Fajną rzeczą dla faceta jest mieć syna, można wreszcie być sobą – zdjąć krawat, odczepić minę bardzo ważnego pana w banku czy innego inżyniera/menedżera/doktora. Może wreszcie robić to, co mężczyźni tak naprawdę lubią najbardziej – resoraki, kolejki, miecze świetlne, kopanie piły i inne atrakcje, o ile bliższe męskiej naturze niż krawat i spotkanie rady nadzorczej. Z córeczkami sprawa ma się już nieco inaczej, to już nie odtwarzanie ról, których się tylko trochę zapomniało. To same nowości, tu trzeba zaczynać od zera. No bo który trzydziestolatek czuje się swobodnie w przebieraniu lalek? Który przerabiał herbatkowe przyjęcia dla misiów, królewny, wróżki i księżniczki? Czy Wasi faceci mają doświadczenie w malowaniu małych paznokietków, zaplataniu warkoczy, wytwarzaniu wachlarzy i stosowaniu brokatu? Bo mój nie miał. Ku mojej uciesze wzbogaca dzieciństwo naszych córek zabawami niestereotypowo dziewczyńskimi – budowaniem rakiet z rolek po papierze toaletowym, teatrzyków z pudełek po butach i oglądaniem włosów przez mikroskop. U nas tata jest też od sportu i sprawności podwórkowych – nauczył Zośkę jazdy na rowerze, na łyżwach i rolkach, asekurował podczas wspinaczki na drzewach. Tu wykorzystywał doświadczenie życiowe i cofał się do własnego dzieciństwa. Ale te warkocze i makijaże? Nie dość, że materia nieznana, to jeszcze trzeba sporo dystansu i elastyczności, żeby dać sobie wpinać spinki we włosy i wysmarować twarz perłowymi cieniami z zestawu „mała pudernica”. To jest spontan i freestyle dość niebezpieczny zresztą – jeden mój znajomy poszedł na służbowe spotkanie tuż po zabawie z córeczką. Trochę za późno skumał, czemu ważni panowie tak dziwnie mu się przyglądają – chłop wyszedł z domu z naklejkowymi diamentami na uszach – córcia mu „kolczyki” nakleiła, różowiutkie i świecące, lecz zapomniał biedak pozbyć się tej biżuterii gdy zmieniał się z taty w pana menadżera.
Bo jak jesteś ojcem małej dziewczynki to zasadniczo przepadłeś. Już po Tobie, jesteś jej mężczyzną życia i nie ma, że boli, wszystko zrobisz. Dasz sobie pomalować paznokcie i spędzisz popołudnie w domku dla lalek, będziesz grać, jak Ci zagra. Staniesz się ekspertem od naklejania plasterków w pieski na potłuczone kolanka i od bransoletek z gumek. Będziesz z nią zrywał kwiatki i nosił na barana aż do matury. Możesz się z nią wspinać po drzewach, chodzić na łyżwy i budować rakiety, a i tak będzie Twoją małą księżniczką. Możesz sobie tęsknić do kolejek i resoraków, ale gdy zobaczysz te oczy – wielkie i piękne, wpatrzone w Ciebie jak w obraz, gdy usłyszysz ten płacz, że Twoja córka nie ma różdżki…to za chwile będzie ją miała. Bo siądziesz i ulepisz. I nawet brokatem posypiesz suto, bo już umiesz stosować brokat. To trochę jak w związku z jej matką – jesteście jak dwa światy, które przenikając się, wzajemnie się uczą. Ty ją o gwiazdach i planetach, ona Ciebie języka elfów. Po co dorosłemu facetowi znajomość elfickiego? Do szczęścia.
Wy już wiecie, że ja mam problem z tymi księżniczkami i wróżkami, prawda? Mam alergię na te zabawy, pewnie znów nikt mnie nie zrozumie, ale co tam – moim zdaniem są szkodliwe. Bo uczą próżności i bierności, bo wrzucają dziewczynki w rolę, w której jest zależna i słaba. Bo dają lekcję całkowicie nie przystającą do współczesnego świata i roli w nim kobiet – żeby leżeć na wieży i pachnieć, czekając, aż rycerz przyjedzie i uratuje. Mam świadomość, że to pewien etap rozwoju i nie zamierzam go Zośki pozbawiać. Ale przyglądam mu się bacznie, pilnując, żeby ten księżniczkowy czas jej sieczki z mózgu nie zrobił, zacierając wpływ doświadczeń bogatszych – tych od rakiety i mikroskopu, od wiedzy i samodzielności. W sumie nie martwię się jakoś specjalnie, ona jest w tej roli i tak mało wiarygodna, żadne z niej efemeryczne dziewczątko – to łobuziara, wróżka z posiniaczonymi nogami, która jak wrzaśnie, to dom się trzęsie w posadach. Jednak weszła ostatnio w te różdżki, korony, tiule i sukienki. Ma to swój urok, bo i ja lubię ładne szmatki, ale tu łatwo o kicz, więc staram się nakierowywać ją na estetykę księżniczkową w dobrym guście. Czuwam więc nad Zofią – królewną, przeczekuję tę fazę czujnie jak taki feministyczno-estetyczny cerber, dumna, że polubiła szary i chce zostać strażaczką (sic!). Gdy słyszę, jak próbuje wciągać ojca w te zabawy na wieży, zapala mi się czerwona lampka. Nie mogę słuchać, jak piszczy, żeby ją uratował. Kobieto, mamy XXI wiek, ty masz rozszczepiać atomy, polecieć na księżyc, na litość boską – uratuj się sama!
…
Różdżka DIY
Poniżej szybki sposób mojego męża na różdżkę dla księżniczki w potrzebie (tak samo przygotował ją dla wiedźmy na Haloween, tylko jeszcze potraktował całość czarnym sprayem).
Potrzebne będą:
– gruby papier – 2 kwadratowe kartoniki o bokach ok. 10 cm
– papierowe słomki (a w zasadzie jedna)
– klej do papieru
– brokat (lub klej z brokatem)
– pistolet z klejem na gorąco
1. Kartonik złóż w połowie, dociśnij, by powstała wyraźna linia, tak samo w drugą stronę, by powstał krzyżyk.
2. Teraz w ten sam sposób stwórz wyraźnie linie po przekątnej – składaj w trójkąty z obu stron.
Powinieneś uzyskać takie linie:
4. Połóż kartonik w pozycji rombu i w czterech wskazanych miejscach zrób nacięcia do połowy głębokości, a następnie poskładaj uzyskane w ten sposób trójkąty do wewnątrz:
5. Połącz ze sobą złożone trójkąty w ramiona gwiazdy – wierzch jednego posmaruj klejem, na wierzch naklej drugi.
6. Postępuj tak z pozostałymi ramionami, a następnie w ten sposób zrób drugą gwiazdę. Posmaruj środek jednej klejem i złóż z drugą tak, by ramiona obu gwiazd nie pokrywały się:
7. Papierową słomkę posmaruj klejem i wsuń w przestrzeń między dwiema gwiazdami, jednocześnie doklejając ją do jednego z ramion:
8. Różdżka już prawie gotowa! Żeby wyglądała naprawdę magicznie potrzebujesz jeszcze brokat, dużo brokatu. Posmaruj gwiazdę klejem i obsyp ją brokatem. Obficie – tak, żeby przy każdym zaklęciu w powietrze unosił się błyszczący pył:
Gotowe! Twoja córka ma tę moc!
U nas – konkretnie dwie. Młoda też ma moc (i ojca z doświadczeniem w różdżkach i warkoczach).
Akcesoria wróżkoksiężniczki ze zdjęć pochodzą ze sklepu Totodesign.pl:
korona w gwiazdki – TU
poduszka gwiazda ze srebrnymi gwiazdeczkami – TU
różowa poszewka z troczkami – TU
poszewka szara w gwiazdki – TU
szary kosz na kocyki – TU
a słomki papierowe z Love Me Party
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Nie wiem jak u innych matek odczucia, ale jak widzę męża czeszacego kucyki to od razu+10 do męskości. Pozdro 🙂
haha, dokładnie!
No ba!
Przepiękne księżniczki 🙂 super zdjęcia. Za jakieś 5 lat instrukcja na różdżkę pewnie się przyda 🙂 będzie wtedy moc 🙂 pozdrawiam.
zapisz gdzieś i wyjmij, jak wejdzie w księżniczkową fazę 🙂
No ja właśnie nie rozumiem tego gadania, że każdy facet chce syna. To córki nimi władają jak im się tylko chce. Moja od pierwszej minuty swojego życia. Mam uwiecznione na zdjęciu jak ją bierze na ręcę, już wtedy widziałam i wiedziałam, że chłopina przepadł.Robi wszystko jak ona chce, przez te 18 mcy owinęła sobie go już kilkakrotnie dokoła palucha, aż się boję myśleć co będzie dalej. Do roboty bez buziaka nie wyjdzie, więc nie wątpię, że brokat i tiul zaakceptuje.
A z zabawami mam podobnie i z tym wszędobylskim, kiczowatym różem…bleeeeeeee
bullshit z tymi synami, kocha się po równo z pewnością, ale to dla córek ojcowie tracą głowy 🙂
Napatrzec sie nie moge na Twoje Córy! Chciałabym kiedys zobaczyc mojego Męża klejacego brokatowe różdżki poki co etap rakiet kosmosu i kosiarek do trawy
No dokładnie! Mój też przy córeczce przepadł na amen, straciłam go na zawsze. Dobrze, że umiem się sama uratować 😉
Ha ha, no tak, bo on już pod inną wieżą waruje 🙂
Polka jesteś szczęściarą 🙂 !!!! Taki wróżkowy ojciec to skarb !
Wiem i doceniam 🙂
WOW! Mąż na medal! raczej mało który znalazłby w misji różdżka coś z ZTP i zechciał SAM Z SIEBIE ją zrobić… chapeau bas dla Pana Polki!
PS. Genialna estetyka szarości aby księżniczkę trochę odkiczować. Super! Jakbym miała córkę – zgapiłabym. Ale mam Syna 😀 Pozdrawiam
Daje radę, chłop, to prawda 🙂 Nawet te bransoletki z gumek się nauczył zaplatać, jak byłam w szpitalu i z Zośką wytwarzał 🙂
oj tak – w końcu „córunia tatunia” :)) Mój mąż chyba nigdy nie nauczy się czesać kucyków (o warkoczykach to można tylko pomarzyć), delikatnie wyjmować wsuwki z włosów, ale za to świetnie, jak na mężczyznę, radzi sobie w zabawach we fryzjera, w sklep, w figurkomanię uszatka, prosiaczka, zajączka. Jest też najlepszy w komplementowaniu – to do niego zawsze Zuzia biegnie najpierw, by pokazać się, jak wygląda w nowej sukience, czy w fajnym uczesaniu, to z nim może szaleć aż do pierwszych potów, to z nim tworzy najfajniejsze i poważne konstrukcje, to tylko z nim zgodzi się pobawić w warsztat samochodowy…
Dla tatusia mieć córkę lub córkę+córkę to chyba większy skarb niż mieć syna, bo syn to takie oczywiste ale wzbudzić zachwyt i wieczne uwielbienie w dwóch małych księżniczkach to jest sukces! Mój tata choć nie pamiętam, żeby brokatował mi różdżki to jest dla mnie bohaterem no1 na świecie a miał właśnie dwie córki 😉 buziole dla Was!
Pięknie i mądrze napisane, a do tego cudowne zdjęcia – jak zwykle. Dzielny i cierpliwy Tata to skarb. 🙂
mam taką 2,5 letnią Zośkę, która na otarte kolano tacie każe całować i naklejać plasterek a przy mamie nawet nie zauważy że coś się stało 😉 A niech tam tańczą, póki im córki grają… przecież nic nie trwa wiecznie i kiedyś każda księżniczka znajdzie swojego księcia, dla którego nawet skoczy z tej wieży a tata będzie musiał to po cichu przełknąć
Skad ta przesliczna sarenka?
Z Amazing Decor
Oj tam, oj tam 🙂 A czemu ta królewna ma być zaraz do ratowania? Przecież z królewskim pochodzeniem niekoniecznie wiąże się wymóg siedzenia w wieży. Ja sobie myślę tak: http://miastonagorze.blogspot.com/2014/10/noblesse-oblige.html