Bardzo łatwo jest obudzić się, a potem przeżyć cały dzień, od świtu do zmroku, nawet przez moment nie zdając sobie sprawy, że oto jest się w najlepszym momencie swojego życia. Naprawdę bardzo łatwo, uwierzcie mi, robię to niemal codziennie.
Nie wiem, jak to możliwe – przecież bez świadomości, ile mam, nie bałabym się wciąż tego stracić. Czasem zdarza mi się sądzić, że tak dłużej być nie może, że coś się musi w końcu spieprzyć. I że jak już się spieprzy, to tak kategorycznie i spektakularnie. Nie zamierzam napisać na głos ani jednej z tych rzeczy, których spieprzenia się obawiam. Wiem, że Wy wiecie. Bo każda z nas się boi.
Każda, która ma dzieci, męża i rodziców, wszystkich zdrowych. Każda, która ma dom i pracę oraz przy okazji też kredyt. Każda, która ma marzenia i plany. Każda, która wie, jak bardzo jest potrzebna. Każda, która ma wyobraźnię, nie trzeba do tego oceanu pesymizmu. Nie o lękach więc dziś będzie, lecz o tym, co przysłaniają. Otóż: szczęście. Lęki przysłaniają szczęście.
Bardzo trudno bowiem obudzić się, a potem przeżyć cały dzień, od świtu do zmroku, przez cały czas zdając sobie sprawę, że oto jest się w najlepszym momencie swojego życia. Naprawdę bardzo trudno, uwierzcie mi, robię to bardzo rzadko, mimo że napisałam tę apoteozę codzienności, całą tę „Sumę drobnych radości”. Każda mądrala ma prawo zapomnieć, ej.
Czasem jednak, choć to bardzo trudne, budzę się i zdaję sobie sprawę, że wszystko, czego tak bardzo chciałam, to mam przecież. I nie wiem wtedy, doprawdy, czy śmiać się, czy płakać, gdy poczuję, że ta poranna gonitwa za dwiema dziewczynkami, z jednoczesną obserwacją bezwzględnie tykającego zegarka, te rozpaczliwe próby wyjścia z domu na czas, to podpuchnięte odbicie w lustrze, ten poranek w samochodzie – że to właśnie najlepszy moment mojego życia.
A jest, i kiedy tylko za sprawą iluminacji niewiadomego pochodzenia zrozumiem, puszczam sobie tę piosenkę, jakkolwiek by mi przez lato nie obrzydła. Puszczam ją, bo jest o mnie – posiadaczce zwykłego, trzydziestosześcioletniego życia, która przez większość czasu zapomina, że oto jest w najlepszym jego momencie. Śpiewam wtedy na cały głos:
Ja nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę
Nie chcę biec do gwiazd, niech gwiazdy biegną do mnie
Nie chcę chwytać dnia, gdy w ręku mam tygodnie
Kiedy zaczęło wiać w dobrą stronę? Większość rzeczy, które dziś stanowią źródło mojego spełnienia i codziennej frajdy, przytrafiła mi się właśnie po trzydziestce. To z trójką z przodu założyłam bloga, zrobiłam prawo jazdy, zostałam mamą dwójki dzieci, odważyłam się na kupno większego mieszkania. Hej, ale te rzeczy wcale mi się nie „przytrafiły”. To ja je zrobiłam! To ja sama dmuchnęłam tym wiatrem we własne żagle! Czasem – bardzo rzadko – przychodzi taki dzień, kiedy wreszcie rozumiesz – jest naprawdę dobrze. Być może nawet lepiej nie będzie. Po prostu doskonałość rzeczy maskuje się za ich pozorną zwyczajnością. Czasem budzisz się i – choć pochrapywanie u twego boku totalnie na to nie wskazuje – wiesz, że szczytujesz. Metaforycznie, rzecz jasna. Boś o szczytu jest – ot, czemu.
ODWAGA I PEWNOŚĆ SIEBIE
Zawsze sprawiałam wrażenie pewnej siebie. Byłam wygadana, otwarta, miałam swoje zdanie i bez problemu je wyrażałam. Nieważne, czy w towarzystwie jednej osoby, czy trzydziestu. Jednak „sprawiałam” i „wrażenie” to słowa kluczowe w tej opowieści, jako że pod pyskatą powłoką kryło się mnóstwo kompleksów. A te przez lata napuchły, nabrzmiały, nakarmiły się niepowodzeniami, i tak koło trzydziestki przyszedł kryzys. Że nie tak to miało wyglądać, nie o takie życie walczyłam. Poczułam dobitnie, że samo płynięcie z prądem to za mało. Zaliczyłam dołek, z którego wygrzebawszy się, zaczęłam spełniać swoje kolejne marzenia: prawo jazdy, blog, drugie dziecko, większe mieszkanie…Dlaczego dopiero wtedy? Bo wcześniej miałam jeszcze czas. A z tą trójką z przodu poczułam „kiedy, jak nie teraz?”. Presja wieku okazuje się czasem zbawienna. A odwaga, by sięgać po więcej, przychodzi z czasem. Niektórym trochę zajmuje, zanim poczują, że przecież „jestem tego warta”. Dziś już wiem, że jestem.
DOŚWIADCZENIE
Wcześniej różne rzeczy udawały mi się ot tak, fartem czy błyskotliwością, nie rodziły się ani z mądrości, ani specjalnie ciężkiej pracy. I wiem to na pewno dziś – siksa byłam, gówno wiedziałam, wybierając sobie zawód czy decydując się na macierzyństwo. Dopiero w czwartej dekadzie skumałam, co chcę robić w życiu i że jeszcze mam czas na zmiany. Doświadczenie podpowiadało mi, że wszystko jest kwestią determinacji. A także – jak osiągać zamierzone cele.
POZYCJA ZAWODOWA / KASA
Tak oto znalazłam się w momencie mojego życia, w którym jest mi wreszcie wygodnie. Gdy nie muszę nerwowo sprawdzać stanu konta, robiąc zakupy w ostatnich dniach miesiąca. Nie, że od razu służba i high-life. Po prostu komfort życia. Komfort odmawiania, gdy coś mi nie pasuje. Pełna lodówka, buty ze skóry i plany wakacyjne. Tylko tyle i aż tyle. Bo przed trzydziestką, to nie powiem – raczej „skajka niepękajka” i wakacje na balkonie. Obserwacja otoczenia wskazuje, że jestem częścią statystycznie istotnego zjawiska przyrostu dobrobytu w trzeciej dekadzie życia. Ludzie wykształceni zwykle w tym okresie przestają już jęczeć, że nie starcza do pierwszego. Zwykle już wspięli się w swoich karierach na tyle wysoko, żeby czuć satysfakcję.
RODZINA
Tu grunt jest wyjątkowo grząski, dziś bowiem odchowane dzieci po trzydziestce to żaden pewnik. Niektórzy pewnie dopiero zaczynają swoją przygodę z rodzicielstwem, ale my, ludzie starej daty, co to śluby brali po bożemu – tuż po studiach, mamy już młodzież wczesnoszkolną na stanie. W najgorszym razie – przedszkolaki. A kto ma na stanie młodzież wczesnoszkolną i przedszkolaki, ten jest w rodzicielskim niebie. Dzieci ma z tych, co już nie walą w pieluchy, nie drą się po nocach, tylko dyskutują z człowiekiem na poziomie. Miękkie jeszcze, pluszowe i pachnące, lecz jednocześnie odkładają talerze do zlewu i można pić przy nich wino, nie martwiąc się o jakość ich pokarmu w dniu następnym. Jeszcze nie osiągnęły apogeum możliwości w pyskowaniu, a już podcierają sobie zadki i myją zęby bez asysty. Raj!
CIAŁO
Tu pewnie spotkam się z polemiką, niejedna z trzydziestek zapewne tęskni za jędrnością sprzed dekady. I ja czasem tęsknię, nie będę więc spierać się, że starsze jest lepsze niż młodsze, a obwisłe ładniejsze od sterczącego. Nie o to jednak chodzi, kiedy bliżej nam do wyżyłowanych ideałów z okładek, ale o ten moment, gdy zaczynamy patrzeć w lustro łaskawiej. I coś Wam powiem – tykający zegar tylko sprzyja docenianiu swoich atutów. Świadomość tego, że to moje ostatnie lata bez głębokich zmarszczek, żylaków i innych starczych plam sprawia, że cieszę się tym, co mam. Lepiej nie będzie – takie są fakty. Po trzydziestce – niezależnie od ilości przebytych ciąż i rozmiaru depozytów na biodrach, bez względu na to, co nam się zaczyna marszczyć i sypać – łatwiej czuć się kobietą z krwi i kości. Kręcić tyłkiem, nawet gdy ten jest w rozmiarze 42, malować się bez charakterystycznej dla młodości przesady, nareszcie wiedzieć, jaki kolor włosów i krój spódnic jest dla nas najlepszy. Uroda trzydziestki jest szlachetna i nienachalna. Świadomość ciała większa niż u studentek. Dziewczyny, my jesteśmy jak dojrzałe owoce! Dojrzałe, a zatem – najsłodsze. Nic tylko zrywać i jeść ze smakiem, zanim zwiędną.
SEKS
Z pewną taką nieśmiałością – bo może przeczyta to tata albo któraś z ciotek – ale nie sposób tu nie wspomnieć o konsumpcji dojrzałych owoców. Powiem więc krótko: jeśli jeszcze jesteście przed trzydziestką – najlepsze przed Wami! 😉
TO CHYBA DOBRY MOMENT
Czasem po prostu przychodzi do człowieka to wszechogarniające poczucie spełnienia, a czasem trzeba sobie zdroworozsądkowo powyliczać, żeby zrozumieć. Jeśli do Was nie przychodzi – powyliczajcie sobie. Idę o zakład, że większość czytających mnie trzydziestolatek podzieli to poczucie życiowej stabilizacji, większej niż dekadę wcześniej majętności, bycia w szczytowej formie zawodowej i/lub seksualnej. Jeszcze się nie sypiemy, ale już nie jesteśmy naiwne podlotki. Swoje o życiu wiemy, choć jeszcze nie tyle, by zgorzknieć. Szkoda tylko, że podczas porannej gonitwy za dziećmi, z jednoczesną obserwacją bezwzględnie tykającego zegarka, podczas tych poranków w samochodzie, albo patrząc na podpuchnięte odbicie w lustrze, tak trudno dostrzec, że to właśnie jest najlepszy czas. Gdy okresowo nie doświadczam w tym temacie iluminacji, wyliczam sobie, żeby nie zapomnieć. Argumentuję, żeby umieć doceniać. Wychodzę ze swojego ciała, staję z boku i patrzę. Fajna z ciebie babka – mówię wtedy do siebie – i fajne masz życie.
Takie to miłe.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Po prostu w punkt Polka,Brawo Ty! Aż mi lepiej odrazu…;)
Jak ślicznie wyglądasz na tych ostatnich zdjęciach! 36 lat? Nie powiedziałabym 🙂 sorry za takie ocenianie ale poprostu cudnie 🙂 jednocześnie kobieco i dziewczęco. .. A co do tekstu- mam podobnie….
Świetny tekst. Od razu lepszy humor. Za miesiąc kończę ten magiczny wiek. Wiec wszystko przede mną 😁 pozdrawiam.
Cała prawda! I pięknie wyglądasz.
Nic dodać nic ująć… 🙂 niech żyje 30+
Ja codziennie myślę sobie, że to już niedługo, że to już za chwile. Że jeszcze tylko ze 2,3 lata. I wyjdziemy z pieluch, nocnikow, karmien, niezrozumiałych placzy i będziemy żyć. Bo z 5 latka łatwo robić to, co się lubi. Jeździć, zwiedzać, pić wino i nie tylko, spotykać się że znajomymi, wychodzić…gorzej jak się ma w domu 4 miesięcznego, nieprzewidywalnego niemowlaka. Nie można robić tych wszystkich rzeczy, ale można być szczęśliwym i każdego dnia doceniać to, co się ma. A cala reszta jeszcze przed nami 🙂
Po trzydziestce, dwójka dzieci i właśnie czuję, że w końcu czas na mnie, to chyba dobry moment, zeby w końcu zainwestować w siebie! Dzięki Polko za plaska przypominającego:) pięknaś Ty!
mam to samo 🙂
To ponoć kwestia ćwiczenia mózgu, żeby nauczyć się cieszyć i więcej dostrzegać. Narzekamy z przyzwyczajenia, bo wszyscy tak wokół robią, itp., itd. Mózg się przyzwyczaja i później automatycznie włącza program pod tytułem: ciemno, zimno, jesień, grubo, beznadziejnie. Dokładnie tak samo automatycznie, jak redukujemy biegi przed skrzyżowaniem, nie myśląc po co, ani czemu to robimy.
Co do opisu ciała… To w miejsce trzydziestki trzeba wstawić pięćdziesiątkę co najmniej. Mówienie, że trzydziestkom się sypie odbieram z przymrużeniem oka. 😉
Zdecydowanie z większością się zgodzę… tylko z tą rodziną wciąż czekam. Czekam aż podrosną, aż będzie lepiej, aż w końcu zacznę cieszyć się, że je mam a nie żałować, że nie jesteśmy z Mężem już tylko we dwójkę i nie możemy żyć jak chcemy. Męczą mnie te ograniczenia, męczy mnie czekanie. Jednak masz rację, w wielu kwestiach życie po trzydziestce jest lepsze, pełniejsze, ciekawsze 🙂
Rozumiem Cię doskonale, ale muszę przestrzec, że czasem też tęskni się za maleńkością dzieci, więc nie zapomnij cieszyć się też czasem z tych chwil 😉
Staram się, ale od roku czuję jakby cały czas wszystko było nie tak. Jak nie wiatr w oczy to ***j w dupę, że tak to ujmę :p i te niekończące się choroby uniemożliwiające jakiekolwiek normalne funkcjonowanie. Tak więc mimo wszystko bardziej czekam aż ten okres w moim życiu się skończy niż cieszę się z jego trwania…
Polko 36? 🤔 w życiu bym nie powiedziała. Ja nieuchronnie zblizam się do trójki z przodu. W tym poście jest tyle prawdy i dobrze wypowiedzianych teorii. Niemal z każdą jestem w stanie się utożsamiać, ” im więcej mamy, tym więcej chcemy” gdzieś przeczytałam. Pytam się po co ? Później tylko taki niedosyt i rozczarowanie, zapominając przy tym co było priorytetem i celem do realizacji. Uwielbiam Twoje przemyślenia, i dziękuję, że dzielisz się nimi 😘 Może będę ciut odwazniejsza i madrzejsza w wyborach i z pewną rozwagą podejdę do tej trójki 😂😂😂 Czekam na kolejną „sumę ” czegokolwiek by nie dotyczyła. Samych natchnionych dni życzę 😉
haha, dziękuję! 🙂
♡ tak bardzo.
Mówiłam to już chyba ostatnio, ślicznie wyglądasz, a ten uśmiech – lepszy niż najdroższy podkład, tusz i bronzer razem wzięte.
Ja może jeszcze przed 30tka, jeszcze wiele mam do zrobienia, ale tez to jest w ogólnym rozrachunku najlepszy mojego dotychczasowego życia.
<3
W moim odczuciu to Twój najlepszy wpis 🙂 Dziękuję za niego! Jestem na podobnym etapie 🙂 Dałaś mi motywacje 🙂
dziękuję! I cieszę się, że znalazłaś tu motywację 🙂
W tym roku skończyłam 40 lat. Zmieniłam pracę, zakochałam się (po rozwodzie, a co). Dzieci 7 i 9 lat, więc luz. Lepiej być nie może. Także wszystkie 30-tki – najlepsze przed wami! O seksie to nawet nie wspomnę 🙂
🙂
Mnie stuknęlo 40 🙂 ale podpisuje się pod twoim wpisem. I tak, TA piosenka robi mi dzień. to co reszta miała po 20-tce, ja mam dopiero niedawno. Ale nie biczuje się z tego powodu. Mam wszystko w swoim czasie. Pierwsze dziecko prawie 38 lat? No i co? Da się. Nawet drugie mam i dajemy radę. fajne mieszkanko, fajny mąż. Jest dobrze 🙂 niech gwiazdy biegną do mnie 🙂
To chyba jeden z Twoich najlepszych tekstów. Przynajmniej dla mnie. Może dlatego że czuje jakbym czytała o sobie. <3
Dzięki!!!
Już dawno zapomniałam jak to jest,gdy „wiatr wieje w dobrą stronę”.
Mam 35 lat,siedmioletniego syna,własną firmę.Kontrahent jest mi winien blisko 200 000zł.Sądy przyznają mi rację,wyroki są,pieniędzy nie ma i pewnie nie będzie.Mój mąż choruje na raka.Lekarze rozkładają ręce.Syn świata poza ojcem nie widzi.Mam też kredyt na mieszkanie.Nie mam tylko już sił do codziennego życia.Niestety,dotknęło nas to,czego każdy się boi…
Bardzo mi przykro, naprawdę i mam wielką nadzieję, że uda Wam się przezwyciężyć chorobę i inne przeciwności. Dużo siły dla Ciebie!
Chciałabym też tak postrzegać swoje życie 😊Mam 33 lata dwie córki 16 i 9 lat kochającego męża lecz i problemy niestety 😣Trzeba zacząć chyba myśleć pozytywniej i zacząć rozbić coś dla siebie
Polko, fajnie to napisałaś. Pamiętam, jak bardzo bałam się tej trójki z przodu, trzydzieste urodziny przepłakałam. Wydawało mi się, ze wszystko co dobre, już za mną. Jakże się myliłam. 🙂 Po trzydziestce zyskałam większa umiejetność dystansowania się do siebie, innych, życia. Pojawiła się tez umiejetność doceniania fajnej codzienności. Ależ mnie kiedyś nudziły spacery, wycieczki – teraz uwielbiam patrzec, jak moje Dzieci na nich szaleją. Tak, fajnie mieć 30+!
Ja też się tego bałam, jak dobrze, że się myliłyśmy 🙂
<3333333
Jeśli po trzydziestce to jest już w czwartej dekadzie 🙂 Świetny tekst.
Jeżeli po trzydziestce to już czwarta dekada życia a nie trzecia :-)Świetny tekst.
ech, w emocjach pisałam 🙂
Gęsia skórka! Dzisiaj, jadąc do pracy jak córcie zostawiłam w przedszkolu włączyłam na maksa właśnie ten utwór, który pokochałam miłością ogromna! I tak sobie myśle, jakie mam zajebiste życie i jak bardzo chce mi się krzyczeć refren na głos. U mnie tez wszystko zmieniło się po przekroczeniu 30! Najpierw awans, podróże, facet, ślub, dwójka dzieci, a tuż przed 40, na pare dni przed… przeprowadzka do nowego wymarzonego domu! Nadal mam 40 i nigdy nie było mi lepiej niż teraz <3
Dajesz nadzieję 😉 A tak serio, to cieszę się, że jest nas więcej!
Mam 36 lat , dwoje cudownych dzieci ( Zuza 4 , Ignacy 8 ) wspaniałego męża, fajną pracę i od 5 lat mieszkam w wymarzonym domu za miastem 🙂 Czytałam Twój tekst i miałam wrażenie że ….czytam o sobie . A teraz jadę do pracy i tak mi cudownie z tym moim życiem !
Miłego dnia Polko ! Miłego życia !
Pozdrawiam – Monika
I tak trzymaj 🙂
A mi bylo najfajniej gdy miałam jednak dwadzieścia…😉 wolność….i to uczucie młodości jedynej w swoim rodzaju, teraz mam wspaniale dzieci ale uczucie ze zblizaja mi sie 34 urodzine…co by nie bylo….nie radują mnie jak 18 😉
Z sentymentem wspominam te czasy, ale teraz, mimo że obowiązków i trosk przybyło, czuję się jakaś bardziej spełniona po prostu.
Dobry tekst 🙂 Może nie mam tak jak Ty, ale zbliżam się do tego stanu 😉 W końcu mam juz te dwie 3 na liczniku 😉
Oby ten stan przyszedł jak najszybciej!
Errata ode mnie: Nawet jeśli zdrowie (swoje, kogoś bliskiego) nie jest na 100%, to i tak można czuć 100% szczęścia.
Mam 38 lat i podpisuję się obiema dłońmi pod tym, co napisałaś. Bardzo często nie doceniamy tego, co mamy. Ten tekst mnie otrzeźwił 🙂 Dziękuję Ci! 🙂
Świetny tekst- jakby o mnie 🙂
Święte słowa. Moje życie zaczęło się układać 'dopiero’ po 30-tce. Wcześniej przebierałam w wysokich stanowiskach, z dobrymi zarobkami, w wyjazdach i wycieczkach i imprezowaniu w najfajniejszych klubach. Świetne ciuchy, dobre kosmetyki. Życie na okrągło na wysokich obrotach. Potrafiłam pracować 7 dni w tygodniu, 7 dni w tygodniu imprezować i czułam się jak królowa życia. Do czasu tej magicznej 3 z przodu… I wcale o 3 jako o 3 nie chodziło, a świadomość iż jednak szczęścia to nie daje i życie nie na tym polega. Od tego czasu minęło 5 lat. Poznałam wspaniałego mężczyznę, z którym niedawno obchodziłam 3 rocznicę ślubu, mamy cudowne mieszkanie, zmieniłam pracę, może na mniej prestiżową ale spokojniejszą i dającą czas dla siebie; nawet zdążyłam przebranżowić się 'teoretycznie’ i skończyłam drugie studia, by podeprzeć wiedzą to czym obecnie się zajmuję. Właściwie to już czwarte licząc z podyplomówkami ;). Mam cudownych przyjaciół, z którymi łączą mnie głębokie relacje. Jedyne czego mi brak to pociechy ale w końcu '3′ jeszcze się nie skończyła i póki trwa, póty ma nadzieja. To dobry moment. Piękny moment.
Tak w punkt tekst !:) Ja mimo, iż nie długo koncze swoje 31 lat balansuje jeszcze nad tym aby pełnymi garściami brać wszystko z życia. I aby powiedzieć TAK JESTEM FAJNA BABKA. Opinie i zdanie innych mnie nie interesuje. Choć 90% tej pozytywnej się już loguje… pozostaje te 10% nad którymi pracuje.. Jednak więcej w życiu jest u mnie na TAK 🙂 na pozytywną stronę życia… w końcu kobiety po 30ste to PRAWIDZIWE KRÓLOWE ŻYCIA 🙂 ogarnięte, uśmiechnięte i pewne siebie! Pozdrawiam Polko!:)
Ja po trzydziestce właśnie zaczynam studia medyczne. Wymarzone, dopiero teraz znalazłam w sobie na to odwagę, po wielu latach błądzenia i kontynuacji źle wybranej drogi życiowej za czasów jeszcze nastoletnich… A piosenka towarzyszy mi przez całe wakacje, tańczyłam do niej płacząc i śmiejąc się naprzemian w dzień wyników rekrutacji 🙂 Chyba nigdy nie byłam szczęśliwsza (mąż i dzieci też obecni). Pozdrawiam wszystkie odważne i świadome siebie trzydziestki i nie tylko!
Ojj Aga. Steskniłam się za tego typu tekstami. Tak, mam 31 lat, dwójkę dzieci. Zrezygnowałam z wielu na rzecz wielu. Dobrze, że mogłam. Życie oceni, ale na obecną chwilę jestem szczęśliwa, spokojna, spełniona. Super tekst!
Dziękuję za tekst! Mam 36 lat. Jest świetnie! Polecam też utwór „Weź nie pytaj”(Paweł Domagała). Pozdrawiam.
Dziś moje 31 urodziny, początek czwartej dekady. Po Twoim tekście nie marudzę, a doceniam. Dziękuje :*
Nie wiem kiedy minął czas miedzy 30 a 40 dla mnie jednak był pełen zawirowań i może właśnie teraz w wieku 42 powinnam zacząć doceniać spokój i małą stabilizację.