Unikaliśmy tego jak ognia – takich wczasów z biurem podróży, z prowadzącym za rączkę rezydentem i klimatem jak z kolonii dla dorosłych. Żadne Hurghady, żaden wesoły autokar z przewodnikiem, żadnego all inclusive – never ever. I choć ostatnich kilka lat z różnych powodów nie lataliśmy za granicę, to w głowie miałam kilka gotowych scenariuszy na wypadek, gdyby kiedyś akurat udało nam się mieć czas i kasę jednocześnie. Miało być jak parę lat temu w Maroko – wyszukany okazyjnie przelot, a na miejscu przewodnik pod pachę, samochód z wypożyczalni i ahoj przygodo. Byliśmy w tym roku bardzo blisko wakacji samochodem do Chorwacji, gdzie mieliśmy dzielić dom z moim bratem i jego rodziną, ale zawiódł czynnik „czas”.
Na szczęście udało się ocalić parę dni urlopu i byliśmy już za bardzo napaleni na ciepłe morze i egzotyczne widoki, żeby całkiem zrezygnować z jakiegokolwiek wyjazdu. Czasu zostało jednak niewiele, więc postanowienia o wakacjach po swojemu trzeba było schować do kieszeni i przeprosić się z all inclusive. Zaczęliśmy więc szybkie poszukiwania czegoś, co jak najmniej przypomina wielki hotel przy zatłoczonej plaży w turystycznej miejscowości, złożonej tylko z kolejnych hoteli, sklepów i knajp. No i udało się – był bungalow z widokiem na morze na zielonej i górzystej, przecudnej wyspie Korfu. Domek był częścią ośrodka z własną plażą, jedynego w tym miejscu, półtora kilometra od wyjątkowo mało turystycznej miejscowości – zwykłej wioski z babą na osiołku i staruszkami w kawiarni. W takich okolicznościach przyrody all inclusive staje się zwykłą wygodą, a nie synonimem drobnomieszczańskiego pseudoluksusu.
Najfajniejsze w tym miejscu było to, że każdy z nas miał tam coś dla siebie – Zośka została królową basenu oraz z pewnością pobiła rekord ilości lodów, jakie może pochłonąć sześciolatka w tydzień. Serio, ona się tam prawie rozpuściła w tej wodzie, wyłaziła tylko na trzy kulki i z powrotem do basenu, jakiś odpał totalny. Pan tata wiadomo – poleżał se chłop wreszcie, wygrzał zbolałe mięśnie, na dwa dni nawet zapomniał o pracy. Podjadł sobie, a owszem, strumień żarcia płynął non stop, więc dokładał, dobierał, dosypywał i dolewał, zjadał ze smakiem po trzy dokładki i nawet dwa kilo utył chudzina. Acha, no i piwko pił, a wiadomo – piwko to szczęście na wakacjach. Hanka miała palmę – nie żartuję. Te trzy drzewa czyniły okolice basenu miejscem dla nas idealnym, bo sobie dziecko mogło kimać spokojnie, kiedy my plażowaliśmy. No i przespała nam Hańcia pół wakacji, pozostałe pół się głównie ciesząc, ze wszystkiego i do każdego, serio, złote dziecko. Dla mnie były te widoki, zapachy i dźwięki, jako jedyna w tej niewrażliwej na piękno przyrody rodzinie podniecałam się każdym widoczkiem i pomarańczowym drzewkiem, upajałam zapachami kwitnących kolorowo drzew, gajów oliwnych, morza. Jak głupia jarałam się gorącymi, pachnącymi nocami, dźwiękiem cykad i ptaków, które śpiewały coś po grecku w ciemności. Basen fajna rzecz, z lodów też korzystałam, nie powiem, doceniałam leżenie i strumień żarcia – ja także brałam dokładki, pozwoliłam sobie nawet na parę łyków piwka. Ale ja jestem romantyczka niepoprawna i w takich miejscach ujawnia się moja emocjonalność i entuzjazm dziecka. Do hotelu dotarliśmy w środku nocy, natychmiast poleciałam na taras – poczułam zapach żywicy, usłyszałam szum morza, zobaczyłam nawet jak błyszczy gdzieniegdzie ta woda w oddali, dojrzałam zarys gór, pomyślałam – jest dobrze. Kiedy rano odsłoniłam zasłony i zobaczyłam to, co poniżej, po prostu poryczałam się jak pierwszy lepszy dureń, co to morza nie widział.
A więc udało się – wreszcie jakimś cudem mamy czas i kasę jednocześnie i naprawdę, autentycznie – jesteśmy na wakacjach, a to morze naprawdę jest takie turkusowe, proszę mnie uszczypnąć. I tak jak tego poranka na tarasie nie mogłam w to uwierzyć, tak teraz siedzę przy kuchennym stole, patrzę na te zdjęcia i gdyby nie to, że pod stołem mam nogi strzaskane na mahoń, a przez kuchnię przeleciało właśnie jakieś sześcioletnie murzyniątko, to sądziłabym, że mi się to wszystko przyśniło. Ale nie – to my jednak na tych zdjęciach, to tylko trwało tak krótko, jak sen.
To tyle na dziś, bombardujecie mnie pytaniami o kwestie praktyczne – przygotuję kolejny wpis ze szczegółowymi informacjami o pobycie, podróżowaniu z dziećmi oraz zestawem rad cioci Polki – co i jak na wakacjach w ciepłych krajach, zdradzę też kilka naszych letnich hitów. Stay tuned!
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
O-ja-cie! Ale Zofia opalona. Mega! Fajnie, że wakacje wam się udały.
p.s. Proszę się częściej tak szeroko uśmiechać, pani Polko 🙂
dobra 😉
cudnie!! moze i nam sie uda ale we wrzensiu 🙂
No to udały się wakacje jak ta lala! Piękne zdjęcia! Jeśli mogę wiedzieć, jakim aparatem fotografujesz?
to staruszek – Canon 450 D
Cudownie!
Zdradź, proszę, co to za miejsce.
Szukamy z Narzeczonym miejsca na podróż poślubną, a te widoki mnie urzekły. 😉
Przepiękne zdjęcia – czuć lato, wakacje, słońce i totalny luuuuz
Piękne miejsce!!! Chętnie dowiedziałabym się , gdzie dokładnie to jest, jak tam trafić widzę, że faktycznie nie ma tam takiego zgiełku, a ja też mam córeczki w podobnym wieku i aktualnie szukam takiego „rodzinnego” miejsca
Piekna wakacyjna pocztowka – my tez wlasnie wrocilismy z wakacji, tym razem dla odmiany to my wszytsko organizowalismy nie z biurem podrozy 😉
piekne widoki mieliscie – tez zawsze lece najpierw na taras by zobaczyc widok i ciesze sie jak dziecko z szumu morza 😉
pozdrowki.
Polecę, cholera – jak w tym roku nie mogę, tak w przyszłym też te nogi sobie trzaskam na mahoń !
Mocne postanowienie to podstawa, ja byłam zdeterminowana teraz, za długo mnie nie było w ciepłych krajach 🙂
Cudownie! My lecimy w sierpniu na krete i tez nigdy nie chcialam all a teraz od kilku lat latamy wlasnie w takie klimatyczne miesjsca….czekam z niecierpliwoscia na kolejny wpis praktycNy:))))
Mam ochotę na właśnie takie wakacje i w Grecji! Może w następne wakacje uda się śmignąć nad ciepłe morze… A w sierpniu pozostaje mi cieszyć się pięknem polskiego, zimnego morza…
Może nawet zostanę morsem:)))
Trzymam kciuki, żeby do sierpnia nie było jednak już takie zimne! 🙂
Pięknie, w zeszłym roku byliśmy na Kos, marzę żeby zwiedzić wszystkie wyspy 🙂
Dobry plan! My byliśmy też na półwyspie Chalkidiki dziesięć lat temu. Mi się jeszcze marzy Santorini
Nie mogę się doczekać aż za parę lat będę spędzać wakacje ze swoją rodziną 🙂 Zdjęcia są cudne! Bardzo dobrze czyta się to, co piszesz – niby to normalny, relacjonujący post, ale jest napisany tak lekko i…ludzko?:) Pozdrawiam!
Ale cudownie, z tych zdjęć już czuć to ciepło i wspaniały nastrój, który Wam towarzyszył. Akumulatory naładowane?? My kochamy Bałtyk,ale w tym roku pogoda na tyle nam nie dopisała, że czuje się jak bez wyjazdy 🙁
Naładowane…do połowy, to trochę za krótko jednak.
Piękne zdjęcia i super ośrodek. Nas też przerażają wielkie „molochy” w typowo turystycznych miejscowościach. Nie wyobrażamy sobie wakacji w takim wielkim wieżowcu nawet na najpiękniejszej plaży. I też wolimy we własnym zakresie z przewodnikiem pod pachą. Trzy lata temu, jak nasza Hania była w wieku Twojej Hani zrobiliśmy wyjątek udając się na all inc na Kretę. Moi chłopcy do tej pory wspominają wspaniale te wakacje, szczególnie że lody były „za darmo”:) i do bólu:)
Myślę, że Zośka też tak będzie to wspominać – to jej pierwsze egzotyczne wakacje z kąpielami pod palmą i lodami non stop, była zachwycona 🙂
Strasznie Wam zazdroszczę tych wakacji, ale tak jak pisze Wikilistka pojadę jak nie w tym roku to w następnym. A co!!
AAAAA, chcę więcej zdjęć! Pięknie miejsce, wspaniały klimat. W przyszłe wakacje tez polecimy, inspirujesz jak zwykle Polko!:)
Super! Też się zastanawiamy nad Korfu w tym roku. Osobiście przydatne byłoby gdybyś napisała co brać na taki wyjazd z kilkumiesięcznym dzieckiem. Żeby w razie nagłych wypadkow nie panikować. Moja córa bedzie mieć 10 miesięcy w sierpniu i zastanawiam sie nad Chorwacja samochodem ( co roku jeździmy sami) lub właśnie Grecja all inclusive ze względu na wygodę. A Hanulka z wiatru przeziębienie?
będzie, będzie. A Hanulka ma przewlekły już, taki nawracający katar, myślę, że nie bez związku z tym, że jej wyrasta ząb za zębem. No i po kilku tygodniach ciągłego zasmarkania wreszcie jej ściekło gdzieś w oskrzela i coś tam świszcze. Może klima w autokarze i samolocie na spocone ciałko też zrobiła swoje 🙁
🙂 Piękne zdjęcia, cudowne chwile …. także byliśmy na Korfu jeszcze z jednym maluchem …. ale się rozmarzyłam …
Co za cudne sandałki- można poznać firmę?
Cudne i niesamowicie wygodne – wspomnę o nich w kolejnym wpisie, bo to jeden z moich letnich hitów. To Birkenstock 🙂
Cudnie! Już nie mogę się doczekać bo tak jak wspomniałam na fb my lecimy na Korfu we wrześniu 🙂 I chciałam zapytać czy Hani brałaś z domu wszystko tj. wodę, jedzonko itp. czy korzystałaś z tego co na miejscu? Dawałaś jej spróbować tego pysznego greckiego jedzonka? Czy jest coś co szczególnie było potrzebne (przydatne) dla małego dziecka? 😛
Hej, możesz podać namiary na hotel?
Witam
Jeśli można to też poprosiłabym o nazwę hotelu, wakacje jeszcze przed nam, dziękuję
Piękne zdjecia, cudowne miejsce i te kolory!!!! Poprosze nazwę hotelu? 🙂 dziękuje
Na pewno będzie pięknie! Zazdroszczę Wam tej ekscytacji, radości, uwielbiam urządzać, planować, cudny czas teraz macie:) Pozdrawiam słonecznie.
Patrzac na te piekne zdjecia od razu wrocilam myslami do naszych zezlorocznych wakacji na Korfu… Przepiekna wyspa, pelno zieleni, a jedzenie- to typowo greckie, kocham! Jedyne czego m troche brakowalo to piasczyste plaze. A o ile sie nie myle to i Korfu Town jest na zdjeciach? Cudownie jest wrocic do tych wspomnien a jeszcze piekniej byloby wrocic do miejsca. Ale teraz Santorini i Zakynthos mi sie marza 🙂
PS. Miejsce bardzo przypomina mi jedna ze zwiedzonych miejscowosci- Paleokastritsa. Czy to gdzies w okolicy?
Polko, mogę prosić namiary na hotel?