Dojrzała pani ze mnie, to już swoje o Świętach wiem. Ponad dekadę temu opuściłam na dobre dom rodzinny i od tamtej pory – mimo że większość Gwiazdek spędziliśmy u rodziców – przerabiam adwentowe przygotowania po swojemu. Od początku bowiem szykowałam potrawy do zabrania w gości i te, które chcieliśmy mieć u siebie. A do tego porządki, prezenty dla dwóch trzy-, a nawet przez lata – czteropokoleniowych rodzin, świąteczne spotkania dla znajomych i dla nich też upominki DIY. No i czego przez ten czas nie grali? Wszystko było – kasa, co się skończyła na tydzień przed godziną „zero”, udręka zakupów na ostatnią chwilę, były galerie i hipermarkety na dzień przed Wigilią, były noce zarwane przy piekarniku i pakowanie prezentów do trzeciej nad ranem, 23-go grudnia. Było prezentów za dużo i za mało, przypalone ciasteczka i zakalce, były rozbuchane ambicje, nadmierne oczekiwania i zbyt rozległe plany. I niestety też – liczne rozczarowania. Mniejsze czy większe, ale co roku jakieś.
Swoje już o Świętach wiem, dlatego ośmielam się przychodzić z radą. Po pierwsze i najważniejsze: przesada zawsze kończy się źle. W temacie Bożego Narodzenia potrzebny jest umiar, złoty środek, siły mierzone na zamiary. Cokolwiek planujesz: prezenty, potrawy, zadania, atrakcje, dekoracje, od razu Ci powiem: zaplanuj ich mniej. Dużo mniej. Po świąteczne cuda to do elfów, i choć kobieta to drugi po elfach cudowny twór we wszechświecie, to jednak moce przerobowe ma ciut mniejsze. I dzieci. Jeszcze dzieci często ma, więc wiadomo.
Po drugie: Święta raczej nie udają się na spontanie. Nawet jeśli przez życie zwykle prześlizgujesz się szczęśliwie bez większego planu, nie sądź, że i z Gwiazdką jakoś to będzie. Że coś tam się kupi, coś upiecze, ogarnie się później. Kto z takim nastawieniem wejdzie w adwent, raczej zakończy go srodze rozczarowany. Zostawianie na ostatni moment kwestii świątecznych kończy się zwykle tragicznie, są wśród grudniowych dramatów kwestie rujnujące nastrój typu: paczki nie docierające na czas, tłumy w sklepach, drożyzna, braki w asortymencie osiedlowych sklepików, a w hipermarketach kolejki wijące się aż po nabiał. Kto chce mieć przygotowania spokojne i miłe, ten musi podejść do sprawy w sposób metodyczny i zorganizowany. I nie ma, że nuda. Trzeba przysiąść i zaplanować, właśnie teraz. Przeliczyć kasę, gości przy stole i liczbę wolnych dni. Zrobić listy upominków, dań, wypieków i zakupów, w kalendarz wpisać te spożywcze i te prezentowe. Co się da – załatwić online. Zamówić, zapłacić i nie martwić się.
Niezależnie od tego, co Wam tam wyjdzie – czy dań dużo, czy mało, upominków pół szafy czy tylko dla dzieci, zakupy w galerii czy w internecie, już teraz w kalendarz wpisujcie gdzieś po dwudziestym grudnia: „praliny piernikowe Polki”, a do listy zakupów dopiszcie ich składniki. Bo to jest właśnie coś, co warto zaplanować, mieć na Święta w lodówce, czym warto częstować i raczyć się samemu, a co spokojnie zastąpi ze dwa suchawe ciasta na paterze. Jest to bowiem rzecz mała, acz intensywna, dzięki czemu pozwala spełnić warunek umiaru. Te praliny są wyjątkowe i odświętne – a tylko takimi sprawami naprawdę warto się zajmować na Święta.
Aksamitne praliny piernikowe w czekoladzie
Ultraproste, z niedrogich, dostępnych powszechnie składników. Przepyszne korzenne praliny o zwartym, lecz aksamitnym nadzieniu, z chrupiącą warstwą czekolady. Totalnie obłędne i ultraświąteczne. Idealne na wyjątkowy prezent DIY albo coś słodkiego do zabrania ze sobą w gości – na pewno zrobią wrażenie.
Składniki (na ok.30 sztuk):
masa na praliny:
- 200 g biszkoptów (okrągłych biszkoptowych ciastek)
- 200 g serka mascarpone
- 1 tabliczka czekolady (mlecznej lub gorzkiej , według uznania)
- 1-2 łyżeczki cynamonu
- 3 – 4 łyżeczki przyprawy do piernika (same zdecydujcie, jak intensywnie piernikowy ma być ich smak)
- 1 łyżka miodu
- na wierzch: trzy tabliczki czekolady (dowolnej, u mnie – połączona mleczna z gorzką i biała)
Przygotowanie:
- biszkopty pokruszyć albo zmielić w malakserze na pył, wsypać do miski
- czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, lekko przestudzoną wlać do biszkoptów, wymieszać
- do miski dodać mascarpone, miód i przyprawy, wyrobić ze składników zwartą, jednorodną masę (malakserem albo dłońmi) i schłodzić przez ok. pół godziny
- z masy kulać zgrabne, nieduże kuleczki wielkości kupnych czekoladek i pralin, układać na podłużnym talerzyku lub niedużej tacy, a gdy wszystkie będą gotowe – włożyć je do zamrażalnika na co najmniej godzinę
- obtaczanie w czekoladzie: czekolady rozpuścić w kąpieli wodnej, najlepiej ustawić oba garnuszki na stole (by czekolada cały czas stała nad ciepłą wodą)
- kuleczki wyjąć z zamrażalnika i jeszcze zmrożone jak najszybciej oblewać czekoladą – nabijać na wykałaczkę i zamaczać w czekoladzie albo wkładać do niej i wyciągać widelcem, pozbywając się przed odłożeniem nadmiaru polewy (bardziej szczegółowo opisywałam tę operację w tym poście)
- po obtoczeniu wszystkich pralin, umieścić je w lodówce, a gdy czekolada całkowicie zastygnie, odrywać je od tacy, włożyć delikatnie do pojemnika i przechowywać w lodówce (przez kilka dni – nie zdarzało mi się dłużej niż 2-3, bo praliny zawsze u mnie znikają jako pierwsze przed ciastami, ale zakładam, że i z tydzień by poleżały bez konsekwencji zarówno dla smaku, jak i zdrowia)
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Lecę jutro do biedry po biszkopty i robię 😁
U nas dzisiaj produkcja trwa 😀
Boskie. Zrobię na pewno!
Ośliniłam się, po pas 😉
O i nada się jako wspólne zadanie do kalendarza adwentowy 🙂 A już bym z chęcią takie schrupala…
Robię je co roku na święta, pycha 👍🏻😋❤
Genialne w swej prostocie! Już mnie zachęciłaś 🙂
p.s. ja też zazwyczaj (najprzyjemniejsze) pakowanie prezentów zostawiam na ostatnią chwilę, a potem siedzę do 3 nad ranem 😉
O ja cię kręcę 😛 ślinotok!!
Polko, jak wiadomo – wszelkie praliny najlepsze są w środku, więc chciałabym sam ich środek zrobić. Raz jeden wzięłam się za obtaczanie czegoś wczekoladzie i to była czekoladowa masakra nie na moją (nie)cierpliwość, więc sobie wykoncypowałam, że zrobiłabym kulki same z twojego przepisu bez czekolady. Da radę?
no jasna sprawa, lecz sądzę, że nie bez straty dla efektu – a próbowałaś zmrożone? na nich czekolada zastyga błyskawicznie.
to oczywiste, że coś kosztem czegoś. Nie próbowałam mrożonych, może masz rację, że powinnam, choć chciałam iść na łatwiznę. Zobaczymy. Dzięki za odpowiedź.
Polko, to musi być najlepsze na świecie! I cudowna inspiracja. Już widzę siebie dającą przyjaciółkom po kilka takich pralinek w celofanowym woreczku ozdobionym kawałkiem świerku i laską cynamonu. Tekst taki wspierający, żeby nie spalać się przed tymi świętami choć nie zawsze wychodzi.. Człowiek planuje a tu się grypa przywlecze po drodze, brak czasu na zakupy, pakowanie i potem faktycznie tak na ostatnią chwilę wszystko. Może w tym roku uda się bez nerwów. Prezenty dla dzieci w większości kupione więc i tak mam progres w stosunku do poprzedniego roku. Ściskam Cię i dziękuję za tak cudowne wpisy, zdjęcia, energię jaką dajesz, za wszystko.
Dziękuję Ci za te słowa! ♥
Wypróbowałam przepis z gorzką czekoladą, wszystko poszło świetnie! Pralinki są wyjątkowe, najlepsze jakie jadłam 🙂 Dziękuję za inspirację :*
Bardzo się cieszę 🙂
Pytanie natury technicznej😊 do pokruszony biszkoptów wlewam całą rozpuszczoną tabliczkę czekolady ?A do odlewania mam rozpuścić dodatkową?.Z góry dziękuję za wskazówki.Pozdrawiam
Do biszkoptów jedną, a do oblania będziesz potrzebować około trzech – są wymienione w składnikach na ostatnim miejscu.
Dziękuję za odpowiedź i przepraszam za literówki
Polko,czy kulki mogą poleżeć w zamrażalniku koło tygodnia albo i dłużej, a oblać je czekoladą przed samymi Świętami? Pozdrawiam
Nie próbowałam nigdy tak długo ich chłodzić, ale myślę, że tak. Tylko może potrzymaj trochę w lodówce przed oblewaniem czekoladą, żeby się ciut odmroziły.
O matulu, chcę to zrobić!!! <3
To musi być coś pysznego 🙂 Robię !!!
Wspaniałe! Mikołaj przyniósł je mojej rodzinie jako dodatek do prezentów, wszyscy są zachwyceni 😉 Wystarczy jedna taka magiczna kulka i od razu świat staje się piękniejszy! Czekam Polko na ebooka świątecznego i przesyłam Ci uściski ***
Genialnie proste i przepyszne!!!
Wyszły super! Zrobiły furorę w Święta 🙂 co roku będę je przygotowywać. Dziękuję za przepis.
A proszę mi powiedzieć ile czasu mogą leżeć bez uszczerbku dla smaku? Czy zrobienie pralinek na weekend 21-22 grudnia będzie ok, żeby kilka dni potem cieszyły oczy na świątecznym stole? 🙂
Tak, spokojnie kilka dni w lodówce mogą leżeć bez uszczerbku dla smaku, tylko w jakimś zamkniętym pojemniku, żeby nie przeszły rybą w galarecie 😉
Naturalnie, żadnych ryb w sąsiedztwie 😁 dziękuję za odpowiedź