Moi rodzice są kompletnie nieżyciowi. Tata – inżynier, wolnomyśliciel, konserwa, nie ma nawet komórki. Wstaje z kurami i (mimo posiadania samochodu) jeździ do pracy przez całe Trójmiasto kolejką, czytając pod drodze za grube książki. Moja mama, emerytowana polonistka, dużo można o niej powiedzieć ale nie to, że jest światowa. Nie była ani w Paryżu, ani w Londynie, ani w Rzymie, że o innych kontynentach nie wspomnę. Nie była i nie planuje. Za to zna nazwy wszystkich wiosek na Suwalszczyźnie, ułożyła w życiu ze dwa miliardy bukietów z polnych kwiatów i latem chodzi na nocne spacery w piżamie wdychać zapach wsi. Nigdy nie zabrali mnie na wczasy pod palmami, ani na narty do kurortu. Mają tych samych znajomych od podstawówki, za dużo książek i telewizor kineskopowy. Nie nauczyli mnie jazdy na rolkach, surfingu, ani przepychania łokciami. Gdy byłam nastolatką, kazali mi wracać do domu za wcześnie, żałowali mi kasy na martensy i imprezy.
Trzy lata temu zaskoczyli wszystkich tak, że całej rodzinie kopary opadły. Siebie samych chyba równie mocno. W ciągu miesiąca zmienili swoje życie, a w konsekwencji też swoich dzieci i wnuków. No bo jakiś miesiąc się bili z myślami, czy wydać oszczędności życia na mały, lekko sypiący się domek z sadem, kilkadziesiąt kilometrów od miasta. Od tego czasu spędzają tam każdy weekend i pół wakacji, w międzyczasie praktycznie mieszkając w Castoramie. Ich życie od tamtego czasu jeden toczy się na dwa domy. Do dziś chyba nie dowierzają, że spełnili to swoje marzenie o własnym siedlisku, że już nie jeżdżą co weekend po okolicznych lasach i polach, tylko piją zimne piwo pod własnym orzechem. Na imieniny dostają teraz od nas kosiarki, a pod choinkę – wiklinowe fotele (a mama ode mnie na każdą możliwą okazję dzbanki, ptaszki, poduszki, obrazki, słomkowe kapelusze). Naprawiają dachy, budują werandy, remontują kuchnie, łazienki, malują płoty, koszą, pielą, sieją i sadzą. Od tego czasu też jakby kochają się bardziej i uśmiechają się częściej.
Ja jako dziecko nigdy nie miałam wakacji u babci na wsi, żadnego wujostwa z gospodarstwem, które wypełniłoby moje dzieciństwo letnimi przeżyciami wioskowego życia. Żniwa, świniobicie, szukanie jaj w kurniku czy narodziny cielaka przeżyłam dopiero na dobre jako starszy dzieciak w zaprzyjaźnionej agroturystyce na Suwalszczyźnie. Nasze dzieci mogą już od maleńkiego spędzać pół lata biegając boso po trawie, karmiąc kury sąsiadów, mogą obsiewać grządki i później zbierać plony, zjadać porzeczki prosto z krzaka i pierwsze kwaśne wiśnie. Kopać z dziadkiem i babcią piłę koło stodoły, bawić się w berka w sadzie, obserwować zwyczaje bocianów, nietoperzy i szpaków. Jeść niedzielny rosół na werandzie i obserwować sarny w pobliskim lesie. Uwielbiają tam być uwielbieniem dziecka dla swobody, wsi i ukochanych dziadków, czyli totalnie. Sezon 2015, czas start. Dzięki, mamo i tato.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Od samego początku wpisu miałam szklanki w oczach.. Marze o takim miejscu.. Dla siebie, dla dzieci.. Dla możliwości jakie niesie za sobą ta sielskosc.. Gratuluje:)) i czekam na wpisy z tego miejsca:))
Jaki fotel! I szafa! I półeczki! I och i ach… Ja sobie jeszcze raz zdjęcia poogladam.
Jakoś… popłakałam się na dzień dobry. Piękny wpis 🙂
Jejku, jak pieknie! Ja choć mieszkam w domu na wsi, to marzy mi się właśnie taka rozpadająca się chatka ze starymi odmalowanymi meblami, trzeszczącymi podłogami 🙂
Identycznie wychowali mnie moi rodzice – w sumie jakbym czytała o nich, z wyjątkiem telefonu i samochodu :))
Pozdrawiam serdecznie
Monika
P.S.
Właśnie piecze się Twój chleb 😉
Ach, jeszcze zapomniałam zapytać – co to za cudna komoda, na której wisi torba?
to szafka ISALA z Ikei
Dziękuję 🙂
Świetne miejsce. W sam raz na obecną i nadchodzącą porę roku. Z miłą chęcią poddałabym się tam wiosennym kontemplacjom i nie tylko 🙂
Serdecznie zazdroszczę! Gratuluje odwagi podjętej decyzji rodziców.
Wspaniałego lata życzę!
Przeczytałam na głos mojej drugiej połówce i cztanie łatwe nie było… Dzięki Ci za ściśnięte gardło i dołożenie kolejnego klocka w motywacji do ewakuacji z miasta 🙂 Pozdrawiam serdecznie. Cottoni
Wzruszasz mnie od kiedy czytam Twojego bloga 🙂 dzisiejszy wpis skłonił do komentarza: przepiękne miejsce, moje marzenie 🙂 pozdrawiam ciepło
Od pierwszych słów, łzy napłynęły do oczu.
Po troszku jakbym czytała o swoim dzieciństwie. Takiego jak mają teraz Twoje dzieci, chciałabym dla swoich:)
Pozdrawiam Cię:):)
Kasia
Ależ mi się marzy taki domek! Najlepiej gdzieś nad jeziorem, cudownie by było… Mamy taki plan z mężem żeby właśnie też kiedyś kopić taki i spędzać tam każdy weekend i wakacje, bosko by było!:)) Uściski!
Cudownie zainwestowane pieniądze. Mam podobny plan 🙂 http://tasteandlifestyle.blogspot.com/2015/04/moje-miejsce-na-swiecie-bede-miec-dom.html
pieknie tam u twoich rodziców Ja wakacje na wsi miałam od urodzenia do 18 roku zycia..dom po dziadkach ma teraz moja mama i moj syn tam jezdzi przy kazdej okazji.. i uwielbia tam byc 🙂 ja mamę w koncu namówiłam do pewnych zmian i przejełam „pałeczkę dekoratorską” i teraz bedziemy dzialac..dzbanuszki i dodatki juz mam nakupowane dla niej 😉 i to nie koniec 🙂 twoje dzieci beda miały piekne wspomnienia 😀
Poryczałam się normalnie. Mam bardzo podobnych rodzicow, ktorzy stworzyli podobne miejsce dla siebie, dla mnie i dla mojej coreczki na pobliskich Kaszubach. Uwielbiamy tam być. Wzruszający, jak zwykle mądry tekst, a miejsce przeurocze, juz wiadomo po kim masz talent do tworzenia pieknych wnetrz. Marta
Piękne miejsce, też o takim marzę dla moich dzieci, a może kiedyś wnuków. Pozdrowienia dla tak fajnych Rodziców 🙂
witam, ja chowana na suwalskiej wsi. kiedyś tam wrócę… do której wsi Wy przyjeżdżaliście?
My jeździliśmy do Wiżajn 🙂
ja z Przerośli 🙂 blisko.
Och, jak pięknie! Gratulacje dla Rodziców (stawiam na Mamę, ale nie bądźmy stereotypowi :P) za piękne wnętrza! Gdyby moi rodzice kupili domek na wsi, pewnie wszystko byłoby z dykty i na taśmę klejącą 😉 Całe szczęście ich całoroczny dom jest na wsi i z dużą działką, więc są dokładnie w swoim miejscu – między miastem a wiochą 😉
Boże jak cudnie…! o takim miejscu marzę…może.kiedyś. Piękne jest.
Moi niestety nie mogli rozwiązać tak tego problemu, jednak jestem dumna zwłaszcza z dziadzika, który o 180 stopni się zmienił i jest dumnym dziadzikiem roku 🙂
Ja miałam to szczęście, że 20km od mojego miasta-na wsi mieszkali dziadkowie i kuzynostwo. Zawsze połowę wakacji spędzałam z nimi. Pamiętam nasze samotne wycieczki po polach, bieganie po sianie, ogniska, rowery, kąpiele w rzece, huśtawki robione ze sznura i kawałka deski… Cudowne wspomnienia…
uwielbiam wieś. kocham zwierzęta i przyrodę dlatego ogromnie zaciekawiłaś mnie tym postem oraz ślicznymi kadrami. już nie mogę się doczekać kiedy wyjadę do siebie na działkę. musze jednak jeszcze trochę poczekać bo nie dawno urodziłam synka i jeszcze nie chce go forsować do nie przygotowanego po zimie domku 🙁
ale już niebawem z pewnoscia pojedziemy 🙂 przez zimę uzbierałam trochę skorup i nie mogę doczekać się kiedy to wszystko zacznę rozstawiać 🙂
Pięknie to urządziliście! I takie wakacje u babci na wsi są bezcenne, wiem, co mówię:)
Kocham Pania za ten wpis! Ile ciepla i milosci w nim!
Ale to tez jakby o minie, z ta roznica, ze mnie po kupnie domku sily opuscily… Czekam na cud, zeby sie po zyciowych tarapatach pozbierac i wziazc sie za robote.
Pozdrawiam serdecznie!
Ula