Patrzyłam na nią przez te kilka pierwszych dni, jak znika na schodach z grupą pierwszaków w identycznych koszulkach – mundurkach, z tą swoją Zuzią za rękę. Mała taka z tym dużym plecakiem, dumna i przejęta. Pierwszy tydzień pierwszej klasy minął spokojnie, na szczęście u nas zmieniło się niewiele w stosunku do zerówki. Nowa pani, ławki zamiast stolików, więcej nauki kosztem zabawy i te mundurki właśnie. Kurczę, nie wiem, jakoś nie jestem z ich powodu jednoznacznie szczęśliwa. Pewnie mnie zjecie za próżność – przyznam bez bicia, że trochę mi szkoda wieczornego dobierania strojów i widoku takiej kolorowej, ładnie ubranej Zosi. Rozumiem motywację i po części się z nią zgadzam – żeby się w szkole skupić na nauce, nie wyglądzie, żeby się dzieci nie oceniały przez pryzmat wizerunku. Potrafią być okrutne podobno w swoich społecznych zachowaniach rodem z „Władców Much”. Nikt nie chce zostać klasowym Prosiaczkiem tylko dlatego, że w domu się nie przelewa i starzy ubrali go w lumpeksie.
Tylko czy rzeczywiście odpowiedzią jest unifikacja? Zwłaszcza w społeczeństwie, w którym wciąż ludzie boją się wyróżniać, bo przez pół wieku było zmuszane do jednorodności. Czy już małym dzieciom należy serwować przekaz, że mają być jak wszyscy, że indywidualizm jest niepożądany i każdy powinien mieć tak samo mało? Ja nie mówię o jakichś okrutnych lekcjach najgorszej wersji kapitalizmu, ale jednak powinniśmy chyba założyć, że wolny rynek będzie trwał, a w takiej gospodarce zawsze będą różnice. Że jednak nie zapanuje u nas na powrót (wbrew oczekiwaniom kilku roszczeniowych grup społecznych) socjalizm, który zrówna nasze pensje i gusta. Bo ja tu wyczuwam jednak trochę taki przekaz w tych mundurkach – żeby dzieci nie różniły się od siebie, bo jeszcze będzie widać, które ma więcej, a które mniej. A to tylko tylko maskuje problem, nie rozwiązuje jego źródeł – nie uczy przecież wzajemnego szacunku i tolerancji.
Nie chodzi mi o to, żeby się publicznie chwalić pięknymi strojami, bo ani te nasze piękniejsze od przeciętnych, ani ja jakaś wyjątkowo zamożna. U mnie jak zwykle problem jest przede wszystkim wizualny (że oto muszę dziecko dzień w dzień w takiej samej polówce do szkoły posyłać) wraz z refleksją socjologiczną. Bo trochę się martwię, żeby ona mi z tej szkoły nie wyszła upupiona, za bardzo ujarzmiona i zbyt konformistyczna. Przypomina mi to, że muszę jej wciąż dawać lekcje szacunku dla odmienności i odwagi w wyrażaniu swoich opinii. Już się boję jakie formy przybierze za 10 lat, ale w głębi duszy chciałabym, żeby ufarbowała sobie łeb na czerwono i miała odwagę być inna niż większość.
Dziś oprócz mówienia jej, że ma prawo myśleć inaczej niż ja i koleżanki, maluję jej szkolny świat kolorami, których trochę brakuje już w jej stroju. I nie, nie uczyniłam z nich narzędzia wyróżniania się, po prostu dałam upust naszym (tak, naszym już!) papierniczym miłostkom i wyszperałam dla Zosiuli wyprawkowo – papiernicze perełki: plecak, który może jeszcze nie musiał być taki duży, ale dzięki niemu czuje się prawdziwą uczennicą i trzyma prosto plecki. A w nim kolorowe notesy, szkicowniki, wyjątkowe kredki, teczki dla małej artystki – to najważniejszy asortyment w szkolnej wyprawce, bo do ulubionych rysunków. Jak tak patrzę na jej radość z tych wszystkich rzeczy, jak pakuje się co rano, wymienia kredki w piórniku, ostrzy ołówek i wkłada drugie śniadanie do plecaka, to sobie myślę, że nie ma co udawać, że liczy się tylko nauka. Bo szata też zdobi człowieka, a szkolne gadżety uprzyjemniają życie. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie nigdy na pomysł ujednolicenia i tego!
plecak ergonomiczny Ergobag z akcesoriami: małym plecaczkiem, piórnikiem rozkładanym z wyposażeniem, piórnikiem-kosmetyczką, wkładką na książki i zestawem wymiennych krążków z obrazkami – Bubukids
śniadaniówka z chmurką Skip Hop – Planeta Dziecka
szkicownik na spirali Eeboo – Planeta Dziecka
kredki dwustronne Jumbo Girl Eeboo – Planeta Dziecka
kredki pastele Eeboo – Planeta Dziecka
notesy Mon Petit Art – Planeta Dziecka
duża teczka na rysunki Done By Deer – Planeta Dziecka
cienka teczka A4 – łup ze Szwecji, z domu towarowego Ahlens
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
W 1000 % zgadzam się z tb 🙂 ja okres mundurków w szkole (2 lata ) przeżyłam masakrycznie bo mimo wszystko uważam że warto się wyróżniać i indywidualności (inności ) powinno się uczyć od małego )
Ja miałam 4 lata mundurki, potem znieśli. Te wstrętne stylonowe, z kołnierzykami na guziki, albo krzyżaki, których potem nie dało się po w-fie założyć bo się paski plątały. Następnie wprowadzili nam regulaminem zasady co do stroju. Najgorsze było pod rządami PIS – te polarowe albo dżinsowe przedpotopowe potworniszcza. W rozwoju nastolatka-już wczesnego, w naturze leży wyrażenie siebie strojem. Powiedzmy, że nie ma nieprzyzwoicie krótkich mini, dekoltów, krzykliwych makijaży itd. Chyba wystarczy. A małe dzieci po co wtryniać w te uniformy?? Zasobność portfela jest wodoczna nie tylko w ciuchach, w plecakach, butach, przyborach również. Poza tym wolałabym uczyć inteligentnego punka (cholera stara jestem…) niż tępe i niczego nieciekawe dzieciątko w cudnym mundurku.
Też się na te sztuczne paskudztwa załapałam w pierwszych klasach 🙂 jako nastolatkę najbardziej bolała mnie zmiana butów. Nie pamiętam, czy nie było wtedy żadnych fajnych tenisówek, czy jak, ale strasznie mi to psuło stylówy, że muszę zostawiać martensy w szatni 🙂
ooo tak na białej podeszwie! w latach 90 weszły trampki a la conversy, nazywane przez nas śledzie. A wtedy tak modne były trapery 😉 Poszłam w 88 do szkoły to raczej wszystko bez szału. Pamiętam kolorowe getry ze stanów, narciarki- no szpan na całego. Nikt nie zwracał uwagi na marki. Miałam bluzę AdDidas i echo 😉 Teraz pewnie by wyśmiali.
W 1000 % zgadzam się z toba 🙂 ja okres mundurków w szkole (2 lata ) przeżyłam masakrycznie bo mimo wszystko uważam że warto się wyróżniać i indywidualności (inności ) powinno się uczyć od małego )
Aaaaa…dwustronne kredki…piękne i oszczędzające miejsca…kupuje :)))
Masz rację..trudno uczyc o tolerancji gdy już od początku stygmatyzuje się dzieci jednolitym ubraniem…
Nie mam dzieci, ale czytając Ciebie czuję, że chciałabym być podobną matką. Jesteś super, Polko! Tak trzymaj i rośnij w blogową siłę, niech 20 tysięcy zamienią się w 100, bo na to zasługujesz.
Miłej niedzieli!
Przeraza mnie ta cena plecaka… Ale kto bogatemu zabroni?
Mundurki bardzo dobra rzecz. Jakoś ten post do mnie nie przemawia. Ostatnio bardzo dużo w Tobie krytyki…
Nie wiem jaki Zosia ma mundurek, ale w szkole mojej córki ktoś miał genialny pomysł by dzieci przytłoczyć wstrętnym bordowym mundurkiem, bleee. Na szczęście udało mi się odroczyć małą dzień przed rozpoczęciem roku. Uffff, jeszcze rok luzu dla niej i dla mnie. A wyprawkę to Zosia ma przednią 🙂 i śliczny pokoik.
U nas nie są aż takie złe – to granatowe i błękitne koszulki polo, ale i tak trochę mi szkoda, że musi codziennie się w nie ubierać 😉
Co z tego, że dzieci równo ubrane jak po całej reszcie (plecaki, gadżety, szkolne akcesoria) i tal widać kto ma więcej, a kto mniej. Dzieci głupie nie są. Też by mi się nie usmiechalo ubieranie córki każdego dnia w tę samą bluzkę
Po telefonie zaraz widać; )
A ja znowu na tą samą nutę.
Dlaczego plecak z piórnikiem kosztuje OSIEM STÓW? Kogo na to stać? Teraz zaczynam rozumieć te coroczne medialne jęki, że wiara nie ma na wyprawkę dla dzieci i lata po kredyty w SKOKACH albo do innych lichwiarzy. No przy takich cenach to faktycznie można popłynąć. Rozumiem, że jak ktoś ma te 10 tysi netto co miesiąc, to może poszaleć. A cała reszta szaraków może pogapić się w necie na ładne obrazki i powzdychać. Albo iść po kredyt. A dzieci mimo takich samych obleśnych mundurków i tak szybko cykną kto ma wypasioną teczkę za kilka stówek, a kto zwyklaka z marketu.
I chyba już nie czekam na to, aż moje dzieci dorosną do wieku szkolnego. Bo mnie nie stać na takie gadżety, choć nie biduję i trochę ponad średnią krajową zarabiam …
Polko, nie myślałaś o zainstalowaniu Disqusa?
dobra to fakt, b droga wyprawka. Ale to jest blog, który odwiedzamy z własnej nieprzymuszonej woli 😉 A blog z product placement tez rządzi się własnymi prawami. Fajnie pooglądać coś ładnego. A kupić można w Biedronie. Bambino super rysują 🙂 Dziecko cieszy się z kucyków pony na opakowaniu, a ja mam spokój w odmawianiu ich na kupowanych ciuchach 😉
Zgadzam się w 100%. Co do Bambino- moje dzieciaki wolą Colorino. Ciut tańsze i mniej się łamią ;).
Niechcący pisząc długaśny komentarz podałam swój drugi adres e-mail. Teraz czeka na zatwierdzenie- Polko- jakby co, ten komentarz i tamten to cały czas ta sama ja ;). Pozdrawiam serdecznie! p.s. gdy mam czasem w życiu zastrzyk gotówki (a to się cyklicznie czasem jednak zdarza ;)) z przyjemnością sięgam po jakieś gadżeciarskie smaczki dla dzieci i widzę jaką im one także sprawiają radochę. Od wielkiego dzwonu mam ochotę na coś extra (typu spódniczka tiulowa od KOTM). Nie jest to nagminne i nie wytrąca mnie z równowagi domowego budżetu. Dlatego miło mi zaglądać tu i na inne blogi, gdzie pełno cudów, które lubię, a część sama mam w domu :). P.S.2. Gdzie można nabyć to wypasione retro radio, które stoi w Twej kuchni :)?
myślę, że w różnych sklepach z elektroniką, na pewno online – to radio retro Philips
Dzięki :). Bardzo mi ono pasuje do wnętrza, a w kuchni byłoby miłym akcentem. Mój pierwszy w życiu walkman (daawne czasy) był Philipsa i w ogóle nie chciał się zepsuć ;).
No jasne, że zaglądam tu z własnej nieprzymuszonej woli 🙂 I to nawet regularnie. Bo lubię tę estetykę. Sama mam zbliżone gusta. Bo lubię poczytać o sprawach, które są mi bliskie. Ale mimo to wkurzam się jak widzę plecak dla dzieciaka za osiem stów albo spacerówkę w cenie używanego samochodu. I doskonale rozumiem, że blog ma swoje prawa, że to forma zapłaty za pracę w niego włożoną itede itepe. Tyle tylko, że te produkty są niedostępne dla większości. Przez cenę. A jednocześnie mają równie dobre odpowiedniki dwa albo trzy razy tańsze. I jasne, że mogę kupić tańsze rzeczy w biedronie czy innym lidlu. Tylko czy o to chodziło sponsorowi tegoż wpisu? Chyba nie …
Jestem pewna, że na rynku można znaleźć plecaki na każdą kieszeń, no może rzeczywiście z wyjątkiem osób, które żyją poniżej minimum. W sumie plecak i piórnik to najdroższe elementy wyprawki, resztę papierników można naprawdę tanio kupić w marketach. W naszej szkole nie oczekiwali cudów – parę zeszytów, bloki, papiery kolorowe, plastelina, wszystko do kupienia za parę złotych. Tak jak z wszystkim chyba – można mieć auto za trzy tysiące (witam w klubie) i za sto.
Pewnie tak. Wszystko można kupić i droższe i tańsze. Tylko zastanawiam się jak wysoką cenę mogą osiągnąć tak prozaiczne produkty jak choćby ten nieszczęsny plecak i piórnik. Bo sama pewnie przyznasz, że TA CENA i Ciebie raczej by odstraszyła, a nie zachęciła do jego zakupu, gdybyś miała go nabyć jak każda inna matka pierwszaka.
I jeszcze raz podkreślę (jak już kiedyś pisałam), to nie jest zarzut do Ciebie ani żadna inna personalna wycieczka. Rozumiem, że blog, product placement, zapłata za pracę itd. Wkurzam się tylko na te absurdalne ceny z kapelusza. No i trochę na nierówności społeczne, podział na biednych i bogatych, na to że nie mam tych 10 tysi netto co miesiąc i nie wygrałam bańki w totka 🙂
Ps. Co do samochodu to zupełnie inna para kaloszy. Tu cena przekłada się na jakość, ale również na bezpieczeństwo. Obecnie mam możliwość dość częstego korzystania z nowej fury za siedemdziesiąt parę tysi, natomiast mój poprzedni wóz spyliłam za całe 2 (słownie DWA :-)). I tu różnica jest odczuwalna, nie powiem. No i przede wszystkim jest bezpieczniej. No ale to temat na inną dyskusję.
Pozdrawiam, a Młodej życzę sukcesów w pierwszej klasie.
Rozumiem, tak w ogóle to mnie też wkurzają te absudalne ceny, zwłaszcza ubrań. Dzięki!
alez wszystko piekne !!!
Uwielbiam Zosiową kolorystykę: te pastele, mięty, róże. Kolorowe pierdółki kredeczki, pudełeczka ahhh. Oglądam i pochłaniam. A co do fartuszków, swojego nie nawidziłam bezsprzecznie, ale jeśli do pierwszej klasy szło się w latach 80-tych to nie miało się wyjścia. Tak więc nadal oglądam i pochłaniam i pokazuje mojej 2 latce :)))
Hmmm… nie lubię mundurków. Są paskudne. Unifikacja, komunizm, ideały… niestety jak świat światem będą równi i równiejsi (w komunizmie jak wiadomo też byli). I żaden mundur tego nie zmieni, a dzieci wyglądają w nich smutaśnie. Myślę, że każda mama, która ma wyczucie stylu, mimo dziury w portfelu jest w stanie wyszukać w lumpie cuda za niewielkie pieniądze i naprawdę stylowo ubrać dziecko, nie kupując sukienek za 300 zł a i za 60 niejednokrotnie bywa kwotą zbyt dużą. Myślę, że tu nie chodzi o kasę, tylko jak zawsze o styl, pomysł. Albo się go ma, albo nie. Nie ważne, czy plecak za 8 stów, czy z biedrony (choć nie widziałam ładnych w tym roku ;)), można też za niewielkie pieniądze kupić całkiem stylowy w np. Ikei ;). Naprawdę tu nie chodzi o kasę. Mundurkom mówimy „nie”. Zabijają radość życia i są ponure. P.S. Gadżety Zosi- wypas total! P.S.2. Ja dla moich chłopców ograniczam się do minimum ekonomicznego plus żeby się im i mi podobało, bo obaj urodzeni esteci z talentem plastycznym i okiem na „ładne”, a mimo to, pieniądze lecą jak woda na to wyprawkowe minimum socjalne :/. Gdybym miała tylko jedno dziecko do „ubrania”, nie troje, pewnie chodziłoby w dużo droższych rzeczach. Niestety wszystko dzielimy na trzy i ograniczamy zakupy do hurtowni plus czasem jakiś skip hop dla animuszu ;). Ale nie ma tragedii i jest estetycznie gites majonez :). P.S.3 Wczoraj, kupując włochatą kamizelkę dla Najmłodszej (na szczeście jeszcze nie- szkolnej) widziałam na bank kasiastą panią z córeczką tak koszmarnie ubraną, że żadne pieniądze nie pomogą. No może właśnie mundurek w tym przypadku byłby dobrym wyjściem ;).
No jasne, przecież ja nie namawiam do kupowania drogich plecaków, nie piszę, że każdy inny jest gorszy. Być może kogoś zainspiruje mój wybór, a ja oczywiście rozumiem, że znajdą się osoby, które się złapią za głowę. Sama wyszukuję dziewczynom ciuchy w sieciówkach, szperam na promocjach, w lumpkach też, podczas gdy na innych blogach codziennie inna stylizacja z sukienkami za trzy stówy właśnie. Wolny rynek, wolny wybór.
Mój post był odpowiedzią na post Agnieszki Kijowskiej- nie piję bynajmniej do plecaka Zosi, który jest śliczny i zupełnie nieważne ile kosztował. Wiadomo przecież, że blogosfera rządzi się swoimi prawami, a ja należę do osób (niestety), które mając- mogą wydać sporo na rzecz, która się naprawdę podoba (może rozrzutność, ale czasem fajnie zaszaleć, tyle, że zdarza się to ostatnimi czasy rzadko ;)). Poza tym zapomniałam już, że jestem tu jako Mała Mi. Urlop naprawdę wywiał mi trochę z głowy ;). Przepraszam za zamieszanie z mailami i nickiem. Pozdrawiam jeszcze raz :).
zgadzam sie z Agnieszka Kijowska , ze nie kazdego bedzie stac na takie gadzety … ale coż zrobic, przyjdzie sie pocieszyc gadzetami z biedry do szkoly 🙂 Dla mnei najwiekszy sens ma jednak fakt ze mam zdrowe dzieci a jakiej marki gadziety nosza nie ma dla mnioe znaczenia wiekszego 😉 pozdraiwma
Kupiliśmy i my w Biedrze sporo papierniczych drobiazgów. Czy jednak ja mam obowiązek pokazywać rzeczy, na które będzie każdego stać? 😉
Ale dziewczyny o co Wam chodzi? To nie jest blog : jak tanio kupić? Społeczeństwo zawsze będzie zróżnicowane w gospodarce wolnorynkowej. To co dla jednego ma przystępną cenę, dla drugiego jest nieosiągalne, a trzeci na cenę nawet nie spojrzy tylko zapłaci. Nikt tu nie pisze o wyższości czegoś nad czymś. NIE WYLICZAJMY sobie dochodów, jak rzesze innych Polaków. Każdy chciałby coś lepszego i fajniejszego, nie każdy to ma. To jest blog o takim właśnie profilu. nie bardzo- szukajmy innego. Razi Was to nie zaglądajcie. Mnie tez na wiele rzeczy nie stać, albo mi żal. Ale za to znalazłam parę inspiracji i wynalazłam w wersji ekonomicznej 😉
W samo sedno, Marta, dziękuję za zrozumienie.
Ależ nikt tu nie chce, aby Polka prezentowała nam wyprawkę z biedry, albo rady jak ubrać dziecko z 2 dychy. I nikt nikomu nie wylicza kasy. Powiem więcej: ja każdemu (i sobie również) życzę tych 10 albo i więcej tysi w miesiącu, bo może wtedy nie bylibyśmy tak wszyscy sfrustrowani rzeczywistością i rachunkiem przy kasie w spożywczaku, a plecak za 8 stów nie robiłby większego wrażenia.
Irytują mnie tylko absurdalne ceny zwykłych rzeczy, które owszem wyróżniają się wzornictwem i tzw. dizajnem, ale to nie powód żeby chcieć za nie 3 razy więcej, niż za tańsze odpowiedniki.
A zaglądam, bo lubię. Tylko czasem mi się ciśnienie podniesie i muszę dać upust 🙂
Piękny kącik do nauki 🙂 Żeby tak moja córeczka miała taki porządek na biurku… Ale u nas wiecznie jakieś wycinanki, tworzenie domków, kredki, naklejki, na biurku ścinki i pod biurkiem. Ale nawet sprząta (czasami) 😉
A plecak bardzo fajny i świetnie leży na Zosi. Trochę ostatnio pooglądałam na różnych blogach plecaków dla pierwszaków i mam takie spostrzeżenie, że u ciebie na blogu w końcu plecak szkolny, który:
– nie wisi dziecku na tyłku,
– nie odstaje od pleców, tylko dobrze do nich przylega,
– ma fajny, szeroki pas biodrowy, który powoduje, że nie czuje się tak ciężaru zawartości plecaka (trochę jak w takich trekkingowych plecakach).
Co do kredek – mają piękne opakowania, ale ja się trochę zraziłam – kupiłam pół roku temu takie droższe, firmowe, też w pięknym opakowaniu i okazało się, że właściwie nie nadają się do użytku, rysiki w środku połamane, trzeba co chwilę temperować 🙁 Nie wiem, może źle trafiłam, a może w transporcie się połamały. Teraz kupujemy kredki Stabilo ulubione, trójkątne (żeby przy okazji ćwiczyć właściwy chwyt).
U nas też nie ma takiego porządku na co dzień, no coś ty! 🙂 Wycinanki i inne prace plastyczne, dziś akurat karmienie lalki kaszą jaglaną, która była po zabawie wszędzie. Ale do zdjęć posprzątałam, mało fotogeniczny taki bajzel.
Heh, no domyślam się, że sprzątasz i to sporo. Mój zachwyt nad kącikiem Zosi obejmuje też zachwyt nad twoim sprzątaniem 🙂 Wiesz, że ci się tak chce – mnie to czasami ręce opadają jak zaglądam do pokoju córki i czym prędzej zmykam. Dodatkowo sporo rzeczy jest nie do ruszenia – wieże z klocków, budowle z kartonów.
Odwalasz kawał niezłej roboty – bo piękne zdjęcia, piękne wnętrza to nie wszystko. Trzeba jeszcze to ogarnąć, ugotować, dziecko do szkoły zaprowadzić, zakupy zrobić, itp. Tak sobie dzisiaj dumałyśmy z koleżanką przy kawce, że to nie jest tak, że tylko przyjemności z blogowania. To tak na przekór hejterom dzisiejszym i kolejnym, bo pewnie jeszcze nie raz przypełzną 😉
dzięki, Agnieszka, faktycznie niewielu dostrzega, że to tylko ułamek mojej codziennej aktywności, a sporo się trzeba narobić, żeby przygotować teren do zdjęć – mieć dzieci czyste, uczesane, porządek, dobry humor wszystkim zapewnić itp. Miło mi, że to zauważyłaś!
Przepraszam, ale jestem trochę rozczarowana. Polka ma takie świetne pomysły na DIY a w wyprawce Zosi tego nie widać wcale. Naprawdę chodziło o pokazanie słodkich gadżetów z kilku witryn internetowych? Skoro INDYWIDUALIZM jest tu taki ważny, to dlaczego wpychasz Zosię w ramę grupy, która będzie rozpoznawana w szkole jako „ta kasiasta”? Dlaczego nie pokażesz, że nawet mogąc sobie bez problemu pozwolić na wypasioną wyprawkę można się pokusić o oryginalne, nieoczywiste rozwiązania?
A co ona ma kredki, zeszyt czy zdrowy dla kregoslupa tornister sama zrobić? Bo nie kumam akurat.
Tak, naprawdę chodziło o pokazanie ładnych gadżetów ze sklepów, czasami prezentuję po prostu ładne produkty i już. Czy blogerka ma obowiązek wszystko robić sama? Ciuchy też mam szyć, bo bloguję? Miałam jej wykleić plecak z kartonu, żeby pokazać niestandardowe rozwiązania? Pomysł DIY pokazałam prezentując biurko – malowane tablicówką słoiki na ołówki. Nie sądzę, żeby Zosia była tak postrzegana, jest ubierana podobnie do innych dzieci, żyje tak jak one, bo i nie jest wcale „kasiasta” – nie mieszka w wilii, ani nawet na modnym osiedlu, ani nie jest wożona drogim samochodem A ceny nie widać po plecaku, przecież nie jest ze złota, to o prostu cena wysokiej jakości. A ja niestety nie widziałam w swoim życiu ani jednego ładnego, solidnego plecaka, który byłby tani. Rok temu oszczędziłam na kupiłam jakiś zwykły flak, który wisiał jej do kolan i po tygodniu poszedł do szafy. To się już robi nudne – kiedykolwiek pokażę coś, co uznacie za zbyt drogie, lecą hejty. Przecież ja nikomu nie mówię, że to jedyny dobry wybór.
Ludziom się pewne rzeczy w głowach nie mieszczą. Polska jest pełna biednych ludzi pracujących za grosze mimo nieraz gruntownego wykształcenia. Pełna podziałów. To rodzi myślę, kupę frustracji, brak zdrowego dystansu i wrogość. Jaki kraj, tacy obywatele. Ciekawe, czy by tu tyle osób zaglądało, gdybyś promowała co tydzień gazetkę z Biedronki ;). Nie przejmować się i robić swoje to chyba jedyne co można na tym dziwnym świecie. P.S. Dzięki temu, że nie usuwasz takich komentarzy, jest tu przynajmniej barwnie :), choć rozumiem, że czytanie ich nieraz może być zwyczajnie denerwujące.
I ja też to rozumiem, ale wciąż czuję się trochę zagubiona, że takie komentarze dotykają mnie i naszego ZESTAWU (nie samego plecaka, na litość boską, nie mam siły już tego podkreślać), podczas gdy blogi szafiarek ociekają luksusami typu szpilki czy torebki za kilka tysięcy, a blogerki parentingowe czy wnętrzarskie budują wielkie, luksusowo wyposażone domy. Naprawdę aż tak to razi? Czy ja epatuję luksusem tutaj? A nawet gdybym, to czy nie wystarczy sobie znaleźć miejsca w sieci, które będzie bardziej odpowiadało poziomem życia? Z tą gazetką trafiłaś w sedno, dodałabym mieszkanie z meblościanką i grilla na daczy.
Ostatnio zdarza mi się tu wchodzić coraz częściej i naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że takie fajne masz te teksty. Naprawdę – w sieci są setki blogów parentingowo podobnych, a ja sama śledzę ich kilka. Z różnych powodów – dla zdjęć, inspiracji, estetyki itp. To co urzekło mnie w twoim, to naprawdę świetne wpisy – dowcipne, błyskotliwe i tak przyjemnie się je czyta.
Nie rozumiem uwag pod tym wpisem. Do głowy by mi nie przyszło, żeby się czepiać twojej wyprawki. Przecież nikt nikogo nie zmusza do kupowania tych rzeczy. Z mojego punktu widzenia dużo lepiej jest sie inspirować pieknymi ( i czasem w związku z tym drogimi) rzeczami, a potem ewentualnie szukać zamienników, niż permanentnie analizować produkty z Biedronki. Nie o to przecież chodzi.
Ile jest blogów, gdzie każdy wpis równa się promocji jakiegoś artykułu – i to bez specjalnej analizy, ot szybko recenzja, zdjęcie z netu i z głowy. U ciebie tak nie jest i mam szczerą nadzieję, że uda ci się dobrze na tym blogu zarobić, bo wyobrażam sobie, że to też jest ciężka praca. Ładny blog i dobry content. I product placement jest tutaj jak najbardziej zrozumiały.
Szczerze mówiąc cieszę się, że pokazujesz taki tornister, bo to coś nowego, dobrze wiedzieć, co można znaleźć na rynku. Jest ładny i mam wrażenie, że dobry dla małych plecków. Jednych stać, innych nie. Jeden nie kupi, ale kupi spódnicę za 800zl, inny odwrotnie. Po co to roztrząsać? Tym bardziej, że nie brak ci pomysłowości, dzieci nie śpią w baby diorze, więc naprawdę – drogi tornister, brak diy, kasiasta zosia – wtf??
Twój blog jest bardzo estetyczny i ma swój niepowtarzalny klimat pastelowej Skandynawii, a jego największym plusem jest to, że masz coś do powiedzenia. Tak więc nie przejmuj się, rób swoje. i tak masz mnóstwo czytelników:)
Agata, dziękuję!!! Wspaniała i pokrzepiająca jest świadomość, że jednak większość czytelniczek to fajne, mądre babki. Keep calm & blog on normalnie 🙂
Hej, ja Cię w żadnym wypadku nie hejtuję. Jeśli tak to odebrałaś to sory …
I jeszcze jedno mi się nasunęło. Właśnie nie epatujesz żadnym luksusem. Wręcz przeciwnie pokazujesz, że mimo braku wielkiej kasy za tzw. średnią krajową można żyć estetycznie (co nie zawsze można powiedzieć o szafiarkach i innych blogujących paniach). I pewnie w większości właśnie takie laski Cię czytają. Które mają budżet nie za duży i nie za mały, kredyt na 20 lat, małoletnie dzieci i nie wiedzą co ugotować na obiad w niedzielę. No i jak od czasu do czasu pojawi się coś, co odbiega ceną od średniej, to pojawia się zdziwienie, wkurzenie i zastanowienie nad tą naszą rzeczywistością.
Wiesz ja myślę, że ja jestem po prostu za bardzo taką babą z sąsiedztwa, może dzięki tym wpisom, po których piszecie, że utożsamiacie się ze mną. A te szafiarki to jakieś wylaszczone kosmitki z innej galaktyki i nikt im już nie zarzuca, że znowu się piją szampana w Paryżu na koszt sponsora i kolejna torebka od Korsa im przybyła. Trudno, przełknę to, ciesząc się, że tak wiele z Was jednak tu prezentuje zrozumienie i zdrowy rozsądek.
Polka nie traktuj wszystkich uwag jako hejty. To, że ktoś ma uwagi do postu nie zawsze wiąże się ze złymi intencjami i chęcią dowalenia komuś. Można je potraktować jako inspiracje na kolejny post. Tak robi wielu blogerów 😉
Nie wszystkie tak traktuje, ale jak ktoś mi zarzuca brak empatii, wnioskując po cenie plecaka mojej córki, to mnie szlag trafia. Że niby w imię solidarności z mniej zamożnymi powinnam tylko tanie rozwiązania proponować albo propagować wyprawkowe DIY, bo kupować za łatwo. A inspiracja, owszem, była dwa wpisy temu 😉
hahaha Polko patrząc na to co dzieje się na Twoim blogu po tym wpisie i znając naszą polską mentalność, to pewnie hejt na hejcie, ale niewiele blogerek ma odwagę czy chęć takie wpisy upubliczniać (tak myślę). Komentarze u Ciebie odnośnie plecaka biorą się pewnie z frustracji i ja akurat tego nie kumam. To że zobaczę taki piękny plecak u Zosi nie znaczy, że go od razu kupię, ale na pewno znajdzie się rzesza czytelniczek, która być może od tygodni szuka fajnego plecaka i się Twoim wpisem zainspiruje i o to chyba w tym wszystkim chodzi.
Uwielbiam Twojego bloga – za estetykę, za te wszystkie przepiękne rzeczy, które pokazujesz (nie ważne czy stać mnie czy nie), za cudne zdjęcia, za uśmiechnięte, śliczne córeczki, za przepisy i milion inspiracji, ale przede wszystkim za Twoje boskie teksty.
Masz swoje zdanie na każdy temat, jesteś błyskotliwa i uwielbiam Twoją ironię oraz mega dystans do siebie i życia.
Jak dla mnie jesteś obecnie boginią blogosfery – zostawiasz daleko w tyle blogi o niczym, blogi z milionem stylizacji dzieci w legginsach za 450 zł, które ograniczają się do kilku zdjęć i mega długiej listy z linkami. TREŚĆ to co co odróżnia Cię od innych i daje Ci przewagę, bo niestety albo się ma dar pisania albo nie. Nie rozumiem fenomenu niektórych blogów, myślę, że odsłony wielu z nich to już raczej 'z przyzwyczajenia” niż z chęci. Dlatego błagam nie zmieniaj się, bo twój blog to już jeden z niewielu, na który wchodzę codziennie i nie mogę się doczekać nowego wpisu. U Ciebie wszystko jest jakieś spójne, nie ma przepisów ” z dupy” typu dziś reklama mac donalda, jutro przepis na koktajl z buraka 😀 i to tylko po to żeby zaprezentować nowy mikser;)
Szanuję Cię za to, że nie zabiegasz o przyjaźń „wpływowych” pożal się Boże blogerek, zresztą teraz jesteś na etapie, że pewnie niejedna by się z chęcią polansowała u Twego boku. jedynie czego brak na blogu to więcej Twoich zdjęć, boś piękna.
Pozdrawiam serdecznie 😉
Dziękuję, Ola! Twój komentarz wiele dla mnie znaczy!
Hej! Znaczne od tego że przeglądam twojego bloga od jakiegoś czasu i większość wpisów bardzo mi się podoba. Sama mam córeczkę która jest 3 m-ce młodszą od twojej Hani.
Jeśli chodzi o sprawę plecaka to trochę jednak mnnie to dziwi że zdecydowałas się na taki drogi. Sama zarabiająm dużo, ale nie kupilabym takiego chyba dlatego, że wiem że plecak wyprawowy np Deuter, który pomiesci rzeczy na np 2 tygodniowy trekking w górach kosztuje ok 1000zl i jest to wysoką liga jeśli chodzi o plecaki. Zatem jak to możliwe że plecak szkolny 6 latki kosztuje tak dużo? Milo popatrzeć na twoje zdjęcia są bardzo ładne ale po prostu jakoś mi to nie pasuje. Nie odbiera tego jako hejt może to po prostu ja mam problem z wydawaniem pieniędzy ? 😉 pozdrawiam!
Ok, dziękuję Ci za komentarz. Jest kulturalny i rzeczowy, masz prawo tak uważać.
Wszystko piekne! Chociaz plecak wg mnie absurdalnie drogi – patrzac na niego ocenialam na 200-300 zl.
Mundurki mnie ominely, za moich czasow LO tylko w katoliku musieli je nosic – paskudne workowate spódnice za kolano + marynarskie, bezksztaltne bluzy, od razu sie rzucaly w oczy na miescie. Ale ja nie mam nic przeciwko mundurkom, o ile sa w miare ksztaltne (nie lubie sie wyrzniac ubiorem, ale o dziwo mam wiecej odwagi wnetrzarskiej ;))
Czytam tego bloga od jakiegoś czasu, ale reakcja na ten wpis mnie totalnie rozwaliła. Krytyka płynie szerokim strumieniem. Nie wiem czy to żal na życie, na pracę, zazdrość, że ktoś ma i może mieć, i ma odwagę o tym mówić, czy chęć dowalenia autorce (którą podziwiam za odwagę i współczuję niedzieli). Wszystko z powodu ceny plecaka (a właściwie całego zestawu). Przejrzałaś funkcje i sposób wykonania plecaka (zestawu)?
Po jaką cholerę wchodzicie na tego bloga? Żeby dowalić, dopiec, wymądrzyć się? Mnie też nie stać na zestaw za 800, ale ten za 400 kupię – bo kliknęłam na stronie sklepu i poczytałam, i znalazłam tańszą alternatywę tej samej firmy.
W każdym razie Polka Dot – moje szczere gratulacje za dobór akcesoriów szkolnych, za chęć zrobienia takiego wnętrza, za dobranie plecaka pasującego do dziecka i kolorystycznie do kącika nauki. Za chęć, za bycie normalnym pierwiastkiem w całym zalewie „mundurkowego stylu życia”. Idź pod prąd!
PS. Insporacji masa, szkoda, ze nie masz synka 😉
Twoje prawo wyboru tego, co przeczytasz, jednak ten blog zawsze był i będzie traktował częściowo o rzeczach, ponieważ pokazuję tu pewną estetykę, która jest mi bliska. Przykre jest tylko to, co o mnie sądzisz, nie wiem, na jakiej podstawie – że pokażę cokolwiek za pieniądze. Widziałaś kiedyś u mnie wpis, który byłby aż tak od czapy? Zawsze pozostaję w zgodzie ze sobą w swoich wyborach, jestem konsekwentna i wierna swojemu gustowi, nie zdajesz sobie sprawy, jak wielu sklepom odmówiłam, ponieważ ich asortyment nie był w moim klimacie. Nie dałam chyba nikomu powodu do tego, żeby tak o mnie myśleć.
Polka keep calm i nie bierz aż tak do siebie tych dziwnie agresywnych komentarzy. Niestety, im większa popularność (szczere gratulacje), tym większy hejt. Taki kraj i taki społeczny klimat, sorry. Pamiętaj, że masz coraz więcej wiernych fanów swojej Twórczości (tak przez duże T) i skup się na nich. Ja przeglądałam kilka „topowych” blogów o podobnej tematyce i czytam tylko jeden. Zgadnij który;) czekam na kolejne wpisy i na Pana Polke w kuchni;)
Mój trzecioklasista ma taki:
http://twojlunchbox.pl/lunchbox/375-lunchbox-goodbyn-bynto-czerwony-.html
Nam z niego jeszcze nigdy nic nie wyciekło.
Hej Polka, nie zdawałam sobie sprawy, że mój komentarz sprowokuje niektórych do bycia mniej miłymi i zadziała jak kij włożony w mrowisko. Nie to było moją intencją.
Jak już pisałam to nie jest personalny atak w Twoją stronę, że wybrałaś dla dziecka drogi gadżet – to do Twoich obrońców, którzy chyba nie wszystko dokładnie zrozumieli.
Pewnie gdybym miała taką możliwość, zrobiłabym podobnie.
Rozumiem, że pokazujesz rzeczy i droższe i tańsze. Spoko. Na wszystko miło się pogapić. Rozumiem, że to zapłata za Twoją niełatwą pracę blogerki i wysiłki, dzięki którym możemy nasycić się estetycznie, a przy okazji przeczytać coś fajnego.
Jednakże większość z nas to chyba takie przeciętniary, które nie mają ani za mało, ani za dużo, które mają takie same problemy co Ty, które są w podobnym wieku. Przez to też pewnie jak pojawi się coś, co odstaje od tej średniej i jest zwyczajnie za drogie, jak na naszą kieszeń przeciętniary, to budzi wkurzenie i zastanowienie nad różnicą dochodów i możliwości.
I z jednej strony to chyba dobrze, że pojawiają się różne głosy. No przecież nie we wszystkim musimy się zgadzać i nie wszystkie nasze wybory akceptować.
Z drugiej jednak strony mam świadomość jałowości tej dyskusji – przecież zawsze były i będą podziały na biedniejszych i bardziej zamożnych.
Dlatego przepraszam Cię, jeśli przez mój komentarz poczułaś się źle. I w sumie postaram się już więcej nie wytykać drogich gadżetów – niech każdy sam sobie oceni czy są warte swojej ceny, czy nie. Co nie znaczy, że zmieniłam zdanie.
Pozdrawiam i udanego tygodnia życzę 🙂
Hej! Myslalam pol nocy o tym co Ci napisalam i o tym, ze chyba czujesz sie urazona tymi komentarzami pod postem. Napisze zatem to co wlasciwie najwazniejsze – przegladam twojego bloga od jakiegos czasu i bardzo mi sie podoba. Z niecierpliwoscia czekam na kazdego nowego posta i w wielu kwestiach jestes dla mnie inspiracja. Pozdrawiam i powodzenia dalej – nie przejmuj sie tym ze ludzie krytykuja twoje wybory czy posty – ciesz sie, ze to robia, bo to znaczy ze czytaja i nie jestes im obojetna.
Plecak rzeczywiście jest drogi, ale sama bym sobie taki kupiła(oszczędzając), gdybym miała iść do pierwszej klasy.Myślę, że czułabym się odważniejsza i byłoby mi po prostu miło mając taki plecak.
Życzę Zosi, aby jej przygoda ze szkołą była właśnie miła, wzbogacająca i inspirująca.
A nie przyszło Wam do głowy, że indywidualność może (a nawet powinna) przejawiać się na różne inne sposoby, a nie tylko poprzez ubiór? Myślę, że prawdziwym indywidualistom mundurek nie zaszkodzi.
Nie mam nic do mundurków, ale dobrze gdyby były wykonane z przyzwoitych materiałów. Niestety większość to 100% sztuczności w wysokiej cenie :/
A ja bym chciała, żeby u mojej starszej córy, idącej za rok do zerówki, były mundurki. Matko, ile by mi to zaoszczędziło czasu i nerwów z rana… Co do zachowania indywidualizmu. Przypomina mi się scena z Żywotu Briana (wszyscy mówią :jesteśmy indywidualistami! A jeden gość: ja nie!) (sic!) Moje dzieci staram się wychowywać tak, żeby umiały podejmować samodzielne decyzje, miały własny rozum i żyły w zgodzie ze sobą i innymi. Ja tam nie widzę związku między ciuchami a tym co się ma w głowie. Ktoś kto z natury brnie pod prad chyba ma gdzieś czy nosi to samo co inni czy nie. Oczywiście, że fajnie się wyróżniać. Ale po co strojem, jak można tym co się ma do powiedzenia? (teraz jestem mądra ale w liceum pierwsza buntowalam się przeciwko zostawianiu glanów w szatni, no bo jak to :)?) Chciałabym, żeby moje dzieci miały to głęboko, ale jak będą chciały, niech se walną „łeb na czerwono” 😉 A plecak jest super, najważniejsze żeby odciążał kręgosłup, a niestety jakość idzie w parze z ceną. Mam nadzieję, że jak będę kompletować wyprawkę za dwa lata, to jeszcze będą podobne. Polka, weź olej, dziewczyno. I dalej pokazuj te różne cuda. O niektórych firmach nawet nie słyszałam, a czasu szukać nie mam. Ach, ten pojemnik z chmurką… ????
Śliczna wyprawka… Ale tak mi się teraz przypomniało, że nigdy ludziom nie dogodzisz. Wrzuciłaś jakiś czas temu buty z jakiegoś TESCO czy nie pamiętam, takie fajnie, tanie baleriny dla dziewczynek. I się rzucili, że takie tanie, gówniane buty kupujesz… No aż nie mogę uwierzyć w to co tu czytam. Tak źle i tak niedobrze 😉 Głowa mała 🙂
Faktycznie Twoja wina Polko ,że ludzi nie stać na drogą i piękną wyprawę szkolną.Twoja wina ,że jesteście z mężem zaradni i pracowici .No przeproś wszystkich zazdrosnych nierobów .
Hej zastanów się trochę następnym razem zanim nazwiesz kogoś „zazdrosnym nierobem”. To że kogoś stać lub nie na pewne rzeczy niekoniecznie wynika z faktu, że jest jak to ładnie ujęłaś „nierobem”. Najlepiej kogoś obrazić, na dodatek nie mając odwagi podpisać się nazwiskiem. Strasznie to małe. I wątpię, żeby tego typu komentarze cieszyły autorkę tekstu. Chyba nie jest jej miło czytać, że komuś brakuje klasy i potrafi innych co najwyżej anonimowo obrzucić błotem w imię tzw. obrony.
Jeśli chodzi o mnie to napiszę to chyba po raz czwarty i ostatni: to nie był personalny zarzut do autorki tekstu, że sprawiła dziecku drogi gadżet! Co nie zmienia faktu, że cena jest absurdalna i odbiega od średnich cen plecaków. Jeśli ktoś chce, niech kupuje. Jego sprawa. Ale chyba można to skomentować, co?
A może to nie cena jest absurdalnie wysoka, tylko Twoje zarobki absurdalnie niskie (jak większości Polaków)? Masz swoje zdanie, ok – super, ale nie musisz dezawuować wyborów innych i oceniać plecaka po jego cenie. To co napisałaś mogłaś napisać w sposób pozytywny. Jak? Pisząc wprost „mnie na to nie stać” i chyba nikt by się Ciebie nie czepiał, a nawet więcej – sporo osób by to potwierdziło.
Obiektywne fakty są takie, że 70% ludzi na taki zakup nie stać, pozostałe 20% stać, ale woli sobie za to kupić buty na jeden sezon zamiast plecaka dla dziecka na kilka lat, reszta może dziecku kupić coś takiego i się nie zająknie. Zamiast tego zarzucasz, że coś jest absurdalnie drogie. Nie znasz produktu i go oceniasz. Niestety narodową mentalność mamy jaką mamy, jak na coś nie możemy sobie pozwolić – to zawsze to coś jest winne, a nigdy my.
Ja jak widzę, że jest jakiś produkt droższy niż średnia, to szukam przyczyn takiej ceny – a nie walę publicznie, że coś absurdalnie drogie. Jak znajduję uzasadnienie ceny, to się zastanawiam czy jest to mi potrzebne. Jak okazuje się, że tak – to się zastanawiam czy mnie stać na to, czy nie. Jak mnie nie stać to szukam odpowiedników lub staram się znegocjować cenę. Jak nie ma odpowiednika i pomimo negocjacji cenowych dalej mnie nie stać pozostaje oglądnie pięknych zdjęć. Nigdy nie atakuję publicznie, że jest za drogie – z pokorą przyjmuję, że nie na wszystko mnie stać.
Hej, widzę że ta dyskusja zmierza w niewłaściwym kierunku. Nie mam ochoty się wykłócać o to, czy coś jest absurdem czy nie, ani publicznie obrażać i wyzywać od „leniwych nierobów”.
Poza tym widzę, że nie czytałaś moich komentarzy, albo czytałaś je nieuważnie.
I nie sądzę, abym zarabiała absurdalnie mało. To nie miejsce, aby takie personalne wycieczki sobie urządzać i wyliczać kto ile ma. Zresztą co znaczy mało, dużo? Czy pensja 3500 netto to mało czy dużo? A dwa razy tyle albo więcej?
Ok, nie znam produktu, ale też go nie oceniałam (w sensie jakości i funkcjonalności). Napisałam tylko, że jest drogi. I wiem z doświadczenia innych mam, że inne plecaki, np herlitz doskonale się sprawdzają, a kosztują 200-300 zł. I stąd mój wniosek, że ten konkretny ma cenę z kosmosu (zresztą to nie tylko moje zdanie, nawet autorka tego tekstu przyznała pod jednym z moich komentarzy, że ją również wkurzają te absurdalne ceny …).
Twój przykład z butami na sezon dla dziecka też jest nie trafiony: otóż moja droga buty dla dziecka kupuje się na sezon niezależnie od ich ceny. Bo dziecku noga rośnie i co 3 miesiące jest wymianka.
I nie wiem jaka jest narodowa mentalność – ja tam nikogo nie obwiniam, bo nie uważam, że mam mało, ale też nie jakoś wybitnie dużo. Wiem za to jedno: większość z nas stara się pracować i normalnie żyć. Tyle, że nie wszystkim się to udaje. I wcale nie oznacza to, że ktoś jest „leniwym nierobem”, jak to ładnie określiłaś.
Na przyszłość życzę Ci, żebyś dwa razy się zastanowiła zanim kogoś z góry ocenisz i nieelegancko nazwiesz. I więcej luzu i sympatii dla innych.
Chwila, chwila. To nie ja pisałam o leniach. A dwa, że pisałam o butach kupowanych przez mamy dla siebie (a nie dziecka). Znam wiele mam, które dziecku kupią produkt ze średniej półki lub niższej, a sobie z wyższej – a później jęczą, że wszystko jest za drogie – tu też użyłam odpowiedniego zaimka we właściwym miejscu, nie wiem skąd Twój wywód o butach dla dzieci.
Nie ma absurdalnych cen, są ludzie których na pewne rzeczy nie stać. Są ludzie, którzy nie potrafią się przyznać „mnie na to nie stać” i są ludzie, którzy w miejsce tego piszą, że coś jest absurdalnie drogie.
Czekam na recenzję plecaka! My go mamy już drugi rok, jestem ciekawa Twoich spostrzeżeń i uwag. Nie przejmuj się hejterami, którzy to co robisz i Twoje wybory oceniają na podstawie ceny produktów prezentowanych na blogu. Nie masz wobec nich żadnego obowiązku!
Dwa pytania:
1. Czy z pudełka Skip Hop wyciekają Ci (Zosi 🙂 ) mokre rzeczy? W sensie, czy cokolwiek się wydostaje na zewnątrz?
2. Jak to zrobiłaś, że dziecko je sushi?! 🙂
W tym pudełku jest jeszcze małe pudełeczko na mokre, więc nie powinno się tak stać. Używamy dopiero od tygodnia i w sumie staram się nie dawać takich na maksa dojrzałych, ociekających sokiem owoców. Więc póki co jest ok u nas. A sushi początkowo gardziła, ale jak zrozumiała, że tam jest wszystko to, co lubi – łosoś, ryż, ogórek, spróbowała i zaskoczyło. Choć i tak najbardziej lubi z samym ogórkiem 😉 Generalnie myślę, że taka otwartość kulinarna bierze się z obserwacji rodziców, zabieramy ją czasem do orientalnych knajp mimo że wiem, że to nie jej bajka, ale w każdej coś dla siebie znajduje i uwielbia na przykład smażone kalmary. Ale nie jest idealnie – jak każde dziecko ma wiele składników, których nie lubi. Nie tknie na przykład twarogu, pomidora, wybrzydza nam przy obiadach jak każdy 😉
No właśnie, bo skusiliśmy się na tanie pudełko, śliczne i ładne, ale już drugiego dnia dwa zeszyty były do wymiany… całe szczęście, że to początek roku, więc bez trudu i bez żalu trzeba było te pięć słów przepisać 🙂 Myślę o Skip Hop, ale wolałam zapytać, bo jak na pudełko, to nie jest najtańsze na świecie 🙂
Co do sushi, to ja się trochę swojej dziatwie nie dziwię, skoro matka wiecznie grymasząca, to i one marudzą, z tym że jakoś mnie nie boli, że nie tkną sushi czy krewetki, wystarczy mi że chętnie jedzą warzywa i inne ryby 😉
Dla mojego dziecka szukałam najwspanialszej nauczycielki, nie patrząc na szkołę. I taką znalazłam. Niestety jeden nauczyciel nie czyni szkoły choćby normalną. Pani dyrektor tej łódzkiej szkoły starała się koniecznie wprowadzić do szkoły mundurki, bo niby miały one podnosić prestiż szkoły. Rodzice się buntowali, nie chcieli. Więc zaostrzono przepisy, strój mógł być biały, granatowy lub czarny. Wszelkie inne kolory odpadały. I codzienne kontrole, a za nieprzepisowe sznurówki (kolorowe) – ocena w dół ze sprawowania. I nie piszę o odległych czasach! To ma miejsce nadal w tej szkole. Tyle, że po 3 klasie zabrałam córkę do innej szkoły – do takiej, w której pani dyrektor powiedziała nam, że dzieciństwo jest po to, żeby dzieci chodziły kolorowo ubrane. Że kolory powodują, że dzieci lepiej się rozwijają. Że ona chce, żeby jej szkoła była wesoła. Pozdrawiam! I powodzenia w szkole 😉
Polka Dot, a czy polecisz jeszcze jakieś strony (oprócz Planeta Dziecka) z ładnymi artykułami szkolnymi? Poszukuję ładnych piór kulkowych/wiecznych dla siostrzeńców (11 lat) 🙂
ja też nie jestem przekonana do mundurków „od stóp do głów” 😉 ale w szkole moich dzieci kompromisem był wspólny element – krawat lub apaszka, my zamawialiśmy dobrej jakości z firmy Bardeli- i to bardzo dobrze się sprawdziło, dzieciaki wyglądają elegancko w sytuacjach oficjalnych takich jak apel, zakończenie roku itp. Pozdrowienia! 🙂