Na wiele dziwnych pytań przyszło mi w związku z blogowaniem odpowiadać. Że o meble, ubrania, sprzęty domowe wszelkiej maści, to jakby wiadomo, przywykłam. Z pokorą przyjmuję swoją rolę infolinii na tematy wszelakie, od wyposażenia mieszkania, przez pomysły na obiady, co kupić dziecku na urodziny oraz gdzie zjeść obiad w Gdańsku, tylko szybko, bo jesteśmy głodni.
Ale to jest nic, to jeszcze rozumiem, co więcej: cieszę się wręcz, przecież właśnie tego chciałam – inspirować ludzi w różnych życiowych kwestiach. Jest jednak taki nurt pytań i komentarzy, który każe mi zderzać się tym, jak nieodgadnione są meandry ludzkiego umysłu. O, jakże zaskakujące są ścieżki kobiecej psychiki! Wciąż nie przestaje mnie zadziwiać, ile ludzie dostrzegają wokół mnie niebezpieczeństw i niedogodności. Oraz, że w zdjęciu gorącej letniej nocy można zobaczyć tylko widmo komarów, w filmiku z plaży – groźbę sinic. Niektórzy na widok tarasu w bloku, podsuwają wizje spadających z góry petów, hałasów zza płotu i podglądactwa. A ten szary płaszczyk z Instagrama – czy on się zanadto nie kulkuje aby? A tenisówki takie – czy czasem nie nazbyt są uwierające?
Wciąż te ciemne strony medalu, podejrzliwość, ostrożność taka w najdrobniejszych kwestiach. Czasem czuję się, jakbym żyła na krawędzi w tych moich płaszczykach, tenisówkach, z tymi kąpielami w Bałtyku. Wydaje mi się zwykle, że generalnie spokojne życie wiodę, lecz od czasu do czasu ogrom potencjalnych skutków ubocznych i niebezpieczeństw, których nie wzięłam pod uwagę, przytłacza mnie i czuję się jak ostatnia ryzykantka. Wystarczy przyjrzeć się naszemu mieszkaniu, by w pełnej krasie ujawniła się moja skłonność do jazdy po bandzie. Co kąt, to scena jak z filmu grozy: białe podłogi, białe meble, otwarte półki, regały, kwiatów nawalone jak palmiarni, durnostojek jak w muzeum, a do tego wszystkiego, jak te wisienki na torcie, jeszcze ramek nawieszała, więcej niż ustawa przewiduje. A wszędzie tam, na każdej z niefrasobliwie odsłoniętych powierzchni, na każdym przedmiocie w mojej ignorancji na wierzchu ustawionym, czai się on: K-U-R-Z.
Tak, on – ten pył powstały z cząsteczek różnych ciał. Fuuuj, nieestetyczne to to i niezdrowe, to się wszak jakimś nieżytem dróg oddechowych może skończyć. Najlepiej wszystko zamknąć i schować, by się przed tą gadziną uchronić, a nie tak – nastawiać i potem pucować co drugi dzień, dzbanuszek po dzbanuszku. Nie zliczę, ile dostałam pytań i komentarzy odnośnie tego kurzenia się przedmiotów w naszym mieszkaniu! Otóż spieszę donieść: nie pucuję. A przynajmniej nie co drugi dzień. Nieżytu dróg żadnych w swym ciele nie miałam od wieków. Oraz wciąż jakimś cudem udaje nam się żyć względnie estetycznie, mimo tego oczywistego przejawu życiowej lekkomyślności, jaką jest to mieszkanie, białe na białym, z czarnym i zielonym.
A teraz serio – mój świat jest inny. Jest dobry. Są w nim fajni sąsiedzi, wygodne tenisówki, zielone kwiaty i piękne podłogi. Jest ciepły dom, który żyje. W którym kruszy się pod stołem, a w przedpokoju wysypuje się piach z butów. Dom, w którym gromadzi się książki oraz często wybiera spacer od rytualnego szorowania ramek. W moim świecie lęki o bzdety nie determinują wyborów, nie powstrzymują przed realizacją marzeń. Tu nie mnoży się problemów, a znajduje rozwiązania. W moim świecie wybieramy to, w czym się dobrze czujemy: białe podłogi, białe meble, otwarte półki, regały, kwiaty, ramki i ozdoby. A potem sprzątamy je, odkurzamy od czasu do czasu w najprostszy i możliwie najskuteczniejszy sposób. Na tyle często, by mieć czas na książki, taras i plażę.
Mam wrażenie, że osy zwykle kąsają tych, którzy się ich najbardziej boją. A tym, którzy nie myślą tylko o przeszkodach, świat jakoś bardziej sprzyja. Nie martwcie się tyle, dziewczyny, szkoda życia.
Oraz – odkurzacz dobry kupcie.
Minęły prawie dwa lata i Electrolux zapytał nas, czy fajnie nam się UltraSilencera używa. Otóż – fajnie. Bardzo nawet! I nie, nie dostałam nowego, na zdjęciach widzicie dokładnie ten sam model, jakiego zaczęliśmy używać tuż po przeprowadzce. Był w regularnym użyciu przez cały ten czas, po kilka razy w tygodniu (przygodny romans w robotem sprzątającym nie przerodził się w trwały związek) i nadal nie tylko wygląda jak nówka sztuka, ale i pracuje wzorowo. Jak to się ma do naszych bieli i durnostojek? A następująco się ma:
ELECTROLUX ULTRASILENCER ZEN – DODATKOWE AKCESORIA
Oprócz niezawodności tego urządzenia za jego największy atut uważam dodatkowe szczotki oraz łatwość ich wymiany. Zwykle odkurzamy mieszkanie 2-3 razy w tygodniu, z czego jedno sprzątanie jest „generalne” i podczas niego, po wessaniu brudów z podłóg, ogarniamy mniejszymi końcówkami wszystkie inne powierzchnie – listwy przypodłogowe, półki, książki, wszystkie te nieszczęsne dekoracje i ramki.
SSAWKA 3 W 1 AEROPRO
Nie używamy żadnych miotełek, ściereczek ani innych szmat, tylko ssawki 3 w 1, która w wariancie „pędzel” idealnie nadaje się do usuwania kurzu z różnych mniejszych powierzchni, takich jak stojące na regałach pudełka, książki i ozdoby. Ssawka tapicerska służy do odświeżania tapicerki, a szczelinowa pozwala na szybkie i skuteczne usuwania paprochów z zagłębień w sofach i fotelach.
ZA CO JESZCZE LUBIMY ULTRASILENCERA?
Za to, że z nim odkurzanie jest łatwe! To suma drobiazgów, które robią różnicę. Najważniejsze jego cechy, które sprawiają, że sprzątanie nie jest udręką i idzie bardzo sprawnie to moim zdaniem:
- Bardzo długi zasięg kabla – aż 12 metrów! dzięki temu jesteśmy w stanie odkurzyć całe (niemal 90 m²) mieszkanie, bez konieczności przepinania kabla z gniazdka do gniazdka.
- Bardzo cicha praca – UltraSilencer działa z głośnością 58 db, co czyni go najcichszym odkurzaczem na świecie – ten dźwięk można porównać do poziomu głośności szumu w biurze (ok. 60 db). Włączony odkurzacz nie powoduje żadnego zamieszania, życie domowe nie zamiera na czas sprzątania – możemy w tym czasie normalnie rozmawiać, oglądać filmy, czasem nawet zdarza mi się odkurzać w dużym pokoju, kiedy dziewczyny już śpią.
- Duża siła ssania – jeden ruch ręką i wszystkie paprochy w zasięgu końcówki znikają, odkurzacz ssie tak mocno, że trzeba wręcz zmniejszać siłę podczas odkurzania dywanów. Swoją drogą ta regulacja mocy jest bardzo prosta – na odkurzaczu znajduje się wyświetlacz, który informuje o aktualnej sile ssania na skali od 1 do 5, a obok niego + i -, służące do jej podkręcania/zmniejszania.
- Skuteczność odkurzania na parkietach – klasa A. Jak wiecie mamy w mieszkaniu głównie podłogi twarde, niewiele dywanów, to dla mnie ważne, by odkurzacz dobrze sobie radził z usuwaniem brudu z desek. Zresztą wszystko w tym odkurzaczu jest „A” – także klasa efektywności energetycznej i klasa reemisji kurzu.
ODKURZACZ DLA ALERGIKÓW
Na szczęście ten problem nas nie dotyczy, ale wiem, że alergie na kurz czy sierść zwierząt są powszechne i wiele osób zwraca uwagę na ten aspekt. Wśród kilku rodzajów worków do tego odkurzacza, są także takie stworzone specjalnie z myślą o alergikach – to worki do odkurzacza s-bag® Hygiene Anti-Allergy – syntetyczne worki do odkurzacza, zatrzymujące cząstki kurzu, pyłu, roztocza, alergeny i zanieczyszczenia o średnicy zaledwie jednego mikrometra! Wyjmuje się je arcyłatwo – automatycznie zamykają się po wyjęciu i nie mamy żadnej styczności z kurzem. Zastosowano w nich system zamykania z mocnego materiału i nową technologię uszczelniania, dzięki czemu s-bag® nie rozrywa się, ani nie przecieka. Różnicę między zwykłym workiem, a takim syntetycznym możecie sobie zobaczyć na tym filmie.
RABAT!
Dziewczyny, mam dla Was 10% zniżkę na UltraSilencera – otrzymacie ją w sklepie internetowym MediaExpert od dziś do 18-tego sierpnia podając kod:
POLKADOT-ELX-ZEN
…
Wpis powstał we współpracy z marką Electrolux, producentem odkurzacza UltraSilencer Zen.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ja przyznaję, że staram się unikać durnostojek i innych bibelotów, bo choćbym nie wiem jak wygodny i super odkurzacz miała to i tak by mi się nie chciało z nim biegać. Jakbym mogła to bym nawet z listew zrezygnowała 😉
Ja mam Dysona i chwalę sobie bieganie z nim bez kabla, na moje odkurzanie akumulator wystarcza w nim aż nadto, a do tego mam robot sprzątający i nieźle się sprawdza, chociaż nie potrafi odkurzyć dywanu i się na nim zacina, dlatego opcja włączeni go i wyjścia z domu mija się z celem, bo pewnie zastałabym go na środku dywanu, a podłogi nieruszone 😉
Ja jestem z tych, co by to w szafie pozamykali:) Ale u kogoś lubię sobie popatrzeć, jak się estetycznie kurzy. Także zaspokajasz moje potrzeby patrzenia na durnostojki i mogę sobie spokojnie mieszkać w pustce:P
Co tam odkurzacz… nawet po najlepszym niewiele pozytku , kiedy nie ma właściwego OPERATORA 🙂
Ooo, a co z roombą? Nie sprawdziła się u Ciebie wcale, czy też korzystasz z niej sporadycznie?
Hahaha, fajne podsumowanie 😀
Ja niestety, patrząc na tarasy na parterach w bloku, zawsze myślę o tym, co sąsiedzi rzucają z góry. I bierze się to z moich doświadczeń. Mój świat jest dobry i piękny, ale mieszkałam kiedyś w mieszkaniu z takim tarasem a piętro wyżej mieszkała grupa surferów. Suszyli swoje pianki nad moimi drzwiami na taras. I oczywiście nie martwili się tym, by je wypłukać przed rozwieszeniem. Co dzień miałam deszcz wody morskiej i piasku. Po kilku dniach mogłam sobie plażę na tarasie urządzić. Jak poszłam z nimi pogadać, to koleś mi oświadczył, że przecież on musi gdzieś te pianki wieszać. Myślałam, że go skrzywdzę.
Obecnie mieszkam na ostatnim piętrze wieżowca i sąsiedzi z parteru opowiadają, co im spada na taras z góry. Nie będę wymieniać, bo są to rzeczy obrzydliwe.
Oczywiście wiadomo, że zależy, jak się trafi. No tylko, że nie ma się na to wpływu.
Zatem gratuluję kulturalnych sąsiadów!
Idąc tym tropem to – dzieci lepiej nie mieć, bo to i koszt i w sumie nieustanne troski, zwięrząt domowych tym bardziej, mieszkanie – najlepiej na pierwszym piętrze to nikt raczej nie podgląda a i wysoko się nie wchodzi gdyby winda się zepsuła, działkę najlepiej głównie wybetonować i wykarczować bo to też dużo pracy a jak liście spadną to ile się trzeba nagrabić…. no! 🙂
To chyba największy minus prowadzenia bloga takie niekończące się komentarze i nieproszone rady, dobrze, że masz do tego duży dystans. 🙂
Z pozdrowieniami!
Uwielbiam patrzeć na Twoje mieszkanie:)
No wiesz? Tydzień temu wreszcie kupiłam swojego zena i jestem bardzo zadowolona. Byłam na siebie zła 9 lat temu jak uległam mężowi i wzięliśmy zelmera. Może ciągnął trochę mocniej, ale ten hałas wnerwiał mnie niepomiernie i rodził frustrację, że dałam się przegadać. A półki otwarte kocham 🙂
Twój salon mnie zainspirował, niedługo będę miała podobny 🙂
Ja nie wiem czy dobrze szukam ale już ich nie ma? Są niedostępne? Szukam odkurzacza, jest rabat to chętnie skorzystam
Polko, piszę, żeby się z Tobą podzielić pewnym odkryciem- otóż najbardziej ze wszystkich sprzętów domowych kocham nasz odkurzacz, Dyson. Mąż przywiózł wieści o nim ze statku na którym pracował. Jest bezprzewodowy i używam go przynajmniej raz dziennie z uśmiechem na ustach- koniec z poobijanymi łydkami i plączacym się wokół kablem. Przed erą Dysona odkurzałam…bardzo rzadko, teraz każdemu polecam to cudeńko. Roomba i scooba się u nas za to nie sprawdziły.
Jaki to seksowny widok jak mąż pomaga w domowych obowiązkach 😀 Mój to tylko od pokazywania gdzie kurz jest, ale do roboty to z daleka, nigdy nie ma czasu 😉
Rzeczywiście bardzo sympatyczny operator odkurzacza 😉 Zgadzam się z poglądem, że wszystko zbędne trzeba usunąć a niezbędne schować do szafek (zamkniętych). Życie staje się łatwiejsze!