To już tradycja, to jest duet niezniszczalny: Ładnebebe i Mamissima co kilka miesięcy zapraszają blogerki do swojego cyklu #bloggerslovemamissima i mam tę frajdę także być zapraszana. Frajdę mam, bo lubię Ładbebebe – to najbardziej stylowy magazyn dla rodziców w sieci, inspiruje mnie nieustannie, pokazując niesamowite mamy, oryginalne ciuchy, wciąż poznaję dzięki nim nowe blogi, sklepy, ciekawe, niszowe marki. Piękny świat, miejskiego, owszem, trochę hipsterskiego rodzicielstwa, ale z wielką klasą, na świetnych zdjęciach i z autentyczną fascynacją dziecięcym światem. A Mamissima? Wiadomo, kopalnia zabawek i sprytnych gadżetów, studnia bez dna, mnóstwo tam rzeczy przydatnych i pięknych. Tym razem zapraszam na odcinek pt. „Wakacje z Mamissima”, w którym przedstawiam Wam nasze lato. Średnio egzotyczne, umiarkowanie zwariowane, ale całkiem malownicze chyba.
Planowałam napisać coś od siebie o tych zdjęciach, o naszych wakacjach, o tym, co robimy i co nam się przydaje. A potem uznałam, że pewnie nie wplotłabym w taką relację ani Organka, ani Kubryńskiej, ani marzenia o włoskich wakacjach…wklejam więc w całości ten wywiad dla Ładnebebe, enjoy!
…
Nasze wakacje w tym roku to…
Trójmiasto i okolice. Nasze tegoroczne lato jest specyficzne, ponieważ właśnie kupiliśmy większe mieszkanie i urządzamy je, na wrzesień planujemy przeprowadzkę, zatem brak czasu i środków sprawia, że nie wyjeżdżamy na żaden dłuższy urlop. Spędzamy czas w Trójmieście i na kilkudniowych wypadach na kaszubską wieś, gdzie znajduje się letnie siedlisko moich rodziców.
Jak wygląda Wasz wakacyjny dzień…
Bardzo się staram żeby mimo natłoku spraw do załatwienia, moje dziewczyny miały choć trochę wakacyjnego klimatu. Mamy ten komfort, że mieszkając nad morzem, stosunkowo łatwo go uzyskać. W ciągu dnia, kiedy pracujemy, dziewczynami zazwyczaj zajmują się babcie (chwała im za to!). Popołudnia, wieczory i weekendy spędzamy razem na miejskich rozrywkach.
Jak spędzacie czas?
Choć nie przepadamy za zatłoczonymi, miejskimi plażami, czasem wpadamy tam na chwilę relaksu po pracy, a na weekend wybieramy się na którąś z pustych plaż odrobinę dalej. Poza tym chodzimy do parku, na hulajnogi, na lody, zabieramy dziewczyny na jazdy konne.
Wakacyjny smak to…
Wakacje to symfonia smaków, orgia istna! Odżywiamy się sezonowo, dla mnie wakacje to przede wszystkim owoce i warzywa: nasz czerwiec to głównie truskawki, bób i ostatnie szparagi, później zaczynamy zajadać się fasolką, kurkami, pojawiają się maliny, jagody i jeżyny – dodajemy ich mnóstwo do owsianek, jogurtów, koktajli czy naleśników. W sierpniu królują już głównie śliwki i brzoskwinie, papierówki z sadu moich rodziców, wielkie, soczyste pomidory, cukinie, kabaczki i pierwsze dynie. Jestem maniaczką domowych lodów – na moim
blogu jest sporo przepisów na zdrowsze lodowe opcje, jak i na obiady i ciasta z sezonowych warzyw i owoców.
Wakacyjne wspomnienie z dzieciństwa….
Wczasy zakładowe nad jeziorem, a przez resztę lata różne miejskie atrakcje. Warzywny ogródek mojego dziadka, mała działeczka ukryta w lesie, a w niej prawdziwe cuda, uwielbiałam tam chodzić i zrywać fasolkę na obiad czy porzeczki do kompotu, włazić na starą jabłonkę czy wrzucać patyki do studni. No i te plaże Gdańskie – jeździło się na nie zatłoczonym, dusznym tramwajem, z siatką bułek z serem i butelką kompotu. Wakacje z dzieciństwa kojarzą mi się z czasem spędzanym z moją mamą – była nauczycielką, więc lato spędzaliśmy razem: mama, mój brat i ja. Jeździło się na plażę, na Jarmark Dominikański, do Sopotu, fajny czas.
Mój patent jak mieć chwilę dla siebie w rodzinne wakacje…
Zostawić dzieci z mężem i wyjść z koleżankami na wino 🙂 Serio, w te ciepłe, letnie wieczory chętnie, choć bardzo rzadko, wychodzę na pogaduchy, lubię wtedy siedzieć na dworze, w knajpach z ogródkiem czy leżakami, pić wino na plaży. Bo w ciągu dnia to raczej praca i dzieci, bardzo staram się spędzać z nimi popołudnia jakoś ciekawie, nie ma więc specjalnie okazji na celebrowanie samotnego lenistwa.
Ulubiona książka wakacyjna to..
Nie mam ulubionej wakacyjnej, aktualnie czytam „Kobietę dość doskonałą” Sylwii Kubryńskiej.
W tym roku na wakacjach nucimy…
Haha…Organka! Nucimy go już od dawna, nie tylko na wakacjach – „Głupi” to ulubiona płyta moich córek, w aucie obowiązkowo leci u nas „O, matko” albo „Głupi ja” na cały regulator 😉 Nawet niespełna dwuletnia Hania domaga się go, wołając „tata, Organ!!!”.
Na wakacje nie ruszamy sie bez…
Butelki wody – mam to szczęście, że moje dziewczyny dużo piją, nie trzeba im wmuszać wody. Mokrych chusteczek – zawsze i wszędzie przytrafiają się katastrofy, od których ratują nas chusteczki – cieknące po palcach lody, buzie oblepione goframi z cukrem pudrem, skaleczone kolanka i inne historie byłyby znacznie trudniejsze, gdyby nie ten prosty wynalazek. Nie ruszam się też bez lekkich kocyków – zawsze mam przy sobie przynajmniej jeden bambusowy otulacz, bez problemu mieszczą się w torebce. Przydają się, żeby na nich przysiąść w parku, okryć dziecko, które zasnęło niespodziewanie w wózku, wytrzeć mokre głowy, gdy złapie nas letnia ulewa, albo gdy morska fala zaleje szorty 😉
Moje idealne wakacje to…
Marzy mi się długa, rodzinna podróż do Włoch. Kocham śródziemnomorski klimat, ten kraj łączy w sobie wszystko, co lubimy – ciepły, klimat, kulturę, architekturę, kulinaria. Bardzo chciałabym móc powłóczyć się po tamtejszych miasteczkach, ale jednocześnie zapewnić dzieciom frajdę plażowania i wypoczynku nad ciepłym morzem. Jesteśmy wszyscy niestety trochę żarłokami i aspekt kulinarny jest nie bez znaczenia – kraj boskich lodów, najlepszych makaronów, pizzy, a dla mnie i męża – mocnej kawy i świetnych win brzmi jak raj dla naszej
rodziny 😉
…
Na wakacje z wybrałam z Mamissimy zestaw praktycznych i pięknych gadżetów, które przydadzą się zarówno podczas weekendu na Kaszubach, jak i urlopu na Sycylii:
Maki Mon Ami – muślinowa poduszeczka Sówka Pola
Taka mała podusia zajmuje w torbie miejsca tyle, co nic, a bardzo się przydaje – na weekendowe wypady, na drzemki w samochodzie czy w wózku. Jest leciutka, antyalergiczna i szybko wysycha. No i te sówki!
baldachim – Jollein
Ozdoba pokoju dziewczyn tu w nowej odsłonie – kryjówki w sadzie. Jest lekki i łatwo go przywiązać do drzewa, żeby wykreować taki magiczny klimat półprzezroczystego namiotu. Ilość scenariuszy zabaw, jakie można w nim realizować jest niezliczona!
Kocyk muślinowo – bambusowy w trójkąty, Pink No More
Mamy pół szafy tych szmatek, ta jest wyjątkowo urodziwa. Najlepszym dowodem na to, jak się przydają, jest fakt, że nawet mój mąż pilnuje, żeby zawsze zabrać choć jedną na spacer. Zastosowań jest mnóstwo, łącznie z płaszczem superbohaterki 😉
Szklana butelka ze słomką Lifefactory
Drogie są te butelki, to fakt. Ale odkąd ją mamy, nie rozstajemy się z nią. Wygodna, poręczna, duża, nic z niej nie cieknie, nie wypada z rąk, niesamowicie solidna. No i piękna taka, nasz wakacyjny hit bez dwóch zdań.
Otulacz bambusowy superPRO Junior Gray Lullalove
Kolejna bambusowa kocyko-chusta, wyjątkowo miękka, delikatna i mięsista, odrobinę śliska, ale tak w sam raz, przyjemnie gładka prostu – świetna tkanina. Lamówka w kropeczki skradła moje serce 😉
Janod – klocki drewniane puzzle w 1
Kolejny eksponat w naszym muzeum zabawek, czeka aż moje młodsze dziecko zdecyduje się na jego użycie. Matka zamówiła, bo małe i ładne, aż sześć układanek na czterech drewnianych klockach. Zwierzątka – największa pasja. Nie będę kłamać, że w ciągłym użyciu, bo nie, Hania się prawie w ogóle nie interesuje gotowymi produktami, świat jest dla niej na razie najlepszą zabawką. To jest taka rzecz, jaką kupiłabym dziecku między 1 a 2 rokiem życia, gdybym miała wybrać jakiś nieduży, ładny prezent. Fajne do torebki, żeby zabrać dzieciakowi do przekładania np. podczas posiłku w restauracji.
Apteczka Laessig SOS
Choć całą nastoletnią i studencką młodość nabijałam się z mojej mamy i jej wakacyjnych apteczek (a raczej aptek, były to bowiem wielkie torbiszcza), teraz sama je robię. No, może nie tak obszerne, nie tak zabezpieczające wszystkie możliwe schorzenia, ale zawsze, nawet na najkrótszy weekendowy wypad zabieram ze sobą: plastry i płyn odkażający, krople przeciwalergiczne, wapno, żel po ukąszeniu, lek przeciwgorączkowy i saszetkę proszku na ból brzucha. Całą resztę można zawsze dokupić na miejscu, to taki zestaw szybkiego reagowania, który idealnie mieści się w tej ładnej, ślicznej apteczce.
Momme – odżywcza śmietanka do kąpieli
Śmietanka – czujecie to?! Po wyciśnięciu z tubki miałam ochotę polać nią owoce, niezwykle apetyczna, gęsta, odżywcza. Bardzo łagodna, nadaje się dla alergików i atopowców. Na lato warto ją zabrać do mycia podrażnionej słońcem, ukąszeniami i odrapaniami skóry, nieduża, szczelnie zamknięta tubka mieści się w każdej kosmetyczce, można używać jej razem z dziećmi bez obaw, że mąż wyszydzi Twój zapach bobasa w łóżku. Osobiście podbieram i sobie chwalę 😉
Zestaw otulaczy Jollein Miętowe Niebo
Że otulacze są super, nie będę się powtarzać. Można z nimi wszystko! Te mniejsze przydają się jako myjki, śliniaki, chustki na głowę i…proporce 😉 Jollein ma je w pięknych, pastelowych wzorach, tkaniny są grube i fajnej jakości.
Ręcznik z kapturkiem sowa, Poofi
Po pluskaniu w jeziorze, po wieczornym prysznicu czy harcach pod szlauchem trzeba mieć dobry, mięsisty, chłonny ręcznik. No i ten taki jest, propsy za sówki i świetny patent – można zawiesić go sobie na szyi tak, żeby po wyciągnięciu dziecka z wanny móc je od razu przytulić, nie mocząc się. Lubię, kiedy ktoś myśli o takich szczegółach.
…
Wpis powstał w ramach cyklu „Wakacje z Mamissima”, organizowanego przez Ładnebebe i Mamissimę, w której od dziś do czwartku kupicie produkty Lullalove w promocyjnych cenach.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
muszę w końcu zainwestować w te otulacze. 🙂 Tyle razy już je polecałaś, a te dzisiejsze wyjątkowo przypadły mi do gustu. 🙂 Pozdrawiamy
Wakacje na wsi, nie ma nic lepszego. Dzieciaki są brudne i szczęśliwe
O, u nas w samochodzie też Organek. Dźwięki pierwszej piosenki powodują u naszego dwulatka okrzyk radości i rytmiczne potakiwanie głową 🙂
A skąd moskitiera?
To Jollein, także dostępna w Mamissimie, podlinkuję zaraz.
Kiedyś nawet nie wiedziałam co to są otulacze 🙂 teraz mam mietowe niebo i bambusowe sardynki. Są cudne! Bardzo fajne gadżety i fajne zastosowanie baldachimu 😉 ja zrobiłam z zasłon. A mój brzdac przelazi między nimi z pisaniem zachwytu 🙂
Fajne propozycje. Najbardziej podoba mi się szklana butelka ☺ i wbrew pozorom może nie taka droga. Przeciętny bidon to wydatek 20 -30 zł i to plastik. Zazwyczaj szybko tracą wygląd, pomimo szorowania łapią też zapachy. Więc trzeba je wymieniać. A tutaj szkło – najlepiej.
Dlaczego wszystko jest takie ładne?! Umieść proszę coś czego nie będę chciała mieć;) A tak poważnie to słodkie są teraz te wszystkie akcesoria. Baldachim wygląda bosko! Już wcześniej go widziałam u Ciebie a teraz podświwtlony słońcem-rewelacja!
Skąd stroje czy bodziaki dziewczyn
??
Polko, powiedz proszę co to za piękny szary miś?
to miś marki Maileg