Choćby nie wiem, jak się człowiek starał zaklinać rzeczywistość, jesień ma w sobie coś nostalgicznego. Bo kiedy w przyrodzie różne rzeczy się kończą i zwalniają, gdy świat staje się ciemny i mglisty, bywa, że robi się smutno bez większej przyczyny. Mi też zrobiło się na moment, lecz ja sobie myślę, że jesienią – wbrew panującemu w naszej kulturze obowiązkowi szczęścia – można się temu poddać. I nie, że od razu utonąć w otchłani rozpaczy, ale dać sobie prawo do nie najweselszych myśli, gorzkawych refleksji, do chwilowej zawiechy. Oczywiście – jeśli rzecz się przedłuża lub uniemożliwia normalne funkcjonowanie – skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. Natomiast stan lekkiego obniżenia nastroju i zwolnienia napędu uznaję o tej porze roku za naturalne, fizjologiczne zjawisko, przypominające tylko o ludzkim związku z przyrodą. Zwykła chemia mózgu. Godzę się ze zmniejszoną produktywnością, akceptuję spadek kreatywności, nie szarpię się sama ze sobą, czasami trzeba gorszy czas po prostu przetrwać. Nie walczę z nim, nie szukam na siłę rozweselenia, czasem nawet troszkę się w tym pławię – w deszczowej aurze, a nawet i w ciepłym, jesiennym świetle najlepiej jakoś brzmią smutne piosenki. Jesienią nie warto planować za dużo, bo może nie starczyć siły, a dni mogą się okazać za krótkie. I wtedy tylko ciężar wyrzutów sumienia przygniecie tak, że nie zwlecze się człowiek spod koca aż do Świąt. Z jesienią lepiej współpracować zasadniczo, na nic bunty i rebelie. Jesienią lepiej po prostu wczuć się w smętno – melancholijny
KLIMAT
I tak, choć wiem doskonale, że motyw świeczkowo-kocowy jest wyświechtany i banalny, to nie bez powodu te przedmioty – wespół z kubkiem gorącej herbaty – to naczelne, jesienne akcesoria. Jak zawiecha, to niech będzie przyjemna przynajmniej – niech będzie ciepło, przytulnie i nastrojowo. W odpowiednim anturażu łatwiej przyjąć postawę pokory wobec atmosfery przemijania. Jak mi się nic nie chce, to zamiast rozpaczać (że mi się nic nie chce) czy biczować się za bezproduktywność, oddaję się lenistwu w sposób zorganizowany i planowy. Postanawiam wówczas: „o, tak będę leżeć!” i leżę sobie, aż mi się coś zachce. Jesień staje się znośna, kiedy jesteśmy dla siebie dobrzy, gdy dajemy sobie prawo do zajęć pozornie nieefektywnych. Zmniejszenie aktywności, gdy czujemy zmęczenie, to wyraz życia w zgodzie ze sobą i naturalnym rytmem przyrody – kiedy to zrozumiałam, łatwiej przyszło mi pogodzenie się z sennością i niechęcią do pracy, mimo wewnętrznego, silnego imperatywu działania.
SEN
Już we wrześniu zaczęłam snuć się jak zombie, popołudniowe zjazdy energetyczne były moją zmorą, musiałam przystosować swoje życie do zdeterminowanych klimatycznie możliwości. Moje poranki i dni wyglądają zupełnie inaczej, kiedy kładę się spać o dwudziestej drugiej. To dla mnie niełatwe, bo jestem z tych, co to nie idą do łóżka, dopóki nie wysprzątają wcześniej całego mieszkania, nie wstawią zmywarki, nie przygotują dzieciom ubrań na rano. Latem zazwyczaj te sześć godzin snu zdaje się wystarczać, ale też i mimo chodzenia spać o północy – często udaje się pospać dłużej, bo szkoła nie wzywa skoro świt. Ale jesienne pobudki o szóstej, minut trzydzieści, w gęstym mroku – te udaje mi się przetrwać bez przeklinania i próby zabicia budzika tylko, jeśli się porządnie wyśpię. Staram się odpuszczać część wieczornych obowiązków, zaczynać tę krzątaninę wcześniej i – zamiast wkurzać się, że nie mogę ze wszystkim zdążyć – czynić z wczesnego wskakiwania pod kołdrę rytuał. Do listy jesiennych umilaczy dopisuję wszystko to, co go uprzyjemnia – ciepłą piżamę, ciepłego męża i dobry serial. Kąpiel z pachnącym peelingiem i maseczką, kubeł korzennej herbaty, świeczka przy łóżku, książka czy film i wspólne gnicie w pościeli – to oczywistości, o których zdarza nam się zapominać, a które naprawdę pozwalają przetrwać ten smętny czas bez klinicznej postaci depresji. Jeśli mam w łóżku spędzać prawie połowę doby, to teraz już koniecznie potrzebuję jedną z tych idiotycznie drogich, lnianych pościeli 😉 A tak serio, to do wieczornych polegiwań najbardziej przydaje się mąż, względnie inny facet, byleby kochał i grzał jak piec. Czasem myślę, że właśnie po to wymyślono jesień, żeby się ludzie znowu zaczęli przytulać i miziać, bo to się okresowo zdarza zapominać w związkach z dłuższym stażem.
ZABAWY DOMOWE
Oprócz tych wspomnianych – łóżkowych, nastrój poprawiają też inne zabawy domowe – z gatunku tych porządkujących nie tylko przestrzeń, ale i głowę. Choć nie spinam się na wielkie rewolucje, zaplanowałam sobie na jesień trochę domowych zajęć – takich, na które brakowało mi czasu w ostatnich miesiącach, kiedy to każdą możliwą chwilę spędzało się na dworze. Deszczowe, ciemne weekendy to idealny czas, żeby niespiesznie zrealizować różne odkładane na później zadania – zrobić albumy ze zdjęciami z wakacji, remanent w szafie, posprzedawać stare rzeczy, pozaszywać dziury, przeczytać książki, odkładane od pół roku przy łóżku. Zaraz wejdziemy w tę mniej słoneczną część sezonu, a ja nawet jakoś niespecjalnie się tym martwię – naprawdę cieszę się na domowe weekendy, czuję, że odgruzowanie się z nadmiaru rzeczy i bałaganu oczyści mi głowę. Cudownym poprawiaczem humoru są dla mnie też domowe rośliny – gdy kończy się zieleń za oknem, sprowadzam ją do domu. Kupuję, przesadzam, podlewam, dbam o nie – to nieco emeryckie hobby daje mi ostatnio dużo radości.
ZAKUPY
Jak generalnie staram się ograniczać kupowanie niepotrzebnych rzeczy, tak nabycie jesiennych akcesoriów traktuję jako inwestycję w swój dobrostan. Luźny, miękki sweter, futrzasta kamizelka, zestaw herbatek, nowe rośliny i książki – to moje drobne radości na jesień. Kupowanie z umiarem tego, co podnosi komfort życia w trudnym dla psychiki czasie, jak również – nabywane ze zwykłej, babskiej próżności najróżniejsze poprawiacze humoru to jakby mniejsze, konsumpcyjne zło. Nic nie poradzę, że kiedy robi się chłodno, hasła typu: „kardigan z domieszką moheru” czy „koc o warkoczowym splocie” brzmią jak miód na moje serce. Wszystko, co sprawia, że ta sezonowa zawiecha może stać się milsza, jest aktualnie wysoce uzasadnione: szale, czapeczki, swetrzyska, kocyki, maseczki, ciepłe skarpety, smakowe herbaty i czekolady do picia. Bo jesień można celebrować, nie tylko przeczekać – przypominam sobie, kiedy robi mi się smutno bez większej przyczyny. A potem idę spać 😉
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Oj jakbym siebie widziała ???? Ale lubię to spowolnienie. ..Wczoraj mówię do kuzynki, że siedzę w domu, pod kocykiem plus świece i herbata. A ona na to: rozchorowałaś się?? A u mnie to normalne jesienią ☺☺☺
Ja z wiekiem polubiłam jesień. Pozwala się wyciszyc i trochę zwolnić..ale do zimy trwającej do kwietnia nie mogę jednak przywyknąć:/
Komentuję pierwszy raz, chociaż bloga czytam od początku.
Chyba będę wyjątkiem, ale ja nie lubię lata. Słońce mnie rozleniwia, wysokie temperatury męczą i zdecydowanie wolę jesień. Nie trzeba mnie do niej zachęcać, przekonywać, bo nawet deszcz, wiatr i chłód nie są mi straszne. Lubię ciemne poranki, dżdżyste dni i szybko zapadający zmrok. I muszę przyznać, że Twoje jesienne wpisy są najlepsze. Masz wtedy wenę twórczą 🙂 Mój ulubiony tekst „Świat się zatrzymał” czytałam kilka razy, z przyjemnością oglądam zdjecia. Właśnie o tej porze roku przychodzą Ci do głowy złote myśli, jesteś twórcza i pomysłowa – to takie moje obserwacje. Pozdrawiam i życzę wspaniałej jesieni.
Kurczę, Aga, potrzebowałam, żebyś mi to przypomniała, bo trochę właśnie z tą twórczością słabo ostatnio. Ale lista pomysłów na posty jest długa, pora wziąć się do roboty 🙂 Miło, że w końcu skomentowałaś, to dla mnie ważne, a często zdarza się właśnie tak, jak dziś – że trafiacie w samo sedno, kiedy bardzo tego potrzebuję – dziękuję 🙂
Wszystkie moje myśli potrafisz tak zgrabnie ubrać w słowa 🙂 Co któreś zdanie wyrywa mi się w sercu – oooh mam tak samo! (z tym np planowanym leżeniem, aż mi się zachce, bądź z tym celowym pławieniem się w niemocy 😉 ). Wszystkie też umilacze sama stosuję i praktykuję z powodzeniem, dzięki temu uwielbiam jesień 🙂 Piszę to dziwnie wzruszona Twoim wpisem, popijając cynamonow0-karrrrdamonową kawę 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
szczerze uwielbiam te posty <3 można stworzyć mega chciej listę i popatrzeć na wszystko co ładne 😀