Kto by się bawił w samodzielne kulanie pralin w czasach, kiedy wszystko można kupić w sklepie, zamówić przez telefon, ba – internet nawet? Komu by się chciało babrać, kiedy na półkach leży przegląd słodyczy i przekąsek z całego świata, na każdą chętkę i fanaberię? Otóż ja bym się babrała. Bawiłabym się. Kulałabym.
I nie tylko, że oleje palmowe i inne pyszne tłuszcze utwardzane, syropy glukozowe, etylowaniliny i glutaminiany. Choć to też, bez dwóch zdań. Wyższość słodyczy domowych nad sklepowymi to oczywiście wybór mniejszego zła – trochę cukru i masełka zamiast całej tablicy Mendelejewa. Ale umówmy się – czasem człowiek potrzebuje się po prostu spożywczo upodlić i żadne owsiane batoniki z ksylitolem czy inne amarantusowe ciasteczka z karobem tej funkcji nie spełnią. Czasem fantazje o snickersach, nutellach i całym palmowym szicie tego świata biorą górę nad rozsądkiem i nie ma takiego ciasta z orkiszowej mąki, które byłoby w stanie zaspokoić ten głód grubej warstwy chrupiącej w zębach czekolady.
Nawet w okresowych napadach chęci na słodycze, które, rozpływając się w ustach, czynią z mózgiem rzeczy zbliżone do orgazmu, wskazane jest zachowanie zdrowego rozsądku. Można bowiem zaspokoić je w sposób tyle cywilizowany, co spektakularny. Można przy okazji dać sobie powód do dumy większy niż po opustoszeniu biurowego automatu z batonami. Frajda z samodzielnego wykonania czekoladek tak pięknych i pysznych jednocześnie, może równać się co najwyżej z tą, jaką się miewa po upieczeniu wybitnego bochenka chleba. Wyobraź sobie słodko-słone, ultrachrupiące, orzechowe nadzienie i rozpływającą się w ustach czekoladę, a wszystko to w formie apetycznej, lśniącej kuleczki. Nie umywają się snickersy ani nutelle. Można się nimi spożywczo upadlać, jak i nieco bardziej elegancko delektować – w obu sytuacjach wydarzają się w mózgu rzeczy zbliżone do orgazmu.
Chrupiące praliny z masła orzechowego
Składniki (na około 30 sztuk):
- 300 masła orzechowego (użyłam gładkiego, solonego)
- 200 g paluszków (użyłam takich dla dzieci, lekko słonych, )
- 2 łyżki miękkiego masła
- 2 łyżki cukru pudru
- opcjonalnie: łyżeczka ekstraktu z wanilii
- garść posiekanych fistaszków do posypania
- 250 g czekolady do polania (mlecznej lub pół na pół: mlecznej i gorzkiej)
Przygotowanie:
- paluszki pokruszyć dość drobno – najlepiej umieścić je w worku i zmiażdżyć wałkiem
- w misce wymieszać ze sobą: masło orzechowe i zwykłe, cukier, paluszki i wanilię
- masę włożyć do lodówki i chłodzić około pół godziny
- po tym czasie formować z niej ok. trzy centymetrowe kuleczki, ułożyć je na talerzu i schować na pół godziny do zamrażalnika
- przed wyjęciem rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej, przygotować wykałaczki i posiekać orzeszki
- kuleczki nabijać na wykałaczkę i zamaczać w czekoladzie, odkładać ostrożnie na talerz i obsypywać orzechami, schłodzić (i przechowywać później) w lodówce
- dobre rady: żeby czekolada pozostała jak najdłużej płynna, podczas moczenia w niej pralin, najlepiej, żeby cały czas była w wodnej kąpieli (czyli miska/rondelek na garnuszku z gorącą wodą) – jeśli za bardzo zgęstnieje, może być konieczne powtórne podgrzanie jej
- najlepiej pokrywają się czekoladą mocno zmrożone kulki – jeśli proces moczenia ich w czekoladzie będzie się przeciągał, polecam wsadzić je na chwilę do zamrażalnika (wtedy czekolada momentalnie zastyga i nie spływa z kulek)
- jeśli nie idzie wam z wykałaczką (ogrzane kuleczki potrafią z niej spadać), możecie zanurzać praliny w czekoladzie na widelcu
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Wprawdzie dzisiaj na tapecie czekolada z daktyli (niebo powiadam Wam), to przepis odkładam do wypróbowania! Wyglądają obłędnie 🙂 !!!
Wczoraj zrobione, dziś pierwsza degustacja przy śniadaniu. Super pomysł i smak. A dodatkowo te kulki są mega treściwe, więc niebezpieczeństwo zjedzenia wszystkich na raz jest niewielkie. 😉 Dodam jedynie, że robiłam z masłem orzechowym 100% mojej produkcji i z racji tego, że w tym maśle nie ma dodanego oleju (jest bardzo gęste), to nie ma takiej możliwości, żeby wrobić w masę 200g paluszków. Myślę, że zużyłam niewiele ponad 100 g.
Dzięki za cynk! 🙂
No cóż. Zrobiłam je. Są zarypiaste. Niestety, he, he . Dosłownie czuję, jak dupa rośnie, bo oderwać się nie mogę od nich.
Są prze-cu-do-wne!
Następnym razem nakulam więcej a mniejsze bo teraz jedną kulą można się zapchać na amen 😀
Na sam widok cieknie mi ślinka! Chyba sobie takie przyrządzę w najbliższym czasie. Na pewno pyszniejsze niż te sklepowe.
Zaje…. 😊 dla fanów masła orzechowego takich jak ja. Rewelacja!