Dostaję od Was wiele pytań o różne szczegóły naszego wyjazdu i podróżowanie z dziećmi, postanowiłam więc spisać je wszystkie w jednym poście. A więc voila – wszystko, o co pytaliście oraz co chcielibyście wiedzieć, ale wstydziliście się zapytać :
1. hotel Miro Blue Princess w Liapades
Gdybym była marudą i malkontentem albo kapryśną pańcią, mogłabym tu ponarzekać na niedostatki tego przybytku. Gdybym lubiła sobie pogderać z innymi wczasowiczami, do ich narzekań na brak polskich kanałów w telewizji, mogłabym dodać swoje niezadowolenie z braku półek i wieszaków w szafach oraz niespecjalnego zapachu w pokoju. Ale nie jestem, więc powiem tak: standard pokoi dupy nie urywa. Nasz bungalow miał kilka wad, łazienka daleka była od tej w Hiltonie, o czyste ręczniki trzeba się było dopraszać, a z obiecanych trzech basenów de facto do korzystania nadawał się jeden. Bar na plaży nie był jednak darmowy, a jedynie oferował zniżkę 50%. Ale co z tego? Parę euro dziennie na frappe czy piwo to żaden majątek, a do udanych kąpieli wystarczy jeden basen, czyste ręczniki dostałam, wytrzymałam tydzień bez półek w szafie. Czemu przymykam na to oko? No, sami zobaczcie. Bo tam było po prostu przepięknie! Gdzieś mam przestarzałą łazienkę w domku (ten był de facto klasy turystycznej, a nie 3 gwiazdki +), jeśli mam taras z takim widokiem.
Cały czas czułam się jak totalna farciara, że udało nam się trafić do tak cudownego miejsca, Blue Princess (doceńcie ten polot!) to wyjątkowo położony, tonący w zieleni ośrodek (bo nie tylko hotel, ale i domki) z własną, niewielką plażą, półtora kilometra od najbliższej wiochy. Oznacza to, że oprócz kompleksu nie było tam żadnych innych hoteli ani knajp, nie było typowej nadmorskiej, usianej sklepami promenady – nie znoszę takich miejsc. Dla mnie fakt bycia na odludziu stanowił o atrakcyjności tego miejsca i nie zamieniłabym naszego skromnego domku na wymuskany hotel w zatłoczonej miejscowości, no przenigdy. Do najbliższego sklepu trzeba było iść jakieś 10-15 minut stromą drogą pod górę, do kolejnych dwóch lub którejś z kilku małych restauracyjek – następny kwadrans. Idealnie.
Restauracja na samym skraju zbocza, z widokiem na zatokę to absolutny hit tego hotelu, jadało się tam tak przyjemnie, że przestawałam liczyć kalorie. Jedzenie było przyzwoite, podawano i hity, i totalne klapy – absolutnie niejadalne wędliny, watowate pieczywo, wodnista lura zamiast kawy i brzoskwinie z puszki zamiast świeżych owoców. Większość składników powtarzana do znudzenia, lecz w przypadku przepysznych pomidorów, fety i tzatzików nie było to wadą. Zawsze udawało się znaleźć coś smacznego – puszyste pankejki, doskonały grecki jogurt, moussaka, spanakopita, duży wybór świeżych i grillowanych warzyw wystarczyły, żebym była zadowolona, choć drugi tydzień mógłby być już lekką spożywczą męczarnią.
Wycieczki do tego hotelu są w ofercie kilku biur podróży, my korzystaliśmy z Grecos Travel, który nie popisał się niestety i nawalił przy organizacji jedynej wycieczki, którą od nich wykupiliśmy. Tak jak pisałam w poprzednim poście – nie dla nas wesołe autobusy i zwiedzanie z przewodnikiem, ale chcieliśmy zrobić frajdę Zośce i zabrać ją to pobliskiego Aqua Land, z braku innego transportu najłatwiej było zrobić to z nimi. Niestety o wyznaczonej godzinie nie pojawił się żaden autokar, ani godzinę później – on nie przyjechał wcale. Kompletnie niedecyzyjna pani rezydentka ostatecznie po dwóch godzinach zaproponowała nam taksówkę i niewielki zwrot kosztów w zamian za stracony czas pobytu w aqua parku oraz ogólną niewygodę i niezręczność. Okazało się jednak, że taryfa kosztowała dwa razy tyle niż pani sądziła i w związku z tym nie otrzymaliśmy już grosza zwrotu oprócz kosztów przejazdu. Dojechaliśmy więc do basenów trzy godziny później, dosyć całą tą akcją wkurzeni i nie doczekaliśmy się ze strony biura najmniejszej rekompensaty. Nie tak się dba o klientów w dzisiejszych czasach, niesmak pozostał, nie będę więc Grecosa jakoś specjalnie polecać.
2.wyspa i miasteczko Korfu
Nie będę Was tu zanudzać opisami przyrody, fakty sobie każdy może poczytać w Wikipedii. Krótko o tym, co może się przydać: Korfu to wyspa górzysta, więc piesze wycieczki z dzieckiem nie należą do najłatwiejszych, co bardziej strome czy skaliste ścieżki pozostają niedostępne dla rodzin z wózkiem. Warto mieć nosidło, choć nie daje gwarancji dotarcia wszędzie – przypominam o upałach. Naszym zdaniem najfajniejsza opcja to wynajem samochodu i poznanie wyspy na własną rękę. Wielkiego zwiedzania uprawiać się tam nie da – głównie stolica wyspy – urokliwe miasteczko Korfu (nieduże – opcja raczej na pół dnia), poza tym malownicze trasy (uwaga na kręte i strome drogi, gdzieniegdzie szerokie na jeden samochód – raczej dla odważnych). Liapades, czyli miejscowość, w której byliśmy, jest położone na zachodnim wybrzeżu – tam wody morza jońskiego mieszają się z Adriatykiem, co czyni je chłodniejszymi niż na wschodnim wybrzeżu. Tam rzeczywiście woda jest jak zupa, po naszej stronie nie grzeszyła ciepłem. Między innymi z tego powodu tyle czasu spędzaliśmy nad basenem (choć głównie trzymał nas tam cień palmy dla Hanki).
3. Lista naszych wakacyjnych hitów
Sandały Birkenstock
Moje stopy są mi wdzięczne, że wreszcie przestałam oszczędzać na butach. Tuż przed wyjazdem kupiłam wreszcie kultowe „Birki” i to była jedna z lepszych decyzji zakupowych od dawna. Fenomen butów Birkenstock tkwi w anatomicznie ukształtowanych podeszwach, które sprawiają, że waga ciała rozkłada się równomiernie na całej podeszwie stopy, dzięki temu można w nich w każdych warunkach długo stać, chodzić i biegać bez odczuwania zmęczenia czy bólu. Człowiek unosi się w nich nad ziemią, nie chodzi! Uwielbiam!
Birkeny można kupić w wielu sklepach internetowych, stacjonarnych pewnie zresztą też. Ja kupowałam tu.
Ręczniki tureckie
Mieliśmy z panem mężem sporą różnicę zdań podczas pakowania – postanowiłam, że nie bierzemy żadnych tradycyjnych ręczników, które zajmują pół walizki, a jedynie chusty bambusowe i ręczniki tureckie – przypominające duże chusty czy cienkie kocyki, bawełniane, bardzo ładne i bardzo chłonne zamienniki frottowych grubasów. Już drugiego dnia zwracał mi honor, gdy zauważył, jak „te moje szmaty” świetnie wycierają wodę, okrywają po kąpieli, nadają się do przykrycia Hanki podczas drzemki czy osłaniają nas podczas karmienia przy basenie. Jeździły z nami wszędzie! Wystarczyło ze dwa razy przeprać je wieczorem pod prysznicem odrobiną żelu i służyły dalej. Uwielbiam je także za śliczne, pastelowe kolory. Rewelacja! Trzeba mieć koniecznie, a miejsce w walizce przeznaczyć na dodatkowe kiecki. (Warto zabrać jeden do samolotu jako kocyk dla śpiącego dziecka – z łatwością zmieści się nawet do damskiej torebki)
Ręczniki tureckie Lulujo można kupić w sklepie Planeta Dziecka, my mamy różowy i szary.
Wielofunkcyjne zabawki na plażę
Zośka chciała zabrać ze sobą pół pokoju, na szczęście miałam mocny argument w negocjacjach – zabawki, które mogą więcej. Oprócz lalki i książki do zasypiania, paru kredek i notesu, udało się ograniczyć zestaw zabawkowy to kilku sprytnych gadżetów.
– muszelka Bilibo – wbrew pozorom łatwo ją spakować do walizki, do środka można upchnąć sporo drobiazgów, jest bardzo lekka, a można z nią cuda wyczyniać – nosić wodę, ziemię, kamienie, przelewać, chlapać, gotować w niej plażowe zupy, robić wielkie baby, zamki – możliwości są nieograniczone, świetna rzecz
– silikonowe zwijane wiaderko Scrunch – wiaderko na plaży musi być, a to zajmuje tyle miejsca w torbie, co – za przeproszeniem – para gaci
– Triplet, wielofunkcyjna zabawka do piasku – łopatka, sitko i konewka w jednym, można nią kopać, nabierać piach, grabić, przecedzać, podlewać, chlapać – mała rzecz, a potrafi tyle, co cały zestaw zabawek. Nie zawiera żadnych szkodliwych substancji, więc służyła nawet jako gryzak dla Hanki 🙂
– deszczowa chmurka Plui – maleństwo, które sprawia dużo radości na plaży, ale i później w domu, podczas kąpieli.
Odpowiedni wózek
Doceniłam naszego Scoota na wakacjach bardziej niż kiedykolwiek! Sprawdził się genialnie, miał wszystkie cechy potrzebne wózkowi w podróży, zwróćcie uwagę, żeby spacerówka:
– łatwo się składała – to nieocenione, gdy trzeba to szybko zrobić na płycie lotniska (wózek nadaje się jako bagaż rejestrowany, ale dopiero przed samym wejściem do samolotu przekazuje się go obsłudze) – dobrze, żeby ten manewr był jak najprostszy, gdy idziesz z dzieckiem na rękach i kilkoma sztukami bagażu podręcznego. Nasz Stokke ze swoim składaniem jednym przyciskiem sprawdził się super.
– miała duże kółka i dobrą amortyzację, żeby dała się łatwo prowadzić na dziurawych ścieżkach, kamieniach i plaży
– była lekka – na Korfu zazwyczaj idzie się pod górę, czasem też trzeba wózek przenieść (np. na plaży, po schodach)
– miała dużą budkę, która dobrze chroni przed słońcem i parasolkę, najlepiej jedno i drugie z filtrem przeciwsłonecznym. Hanka większość wakacji spędziła w wózku, dzięki głębokiej budce z fitrem SPF 50+ była dobrze chroniona nawet w najostrzejszym słońcu.
– przydaje się duży kosz, wtedy jest szansa, że twój mąż nie skończy jak Janusz 😉
– dobrze jeśli wózek jest wystarczająco obszerny i dobrze skonstruowany, by pełnić funkcję wygodnego miejsca do drzemek w ciągu dnia – wtedy nikt nie będzie musiał kiblować w hotelu
– wkład do wózka – bądźcie mądrzejsi od nas i wyposażcie go w matę, która pochłonie wilgoć i dodatkowo zmiękczy wózek, wówczas może wasze bobo nie nabawi się potówek pierwszego dnia, jak nasza Hańcia (wyjęliśmy przed wyjazdem nasz wkład, bo był za ciepły i przykrywał nogi, nie pomyśleliśmy tylko o macie w zamian, ostatecznie czasem wykładaliśmy wózek pieluszką albo bambusem, ale to dość kłopotliwe ze względu na pasy).
Pozostałe masthewy, czyli co koniecznie trzeba zabrać dla dzieci do Grecji i innych gorących krajów:
– okulary przeciwsłoneczne z filtrem – to słońce naprawdę daje po gałach! U nas Babiatorsy dla Zośki i Beaba dla Hanki (niestety młoda ściągała je notorycznie, więc się poddałam, ale i tak staraliśmy się ją trzymać w cieniu)
– kapelutki, czapki
– kremy z wysokim filtrem – sprawdził nam się taki system: przed wyjściem na plażę gruba warstwa emulsji z filtrem 50 (Nivea), po kąpieli, na plaży preparat w sprayu (Bioderma), też 50-tka. To ciągłe smarowanie było dość upierdliwe, nie powiem, ale to na serio bardzo ważne (poczytajcie sobie o zdrowym opalaniu u Kosmetomamy). Jeśli za rzadko powtarzałam smarowanie dekoltu czy ramion, natychmiast czułam pieczenie, a co dopiero dzieci z ich delikatną skórą.
– środki odstraszające komary i leki antyalergiczne – nasze dziewczyny miały tylko po kilka ugryzień, u Zosi z silnym odczynem, więc przydały się leki, ale większość dzieci zazwyczaj na drugi dzień po przyjeździe pojawiało się na śniadaniu nakrapiane jak przy ospie – komary gryzły w nocy okropnie, głównie dzieciaki właśnie. Dla nas były praktycznie nieodczuwalne, nie było ich też widać na dworze, nie wiem skąd się brały skubane. Zyrtec, Fenistil albo przynajmniej Calcium – obowiązkowo!
– specjalne buty do kąpieli – plaże na Korfu są kamieniste, łażenie po nich boli!
– przyda się też koszulka do pływania – nasza Zośka jeden dzień pływała w tiszercie, bo nie chciała wyleźć z basenu, a mimo smarowania miała strasznie spieczone ramiona
Dla maluszków przydają się:
– opakowania termoizolacyjne z gotowym mlekiem czy kaszką na drogę – na plażę czy na wycieczkę
– pojemniki na mleko – my nasz (wypełniony porcją mleka w proszku i kaszki) nosiliśmy prawie zawsze przy sobie, gdy szliśmy na plażę czy basen, na wypadek gdyby Hanka przespała posiłki albo zgłodniała w międzyczasie, w restauracji był dostęp do ekspresu, więc można było przyrządzić kaszkę w dowolnym momencie
– słoiczki, saszetki, przekąski – wzięliśmy owoce w słoiczkach, wyciskanych woreczkach i chrupki, nosiliśmy je przy sobie nad wodę, przydały się też na lotnisku
Generalnie Hania jadła z nami posiłki w restauracji (tak jak to ma miejsce ostatnio w domu, rzadko już je te swoje zupki) – np. grecki jogurt z musem owocowym i kawałek placka w garść na śniadanie, gotowane warzywa, ryż lub makaron, duszona ryba na obiad. Jeśli Wasze dzidziusie nie gardzą obiadkami ze słoików, wzięłabym parę na wszelki wypadek (Hanka nie jada, więc nie brałam).
Ufff, to by było chyba na tyle. Mam nadzieję, że te wskazówki ułatwią nieco przygotowania planującym wakacje z dziećmi. A ja tym samym zamykam na jakiś czas cykl wakacyjnych wpisów i lecę do kuchni przygotować wreszcie jakiś kulinarny post!
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Dlatego polecam Lanzarote hotelo Barcelo, bylismy tam w maju z 2 malych dzieci i było rewelacyjnie. Upalow nie bylo, jedzenie przepyszne, na spacery mozna bylo chodzic, hotel 1 wsza klasa. Polecam Itake 😉 a reszta to co kto lubi, to zabiera. Ale lubię szczerość, bo czasami ludzie wstydzą sie przyznac, że byla lipa 😉
Napewno kupię te ręczniki tureckie, bo super się prezentują 🙂 uwielbiam Cię czytać i oglądać 🙂 pozdrawiam gorąco!
Ręczniki zakupione, co roku niestety z tym największy problem bo zajmują za dużo miejsca.
Mam nadzieję, że będą Ok 🙂
Myślę, że będziesz zadowolona 🙂
Polka a sandały Zosi skąd macie? Pięknie wyglądają i zdają się być bardzo wygodne.
Pozdrawiam!
To Reserved Kids, na wyprzedaży chodziły po jakieś trzy dychy 😉
Ręczniki tureckie mnie zaciekawiły. A chmurka chyba i mnie by cieszyła 😀
Dzieki za super opis wakacji z dziećmi bo wlasnie sie wybieram z moja Hania chciałam zapytać tylko skad ta super torebka,która jest na zdjęciu z klapkami ?pozdrawiam
A tę torbę pokazywałam w jednym z poprzednich wpisów („Cały ten mandżur”) – jest ze Scandishop.
Swietny wpis!! Hanka zalapala w koncu mleko inne niz z cyca?? Mozesz polecic jakis pojemnik na mleko i kaszki?
Zaraz zamawiam reczniki:)
Nie załapała 🙁 ale je kaszki na modyfikowanym, my mamy pojemnik Beaba jasnofioletowy – bardzo go lubię.
Moj w tym samym wieku i wlasnie cos ruszylo:) karmie juz tylko w nocy bo w dzien zainteresowanie marne,ale szczerze ja sie ciesze! Zaraz lece obejrzec te pojemniki. Dzieki
Polko polecasz jakieś miejsca nad Bałtykiem? Wiem, że jako osoba, która mieszka na wybrzeżu nie oglądasz swojej okolicy pod kątem turystycznym, ale może coś podpowiesz… 🙂 Powiedz cokolwiek, prooooszę! Chcemy z mamą na krótki urlopik, także dwuosobowa ekipa 19+39, lubimy ładne miejsca i podobnie jak Ty wyznajemy zasadę, że im mniej znane, czyt. popularne, tym lepsze! :)) c o k o l w i e k pliss (byleby blisko morza)
Ręczniki szybkoschnące z Decathlonu są dużo tańsze a pełnią identyczne funkcje co ręczniki tureckie. U nas też sprawdziły się na wakacjach na Kos z dwójką małych Szkodników. BTW – mamy namiary na sprawdzony hotel, na samej szerokiej, piaszczystej (!) plaży. Też niby 3* ale standard dużo wyższy niż w niektórych 4* a obsługa przemiła i jedzenie przepyszne 😉
Wózek polecam MICRAlite – takiego wyczynowca próżno szukać. Waży tylko 6 kg (!) a ma pompowane tylnie koła. Wjechał dosłownie wszędzie. Nawet na Zia dał radę 😉
Taki z Decathlonu też mieliśmy, ale ja te tureckie jakoś bardziej lubię 🙂
A mnie najbardziej ciekawiło jak lot z Hanką przetrwaliście…i nic w temacie:( Jak było? Spała, płakała?
Spała, nie płakała 😉 W tamtą stronę zasnęła przy piersi jeszcze przed startem i przespała całą noc łącznie z transferem do hotelu, a powrót był po południu, więc tylko mała drzemka, poza tym skakała po nas w dobrym humorze.
no i nie traktuję tego jako wskazówkę, więc pominęłam ten wątek – każde dziecko jest inne, nie potrafię podać konkretnych metod ułatwienia lotu
Jasne, że każde inne, ale pytam z ciekawości. Szczególnie jak dobrze zniosła, to można się podbudować 🙂
Mam pytanie o tą parasolke przy wózku czy trzeba ją było odpiac do samolotu i np przewieźć w bagażu? Czy mogła zostać przy wózku ????
Nie pamiętam 🙁
No u nas wakacje bez wózka nie mają szans się odbyć. 🙂 Jest dla nas tak niezbędny, jak krem do opalania. 😉 W dodatku nasz vicco na razie wydaje się niezniszczalny, więc w zasadzie zabieramy go wszędzie – nad morze, do lasu, na zwiedzanie. Wszędzie radzi sobie świetnie, do tego ma całe niezbędne wyposażenie – moskitierę, przewijak, pokrowiec na nogi itp., więc nie trzeba się już niczym martwić. Oby służył nam jak najdłużej, bo nie wiem co zrobimy jak się zepsuje. 😀