Ach, jesień – czego to ja z nią nie zrobię! Tak sobie zwykle myślę we wrześniu, kiedy wysyłam dzieci do szkoły i przedszkola. Po wakacjach chałupa w ruinie, bo przecież kto by mył okna i sprzątał w szafach, gdy upał i rozgwieżdżone noce. Więc ja sobie zwykle we wrześniu z autentyczną ekscytacją myślę o tych szafach i oknach, do których się wreszcie dobiorę, o praniu zasłon, odgruzowaniu garderoby i usuwaniu kurzu zza lodówki. O zaległych wizytach u dentysty czy mechanika samochodowego i całej tej szeroko zakrojonej akcji odzyskiwania kontroli nad życiem.
Ach, jesień – czego to ja z nią nie zrobię! Myślę sobie zwykle we wrześniu, a wyobraźnia podsuwa mi obrazy rodem z reklamy środków na przeziębienie. Wiecie – te sceny powstające przy znacznym nadużyciu efektu slow motion – dzieci podrzucane do samego nieba podczas jesiennych spacerów. Mama, ubrana w kolory ziemi, wiruje z córeczką w jesiennych liściach. Cała czwórka zbiega w popołudniowym słońcu z górki na pazurki, trzymając się za ręce, włosy mają rozwiane, uśmiechy szerokie, a zęby równe i białe.
W praktyce jednak bywamy taką rodziną rzadziej, niż byśmy sobie tego życzyli, nie tylko dlatego, że zęby mamy nieprzepisowe, a płaszcze czarne. W rzeczywistości jesień rzadko wygląda jak na reklamach zestawów witamin i minerałów. Inaczej niż na Instagramie – umówmy się, na co dzień jednak rzadko rozrzucamy złote liście na puchatych swetrach, a te wszystkie kawy z pianką, kakałka i kocyki pozostają w sferze tęsknot i marzeń przeciętnej matki. Bo do odzyskiwania szeroko pojętej kontroli nad życiem oraz do spacerów, choćby w połowie tak fotogenicznych jak te reklamowe, potrzebna jest jedna, podstawowa sprawa. Taka, która jesienią często jest w deficycie. Otóż – zdrowie.
Pewnie niejedna z Was wyłapała tę sprzeczność logiczną, jaka wystąpiła w pierwszym akapicie. Że jednocześnie wysyłam dziecko do przedszkola i czynię rozbuchane plany porządkowo – spacerowe. O, ja durna! A przecież powinnam raczej uzupełnić apteczkę. Bo wiadomo, że jak jesień, to żadne tam kakałko, żadne wirujące liście, tylko infekcje, psiamać! Stany zapalne, kaszle, gile, chore gardła, uszy i brzuchy. Przeziębienia całymi seriami, przechodzące z jednego dziecka na drugie (a kto miał dość fantazji, żeby zrobić sobie trzecie – temu i na trzecie), by później zaatakować matkę oraz ściąć z nóg ojca. Infekcje bakteryjne płynnie przeradzające się w wirusowe. Antybiotyki, obniżona odporność, więc tylko krótka przerwa na oddech i za chwilę kolejne sensacje – jak nie urok, to sraczka.
Niestety często dosłownie. I tak, wiem – śmierdzący temat. Brzydki i niemedialny. Jednak w prawdziwym życiu występuje znacznie częściej niż liście na swetrach i slow motion w parku. Warto przygotować się na tę nieprzyjemną ewentualność, zanim zaatakuje w środku nocy czy weekendu i wywróci życie do góry nogami. Często – całej rodziny. Założę się, że większość zna ten koszmar, kiedy nagle okazuje, że jedna ubikacja w domu to za mało. Tak bywa, jeśli biegunka pojawia się na tle wirusowym. Ale są jeszcze inne przyczyny: zatrucia pokarmowe, nerwy i stres, a w sezonie jesienno-zimowym, kiedy dzieciaki często chorują i musimy sięgnąć po antybiotyki, bardzo często zdarza się też biegunka wywołana przez leki. Dochodzi do niej wskutek zachwiania równowagi flory bakteryjnej jelit i nadmiernego namnażania bakterii chorobotwórczych. Temu rodzajowi biegunki towarzyszy często gorączka, a także silne, kurczowe bóle brzucha.
Ach, jesień – czego ja z nią nie zrobię! Myślę sobie zwykle o tej porze roku, lecz między wycieczki i porządki w szafach wpisuję jeszcze jedno zadanie: przegląd i uzupełnienie apteczki. Sprawdzam terminy przydatności środków, które zostały od poprzedniego sezonu chorobowego, uzupełniam zapasy leków przeciwgorączkowych, soli fizjologicznej do inhalacji, kropli do nosa i innych frykasów.
W naszej apteczce jest też obowiązkowo Tasectan – nowoczesny i bezpieczny preparat, który przywraca naturalne funkcjonowanie śluzówki jelit, skracając czas trwania biegunki. Neutralizuje stan zapalny, eliminuje toksyny i ochrania jelita, tworząc na nich specjalną powłokę. Ponadto nie powoduje zaparć, bo nie wchłania się z przewodu pokarmowego i nie wpływa na motorykę jelit. Tasectan dostępny jest w dwóch wersjach – kapsułkach i saszetkach. Dla dzieci odpowiednie są te drugie, gdyż, po pierwsze łatwiej jest im je przyjąć (zawartość wystarczy rozpuścić w łyżce soku lub wody), a po drugie są neutralne w smaku, co także pozytywnie wpływa na łatwość podania. Jednym słowem – Tasectan to dobre rozwiązanie na biegunkę – nie tylko u dziecka.
Trzymajcie się zdrowo tej jesieni, wirujcie w liściach, ile się da! Ale sprawdźcie też lepiej te apteczki, tak na wszelki wypadek 😉
…
Wpis powstał we współpracy z producentem preparatu Tasectan.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Opisałaś moją historię. Zaczęliśmy od kataru u Kuby dwa tygodnie temu, po tygodniu doszedł kaszel, od czwartku do soboty gorączka. W międzyczasie zachorował Tomek. Wisienka na torcie- Złapał rotawirusa. Wczoraj prawie bilismy się o łazienkę. I to wszystko przy pięknej, złotej jesieni. Jak miło, że możemy obserwować ją przez okno 😁
O kurczę, przykro mi, że ta czarna wizja zrealizowała się u Was, dużo zdrówka!
U nas też nieciekawie…chociaż nie biegunkujemy….:( Swoją drogą piękna kurtka:)?? można wiedziec skad?:)????
Next
Jasne, kurtka Hani jest z Lindex.
U mnie 3 więc niestety tylko czekam u którego się zacznie… Piękną mamy tą naszą jesień za oknem więc korzystajmy jak najwięcej. Moja 3 letnia Hancia ostatnio miała największą frajdę łapiąc spadające liście z drzew 🙂 My na biegunki stosujemy zazwyczaj enterol i o dziwo dzieciakom smakuje. Apropo inhalacji czy możesz Polko polecić inhalator… U mnie 2 już padły… z nadmiaru pracy oczywiście 😂
Kufa, my też… Od września Młodzieniec był w przedszkolu jakieś 12 razy – reszta przechorowana, ze szpitalem włącznie. Inhalator stoi non stop, nawet nie próbuję go chować – bo to i tak nie ma sensu. Podobnie jak leki – gdy tylko znikną z zasięgu wzroku, to natychmiast choróbska wracają… Ehh
O, rety, brzmi jak jesienny koszmarek. Oby to pasmo się szybko skończyło!
U nas od trzech sezonów bez chorób i biegunek, nie chce zapeszać więc mocno walnę w niemalowane : ) Po tym jak rotawirus przyniesiony z przedszkola przez 3 latka mało nas nie pozabijał uparłam się na kiszoną kapustę. Większość rodziny po pierwszym buncie ją polubiła,a Ci co się opierają dostają regularnie kieliszek soku. Skończyły się choróbska 🙂 nie pamiętam kiedy była ostatnia jelitówka. Zatem polecam, tylko nie taką z folii, ja kupuję bio ze znanego niemieckiego dyskontu. Zdrówka wszystkim
Napisz coś więcej? W jakiej formie i jak czesto podajesz?
Podpisuje sie obiema rękoma;) u nas też kapucha i ogórki bio z Lidla i jest spokojnie i bez chorób;)
Najczęściej jako surówkę z tartą marchewką, jabłkiem natką pietruszki lub koperkiem. Doprawiam trochę pieprzem, odrobiną cukru jak kwaśna, i oliwą. A sok przecedzam przez siteczko i daję do picia ok 10-15 ml. Jesienią, zimą i wczesną wiosną ze 3 razy w tyg. Latem stawiam na świeże warzywa, ale też raz w tyg. musi być. A poza tym też ogórki kiszone w kanapki.
Dzięki 🙂 Zamierzam wprowadzić. Bardziej wierzę w takie działania niż tabletki na odporność.
Warto 😁 Mój mąż się przekonał po tym jak jeszcze zobaczył różnicę w cenie kiszonej kapusty a probiotykami w kształcie misioczekoladek dla trójki dzieci 😀
Hej Dziewczyny!
Polecam wam bloga Agnieszki Maciąg, tak, tej byłej modelki. Ona ma teraz fizia na punkcie zdrowego odżywiania, itp. Publikuje niezliczoną ilość przepisów na różne zdrowe, naturalne i lecznicze mikstury. Ma małe dziecko i twierdzi, że dzięki tym metodom cała rodzina jest zdrowa i pożegnała się z antybiotykami. O rotawirusie i cudownej mocy kapusty kiszonej też pisze. W ogóle dużo tam jest kapusty, kurkumy, kasz, alg dziwnych itp.
Ja dzieci nie mam, więc nie potwierdzę, ale u mnie zadziałały mikstury na podniesienie odporności i pożegnałam się z uporczywymi przeziębieniami! W akcie desperacji, gdy już żadne leki nie pomagały, przyrządziłam specjał z czosnku i cytryny, i mi wreszcie pomogło.
Polecam wszystkim, którzy się borykają z uporczywymi, przewlekłymi dolegliwościami i nie chcą łykać tabletek na wszystko.
Że kiszonki super zdrowe na jelita to wiedziałam, ale nie sądziłam, że na tyle mocno działa, że też zapobiega takim wirusom pokarmowym, super!
Wpis fajny i prawdziwy, ale ostatni akapit mocno „sponsorowany”.
Wiem, że blog to Twoja praca i ze spisów sponsorowanych wyrzutów nie czynie, zwłaszcza że zazwyczaj bardzo zgrabnie je wplatasz we wpis, ale ten „nowoczesny i bezpieczny preparat” aż zazgrzytał 🙁
Serio musiałaś?
Zgadzam się z Magdaleną..w 100%….
Magdalena, skoro wiesz, to wydaje się, że to powinno być dla Ciebie zrozumiałe, że czasem do opisu produktu trzeba użyć takich sformułowań. Jak słusznie zauważyłaś, zawsze bardzo dbam o naturalność reklam, jednak ciężko o preparacie medycznym napisać własnymi słowami coś ultrakreatywnego. Dostałaś tu pięć akapitów mojego tekstu i jeden o produkcie – mi się wydaje, że to jest fair deal w zamian za wszystkie inne posty niesponsorowane, nad którymi spędzam długie godziny.
Deal jest jak najbardziej fair, patrząc przez pryzmat całości bloga 😉
Od 2 tygodni jem wlasciwie tylko obiady inspirowane twoimi postami i jestem ostatnią, która by krzyczała w komentarzach „sprzedała się!” 😉
Zazwyczaj posty sponsorowane są bardziej „naturalne”, a ten wyglada jak żywcem przeklejone ze strony firmy.
No ale często reklama dotyczy biżuterii lub kosmetyków, ciężko napisać coś osobistego na temat środka na biegunkę – może stad ten dysonans poznawczy 😉
Nie chciałam wywołać gównoburzy, wiec życzę wszystkim słonecznej pogody, długich spacerów i zdrowej rodziny ❤️
Nie zrozumiałam niestety pytania.
Polecam złota owsianka na odporność ja korzystam z przepisu na http://www.jadlonomia.pl
Reklamowany preparat zawiera taninian żelatyny, który wg najnowszych badań nie skraca czasu trwania biegunki u dzieci. Jednym slowem-nie polecam. Pozdrawiam:)
A co polecasz?
Nawadnianie doustnym płynem nawadniającym, ile się da( małe porcje, np. co chwilę łyżeczka, zimny,bo wtedy słony smak jest mniej wyczuwalny ), duzo probiotykow zawierających LGG, dietę lekkostrawna, bez laktozy i z mniejsza ilością cukrów, a gdy stolców jest duzo- ew. preparaty zawierajace diosmektyt lub gotowe marchwianki z elektrolitami(np HiPP ORS 200).
Dziękuje. Co masz na myśli pisząc „płyn nawadniający”? Najpierw myślałam że chodzi o wodę/herbatę, ale piszesz o słonym smaku, wiec chyba nie 😉
Doustny płyn nawadniajacy- to nazwa grupy preparatów dostępnych w aptece bez recepty, zawierają głównie elektrolity, które tracone są w trakcie biegunki/ wymiotów, stąd słony smak. Wodą/herbatą też można poic, ale w ten sposób dziecko nie uzupełni straconych jonów.
mi też zgrzytnęło „nowoczesny i bezpieczny preparat”, choc też uważam że zazwyczaj ładnie umiesz wplatać produkty sponsorowane w „zwykłe” artykuły, tu się średnio udało, ale dopiero w polowie sie zorientowałam ze bedzie reklama więc nie jest źle;) kiedys na innym blogu, który czasem podczytuję, autorka wrzuciła wpis coregatabs i zaangażowała mamę do reklamy, to dopiero było średnio trafione (od czapy zupełnie;) więc w sumie pominełam ten akapit o nowoczesnym srodku i nie wyszło źle. i bardzo mnie zaciekawiło że zakazenia bakteryjne przechodza w wirusy, nie mam wykształcenia kierunkowego ale mi się zawsze wydawało że jest odwrotnie, nie chcę się mądrzyć, po prostu zaskakująca obserwacja, myslalam dotąd że można złapac wirusa i jak się nie zaleczy wystarczająco szybko to może pójść dalej… pozdroawiam i zyczes zdrowka, i jak mnajmniej okazji do uzywania nowoczesnych bezpiecznych srodkow;) choć w sumie wtedy by się lepiej kręciła sprzedaż..
Zazwyczaj nie komentuję, podczytuję nieco od czasu do czasu, ale dzisiaj muszę. Bo, wiecie, jak czytam, że jednej, drugiej i trzeciej coś „zazgrzytało” we wpisie, który jasno jest zaznaczony, że sponsorowany, to aż mnie coś… Przecież bloger to nie krezus jaki, który może pracować za darmoszkę, charytatywnie, ku uciesze ludu; blogerzy, zwłaszcza tacy, którzy z bloga płacą rachunki i karmią dzieciaki, raz na ileś tam wpisów, popełniają wpis sponsorowany, dzięki któremu ww rachunki i żarcie kupują. Taka robota. Przyjemna i pasjonująca, ale robota. 😉
Zgadzam sie z Toba Anika, ale to bardziej chodzi o dobór produkrow reklamowanych, nie tyle o samo reklamowanie,wiadomo z czegos trzeba żyć, ale o produkty 🙂 i to zgrzyta (czasem), pozdrawiam
My Naszej 4 i 6 latce (obie w przedszkolu)od dwóch lat podajemy naturalne specyfiki na odporność w postaci aloesu z żurawiną, propolisu, mleczka pszczelego i czosnku i do tej pory na szczęście antybiotyku nie widziały i jedynie co je łapie to katar.