Kiedy kończy się lato, z łatwością można pogrążyć się w smutku i melancholii. To proste, robiłam to wiele razy. Zapłakać nad mimozami (którymi wszak jesień się zaczyna), popsioczyć na zmrok zapadający o dwudziestej, pozłorzeczyć na 12 stopni rano – nic trudnego, to wręcz samo na usta się ciśnie. Przecież dopiero zrobiło się ciepło, znowu przemknęło jakoś to lato, nie zdążył się człowiek dobrze opalić ani nawet gofra na deptaku zaliczyć. Ledwo świat się zazielenił, a już żółknie. Znowu kierat, ciemne poranki, jeszcze chwila i znów trzeba będzie skrobać szyby i zakładać rajstopy pod spodnie, daj pan spokój,
Pogrążyć się można, ale nie trzeba. Pomyślcie o tym tak – koniec z nadmiernym poceniem. Mokre cycki i zroszona facjata za moment odejdą w niepamięć. Dobra wiadomość jest także taka, że można będzie zaprzestać ciągłego golenia nóg (i „dla własnej wygody zapuścić swe ogrody”). Da się w wreszcie coś załatwić, nie lawirując z kalendarzem między urlopem dentysty, mechanika i urzędniczki. Lokalesi odzyskają swoje miasta i miasteczka dla siebie, znów da się oddychać na rynkach, spacerować po plażach, dostać stolik w restauracji. Słońce już nie będzie walić po gałach, stronnicach książek i ekranach monitorów. Komary wyzdychają. Można wreszcie odpalić fejsika bez konieczności oglądania plaż, palm i kurortów świata.
Dzieci wrócą do szkoły, a obiady znów będą o siedemnastej. I będą smakowały najwyborniej, kiedy już ich nie będzie trzeba męczyć w upale. Znów będą robić to, co potrafią najlepiej – rozgrzewać i koić.
Kiedy kończy się lato, z łatwością można zanurzyć się w radości i entuzjazmie. Nie wzdychać za zachodami słońca na plaży czy grillami u sąsiada. Westchnąć sobie do kasztanów, dyń, do herbaty i koca. Uśmiechnąć się do curry, którego parująca miska nie miała racji bytu przez ostatni kwartał. Ja moje pierwsze od kilku tygodni powitałam z serdecznością, jak wyczekiwanego gościa. Rzuciłam się na nie stęskniona i wygłodniała, niczym wakacyjna kochanka. Przy takim curry poczuć można błogość i komfort, jakiego nie da ci żadna plaża, nawet jeśli nie znajdujesz w sobie mojej namiętności do talerza zupy.
Wegetariańskie curry z kalafiora z bakłażanem i ciecierzycą
Sycące, rozgrzewające, gęste i aromatyczne, mój jesienny kociołek szczęścia.
Składniki:
(na duży garnek, żarcia na dwa dni)
- 1 mały kalafior (lub połowa dużego)
- 1 bakłażan
- 1 mała cukinia
- 1 cebula
- 2-3 ząbki czosnku
- dwie garście świeżego szpinaku
- puszka mleka kokosowego
- puszka ciecierzycy (lub szklanka ugotowanej)
- kilka łyżeczek curry w proszku lub zielonej pasty curry (według preferencji, ja walę dużo)
- łyżeczka kminu rzymskiego
- po pół łyżeczki: chili, kurkumy i imbiru
- sól, pieprz
- oliwa lub olej kokosowy do smażenia
Przygotowanie:
- cebulę pokroić w kosteczkę i zeszklić w garnku (na oliwie/oleju) razem z przeciśniętym przez praskę czosnkiem i łyżeczką curry
- bakłażana pokroić w kostkę i dorzucić do cebuli z czosnkiem, dusić przez kilka minut od czasu do czasu mieszając
- w tym czasie pokroić cukinię w kostkę, a kalafiora podzielić na małe różyczki
- gdy bakłażan się lekko poddusi, zalać go mlekiem kokosowym, dodać kalafiora, cukinię, sól, pieprz, chili i resztę curry (co najmniej jeszcze jedną łyżeczkę), wlać wody tyle, by przykryła wszystkie warzywa
- zmniejszyć ogień i dusić wszystko pod przykryciem ok. 40 minut – do czasu aż kalafior będzie miękki, lecz nadal jędrny, bakłażan i cukinia lekko rozpadające się, a sos zgęstnieje
- dorzucić do garnka odcedzoną ciecierzycę i świeży szpinak (można go najpierw niedbale podrzeć w dłoniach)
- podawać z ryżem (najlepiej jaśminowym lub basmati) lub chlebkami naan (osobiście uprawiam wersję bez węglowodanowego dodatku, samo jest wystarczająco sycące i pyszne)
- zanurzyć się w entuzjazmie
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
a kalafior mogę zastąpić brokułem?
Jakoś znacznie mniej mi pasuje niż kalafior, poza tym obstawiam, że się rozciapie. Na upartego można, ale wtedy najpierw pogotuj sos z bakłażanem i cukinią, a dopiero później dodaj brokuła.
Polko, jakaś orientacyjna data kiedy pojawi się sklep internetowy ? Po prostu nie mogę doczekać się książki. 😀
Myślałam, że dzisiaj się uda, ale nie wszystko jeszcze działa niestety. To pewnie kwestia kilku godzin, max.jutro.
Jak ja uwielbiam te Twoje przepisy na curry . Ten też na bank wypróbuje ???? wyglada pysznie ????
Droga Polko
Chcesz nas wszystkie pocieszyc i nastawic pozytywnie do jesieni ale mnie tak strasznie zal lata bo jakie ono bylo? Bardziej jesienne niz letnie. Tych cieplych dni mozna na palcach obu rąk policzyc… Ciesze sie ze dzieci ida do przedszkola. W tym roku juz oboje i bede miec w koncu czas dla siebie… Mimo to tak zal mi lata… Moze masz jakis prosty przepis na ciasto poprawiajace humor?
Aga, zielona pasta curry to jaka to dokładnie? Tajska chyba się nie nada?
A ja właśnie użyłam takiej z wielkim napisem „Thai” na słoiczku 😉
Zrobiłam. Wyszło mega dobre. Wielki gar aby na dwa dni wystarczyło. I lipa. Poszło w jeden dzień. Dzięki za przepis!
Hahaha, sorry 😉
Właśnie się dusi! Tak się zastanawiam, czy pasowałyby do tego grzyby…? Co drugi dzień zbieram w ogrodzie masę maślaków i koźlarzy. Rodzina już samych grzybów ma dość 😉 Więc jakoś je muszę zagospodarować 😉
Tartę zrób z tymi grzybami! taką jak z kurkami, tylko użyj tych maślaków i koźlarzy, będzie sztos 😉
Ha, właśnie zupę grzybową gotuję z nich! Tart mam ostatnio trochę dosyć (z Sąsiadką robiłyśmy sobie ostatnio tarta night), ale zapamiętam na przyszłość. Dobry pomysł, dzięki 🙂
uwielbiam. wracam co roku. 🙂