Jeśliby dosłownie potraktować hasło „jesteś tym, co jesz”, to ja jesienią jestem zupą. Dobrą, rozgrzewającą zupą. Taką, że ślinka cieknie już od progu, jak tylko jej opary dotrą do nozdrzy.
Czasem zdarza mi się sądzić, że wolałabym być jednak dobrą dupą. Rozgrzewającą też, rzecz jasna. No i taką, że ślinka cieknie.
Tyle, że dobra dupa to jest zazwyczaj tym, czego nie je i to jest przeszkoda numer jeden. Drugi powód, dla którego bliżej mi do zupy, to nomenklatura, etymologia oraz konotacje, związane z tą drugą – i weź tu bądź dobrą dupą, człowieku, jak Ci do głowy przychodzą same trudne wyrazy. Bo „dupa” to wszak przeciwieństwo intelektu, to ciało z całą jego wstydliwą fizjologią, atrybut seksualności raczej z gatunku tych mniej romantycznych, mięcho takie. „Dupa” to dosadność, golizna, żadnej pieszczotliwości w tym nie ma, sama przedmiotowość. Nie znoszę, kiedy ktoś nazywa kobietę „dupą”, nawet jeśli ta reprezentuje seksualność typu dosadnego.
Dlatego nie chciałabym być nazwana dupą, mimo że czasem pragnę tak wyglądać. Wolałabym być nazwana ciachem, jak ładne chłopaki – słodkie i apetyczne, że palce lizać.
Jeśliby dosłownie potraktować hasło „jestem tym, co jem”, to bywałam i ciachem, nie dalej jak w minioną niedzielę nim byłam. Tylko nie wiem czemu już po trzecim czułam, że od bycia dupą oddalam się o lata świetlne (przez te ciacha). Kwestia jest skomplikowana, więc zostaję przy zupie.
Nawet jeśli zapach kalafiora i smażonej cebuli we włosach oddala mnie jeszcze bardziej. Bo już chyba na tyle stara jestem, że wolę stawiać parujący, pełen kojącego dobra talerz na stole niż świecić tyłkiem. Wychodzi na to, że ani dupą, ani zupą, ani nawet ciachem, a zwyczajną ciepłą kluchą jestem.
Zagmatwawszy kwestię własnego spożywczego alter ego do granicy absurdu, polecam Wam mój najnowszy wynalazek. To jest taka zupa, że nakarmisz nią wewnętrzną ciepłą kluchę i nadal możesz zostać ciachem. Czy kim tam sobie zechcesz, nieważne.
Bo to dobra, rozgrzewająca zupa jest. (Ale ta ślinka to faktycznie cieknie jakby bardziej na jej widok, bo włosy trochę dają kalafiorem i cebulą po ugotowaniu – żeby nie było, że nie uprzedzałam).
Jesienny krem z pieczonych warzyw z kurkami i rozmarynem
Pomysł na podanie gęstej zupy z podsmażonymi kurkami zaczerpnęłam od dziewczyn z Burczymiwbrzuchu, które uczyniły to samo na powierzchni kremu z pieczonego bakłażana – i to będzie kolejna zupa, którą ugotuję. Ta moja też jest ekstra, smakuje trochę jak ten krem z pieczonego kalafiora, tylko lepiej 😉 Dzięki ziemniakom ma bardziej kremową konsystencję, a pietrucha, por i cebula dodają całości wyrazu. Pieczenie warzyw jest krokiem obowiązkowym! Uzyskany w ten sposób smak jest nie do podrobienia, zupełnie inny, głębszy i dużo bardziej pociągający niż gotowanych warzyw (zwłaszcza kalafiora, który, jak wiadomo, wali nieprzyjemnie kapuchą, gdy ugotowany).
Składniki:
(na średni garnek, 4-6 porcji)
- 1 średni kalafior
- 2 cebule
- 1 korzeń pietruszki
- 4-5 ziemniaków
- jasna część pora
- 200 g kurek
- oliwa, sól, pieprz
Przygotowanie:
- piekarnik nagrzać do 200 st (termoobieg)
- wszystkie warzywa umyć, kalafiora podzielić na nieduże różyczki, ziemniaki obrać, pokroić w ćwiartki, pietruszkę, pora i cebulę (jedną!) – w grube plastry
- wszystkie ułożyć na blasze, pochlapać oliwą, oprószyć solą i pieprzem
- piec ok. 15-20 aż warzywa zmiękną i lekko się zrumienią
- upieczone warzywa przełożyć do garnka, blachę, na której się piekły przelać wodą (zeskrobać wszystkie resztki) i tą wodą zalać warzywa w garnku (powinna je przykryć)
- gotować wszystko razem jakieś 15-20 minut od zagotowania
- w tym czasie pokroić drugą cebulę w drobną kostkę, kurki posiekać (tylko te duże, malutkie zostawiam w całości) i podsmażyć wszystko razem na odrobinie oliwy, ze szczyptą soli i pieprzu (daję sporo)
- zupę zmiksować blenderem na gładki krem, w razie potrzeby dolać wody lub doprawić
- podawać w podsmażonymi na cebulce kurkami, ja dodatkowo posypałam ją posiekanym rozmarynem (alternatywnie wierzch można także posypać uprażonymi orzechami włoskimi)
- zostać zupą albo dupą, względnie ciepłą kluchą o włosach, co ciągną cebulą
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Węszę tu kolejny jesienny 'comfortfood’, a tekst namalował mi na twarzy uśmiech po paskudnym dniu numer 3 😉 :*
Odnoszę wrażenie że dziś włosy połowy kraju będą pachnieć kalafiorem i cebula ????
Ani dupą , ani zupą a na pewno nie ciepłą kluchą ???? tylko smakowitą babeczką. Pozdrawiam a zupę wypróbuję.
Taką z bogatym wnętrzem nie dodałam ????
Droga Polko! W jaki sposób oczyszczasz kurki? ????
Myję je porządnie i odcinam te dupki ubrudzone ziemią 🙂
O mamo! Muszę ją zrobić choć mąż gardzi zupami a córka nie je zup w postaci kremów. To ja zrobię, zjem sama i napewno „dupa” nie będę 😉
Zrobiłam, zjadłam i oszalałam (a nie lubię kremów :p) Pyyyyyychaaaaa 🙂
super 🙂 Niebawem podam kolejny przepis na jesienny krem i też wróżę szaleństwo, u nas zapanowało takie, że mąż zjadł trzy talerze i kazał ugotować drugi gar 😉
A ja od męża dostałam opiernicz, że robię takie cuda jak jego w domu nie ma 😛 Czyli będzie powtórka 🙂
O Matko Polko!!! Takiego mi smaka narobilas na ta zupke, ze juz na sam widok tych smakowitych zdjec slinka cieknie!!!! Nie ma bata, jutro kupuje co potrzeba i bedzie pieczone, blendowane i smazone!!!A wlosy… to tylko wlosy???????? Jak beda walily mixem cebulowo-kalafiorowym to sie je umyje i tyle ????A ten tekst o „rozgrzewajacej dupie, na widok ktorej cieknie slinka” powalil mnie na lopatki i rozchmurzyl w ten paskudny dzien na tyle, ze az maz zapytal z czego sie tak smieje haha ????????????
I co, nie mialam innego wyjscia jak tylko przeczytac mu fragment tego boskiego wpisu ????????????????????
Wchodzę, patrzę… o (nie) -Polka znów o gotowaniu…
A jednak
Dupa dobra i Polkowy tekst dobry
(Zupa pewnie też)
Takie posty uwielbiam. Cała TY :0)
Noż a ja nie mam w domu kalafiora????nic to dzisiaj będzie z pieczonej dyni????
Jaki tekst! Boski ????????????????????
Pyszna zupa!!! Niestety kurek brak więc użyłam pieczarki.