Gdy zdarza mi się czasem ponarzekać na mój los, słyszę zazwyczaj od teoretycznie życzliwych mi osób: „przecież chciałaś być w ciąży”.
Otóż błąd, pomyłka – ja chciałam mieć drugie dziecko, co wcale nie znaczy, że chciałam być w ciąży. Jako kobieta trochę już w temacie obyta zdawałam sobie sprawę, że ciężko o to drugie bez pierwszego, czyli o dziecko bez ciąży. Jest to wprawdzie możliwe, ale większość z nas to zadufane w sobie narcyzy z atawizmem w postaci potrzeby powielania własnych genów. Postanowiłam więc powielić, cztery lata mi zajęło, aż się wreszcie zdecydowałam na powtórkę z rozrywki. No to mam, co chciałam, a w zasadzie, czego nie chciałam, bo przecież – przypominam – chciałam mieć małego człowieka, a nie sterczący brzuch i wielkie cycki.
Nie chciałam być ciągle głodna i śpiąca o dziewiętnastej, nie miałam ochoty na pękające naczynka na nogach, nie prosiłam o krwawiące dziąsła i nocne sikanie. Nigdy specjalnie nie lubiłam swojego ciała, ale było moje własne, i tę jego cechę zawsze ceniłam. Teraz dzielę się sobą, każdy posiłek i oddech już nie mój jest, a wspólny. Z tego wynika długa lista zaleceń i zakazów, które wkurzają już trochę, jako rasowa hedonistka zawsze kiepsko znosiłam restrykcje. Teraz z połknięciem tabletki od bólu głowy zwlekam aż mi mózg oczami wypływa, przełykam ślinę na widok zimnego, białego wina do kolacji z grilla, z tęsknotą puszczam mimo uszu zachęty do spożycia kieliszka dla zdrowotności. Spożyłabym se, nie powiem, i to nie jeden.
Ty tylko dziewięć miesięcy powiecie, szybko zleci, a ja Wam na to – że leci mi szósty, a mam wrażenie, że mam ten bebzon od zawsze. Bebzon, cycki, naczynka, zmęczenie, niewygoda czy nawet zakaz spożywania alkoholu i sushi – tak, wkurzają mnie, ale nie najbardziej. Najgorszy jest ten obowiązek szczęścia, który wciąż czuję, a którego nie wypełniam. Najtrudniej jest z tą presją radości z własnego stanu, bo ja najmocniej przepraszam wszystkich, którzy o tym marzą, ale naprawdę nie lubię być w ciąży. Podobno są takie, które by mogły całe życie, może, nie wiem, ale ja tam bym nie chciała mieć wiecznie spuchniętych nóg i piłki lekarskiej na przedzie. Męczy mnie ten konkurs „kto lepiej wygląda w ciąży”, a jeszcze bardziej ten „kto mniej przytyje”. Pewnie dlatego dawno się z niego wypisałam czując, że nie mam żadnych szans. Dlatego teraz stoję z boku i marudzę, bo denerwuje mnie to, że powinnam świetnie się czuć i pięknie wyglądać, że ta uroda i uśmiech w ciąży to dzisiaj wartość. Otóż ja kiepsko się czuję i niedobrze wyglądam zasadniczo. Myślę też, że sam fakt posiadania w ciele drugiego człowieka z wszystkimi tego konsekwencjami, zarówno z zakresu brzydkiej fizjologii, jak i psychologii, jest wystarczająco trudny. Nie utrudniajcie nam życia, życzliwi, oceniający rozmiary i kształty naszych brzuchów, wizja rychłego przeciśnięcia melona przez otwór wielkości cytryny jest wystarczająco trudna. Nie oczekujcie ciepłego uśmiechu przyklejonego do miłej twarzy, nigdy nie wiadomo, co której akurat dolega z szerokiego spektrum ciążowych błogosławieństw – może ma hemoroidy, a może boli ją kręgosłup? Może cierpi na zaparcia, może się nie wysypia, a może ciągle jej smutno, choć nie wie czemu?
Nie mówcie mi jak mam się czuć, nie chcę już słyszeć, że ciąża to wielkie szczęście. Dziecko – owszem, ale ten pakiet, z którym przychodzi może być trudny do udźwignięcia. Natura jest okrutna, uważam, że to podłe, ile trzeba znieść, żeby się rozmnożyć.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Kochana – czytam Cie i dopinguję od dłuższego czasu i w wielu kwestiach się z Tobą zgadzam:). Tak się składa, ze teraz sama jestem w 6-tym miesiącu ciąży i też o tym bloguję, a temat podobny chciałam poruszyć, choć ciut mniej ostro;), bo największe nerwy na swiat miałam w 4-tym miesiącu 😉 – teraz od kiedy znam płeć żyję juz tylko tym kto siedzi we mnie. Wg. mnie ciąża wcale nie jest taką przyjemnością, zwłaszcza, ze osoby, które przez to nie przechodziły – kompletnie Cię nie rozumieją. Hormony mi niby nie szaleją, ale zakazy, myślenie – to w pierwszej kolejności mnie przytłoczyło. Cycki duże nawet lubię, gorzej jednak z wyborem stroju kąpielowego gdy każdy na takie meloniki wygląda jak dla starszej Pani, a jeśli wygląda lepiej to ma tak kuse majtusie, że spadają wręcz z mojej krągłej teraz pupki. Alkoholu mi brak bo lubiłam drineczki i piwko – ale polecam 0.0% Baravię pszeniczną – pyszna i nawet smakuje jak piwo;). Sushi też brakuje – ale polecam opcję sushi grill – pychota. Az marnego wyglądu sie teraz śmieję, z ejestemn idealną przyjaciółką – każdy wygląda przy mnie lepiej i szczuplej hehe;). Głowa do góry – przebrniemy i będziemy cieszyć się celem tej ciąży, czyli maluszkiem. Ściskam – Ewelina
o, proszę, to jednoczmy się w bólach, już mniej niż więcej zostało 🙂 dzięki za słowa pokrzepienia! pozdrowienia!
Ja też w szóstym 🙂 I też słuchając, że ciąża to najpiękniejszy czas w życiu, myślę: „rany, chyba macie kobity słabe życia”… Ja akurat przytyłam mało, wyglądam nieżle, ale wkurza mnie ta własna ociężałość, nieporadność, to że nie mogę dźwignąć, iść w normalnym tempie, że połowę mojego dyskursu wypełniły opowieści o tym co kłuje, się rusza, wzdyma itd. Alkoholu brakuje tylko troszkę, a lubiłam bardzo, fajek podobnie. Mówiąc szczerze nie sądziłam, że mogłabym się teraz pokroić za jajka na miękko i sery pleśniowe a nie papieroska przy kawce czy winku. No, ale najgorsze to jest praca. Robię „umysłowo”, pierwsze miesiące i dziura w mózgu z sennością to był istny koszmar, bałam się, że tak zostanie. Teraz boję się, że rozkojarzenie i otępienie wraca. No i wszelkie kombinacje alpejskie z kompem na leżąco, siedząco, etc. nie ułatwiają pisania… Ech, ciężko ( dosłownie) być cieżarówką i nie ma się co czarować…. Łączę się w bólu także… 🙂 AA
Jakbym czytała o sobie ….
🙂
moze adopcja nastepnym razem..?
to nie będzie konieczne, dwoje dzieci mi wystarczy
To ordynarny i gburowaty komentarz anonimowy człowieku bez kultury! Wpis na blogu jest bardzo interesujący i myślę, ze niejedna kobiet w ciąży identyfikuje się z Autorką. Presja aby wypełniać z góry przypisane role społeczne jest duża i potrafi nieźle dokuczyć. Pozdrawiam ciepło przyszłą, podwójną mamę 🙂
Aga, ja go nie odebrałam jako ordynarny. Co jest złego w adopcji?
oj znam to, tak samo czulam sie we wlasnej i to co mnie powstrzymuje przed drugim to wlasnie ciaza….nie chce w niej byc…i te rozstey na brzuchu…i te boczki….eh…..puchlam jak baloon, w 6 miesiacu mowili mi,ze czy juz rodze zaraz…rozumiem Cie doskonale…ale pociesze Cie, na dieciebylam od pierwszego dnia p porodzie i wiekoszosc udalo mi sie zrzucic w 2 miesiace! takze bedzie dobrze!
dziękuję! zdaję sobie sprawę, że to, co piszę jest niepoprawne politycznie, ale naprawdę wkurza mnie ta presja, żeby nie narzekać. bo rzeczywistość nie jest taka różowa jak w kolorowych magazynach dla mam.
Zgadzam się zTobą, ciąża jest wspaniałym stanem ale i pełnym bólu fizycznego jak i lęku. Ja także pragnęłam drugiego dziecka ( mam teraz dwie córki, tak jak Ty) ,ale lęk przed porodem ,nieprzespanymi nocami i brak radości ze spacerów bo musiałam najpierw obmyślać gdzie mogę zrobić tam siku! było to dla mnie jak kara za to,że zapragnęłam być matką. To nie jest niepolityczne tylko szczere. Oczekuje się od kobiet ciągłej radości z błogosławionego stanu a przecież to czas ogromnych rewolucji a my niczym Napoleon musimy zwyciężyć z wysiłkiem, bólem, niewygodą, wieloma dodatkowymi kilogramami ,słabościami, a przede wszystkim z własną suwerennościa- bo od pojawienia się dwóch kresek jestemy jej pozbawione. Ale należy też wykorzystać te chwile jak najlepiej bo możemy podświadomie dać dziecku jak najlepszą energię. Nasz spokój jest dla Twojej maleńkiej córeczki bardzo cenny.:)
Powodzenia!
Maja
Po pierwsze: blog śledzę i uwielbiam!
Po drugie: w ciąży nie byłam i nie jestem. Pewnie będę, ale jeszcze chwila. Jak na razie mój narzeczony czuje mocniejszy mus przekazywania genów niż ja.
I przytłoczona nieuchronnością tego stanu, często rozmyślam: jak to jest, że „wokół” wszystkie piękne, niespuchnięte, z wiotkimi kończynami, w mini kieckach, z piękną piersią: bujną, ale taką w sam raz. a kiedy jakaś znajoma weźmie i powie szczerze, w wielkiej tajemnicy, że rzygała jak kot, że stopy spuchły o 2 rozmiary i takie zostały, że śpioch cały dzień, rozstępy, płacz z byle powodu i jeszcze inne atrakcje, to ja sobie myślę: o co chodzi z tą propagandą sukcesu? i że chyba nie dam rady tak przysypiać, płakać, sikać co pół godziny i co tam jeszcze się zdarzy i do tego uśmiechać się do wszystkich, dawać mój brzuch (!) do klepania i głaskania, i pomiędzy jednym pawiem a drugim, machać ręką, że prawie nie mam mdłości.
Tak więc trzymam kciuki i Ty się trzymaj!
Daria
Masz dużą świadomość, jak ja kogoś, kto tego jeszcze nie doświadczył. jest słodko-gorzko, czarno-biało, jak z większością spraw w życiu. Napiszę jeszcze kiedyś o tym, co słodkie i białe, żeby Was nie odstraszać:)
Zawsze najwięcej o ciąży mają do powiedzenia te, które akurat w niej nie są. A już najgorzej jak wszystkie za wszelką cenę chcą się z Tobą podzielić swoją nieocenioną wiedzą na ten temat. I zawsze, ale to zawsze coś jest nie tak – albo za mało przytyjesz (głodzisz dziecko), albo za dużo (na bank żresz jak świnia), albo masz jakoś dziwnie okrągły brzuch albo niepokojąco podłużny. I to nieustające: to zjedz, tego nie jedz, to musisz, tego Ci nie wolno, nie wychodź, bo zimno albo gorąco, ciesz się, inne by chciały być w ciąży, a nie mogą. Ja to wszystko starałam się puszczać mimo uszu, ale ile można? Jak usłyszałam: „a masz rozstępy na piersiach?” zagryzłam wargi prawie do krwi, chociaż miałam ochotę wykrzyczeć: „a co Cię to do cholery obchodzi?”. Pękłam pod koniec ciąży, jak usłyszałam, że nie powinnam drzeć pierza, bo to przynosi pecha. WTF? Jakiego pierza??? Wtedy puściłam taką wiązankę, że ulżyłam sobie za wszystkie te miesiące dobrych rad, komentarzy i życiowych mądrości.
Polka, olej to. Twoja ciąża, Twoje ciało, Twoje rozterki, Twoje humory. Niech się inni zajmą swoimi sprawami. Dasz radę, już masz z górki. Pamiętaj jaka nagroda Cię za to wszystko czeka 🙂
Hehe, a to dobre z tym pierzem, uśmiałam się 🙂 ja nie rozumiem właśnie, jak to się dzieje, że wszyscy się tak świetnie znają na przebiegu i objawach ciąży, ani dlaczego wystający brzuch tak skraca dystans, że można dotykać obcych i pytać o wszystko? przedziwne. a o nagrodzie pamiętam, zresztą wierci się tak, że nie daje zapomnieć – i to mi pomaga:)
Teraz ja też się z tego śmieję, ale wtedy to mnie szlag trafił, uwierz. Nawet te wielkie, napompowane ciążą cycki mi opadły 🙂 Kurcze, mój Młody ma prawie 2 lata, marzy mi się córeczka, ale… ta ciąża… zwłaszcza końcówka… wielki bęben, z którym nie wiadomo co zrobić, żeby się wyspać, rozstępy, zgaga. No i wisienka na torcie… poród! Błogosławiony stan, dobre sobie 😉
p.s. Mój Młody już w szóstym miesiącu się obrócił głową w dół i mnie ładował po żebrach. A że wielki był, to się musiał po skosie ułożyć, żeby się zmieścić. Pod koniec, to myślałam, że mi w końcu ta jego pięta gardłem wyjdzie 🙂
hahaha, przestań, aż mi się Hanka trzęsie! ona z kolei głową do góry i po pęcherzu kopie. na razie to jeszcze urocze, nie boli, a wzrusza. ja myślę, że to wszystko jest po to, żebyśmy po 9 miesiącach już marzyły o porodzie, inaczej nie dałoby się zmusić kobiet do tych tortur:)
Już przestaję 🙂 Jeszcze Ci tylko powiem na pocieszenie – ciesz się, że nie jesteś słonicą, one są w ciąży przez 2 lata. I strach pomyśleć, co takie małe słoniątko robi matce w brzuchu swoją małą trąbką 🙂 🙂
zgadzam się oj zgadzam.. i pewnie dlatego odwlekam drugą ciązę.. i pewnie dlatego tez u mnei bedzie dopiero po 4 latach od pierwszej 😉
jak dobrze wypowiedzieć na głos wstydliwe słowa i usłyszeć, że jest nas więcej, dziękuję 🙂
Doskonale Cię rozumiem. Przechodziłam ten stan jakieś 12 lat temu. I choć bardzo czekałam na mojego synka to często miałam dość tego stanu, dla mnie trwał on zdecydowanie za długo (czyt. ciąża).Nie znosiłam tych wszystkich ciotek, babek, matek itp. mówiących co mam robić a czego nie, doradzających, pokazujących swoje brzuchy po ciążach itp. Koszmar. Ale najbardziej chyba denerwowało mnie mówienie o tyciu. Nie rozumiem takiego podejścia. Dla mnie w ciąży się nie tyje.Co za różnica +22kg (ja) czy +8kg. Jak człowiek dobrze się przy tym czuje to ok. Ale pewnie jeszcze raz też bym to przeszła bo jednak było warto. Pozdrawiam,
jasne, że warto, dlatego pakujemy się w te niewygody, ech:)
Na studiach jedna z moich koleżanek zaszła w ciążę no i właśnie sielanki nie było, wręcz przeciwnie. codziennie zajęcia, poniewieranie się po uczelni, po mieście. generalnie ciągle była mocno wkurzona. a na codzienną porcję rad, obyczajów (że jakieś wiązanie supełków, przechodzenie pod sznurami z praniem i inne sprzed wojny spod strzechy) od znajomej zareagowała w końcu: „Wiesz co Aśka? Spier… !”) i ciotka dobra rada zrobiła dobrą minę do złej gry, i odeszła z uśmiechem: „ech te hormony…”.
Widok niezapomniany:)
Daria
Mam tak samo, więc bardzo dobrze Cię rozumiem. Wiem, że za 2,5 miesiąca będę miała synka, ale dziś czuję się delikatnie mówiąc nieatrakcyjnie. Też mam znajome, które mogłyby być non stop w ciąży, ale też i takie, które nie chcą tego stanu powtórzyć.
Pierwszy trymestr dał się weź znaki okrutnie. Czułam, a raczej nie czułam kontroli na swoim ciałem i życiem. Ja zawsze energiczna, ćwicząca, i radząca sobie sama, stałam się zależna. Bo jak tu zrobić nawet suchara ( jedyne co wchodziło we mnie), jak wejście do kuchni z powodu zapachów powodowało wymioty? Leżałam w domu w maseczką na twarz. I spałam. W pracy siedziałam z cytryną, którą lizałam, żeby nie puścić setnego pawia. Jeździłam z reklamówką foliową w aucie i w torebce, żeby mieć zabezpieczenie. Nie było mdłości porannych, były całodniowe.
Obecnie zadyszka jaka mnie łapie jak idę po schodach w pracy jest nie do opisania.
Przytyłam ok 10 kg ( teraz 30tc). I czuję się gruuuba i spuchnięta. I obmyślam i wyobrażam jak to zrzucam po porodzie. Mój mąż ćwiczy cały czas na siłowni, aktualnie jest na diecie w sensie rzeźbi swoje ciało, a ja patrzę na niego i …. zazdroszczę.
Do tego miałam podejrzenie cukrzycy ciążowej. Więc muszę uważać na słodycze. A stojąc w sklepie chętnie bym schrupała batona albo poszła na deser lodowy.
Ograniczenia, ograniczenia …
Pocieszam się tym, że ciąża się kiedyś kończy.
Pozdrawiam
G.
PS. Mnie jakoś jeszcze nie łapią za brzuch. Ale może wszystko przede mną…
Witaj
To prawda, że porady „dobrych” ( często obcych ) ludzi doprowadzały mnie do szału: a który to miesiąc?
a dziewczynka czy chłopczyk? ładnie pani wygląda to pewnie będzie chłopczyk, bo dziewczynka zabiera matce urodę, a to pierwsze? a mąż się cieszy?
Wrrr….
Natomiast samo bycie w ciąży wspominam bardzo ciepło. Szczególnie przy pierwszym dziecku. Może dlatego,że nie dokuczały mi przypadłości typowo ciążowe ( spuchnięte nogi, hemoroidy, częste sikanie itp ), miałam mały brzuch i lekko mi się go „dźwigało”.
Pozdrawiam gorąco
Polka! Miałam dokłądnie takie samo zdanie! 🙂
Że zmęczenie jest już tak ogromne ,że poród zdaje się byc rozkoszą 🙂
Mnie w sumie fizjologiczne problemy aż tak nie dotykają, ale presja uśmiechu i sto pytań do o płeć, termin, dolegliwości, rozmiary, wagę, imię… Zbywam zdawkowymi odpowiedziami, bo jeśli kogoś to może naprawdę interesować, to sama powiem, a nie chcę być opowiastką dla koleżanek w stylu „a znajoma znajomej to przytyła tyle”. Tak naprawę ciąża to niezwykle wyjątkowy czas, ale właściwie mało kto ma możliwość, żeby przeżywać go po swojemu…
i dopowiem od siebie:w intymności i bez natłoku pytań od osób najmniej zainteresowanych narodzinami małego człowieka.Przechodziłam przez to samo i to aż trzykrotnie, w tym dwa razy podwójnie bo jestem dwukrotną mamą bliżniaków i szczerze powiem, że gdybym miała być w ciąży kolejny raz, to chciałabym ten czas spędzić na bezludnej wyspie albo w otoczeniu osób co najmniej taktownych a nie tak bardzo ciekawskich i dociekliwych, jak dane było mi to przeżyć.
Pogody ducha życzę!
Kasia
i tak jesteś odważna ,że się drugi raz zdecydowałaś świadomie :)))))) szacun :)))) i masz rację ,że to po to ten dziewiąty miesiąc najbardziej dokuczliwy ,żebyśmy maiły wszystkiego po kokardy i błagały w końcu o ten poród ..identycznie sobie myślałam :))))) pozdrowionka i oby ciąża lekką była 🙂
Ja byłam raz w ciąży i ten okres nie był dla mnie przyjemny,z powodu różnych dolegliwości. I tak dobrze,że mogłam w miarę samodzielnie się poruszać a przecież niektóre kobiety muszą leżeć odłogiem przez klika miesięcy lub nawet całą ciążę. Współczuję im . Ja raczej nie zamierzam powtórnie być w tym stanie ;p
P.s. To twoja fotka? Świetna!
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Przeszłam to raz, 8 lat temu, jeszcze na studiach. Znosiłam to bez problemów. Teraz trafiło się drugi raz i nie było mi dane doczekać do tycia, brzucha i mocniejszych kopniaków w żebra. Także mimo, że wiem, że przyjemnie i lekko nie jest, zazdroszczę 🙂
Heh, kropka w kropkę miałam tak samo… Dolegliwości inne ale odczucia dokładnie takie same, normalnie jakbym czytała o sobie 😀
Dziewczyny nie straszcie! 🙂 Pocieszam się, że i bez ciąży mam większość tych objawów 😉
pozdrawiam i trzymam kciuki!
marta
Lubię Cię podwójnie za ten POST:)
Uwielbiam Twój sposób pisania i szczerość wypowiedzi. Dlatego chociaż od jakiegoś czasu praktycznie nie włączam komputera to regularnie podczytuję Twoje posty na telefonie 🙂 Nie mogę się wypowiedzieć ponieważ nie byłam i nie jestem „w temacie”. I chociaż w pełni wierzę, że te wszystkie przypadłości ciążowe są okropne, jestem w 100% pewna, że dotykanie brzucha przez wszystkich dookoła jest co najmniej upierdliwe, a zwracanie uwagi na wszystko co się robi tragiczne, to mimo wszystko gdy któregoś dnia dopadną mnie poranne mdłości będę się cieszyć 😉 Niekoniecznie codziennie przez trzy miesiące (lub dłużej)… mowa tu ściśle o pierwszych jeśli wystąpią. Szkoda, że tego się nie wybiera 😛 Ściskam ciepło 🙂
aż się uśmiałam, jak to przeczytałam!! no prawdziwa baba w ciąży!! Trzymaj się cieplutko i kichaj na wszystkich, co Cie wkurzają:))) buziaki dla bebzona
Jezuise, to w ciąży nie można jeść SUSHI?!
Magducha
W ciąży nie można jeść surowego mięsa wiec tatarek też odpada.
Można, ale bez surowej ryby, ja zamawiam z awokado, ogórkiem albo z pieczoną rybą.
G.
Oj zgadzam się… Przesądy najpierw bawią, ale jak słyszysz to samo od tej samej osoby po raz dziesiąty to może trafić szlag. Choć większość ciąży przeszłam dość spokojnie to najbardziej denerwowało mnie to całkowite podporządkowanie hormonom. I co z tego ze wiesz, że chce Ci się płakać z powodu hormonów? to ma być niby pocieszające!? Że nie jest się sobą i nic nie można na to poradzić i czy w związku z tym że to „tylko” hormony to te smutki są mniej prawdziwe czy jak!? Ale niestety ciąża to dopiero początek, po urodzeniu każdy przechodzień na ulicy jest gotowy zaczepić i zapytać „czy karmisz?” (bo przecież jest przekonany że ma prawo a może nawet społeczny obowiązek dbać o sposób żywienia nieswojego dziecka)
Nie ma jeszcze dzieci ciągle brakuje mi odwagi na ten krok.
Wiem, że mój wpis będzie niepopularny. Z jednej strony rozumiem Twój stan, ale z drugiej jednak strony wiem też, że wielki brzuch, zwisające cycki i nie jedzenie sushi, to nie są największe problemy, które mogą spotkać kobietę w ciąży.
To prawda i mam tego świadomość. To jednak moje problemy i nawet jeśli nie największe, to akurat takie mam na dziś przemyślenia. A poza tym nie mam zwisających cycków, po prostu duże 🙂
Cholera, a ja niedawno głaskałam brzuch koleżanki i jednej i drugiej i teraz to co przeczytałam mi dało do myślenia;) Ale nieee, nigdy nie zrobiłabym tego babce, którą słabo znam a szczególnie nieznajomej!:) Fajnie przeczytać jak to wygląda ze strony ciężarnych. Faktycznie niektóre pytania mogą być trochę wkurzające, zwłaszcza, że pewnie każdy zadaje te same. Co innego komentarze na temat wyglądu, wagi, porodu, nastroju, jedzenia, a potem sposobu karmienia, sposobu ubierania, przewijania itp. Niektórzy bardzo lubią doradzać innym jak mają żyć. Zwłaszcza ci, którzy swoje życie mają nieciekawe. No cóż… Powodzenia i cierpliwości dziewczyny:) Magda
Nie byłam nigdy w ciąży i być nie zamierzam, poniekąd też w związku z tym o czym piszesz w tym poście. Oczywiście nie mam doświadczenia w tym temacie, ale wierzę, że fizjologiczna „oprawa” tych 9 miesięcy musi być strasznie męcząca.
Tak jak piszesz, jak chce się mieć swoje, trzeba niestety przejść przez ten mało wygodny proces. Potem już tylko należy się cieszyć zrobieniem rewelacyjnego, małego człowieka 🙂 Trzymam kciuki!
Oj, jak dobrze, że nie tylko ja przeżywam takie rozterki… Niby ciążę znoszę bardzo dobrze: pierwszy trymestr minął praktycznie niezauważalnie – żadnym mdłości, wymiotów czy innych atrakcji. Praktycznie tylko spałam i jadłam, więc w miarę przyjemnie 🙂 Teraz – w piątym miesiącu – się zaczęło: a to podejrzenie cukrzycy ciężarnych, a w związku z tym dieta (a ja tak uwielbiam słodycze-ale cóż, ciąża na szczęście nie trwa wiecznie…), a to alergia, na którą teraz nie ma rady (pozostaje siedzenie w szczelnie zamkniętym domu), a to młode (płeć niewiadoma póki co) uciska na moczowód – tu znowu musiał się wypowiedzieć urolog… Ech, w ciąży poznam chyba wszystkich możliwych lekarzy 🙂 A w perspektywie przeciśnięcie hipopotama przez dziurkę od klucza. Sama radość po prostu. Mąż tylko pyta: „ale wytrzymasz?” Czasem mam ochotę odpowiedzieć: „nie, możemy się zamienić”:) Pozdrawiam Cię ciepło i powodzenia. Głowa do góry – jest nas więcej 🙂
tęsknota do wina, bo przecież pewnych dań bez wina się nie je, prawda, skąd ja to znam. I to sikanie, ledwo skończysz, jeszcze nie wstaniesz, a już ponownie siadasz… trzymaj się cieplutko
Nie wiem, jak u Ciebie było poprzednim razem, ale…dla mnie zdecydowanie gorszy pod kątem zakazów jest okres karmienia, zwłaszcza początki. Teraz już jem prawie wszystko (po 11 tyg.), ale sporo kryzysów przeżyłam, sezon truskawkowy ku mojej rozpaczy mnie ominął, bo mi dziecię wysypało na przełomie maja i czerwca. Raz się nawet popłakałam w sklepie, jak zobaczyłam, że niewinne batoniki zbożowe są z najsilniej alergizującymi produktami: truskawki, orzechy, czekolada. A ciąża była ok, choć 40 i 41 tydzień był już masakryczny pod względem zmęczenia. Ale dziecię mam tak kochane, niepłaczące i wiecznie uśmiechnięte, że to wszystko pestka, mąż by od razu chciał następne ;).
Agnieszka i ja bym chciała mieć 2 i może nawet 3 dziecko … nie będąc w ciąży – niestety tak się nie da:( Trzymam kciuki, zeby szybko zlecialo. I wierz lub nie- ale dla mnie Jesteś Mega Piękną Kobietą!!! Usciski!
Lubię Panią i Pani blog. Czytam długo i nigdy nie komentowałam. Zazdroszczę Pani ciąży i drugiego dziecka, to zazdrość bez zawiści, smutna to zazdrość. Mam tylko jedno dziecko, na drugi się nie zdecydowałam, bo najpierw się uczyłam, potem 3 lata czekałam na etat, potem ciężko pracowałam żeby pracę utrzymać, kątem mieszkałam u mamy z mężem widując się co 5 dni i tak przez 6 lat, w końcu sytuacja na tyle się ustabilizowała, że wzięliśmy kredyt i ponownie jak rodzina razem zamieszkaliśmy. I tak przeszedł czas na drugie dziecko, mąż nie bardzo też chciał mieć drugie dziecko. A ja nie potrafię iść na żywioł, że jakoś to będzie, że przecież mogę wpaść i męża postawić pod tzw. ścianą. Ciężko mi w życiu było wiele razy… Teraz jestem już za stara na malucha. Gdy o tym nie myślę, jest dobrze, gdy myślę – jest mi źle. Ale cóż, życie to kwestia wyborów, mniej lub bardziej świadomych.
pozdrawiam serdecznie
aśka
Przechodziłam przez „to” też dwa razy, nie czułam się jakoś uskrzydlona z tego powodu, ot tak było ale bez szału, nie delektowałam się jakoś specjalnie tym stanem, wiedziałam, że muszę przez to przejść…mimo, iż nie miałam jakiś dużych problemów to podzielam Twoje zdanie, trzeba się namęczyć, poświęcić itd. ale warto bo cel jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju! Powodzenia i wytrwałości 😉 już bliżej niż dalej do mety! pozdrawiam!
Mam identycznie z tym, że to moja pierwsza ciąża. Najgorsze jest to, że każdy mi wciskał kit przedtem, że to wspaniały okres dla kobiety. Kłamcy. Najgorsi pod tym względem są faceci. Po co w ogóle się na ten temat wypowiadają, jak nie wiedzą jak to jest.
Pozdrawiam.
No jak widać nie jesteś jedyna 🙂 ilość komentarzy to potwierdza. Ja zawsze uważałam że druga ciąża to musi być wpadka bo nie wiem co za idiota się na nią decyduje sam z własnych chęci. I u mnie też była wpadka i pomimo tego że teraz się cieszę a męczę się już 9 miesiąc :p to wspominam ten dzień gdy po dyżurze siedząc w centrum handlowym zastanawiałam się czemu jeszcze nie mam okresu i leciałam do apteki po test a potem w toalecie publicznej zobaczyłam dwie kreski i ryczałam jak bóbr. I znowu dzwoniłam z płaczem do mojej przyjaciółki żeby się jej wypłakać tak jak ona kilka miesięcy wcześniej bo też miała swoją drugą wpadkę. Dzięki Bogu za umiejętność zapominania bo już nie pamiętam tych nudności na początku i wszechogarniającego zmęczenia. Nie pamiętam już bólu porodowego ani tego jak cholernie bolało gdy chciałam za przeproszeniem usiąść na tyłku. Został tylko mój 3,5-letni szalony Synuś który biega dookoła a mój brzuch obecnie rusza się we wszystkie strony bo zjadłam ciastko a moja Córeczka uwielbia słodkie i po każdym kawałku ciasta dostaje dopalacza. I tylko ta myśl że za kilka dni będę wyć z bólu, będę ryczeć potem przez 2 miesiące z powodu baby bluesa i będę chodzić zaniedbana, smutna i niewyspana. Ale to na szczęście kiedyś minie…
Marzę o tym stanie, więc dość ciężko mi się wypowiedzieć….
Mam wiele koleżanek matek. Większość jednak mówi często nieszczerze…. zachwycając się swoim stanem… Czy tylko przy ludziach? Nie wiem, ale odnoszę nieraz takie wrażenie.
Jedna za to moja znajoma, mówi jak Ty…bardzo podobnie….
Ja jak na razie, nieświadoma to wyobrażam sobie ciążę jako cudowny okres…
Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się ciepło.
Ja to z tych co w ciąży być mogłaby długo. Tyle, iż nie jestem jednocześnie dobrym przykładem, bo całą ciążę przeleżałam a to w domu a to w szpitalu i się nią po prostu nie nacieszyłam. 🙂 w sumie tylko 4 tygodnie, od 38 – mogę ocenić jako ciążę, w której się żyje i ten okres był wspaniały 🙂
Dobrze wiedzieć, że to normalne, że czuje się do dupy 🙁