Skłonność do kosmetycznego gadżeciarstwa ujawniła się u mnie dość wcześnie. Nie, żebym była jakąś nieletnią pudernicą (choć zabawy z maminym pudrem faktycznie zaczęłam jeszcze w głębokiej podstawówce, a w ósmej klasie polonistka kazała mi kiedyś zmywać tę odrobinę podkładu Paloma, co to go sobie w przypływie nastoletniej fantazji przed lekcjami nałożyłam). Oczywiście było to gadżeciarstwo na miarę siermiężnych dość jeszcze lat 90-tych, kiedy to w kosmetyczne dobra zaopatrywano się w jednej z dwóch drogerii na dzielni. Takich z paniami za ladą, szminkami w gablocie i grzebieniami ułożonymi równo na półkach, tuż obok dezodorantów Limara. Kto pierwsze kroki w urodowe eksperymenta stawiał już za czasów Rossmanów, może nie zrozumieć sentymentu do miejsc, pachnących pudrem oraz „krzykiem z wykrzyknikiem”, z ekspedientką proponującą jeden z trzech dostępnych tuszy do rzęs (do wyboru: Pierre Rene, Celia albo Constance Carrol, pamiętam do dziś). Te z Was, które w latach dziewięćdziesiątych jeszcze robiły w pieluchy, mogą nie pojąć ekscytacji trzynastolatki, odkładającej kieszonkowe na błyszczyki w kulce – pachnące olejki w szklanej buteleczce, które nanosiło się na usta, by te lśniły i pachniały (uzbierałam ostatecznie na cztery i pachniałam na przemian: truskawkami, brzoskwinią, wanilią i miętą). To były czasy! Coraz częściej myślę dziś, że deficyt dóbr miał swoje dobre strony, że więcej było uroku w tych zakupach, kiedy się miało mało, a każda nowość na rynku powodowała szał i spazmy u nieletnich entuzjastek makijażu. Wartość jednego z czterech błyszczyków, na który się zbierało kieszonkowe i pierwszego tuszu do rzęs była znacznie większa niż dziś, kiedy każda gimnazjalistka może mieć ich pełną szufladę.
Ale ja nie o tym dziś. Przychodzą mi na myśl te kosmetyczne sentymenty zawsze, kiedy widzę jakieś urocze gadżety, których grupą docelową są pewnie dziewczęta w wieku 12-18, a ja, mimo opuszczenia tego targetu dwie dekady temu, wciąż sikam po gaciach jak nastolata. Winą za ten stan rzeczy obarczam raczej gospodarkę niedoboru niźli własny infantylizm. Niezależnie od przyczyn, wyznaję dzisiaj bez bicia, że nurt ekologiczno-minimalistyczny nie jest jedynym obecnym w mojej łazience. Oprócz brązowych słoików i naturalnych olejków w buteleczkach z pipetkami mam też koszyk pstrokaty, a w nim: balsamy do ust, których pozazdrościć mi może niejedna ośmiolatka, waniliowe chusteczki, żelowe płatki, misie, pandy, pastelowe saszetki, cytrynowe pianki. Myślę, że gdyby ktoś mi je pokazał w 95′, mogłabym zemdleć z zachwytu.
ZESTAW BALSAMÓW DO UST
Jak wiecie, praktycznie nie maluję ust, mimo wielu prób, nie mogę się przekonać do noszenia kolorowych pomadek, cielisty błyszczyk to maksimum szaleństwa, na jakie mnie stać. Każda próba użycia czegoś ciemniejszego i bardziej kryjącego kończyła się natychmiastowym wycieraniem w popłochu, czuję się zawsze jak jakaś kobieta upadła, no nie wiem, co jest, może to te moje ciemne oczy i mocne brwi sprawiają, że dodatkowy akcent na twarzy wygląda już jak przebranie. Uwielbiam jednak uczucie nawilżonych, naturalnie odrobinę błyszczących, pokrytych balsamem warg i jestem okropną gadżeciarą w tym temacie. To duo budzi we mnie wewnętrzną dwunastolatkę! Prześliczne słoiczki kryją kulki pięknie pachnących (biała brzoskwinia i wata cukrowa) balsamów, które świetnie nawilżają i zmiękczają usta, są bardzo wygodne w aplikacji, nie za tłuste, ale nie znikają też, tylko dają delikatny poślizg przez jakiś czas. Jak można się było spodziewać, posiadaczką dwóch byłam tylko do powrotu Zosi ze szkoły 😉
balsamy Oh K! – ekobieca
MASKI W PŁACHCIE HOLIKA HOLIKA
maska oczyszczająco – łagodząca – ekobieca
maska wygładzająca – ekobieca
Lubię maseczki w tej formie i chętnie testuję nowe. Niesamowicie odświeżają, pięknie pachną, no i z takim płatem to trzeba poleżeć przez chwilę. Nie wiem, co bardziej to robi – te wilgotne, pachnące płaty, czy pozycja horyzontalna, ale czuję się po takim rytuale bardzo zrelaksowana. Ta maseczka przeznaczona jest do oczyszczenia skóry i odświeżenia jej po ciężkiej, wielogodzinnej nauce. Mimo że ostatni egzamin zdałam ładnych parę lat temu, też sobie użyłam i bardzo sobie chwalę. W ekobiecej dostaniecie też inne warianty, na różne okazje – to świetny pomysł na mały prezent dla przyjaciółki np. przed rozmową o pracę, podróżą czy na wieczór panieński 😉 Piękne, pastelowe, fajnie ilustrowane saszetki ładnie wyglądają w łazienkowym koszyku, staram się zawsze mieć jakąś na czarną godzinę, kiedy mam ochotę na małe spa i czuję, że skóra potrzebuje specjalnej troski, jakiejś dodatkowej porcji nawilżenia.
NAWILŻAJĄCA MASKA CAŁONOCNA OH K!
To nawilżająca maska w formie półprzezroczystego żelo-kremu, którą pozostawia się na skórze na całą noc. Kiedy śpimy, ona nawilża, odżywia i regeneruje skórę, rano cera jest świeża i gładka. Bardzo ładnie, świeżo pachnie i ma świetną konsystencję – wystarczy niewielka ilość na całą buzię, saszetka wystarczy na około 5 aplikacji.
maska Oh K! – ekobieca
BIBUŁKI MATUJĄCE I CHUSTECZKI NAWILŻAJĄCE OH K!
Prześliczny gadżet na specjalne okazje – wyjścia, imprezy z noclegiem poza domem czy krótkie wyjazdy. Zestaw pozwala na przyjemne i skuteczne odświeżenie się i poprawę makijażu. Bibułki świetnie absorbują nadmiar sebum i matują. Są niezastąpione do poprawek makijażu, nie niszczą go, wystarczy lekko docisnąć tłuste miejsca. Mają małe i poręczne opakowanie, które zajmuje tak mało miejsca, że z pewnością zmieści się nawet w kopertówce.
Drugie opakowanie zawiera odświeżające, mokre chusteczki do twarzy. Świetne na nocleg u przyjaciółki czy do podróży. Mają przyjemny, waniliowy zapach i są bardzo łagodne dla skóry. Opakowanie z wygodnym systemem zamykania sprawia, że produkt idealnie nadaje się do każdej małej torebki.
zestaw chusteczek Oh K! – ekobieca
CHŁODZĄCE PŁATKI NA OCZY
Dla tych z nas, która po przebudzeniu przypomina pandę wielką. Pewnie nie na każdy poranek, mało kto pewnie ma czas, żeby poleżeć choćby te kilka minut z żelowymi płatkami, ale już przed jakimś wyjściem, kiedy chcemy zniwelować opuchlizny i sińce, to super rozwiązanie. Wieczorem, po całym dniu pracy przez komputerem, przyjemnie koją, chłodzą i odświeżają oczy. Mega fajny gadżet.
płatki Oh K! – ekobieca
CYTRYNOWA MASECZKA W PIANCE MIZON
Uwielbiam maseczki i lubię mieć zawsze w łazience taką na więcej niż jedno zastosowanie. Ta maseczka to mój absolutny hit! Nie znałam wcześniej takiej formuły – to cudowna, aksamitna pianka, która wspaniale się rozsmarowuje na buzi i zamienia się w glinkową maskę. Nawilża, odżywia i wygładza skórę, dzięki dodatkowi witaminy C ma właściwości rozjaśniające przebarwienia. Pachnie lekko cytrynowo, jak glicerynowy krem do rąk, świetna rzecz!
maseczka w piance Mizon – ekobieca
Mam też kilka nowości do makijażu:
KORYGUJĄCY PODKŁAD BOURJOIS 1-2-3 PERFECT
Moje poszukiwania podkładu idealnego trwają. Postanowiłam dać jeszcze jedną szansę kosmetykom ze średniej półki cenowej, zwłaszcza, że miałam kiedyś korektor z tej serii, z którego byłam bardzo zadowolona. Skusił mnie opis efektów 3 korygujących pigmentów: żółtego, na cienie i sińce pod oczami, fiołkowego, dodającego cerze blasku i zdrowego kolorytu oraz zielonego, który niweluje zaczerwienienia. Na działaniu ujednolicającym koloryt zależy mi bowiem najbardziej. Ten podkład z pewnością koryguje odcień skóry i wyrównuje go, jednak poziom krycia, jakie daje, nazwałabym najwyżej średnim. Na moje naczynka, plamki i inne niechciane kolorki to trochę za mało, część jest nadal widoczna po aplikacji. Na szczęście odkryłam, że ten podkład nałożony na bazę przy użyciu gąbeczki daje już lepsze efekty, zdecydowanie mocniej kryje niedoskonałości .
Preparat jest lekki, ma delikatną konsystencję, nie podrażnia skóry i jej nie obciąża. Zapach jest delikatny, dość przyjemny, choć w pierwszej chwili czuć trochę alkohol. Ma właściwości nawilżające, ale niestety nie ma kremowej konsystencji. Jest dość płynny i szybko zastyga, dając matowe wykończenie, choć faktycznie nie wysusza skóry, więc jego składniki najwyraźniej robią swoje. Zawiera filtr przeciwsłoneczny SPF10.
Używam odcienia 51 Light Vanilla, który ma ładny, ciepły, żółtawy odcień, jednak nie jest tak jasny, jak można by się tego spodziewać po nazwie. W dodatku oksyduje i ciemnieje na skórze, więc powinny go wybierać osoby o ciemniejszej karnacji, nie nadaje się dla totalnych bladziochów.
podkład Bourjouis – ekobieca
KOREKTOR L’OREAL TRUE MATCH
Wróciłam do niego, bo ma świetny, bardzo jasny, żółtawy odcień, który sprawdza się pod oczami. Bardzo dobrze napigmentowany, świetnie kryje, trzeba wręcz uważać, żeby nie przesadzić. Tak dobrze rozjaśnia sińce, że można niechcący zamienić się w pandę w negatywie. Oszczędne nakładanie także pozwoli uniknąć włażenia produktu w zmarszczki i załamania skóry, co mu się niestety czasem zdarza. Lekko wklepany dobrze wtapia się w skórę, delikatnie przypudrowany trzyma się przez kilka godzin, lekko tylko znikając. Lubię go, choć chętnie poznam kosmetyk, który równie dobrze kryje, a jednocześnie lepiej by nawilżał i był bardziej trwały.
korektor L’oreal – ekobieca
PUDER BOURJOIS SILK EDITION
Nie pierwszy raz mam ten puder, lubię go, bo jest lekki, delikatny, daje przyjemnie gładkie, satynowe wykończenie. Ładnie matuje skórę i wzmacnia kryjące działanie podkładu, pomaga niwelować przebarwienia i ujednolicać kolor cery. Uwielbiam jego piękne i funkcjonalne opakowanie z obracanym o 360° lusterkiem, choć gąbeczka raczej do bani jak dla mnie. Gdy jestem w domu, wolę nakładać go pędzlem.
Używam odcienia 52 – Vanilla
puder Bourjois – ekobieca
BAZA WYGŁADZAJĄCO – KORYGUJĄCA LUMENE
Taka baza to jest bardzo fajna rzecz. Zaobserwowałam, że dzięki niej podkład ma lepszą przyczepność i krycie, a także dłużej się trzyma. Nakładanie jej to czysta przyjemność – preparat jest jedwabisty, a skóra staje się dzięki niemu niesamowicie gładka, pupa niemowlaka normalnie. Baza ma także wyrównywać kolor skóry i kryć drobne niedoskonałości, lecz szczerze mówiąc ten efekt jest minimalny. Beżowy odcień znika w kontakcie ze skórą, nie barwi jej. Natomiast wspaniałe wygładzenie i zwiększona trwałość makijażu do zdecydowanie powody, dla których warto ją mieć. Stosuję ją na krem nawilżający, nakładam niewielką ilość, kiedy ten już całkiem się wchłonie.
baza Lumene – ekobieca
EYELINER W PISAKU SUPERLINER L’OREAL
W ostatnim wpisie makijażowym zachwalałam Eveline (a raczej po prostu uznałam, że taki tani eyeliner jest wystarczająco dobry). Ten pisak L’oreal jest niewiele droższy, a różnica w jakości jest gigantyczna. Różni się od innego pisaka z L’oreala, który kiedyś miałam, a który mnie nie zachwycił. Niestety mój poprzedni eyeliner posłużył mi bardzo krótko, świetny był przez może przez dwa tygodnie, dość szybko zaczął przysychać i malowanie kresek na umalowanych uprzednio cieniami powiekach było udręką – zacinał się, przerywał, kreska była poszarpana i mało widoczna, a poprawki sprawiały, że zamiast cieniutkiej, precyzyjnej linii miałam jakąś rozmazaną, grubą krechę. W porównaniu z nim ten liner jest wręcz luksusowy. Końcówka jest cieniutka i świetnie wyprofilowana, a tusz mocno napigmentowany i trwały. Nawet mało wprawiona ręka powinna sobie poradzić z namalowaniem nim starannej kreski, idealnie prześlizguje się po skórze i jeszcze nie zdarzyła mi się z nim żadna wpadka. Miłośniczki grubych linii mogą się nim pobawić i wykonać bardziej intensywny makijaż, jednokrotne użycie daje kreskę bardzo cienką, taką tylko podkreślającą linię rzęs. Jak dla mnie idealny efekt do dziennego makijażu.
Eyeliner L’oreal – ekobieca
Efekty użycia powyższego zestawu: baza+podkład+korektor+puder+eyeliner są u mnie mniej więcej takie:
(mam dodatkowo na policzkach róż+rozświetlacz, na powiekach i brwiach – cienie, rzęsy przedłużone metodą 1:1)
Wpis przygotowałam we współpracy z drogerią internetową ekobieca.pl.
P.S. Oh K! to nie tylko kosmetyki i urodowe gadżety, w Empiku znalazłyśmy ostatnio z Zośką piękne papiernicze drobiazgi tej marki – zakreślacze, pachnące gumki, długopisy, cuda istne! Poszukajcie, jeśli spodobały się Wam te opakowania.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Cudne nowości! Błyszczyki w kulce też mnie zauroczyły 🙂 Chętnie wypróbowałabym je i maseczki. Co do korektorów – mam takie same typy od lat 🙂
O rany, pamiętam czasy dezodorantów limara, ten specyficzny zapach drogerii, gdyby wtedy ktoś podarował mi taki błyszczyk umarłabym że szczęścia. Miało to swój urok, ale z chęcią pobuszuje w e-drogerii, którą polecasz.
Masz śliczny sweterek,można wiedzieć skąd
Niestety nie można, sama nie pamiętam, staroć jakiś 😉
Rzeczywiście opakowania są słodziutkie 🙂 Ja jednak staram się hamować, bo jak sobie popuszczę to nakupuję tyle że potem i tak połowy nie zużywam i ląduje w śmieciach. Pozdrawiam
Polko wygladasz świetnie????balsamy kotki wlasnie zamowilam…są mega????pozdrawiam
A pamiętacie pierwsze dezodoranty dla nastolatek RAP DANCE? Ale mi się wtedy te zapachy podobały ????
O rany, taaak:)!
„…kobieta upadła ” Haha, mam to samo, żadnych koloryzujących pomadek. Używam eos, balmi itp.
Kochana Polko!
Niestety nie znalazłam produktów z Empiku w stacjonarnym sklepie możesz podać coś więcej. ….wpisując produkty Oh K!nic nie ma….może jakieś szczegóły. ..pozdrawiam
Hej, też nie mogłam ich znaleźć na stronie, nie wiem, o co chodzi. Kupowałyśmy na początku miesiąca w gdańskim Empiku, zakreślacze, gumki i długopis znalazłyśmy wśród artykułów papierniczych, ołówków, gumek i flamastrów właśnie.
Poleczko, skąd ten gadżeciarski długopis w kształcie loda?
NPW ROW, Mamissima, listopad – grudzień ubiegłego roku 😉 to były trzy lody w takim cudnym kartoniku – aucie, z jednej strony długopis, z drugiej błyszczyk
Ten balsam do ust pachnie tak serio serio prawdziwie watą cukrową?
Polko, a to coś podłużne różowe i żółte z buziami to co to i skąd?
to zakreślacze Oh K! z Empiku
A napisz cos więcej o rzęsach. też bym chciała przedłużyć ale boję się, ze mi osłabia się własne. Zauważyłaś coś takiego?jak często uzupelniasz?jakie długie i jakiego rodzaju to rzęsy?i drugie pytanie,jaki róż użyłaś?