremowo-różowy – Westwing
wazon różowy – pt, (Present Time)
kaseton z typografią – Westwing
plakaty „Diamonds are forever”, „Love you to the moon and back” – Lemon Ducky
plakat „Pocałuj mnie w rewers” – wall-being
ramki – Ikea, Jysk
pozostałe grafiki – znalezione na Pinterest
doniczki – Ikea
świeca w słoiku – Hagi
świecznik jelonek – (dawno temu w) Livebeautifully
świecznik metalowy czarny – Livebeautifully
świecznik sowa – (dawno temu w) Amazing Decor
świecznik metalowy różowy – Westwing
domki – Scandishop
pudełko błękitne – pt, (Present Time)
pudełko szare – Jysk
stolik biały – Totodesign
stolik szaro-różowy – Ogo Meble (oryginalnie miał biały blat i gładkie nogi, był z wadą, przemalowałam go sama farbami do drewna)
stolik różowy – Jysk
dywan – Smukke
wazon – Livebeautifully
taca – Scandimania
czajnik – Livebeautifully
kubki z literami – Decorolka
kubki w romby – Pepco
poduszki w geometryczny wzór (szara, biała, różowa) – Scandimania
poduszka z krzyżem – Totodesign
pufy – Matka Polka Dot
plakat „Lubię nie musieć nic” – wall-being
lampa – Ikea
stolik boczny – Jysk
doniczka – sfmeble
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
fajnie mieć Was spowrotem 🙂 my mamy ferie dopiero w drugiej połowie lutego, więc cieszę się, że Wy miałyście szybciej i mogę spojechać w sprawdzone przez Was miejsce 😀
Super tak się cieszyć na powrót do domu. Ja mam natomiast zupełnie na odwrót, nieważne, gdzie mieszkam i jak bardzo wsiąknę w swój dom/mieszkanie, zawsze, gdy przychodzi czas powrotu z podróży, łapię doła. Czasem większego, czasem mniejszego, ale zawsze się pojawia i jest nieunikniony. Taki smutek, że już minęło, że to koniec podróży, przygód i powrót do siedzenia na przysłowiowej „d…”. Czasami ta depresja jest naprawdę trudna do zniesienia i długa trwa, jak na przykład gdy się wraca do Polski w połowie listopada ze słonecznego Maroka. Myślałam, że może potrzebuję mieszkać gdzieś indziej. Wyprowadziłam się z Polski, zamieszkałam w Hiszpanii. I co? To samo. Każdy powrót z wakacji łączy się ze spadkiem nastroju.
Podstarzała domatorka? Hahahaha! Pozdrowienia od podstarzałej turystki 🙂
Mam dokładnie to samo. Mieszkanie nie wzbudza we mnie ani grama tak ciepłych emocji, o jakich czytam w tekście i mimo prób oswajania, ale nie mam serca do tego urządzania, dopieszczania i dbania na bieżąco. Bywało, że mój ideał dani wyglądał tak, żeby wyjść z domu jak najwcześniej, a wrócić możliwie późno 😉 Nawet z wyjścia na miasto nie spieszy mi się do domu, a co dopiero z podróży. Czasem myślę, że powinnam zostać jakąś podstarzałą nomadką 😉
Hihihi, to może załóżmy klub podstarzałych domatorek / turystek / nomadek. Każda wybiera, co jej pasuje. Choć może lepiej możemy wykorzystać ten cytat z wiersza Szymborskiej: „młoda, ciągle jeszcze młoda”. Z podkreśleniem na: ciągle jeszcze 🙂
Mam dokładnie tak samo – w domu najlepiej:) Choć nasz to niecałe 50m2 ale i tak uwielbiam tu być najbardziej na świecie:)
Pięknie to wszystko urzadziłaś???? nie mogę się juz doczekać wyjściągu na Wasz taras????
Wyjazdy są fajne ale też bardzo lubimy powroty 🙂 Kiedy wjeżdżamy do naszego miasta po jakiejś wyprawie i widać już znajome budynki, firmy i osiedla – czuję radość i coś w rodzaju ulgi … P.S. Piękne wnętrza <3
U nas urządzanie czterech kątów idzie trochę dłużej niż przypuszczałam, dlatego z lekką zazdrością oglądam kadry z Waszego mieszkania 🙂 Wszystko jest już tak „zadomowione”. Nie zmienia to jednak faktu, że ja też dostaję ataku radości wjeżdżając na naszą piaszczystą „ulicę” z wertepami i wchodząc do domu i patrząc na wciąż nie obłożone betonowe schody 🙂 Dom to jednak dom. Pozdrawiam
Mamy te same odczucia, dlatego wchodząc do domu wita nas napis „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej” 🙂
Mamy identycznie ! Ekscytacja i euforia już na obwodnicy trójmiasta ????
Czytam to i myślę sobie…. ze za parę miesięcy będę ( mam nadzieję czuć to samo ) wprawdzie miejsca zamieszkania nie zmieniamy ale powiększy nam się przestrzeń o piętro…. nareszcie zabieramy się za remont…. będzie sypialnia…. królestwo dziewczynek…. salon….kuchnia z jadalnią i gabinet…. rany już na sama myśl mam motyle w brzuchu…..Ale nareszcie po nieco wyboistej drodze…. jaka przyszło nam kroczyć…. przez ostatnie lata…. w naszą stronę nareszcie zaswiecilo słońce…. Uwielbiam Cię Aga!!!! Już Ci lukrowalam nawet mailowo…. Ale to prawda…. w ciężkich chwilach…. Twoje posty były jak poklepanie po ramieniu…..z jednoczesnym szeptem „będzie dobrze”…. teraz inspiruje się Twoimi pięknymi wnętrzami…. i choć się nie znamy…. to wchodzę na mtspolka-dot.com….. i wiem że to będzie świetne spotkanie z NIEZNAJOMA-ZNAJOMĄ…. Tak więc…. do następnego Polki. Pozdrawiam. Jola.
Mieszkanko piękne, choć malutkie te pokoje dziewczynek… Jak sprawdza się drewniana podłoga w przedpokoju? gdzie zostawiacie buty? Mam wrażenie, że wejście prowadzi od razu do salonu…
Pozdrawiam wiosennie
My też szybko zaczęliśmy traktować nasz nowy dom jako nasze miejsce na ziemi. Pewnie też dlatego, że zawsze wiedzieliśmy, że poprzednie mieszkanie zawsze miało być na jakiś czas.
A ta lampka czarna nad wyspą? 🙂
Cudowne dodatki!! – zdj bajka!!
Piękne Twoje wnętrze uwielbiam takie połączenia różnych detali, dużo obrazków na ścianie i kwiaty w wazonie to też takie must have. I miszkomaszko uwielbiam. :-)Uściski
Chociaż preferuję zupełnie inny styl we wnętrzach to bardzo lubię do Ciebie zaglądać, podoba mi się jak piszesz 🙂 Ferie jeszcze przed nami, ale to co napisałaś o powrocie do domu, u mnie sprawdza się za każdym razem, gdzie i na ile bym nie wyjechała… dobrze jest mieć „dom” 🙂 ja póki jestem na macierzyńskim, cieszę się tymi porankami z kawą, tym ogarnianiem domowej przestrzeni, pozostawionej po starszyźnie… a jeszcze tak niedawno Twoja Hanka była taka mała jak moja Zośka 😉
Też lubiłam swoje mieszkanie. Do czasu aż piętro niżej wprowadziły się dziewczęta prowadzące bogate nocne życie towarzyskie. I teraz najbardziej cieszę się kiedy wyjeżdżam i wiem, że noc będzie spokojna.
Ja pierwszy raz poczułam że moje mieszkanie jest moim domem, kiedy z ulgą wyjeżdżałam z domu rodzinnego. To tam zawsze był mój dom a pewnego dnia po tygodniu wakacji nie mogłam doczekać się niedzieli i Powrotu przez duże P.
Czy mogą poprosić o informację, gdzie udało się Pani zakupić kratkę, która wisi nad barkiem w kuchni? Dziękuję :))
Kratka jest ze sklepu zdolnej Beaty z Betty’s Home 😉