Zimą, gdy dzień krótki, a słońca mało, często ziewamy, smucimy, nie chce nam się żyć, nie możemy zwlec się z łóżka. Brak motywacji, podły nastrój i senność to styczniowa bolączka większości mieszkańców naszej szerokości geograficznej. Często poddawałam się temu, płynęłam z tą rzeką rozpaczy i otępienia, nie mogąc wygrzebać się z doła i zawiechy aż do wiosny. W tym roku szkoda mi czasu, za dużo mam zrobienia, zbyt pozytywnie zaczęłam ten styczeń, żeby polec w obliczu deficytu witaminy D, schować się pod koc i czekać na słońce. W tym roku to ja jestem słońcem. Jak zatem żyć w styczniu? Jak nie zasilić szeregów świętujących Blue Monday? Co dodaje energii zimą?
ŚNIEG DODAJE ENERGII
Styczeń, jaki jest, każdy widzi. Mi tam się podoba, mimo że nie podzielam apokaliptycznych podniet mojego męża i nie krzyczę na widok trzykilometrowego, tonącego w bieli korka „jaka piękna katastrofa!”. Mimo że cały czas drżę, że nie zdążymy odśnieżyć tarasu i – gdy ustąpi mróz – woda wleje się wprost na naszą sofę w stylu skandynawskim. I choć za kółkiem truchleję, a na zakrętach czuję się jak Kubica, to wciąż jakoś lubię tę mroźną, białą aurę. Trochę więcej energii ma człowiek od tej rześkiej, chrupiącej bieli, kontakt z temperaturą mocno ujemną działa ożywczo, rumieni policzki, podnosi ciśnienie.
KOLORY DODAJĄ ENERGII
Nawet jeśli to tylko czerwone gacie, różowe kwiaty na stole, pomarańcze w koszyku, malinowe paznokcie czy żółty szalik. Barwny kontrapunkt dla bieli, szarości czy brunatnej brei pozwoli przetrwać do maja.
RUCH DODAJE ENERGII
Osobiście uważam, że nie musi to być od razu crossfit ani nawet aqua areobik. Nie muszą być narty w Dolomitach. Wystarczy wyjść z dzieckiem na sanki, poskakać na trampolinie, odpalić Chodakowską na dywanie, potańczyć (można nawet z mopem). Cokolwiek, byle pofikać nóżką, przyspieszyć krążenie, spocić się choćby dyskretnie tylko. Przypomnieć sobie, że poza kocem też jest życie.
SEKS DODAJE ENERGII
Wprawdzie większość facetów zasypia tuż po, ale nie dajmy się zwieść. Regularny ruch w sypialni przyspiesza bicie serca, spala kalorie, poprawia krążenie, przyspiesza przemianę materii, podnosi odporność. Hormony, które wydzielają się podczas seksu, poprawiają zdrowie i urodę, ulepszają jakość snu. Podobno, żeby w pełni wykorzystać te korzyści, należy się kochać cztery razy w tygodniu. Polska średnia to raz, zatem do dzieła, dziewczyny! Do łóżek, rodacy, a niestraszne nam będą długie wieczory!
DZIECI DODAJĄ ENERGII
Cóż może być bardziej ożywczego od biegu za spierniczającym z kąpieli dwulatkiem? Co nad zabawę w berka? Ubranie skarpetek na wierzgające stópki? Rzucanie się śnieżkami z bandą przedszkolaków? Kopanie piły w salonie, maraton po chałupie ze skłonami po pluszaki, wytarcie kuchni po kolacji w stylu BLW, a nawet codzienna krzątanina przy niemowlaku zapewnia matkom optymalną dawkę ruchu i stymulacji.
JEDZENIE DODAJE ENERGII
I nie mam tu na myśli czekolady z orzechami. Podczas gdy latem wystarczy odżywianie energią kosmiczną, zimą trzeba jeść z głową, żeby nie zasnąć na przystanku autobusowym. Od wiosny do jesieni większość z nas siłą rzeczy odżywia się zdrowiej, gdy stragany uginają się od sezonowych warzyw i owoców. W styczniu łatwo złapać się na tym, że ziemniaki do kotleta były jedynym warzywem w ciągu dnia. Jedzenie, które dodaje energii to m.in. jajka, łosoś, fasola, orzechy, quinoa, miód, jabłka, banany, pomarańcze, kiwi, awokado, szpinak, jarmuż, jogurt naturalny oraz wszelkie modne powerfoods: jagody goji, nasiona chia, spirulina. Wiele z tych składników można z łatwością połączyć w koktajlu, co też i ja ostatnio nader często czynię (nie próbujcie jajek z łososiem, zły trop).
Jak zatem nie umrzeć pod kocem, wśród papierków od czekolady i pustych butelek po różowym winie, snując wizje a la Bridget Jones (o rodzinie znajdującej Twoje zwłoki na wpół zjedzone przez owczarka alzackiego)? Być aktywną seksualnie matką, nosić czerwone gacie, jadać jajka, łososia i fasolę, pić kolorowe koktajle, a potem wyjść na spacer, na mróz i śnieg. Nie dawać się. Kochać zimę, kochać styczeń, kochać życie.
książeczka – „Edzio”
zestaw do tworzenia papeterii z naklejkami – Mamalu
słoiki – More Than Jar
Smoothie pomarańczowe
Składniki:
- 1 pomarańcza
- 1 banan
- 1 mango
- 2 marchewki
- ok.3/4 szklanki wody
Przygotowanie:
- wszystkie składniki umyć, obrać, pokroić na mniejsze części, marchewkę ostrugać na cienkie paseczki obierakiem do warzyw lub mandoliną
- dodać wodę i zmiksować wszystko blenderem na gładko, w razie potrzeby (jeśli wolisz rzadszą konsystencję) dodać więcej wody
Smoothie różowe
Składniki:
- 1 duży jogurt naturalny
- 1 banan
- 1 nieduży, ugotowany burak*
- 150 g malin
- opcjonalnie: pół łyżeczki ekstraktu z wanilii
Przygotowanie:
- do kielicha blendera wlać jogurt, dodać pokrojonego buraka, banana, wsypać maliny, zblendować
- w razie potrzeby dosłodzić łyżeczką miodu
*od kiedy odkryłam pyszne, gotowane buraki w Lidlu, jemy je znacznie częściej, zawsze mam paczkę w lodówce (zawsze je uwielbiałam, ale często nie chciało mi się babrać z obieraniem i gotowaniem/pieczeniem) – zupełnie bezinteresownie polecam.
Inspirację na koktajle znalazłam na blogu Milking Almonds.
Może spodoba się Wam też ten energetyzujący, zielony koktajl:
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Też uwielbiam te buraki 🙂 Szczegolnie z serem kozim.
Czy pomarańczę dodajesz całą z błonkami? czy wyciskasz w cytrusarce sok? czy może chociaż te błonki obierasz?:) z góry dzięki za odp.
całą, całą, nie bawię się w ściąganie błonek 😉
Połączenie różowego z pomarańczowym to zawsze dobry pomysł <3
Kochana, w pierwszym koktailu miksujesz wszystko lacznie z surowa marchewka? Czy nie ma wyczuwalnych grudek twardy po zmiksowaniu?
No właśnie nie, super sprawa. Nie ufałam blenderowi, dlatego zrobiłam takie cienkie paseczki obieraczką. Wyszedł mega gładki! Jak masz słaby blender, możesz zetrzeć marchew na tarce najpierw.
A jakiego blendera kielichowego uzywasz?
Amica, świetnie sobie radzi z twardymi składnikami, żyleta.
Smoothies mogę pić w każdej postaci 🙂 Moje ulubione jest z bananami, mlekiem, sokiem pomarańczowym, miodem i masłem orzechowym. Pycha!
o, ciekawe połączenie. Banana już kiedyś miksowałam z masłem orzechowym, ale nie pomyślałabym, że sok pomarańczowy może do tego pasować.
Zrobiam dzisiaj różowy- dzieciaki wypily az miło! A na obiad byla kalafiorowa z gruszka ????pyszota!dziekujemy!
Mrs PolkoDot dziękuję Ci, że jesteś. Świetny post, świetny blog. Mega dziewczyny jesteście. <3
Super wyglądają, może mojej trzyletniej fance różowego taki koktajl przypadnie do gustu 😉 A odkąd gotowane buraki są dostępne w Biedronkach też mam zawsze zapasie. Wszystkiego kolorowego w 2018!
Czy możesz podać linka do zestawu Mamalu? Nie mogę znaleźć..