Instytucja pankejkowej niedzieli, niegdyś celebrowana u nas z przytupem co tydzień, odeszła ostatnimi czasy w zapomnienie. Kiedyś obowiązkowo co weekend – pancakes lub gofry, celebrowane słodkie śniadania, aż się matka wzięła i wypięła. Zaczęła się odżywiać warzywnymi daniami i sokami, w weekend rano – najwyżej jakimś jajkiem z sałatką, choć zwykle tylko kawą. No i trochę skończyło się dogadzanie – bo jak to tak piec czekoladowe ciasteczka czy inną szarlotkę i zadowolić się zapachem? Ograniczyłam kulinarne pokusy do minimum, z premedytacją starając się szykować rodzinie dania, których nie będzie mi żal. I nie, że sabotaż w postaci ogórkowej (fuuj!) na obiad, po prostu – bez fajerwerków i bez katuszy. Bez pizzy na piątkową kolację, azjatyckich nudli czy chrupiących kotlecików z maślanym puree. Trochę też, przyznaję – bez serca, bez namiętności, bez zaangażowania. Umiałam je z siebie wykrzesać jednak najczęściej – tak, nazwijcie mnie egoistką – powodowana apetytem własnym. Wizją tego, w czym sama zatopię zęby, czego spróbuję, co sobie razem zjemy. W roli powstrzymującej się od konsumpcji kucharki czuję się wciąż umiarkowanie komfortowo, cokolwiek jeszcze pokracznie. I nawet nie dlatego, że mi ślina kapie do garnka, że cierpię jakoś przesadnie – po prostu trochę smuteczek jedynie wdychać zapach świeżych bułeczek, a samemu walić sok z selera. Bo to jednak pozbawienie się części życiowych przyjemności, oddanie części spontaniczności, radości życia, a nawet – bycia razem. Bo jednak zostaje człowiek z boku, taki osobny z tym swoim selerem.
Umiejętność przygotowania smakowitych posiłków, których się następnie samemu nie zjada, jawi mi się jako wyższa szkoła dietetycznej jazdy. Mam bardzo różne dni – takie, kiedy dzieciaki mogą mi chuchać w twarz czekoladą i nic mnie nie rusza. I takie, kiedy miałabym ochotę rzucić to wszystko w cholerę i zadzwonić po burgera z frytami. I zdarza się, że dzwonię, robię krótką przerwę, jakiś cheat-meal i wracam do akcji. Coraz częściej jednak udaje mi się gadać ze sobą, znaleźć moment na to, by zapytać siebie – czy tego potrzebuję? Czy będę się po tym dobrze czuła? Coraz częściej udaje mi się znajdować odpowiedzi, a nawet – wykrzesać z siebie trochę kulinarnego zaangażowania wyłącznie dla innych. Jak w ostatnią niedzielę, która znów była pankejkowa. Miałam wielką frajdę ze zrobienia im wypasionego słodkiego śniadania, mimo że go nie zjadłam. I tak sobie ćwiczę tę sztukę gotowania dań, których nie zjem, bo taki już chyba los matek na diecie – najadać się uśmiechami bombelków 😉
SŁODKA DESKA ŚNIADANIOWA (PANCAKES I GOFRY Z DODATKAMI)
Ciasto na pancakes i gofry (z 1 porcji wychodzi ok. 20-30 małych placuszków i ok.10 niedużych gofrów):
- 3 jajka
- 1 cukier waniliowy
- 50 g brązowego cukru
- 300 g jogurtu greckiego
- 100 ml wody gazowanej
- 4 łyżki oleju
- 250 g mąki
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
dodatki: masła i pasty orzechowe (polecam te z Olini!*), miód, syrop klonowy, dżem, jogurt/serek, świeże owoce np. borówki, truskawki, maliny, banan, krem czekoladowy lub kawałki czekolady
Przygotowanie:
- oddzielić białka od żółtek, ubić z nich sztywną pianę, odstawić
- żółtka ubić na puszysty, jasny kogel-mogel z cukrem brązowym i waniliowym
- dodać do niego jogurt, wodę i olej, wymieszać
- mąkę przesiać, wymieszać z sodą i proszkiem, dodać do masy i dokładnie zmiksować, a gdy powstanie gęste, gładkie ciasto, delikatnie wmieszać w nie pianę
- placuszki smażyć na bardzo ciepłej, delikatnie posmarowanej olejem patelni (nie na tłuszczu, a powierzchni jedynie przesmarowanej zamoczonym w oleju ręcznikiem papierowym), gofry – w rozgrzanej gofrownicy (by uzyskać kształt ze zdjęcia, wystarczy w klasycznych urządzeniu na dwa prostokątne gofry wylać po ok. dwie łyżki ciasta na środku)
- najlepiej działać symultanicznie – jednocześnie smażyć placki i gofry
- pro-tip: placuszki dłużej pozostaną ciepłe, jeśli układa się je w wieżę, jeden na drugim, a dopiero tuż przed podaniem rozłoży na płasko
- aby podać chrupiące gofry, można najpierw usmażyć je wszystkie, a tuż przed podaniem wstawić na chwilę do mocno rozgrzanego piekarnika (ok.200 st. termoobieg)
*W Olini działa mój kod rabatowy POLKA, który daje 10% rabatu na zakupy.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Hej, podziwiam samo zacięcie. Sama takie miewałam. Ale trafiłam na Monikę z DrLifestyle. Poukładały mi jej treści w głowie na tyle, ze nie katuję się brakiem przyjemnostek. Mam je, ograniczone ale jeśli PMS każe mi zjeść COŚ, to zjadam. Chudnąc dalej. Obserwuję Cię i boję się (błagam, nie odbierz tego źle, pisze na podstawie swoich przeżyć), ze trzepniesz te soki i Siirty i jojo Ci dopadnie.
Ogórkowa to fuuj???? To ulubiona zupa moich dzieci. Z ziemniakami i duzą ilością zielonej pietruszki.. Ta zupa pachnie domem…. Byc moze nie jest instagramowa i sie nie lajkuje jak acerola chia spirulina ale bez przesady …
uwielbiam domowe zupy, ale ogórkowej nie cierpię 😉
W czym robisz gofry powiedz proszę, bo właściwe narzędzie to połowa sukcesu.
używam gofrownicy MPM 1400 W
Takich gofrów jeszcze nie robiłam. Polko przypomnisz proszę swój przepis na nacakes bez mąki za to z musem kokosowym? Kiedyś zrobiła i mm dziewczynom smakowały i chciałam powtórzyć, tylko nie pamiętam już jak, pozdrawiam
Miało być pancakes
Zrobiliśmy je – pycha! Polecam wszystkim 🙂 Dzięki za polecenie!