Zachowałam się wczoraj tak, że nie wiedziałam, co bardziej – cieszyć się ze swojego uporu, czy płakać nad własną głupotą. Ostatecznie postanowiłam nie ronić łez, gdyż kwestia była błaha, konkretnie zaś – obiadu się tyczyła.
Parę dni wcześniej jadłam w knajpie falafel – wspaniały taki, że nie wiem, jak kto mógł wpaść na pomysł, żeby w porcji zawrzeć cztery małe kuleczki jedynie. Dzieci popróbowały, skosztował i stary, ani się obejrzałam, a zostałam z niczym. A dokładnie – z marchewką w słupki, którą wylizałam do dna miseczkę z botwinkowym hummusem. Efekt tego posiłku był taki, że tylko pobudził on mój apetyt na orientalne dania z ciecierzycą w roli głównej. Chodziły mi takie chrupiące globulki po głowie od rana, aż pomyślałam – ile to roboty właściwie? Słój ciecierzycy leży w szufladzie chyba drugi miesiąc, hummus w dwóch smakach pyszni się w lodówce, kolendra – obecna. Nawet miseczek w klimacie bliskowschodnim ci u nas dostatek, więc serwis mogę sobie zorganizować równie estetyczny, co w lokalu.
Żeby się całkiem na pałę na tę cieciorkę nie rzucać, zajrzałam w internety, celem zapoznania się z recepturą. W zderzeniu z zaleceniami kulinarnych bloginek mój entuzjazm zdematerializował się równie szybko, co te falafele w knajpie. Wszystkie przepisy bowiem zaczynały się od słów „ciecierzycę namoczyć przez noc w zimnej wodzie” i to był początek kłopotów. Nie było przecież żadnej nocy między południem, a siedemnastą najdalej, kiedy to chciałam te chrupiące kotleciki spożywać! Jakie namoczyć, z czym do ludzi? Mam parę zalet, ale cierpliwości wśród nich nie uświadczysz. Musi być jakiś sposób, żeby tę upierdliwość pominąć – pomyślałam i otworzyłam słoik cieciorki. „Ciecierzycę odcedzić i zmielić w maszynce do mielenia” – wyczytałam i wyjęłam blender ręczny. Jakiej maszynce, psiamać, jedyna, jaką mamy w domu to taka do golenia. Mięso to się przecież po domach mieliło ostatnio w tysiącdziewięćsetktórymś, kiedy nikt o bliskowschodnich fikuśnościach nie słyszał. Wtedy to na hasło „falafel” gospodynie w rumieńcach wertowałyby „Sztukę kochania” czy inną „Kamasutrę”.
Nic to, kto jak nie ja, raz – dwa opracuję recepturę na falafel ekspresowy i nie dość, że się najem do syta, to jeszcze sławę i poklask zyskam. Zblendowałam więc czym prędzej tę cieciorkę z całym arsenałem zielsk i przypraw, schłodziłam, utoczyłam bez problemu talerz zgrabnych kuleczek, w duchu śmiejąc się z wszystkich tych frajerów, którzy moczą i mielą. Że idea jest to chyba jednak niegłupia miałam się przekonać bardzo szybko, gdy już sekundy po kontakcie kulek z rozgrzanym olejem, te zaczęły się rozpływać niczym lody na chodniku, po minucie przypominając patelnię pełną gęstej, tłustej błotnej zupy. Szarą breję miałam zamiast talerza rumianych klopsików, cwaniara ze mnie jednak jakich mało! I to był ten moment, w którym mogłabym zapłakać nad własną głupotą, gdyby nie to, że jednak upór poprowadził mnie ku zwycięstwu.
Nie wiem, czy on bardziej, czy raczej chęć przeokrutna, żeby zjeść te falafele, ale pojechałam do sklepu po kolejny słoik i postanowiłam – skoro już są nieortodoksyjne, z nieprzepisową ciecierzycą, zbezczeszczoną ostrzem blendera, to ja je całkiem nieregulaminowo wykonam. I wyjęłam z szuflady mąkę. Kwadrans później zatapiałam zęby w chrupiących kotlecikach, maczałam je sobie w hummusie (kupnym, a jak!), zagryzałam sałatką i w nosie miałam wszystkie te, zanadto jak na moje nerwy, skomplikowane operacje.
Chrupiące kotleciki z ciecierzycy
Nie zamierzam czarować – konsystencję to one mają jednak inną niż przepisowy falafel. Nie są tak delikatne w środku, no i też ciut mniej dietetyczne przez dodatek mąki. Wnętrze jest jednak nadal miękkie, smak bogaty i orientalny, a skórka rozkosznie chrupiąca. Minimalna mączna kleistość środka to jednak niewielka strata w porównaniu do liczby korzyści, jakie daje przejście na wersję dla leniwych. No, chyba, że lubicie mielić, to wtedy tak, wtedy sobie mielcie.
Składniki:
(na ok.20-25 niedużych)
- 400 g ciecierzycy ze słoika lub puszki (waga netto, bez płynu)
- 1 mała cebula
- 2-3 ząbki czosnku
- po garści natki pietruszki i świeżej kolendry (po ok. 2 łyżki posiekanych)
- po 1/3 łyżeczki: sody oczyszczonej, soli, chili, kminu rzymskiego, kardamonu i cynamonu
- 4 łyżki mąki pszennej
- drobna bułka tarta lub trochę mąki do obtaczania
- olej rzepakowy do smażenia (sporo)
Przygotowanie:
- ciecierzycę odcedzić i wsypać do miski
- cebulę obrać i niedbale pokroić, ząbki czosnku wyłuskać, dodać do ciecierzycy
- umyć i porwać zieleninę, wsypać do miski
- na końcu dodać także sodę i przyprawy, a następnie zblendować wszystko na gładką masę
- dodać do mąkę, wmieszać masę dokładnie, by była jednolita i nie lepiła się za mocno (najwygodniej zagnieść to ręką)
- schłodzić ją w lodówce przez ok.15 minut, a następnie lepić kulki wielkości orzecha włoskiego i lekko rozpłaszczać je dłonią
- obtoczyć kotleciki w mące lub bułce tartej
- na patelni rozgrzać olej do smażenia – powinno być go sporo, ok. 2 cm warstwa i musi być naprawdę gorący
- smażyć kotleciki na złoto z obu stron, po zdjęciu z patelni odkładać na ręcznik papierowy, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu
- podawać z hummusem, dipem jogurtowym z miętą, sosem jogurtowym z tahini, można wkładać je w pitę albo jeść z sałatką – przepis na tę z kaszy bulgur z chrupiącymi warzywami poniżej
Odświeżająca sałatka z kaszą bulgur
Składniki:
(na 3 miseczki jak na zdjęciu)
- 200 g kaszy bulgur
- 1 duży pomidor
- 1 cebula
- 1 ząbek czosnku
- pół ogórka
- pół czerwonej papryki
- 5 rzodkiewek
- garść świeżej kolendry
- sól, pieprz, oliwa z oliwek
- opcjonalnie: sok z połowy limonki
Przygotowanie:
- kaszę ugotować, przelać zimną wodą, odstawić do całkowitego ostygnięcia
- cebulę, pomidora, ogórka, rzodkiewki i paprykę pokroić w drobną kostkę
- gdy kasza przestygnie, wsypać do niej pokrojone warzywa, wcisnąć czosnek, dodać posiekaną kolendrę, wlać 2-3 łyżki oliwy, oprószyć solą i pieprzem, można też skropić sokiem z limonki, wymieszać
Voila!
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
oj przygodo… falafele uwielbiam , choć sam nigdy nie robiłam , a mój pierwszy zjedzony falafel byl w 2006r. w Syrii …cóz za doznania smakowe…mmm ,muszę sie w kocńcu przełamać i zrobić tak jak Ty w domu …choć te specjały smakują najlepiej w krajch skąd pochodzą… ostatnio jadłam w Izraelu …. ooo to było w tamtym roku w październiku był on polany sosem humusowym mmmm , ale narobiłaś mi smaka….
Brawo dla Ciebie 🙂 dobrze ,że już u nas są dostepne…
Ekstra, wypróbuję, ile razy myślałam o zrobieniu falafeli czułam się zniechęcona a jeść uwielbiam 🙂
Rozpadły mi się na patelni mimo, że fajnie się je formowało. Już myślałam, że będzie super obiad a tu kaszana 😏
Uwielbiamy falafela, ale w domu robie rzadko. Pomimo otwartego okna i wyciagu na full to zapach oleju unosi sie do kilku dni – mi to przeszkadza. Dlatego koltety mielone czy placki ziemniaczane robimy w sporych odstepach czasu. ´Tu gdzie miaszkam 2 razy w tygodniu na targu stoi Palestynczyk i robi falafela i inne przysmaki z tamtego regionu. A arabski wrap z falafela, salatek i grilowanego halloumi to rewelacja.
Genialne 🙂 Dziękuję!!! Mąż kolejny raz zadowolony, ja zachwycona. Nawet nie daję tej masy w ogóle do lodówki! Więc są ekspresowe, robiłam już wiele razy, a nigdy mi się nie rozpadły. Nie daję też pietruszki, kolendry ani cynamomu, a i tak są pyszne, aromatyczne, chrupkie z zewnątrz, a bardzo delikatne w środku. Dziś były z piure ziemniaczanym i zwykłą surówką z marchewki i jabłka 🙂
super, cieszę się, że Wam smakują 🙂
Hmmm a ciekawe jakby tak na blaszkę i do piekarnika🤔 wiem wiem juz i tak uprościłaś przepis i za to wielkie dzięki bo ja też tylko takich prostych rozwiązań szukam ale jakby tak z piekarnikiem wypaliło to byloby już bosko 🤩
też mi to przyszło do głowy, ale zajrzałam do internetu i wyglądały mega nieapetycznie 😉
OK, przekonałaś mnie 🙂 u mnie zawsze szybkość wygrywa z ortodoksyjnością.
A może spróbować upiec i wtedy się tak nie rozpadną? Hmmm trzeba spróbować ☺️
Wygląda to mega słabo na zdjęciach w necie 😉
Polko 🙂 ja Cię uwielbiam za te przepisy i że jeszcze ekspesowe to w ogóle🙂 😊
Wszystkie te grochy, fasole i ciecierzyce powinni sprzedawać już namoczone. Całe szczęście, że są puszki i słoiki 🙂
W smaku wyszły rewelacyjne, ale coś chyba zrobiłam nie tak, bo łatwo się rozpadały. Może dodałam za mało mąki – miałam trochę więcej ciecierzycy niż w przepisie. W każdym razie rodzina zachwycona – nawet rozpadającymi się 😉
Od jakiegos czasu robie podobne falafele z ciecierzycy 🙂 biore cieciorke z puszki jak nie mam ze sloika- i wszystkie skladniki wrzucam do zwyklego malaksera 🙂 dodaje jeszcze podsmazonego pora! i nie dodaje maki. i zamiast smazyc pieke w piekarniku! Pycha!
i dopowiem ze moje pieczone wygladaja rownie apetycznie 🙂
super pomysł! Ja widziałam w necie tylko takie szare, popękane kulki, ale widocznie to nie musi tak wyglądać 😉
Dawno nie czytałem tak świetnego wpisu 🙂 Natrafiłem na Twojego bloga szukając przepisu na falafela bez moczenia ciecierzycy 🙂 Strzał w 10
Haha jakbym czytała o sobie! Tak właśnie wyglądały moje pierwsze falafele – Jak szara rozczarowująca papa z patelni, a taka byłam przebiegła i tak samo żwawo chwyciłam za ciecierzycę z puszki. Po tej nauczce robiłam książkowe falafele z namoczonej, zmielonej w maszynce ciecierzycy. Ale mycie tej maszynki po każdym użyciu zniechęciło mnie do częstego gotowania tych kulek w domu. Dzisiaj zrobiłam Twój przepis. ŚWIETNE! Będę robić częściej. Dzisiaj akurat z zimiokami i ogórkami z kolendrą, czarnym sezamem i kurkumą, ale Twoją sałatkę kaszową też kiedyś zrobię. Właśnie odkryłam Twój blog i chyba zostanę na dłużej <3
Bardzo lekki i zabawny post :)zajrzałam dzisiaj w poszukiwaniu alternatywy dla : niedzielnego rosołu i schabowszczaka.I bingo: falafel i warzywa pieczone w marynacie musztardowej z innego Twojego wpisu. Trzymajcie kciuki.Pozdrawiam
Polko! Wyszły <3 takie, jak napisałaś! aromatyczne i chrupiące. Dzięki! Będę wracać 🙂
Nie jestem dobra w internety i nie lubię komentować. Ba w trakcie robienia przy 4 łyżkach mąki dalej była lepiąca maź. dorzuciłam więcej maki, cudem pokulkowałam. I okazało się że pobyt w lodówce im posłużył. wyszły fantastyczne. Jeszcze,żeby dzieć chciał j jeść.Dla mnie cudo. Zaraz zabieram się ponownie za przepis po 2 tygodniach przerwy.