Tegoroczny grudzień jest zupełnie inny od wszystkich poprzednich. Zresztą w każdy kolejny, od kiedy mam własny dom, wchodzę mądrzejsza o fakapy minionego. I teraz już serio – zen. Mniej więcej dekadę zajęło mi zrozumienie, że w grudniu bardziej liczy się to, jaka będę niż to, ile zrobię. Od tego, ile kupię czy upiekę, jak dokładnie wyszoruję – cenniejsze jest to, jak będę się czuła. Mam za sobą adwenty, które przeleciały niepostrzeżenie, mimo że zasuwałam jak nakręcony elfik, by wykreować niezapomnianą atmosferę. Przedświąteczne tygodnie, których klimat umknął mi gdzieś, choć przecież tak mocno starałam się go wykrzesać na wszystkie możliwe sposoby. Jak niezniszczalny gwiazdkowy kaowiec, wymyślałam zadania i aktywności, nowe potrawy, kolejne gatunki ciasteczek do przetestowania. A w międzyczasie – stroiłam, dekorowałam, kupowałam tony prezentów dla bliskich i dalszych, napinając się przeokrutnie, by uszczęśliwić wszystkich dookoła. Biegłam, goniłam, odhaczałam zadania z listy, zestresowana i przejęta. Wymuskane kalendarze adwentowe, upominki diy dla przyjaciół, prezenty dla piętnastu osób i stół uginający się od idealnych dań. A za stołem ja – umęczona, niewyspana, do bólu rozczarowana. Że jak – to jednak nie da się przenieść obrazków z Pinteresta do realu, bez szwanku dla nastroju, bez uszczerbku na zdrowiu?
Ano – nie da się. Dziś już to wiem, przełknęłam moje rozczarowania, przerobiłam gorzkie lekcje i odpuściłam. Nie tylko dlatego, że z grudnia na grudzień mam coraz więcej obowiązków zawodowych, ale przede wszystkim dlatego, że nie cierpiałam tamtej siebie, która biegła cały grudzień zasapana, goniąc za jakimś pomylonym wyobrażeniem Świąt. Dziś jestem dla siebie lepsza. Wiem, że pod koniec roku będę mieć dużo pracy, odpuszczam więc niepotrzebne ceregiele i planuję miesiąc tak, by w międzyczasie ładować baterie gwiazdkowym klimatem. Z przedświątecznych aktywności wybieram te, które sprawiają mi przyjemność, z pozostałych rezygnując albo upraszając je maksymalnie.
I z tego miejsca polecam Wam częściej myśleć o sobie w najbliższych tygodniach. Częściej i czulej. O własnych zasobach i osobistych potrzebach. A moje najlepsze patenty na to, by mieć w grudniu dobry nastrój i celebrować ten miesiąc to:
PIEC CIASTECZKA, KULAĆ PRALINY
O ile się to lubi, rzecz jasna. Ja uwielbiam! Wiem jednak, że nie można przegiąć z ilością pomysłów. Nie tylko bowiem postanowiłam skończyć z nocami przy piekarniku, ale także z tymi tonami jedzenia, które później zalegają po lodówkach i puszkach. Piekę to, co lubimy najbardziej. Po jednej porcji, już nie dwie czy trzy. Z dziećmi, przy świeczkach i muzyce, na spokojnie i na wesoło. Bo samo pieczenie jest najlepszą zabawą, o ile się człowiek nie śpieszy zanadto, i nie napina na małe dzieła sztuki cukierniczej. Bo pierniki mogą być koślawe, byleby były smaczne, a ich wykrawanie dawało wszystkim radość.
ZROBIĆ BEZSTRESOWE ZAKUPY
Po pierwsze – kupować najmniej, jak się da. U nas w tym roku dla dzieci będą upominki składkowe, dla dorosłych – tylko w parach. Koniec z orgią prezentów, nareszcie udało mi się dać kres temu szaleństwu. Te nieliczne podarki, które kupuję, zamawiam online, bez kolejek, tłumów i masakry centrów handlowych.
OGLĄDAĆ ŚWIĄTECZNE FILMY
Obiecuję to sobie co roku, a potem zwykle dopiero w Święta mam czas na moje ukochane „Love Actually”. Ten hit mam zaplanowany na najbliższy tydzień, ale za nami już powtórka „Kroniki Świątecznej” i „Klaus”. Na pewno znajdę jeszcze czas na „The Holiday” i kilka innych ckliwych pozycji. Bo tak postanowiłam. Bo uwielbiam ten lekko kiczowaty klimat świątecznych komedii romantycznych i filmów familijnych z Mikołajem i jakimś ciepłym morałem. Będą więc herbatki, kocyki, filmy i błogie wieczorne lenistwo zamiast szorowania łazienek na błysk!
ROBIĆ KLIMAT, OZDABIAĆ DOM
I tu znowu – polecam, lecz bez ortodoksji. Bez wieszania na dachu kilometrów lampek, jak na amerykańskim filmie. Bez dmuchanych Mikołajów na balkonie i bez konkursu na najlepsze disko na dzielni. Ja lubię wykopać pudełko z ozdobami i wyjąć z niego kilka ulubionych drobiazgów, ustawić jelonki, jakieś iglaste gałązki, rozwiesić trochę lampek, palić więcej świec. Bo od tego robi się magicznie i miękko na sercu, bo wtedy łatwiej jest zwolnić.
DAĆ SIĘ PONIEŚĆ EMOCJOM I SPEŁNIAĆ MARZENIA
Cokolwiek do Was oznacza. Nasze rozmiękczone grudniem serca sprawiły, że nabraliśmy odwagi, by zrobić coś, o czym marzyliśmy od dawna – przygarnąć szczeniaka. Moja pierwsza racjonalna myśl, tuż po fali czułości, jak już włączyłam rozum, rzecz jasna, była taka, że to zły moment. Że mam dużo pracy, a zaraz przecież Święta! A już po chwili zdałam sobie sprawę, że to właśnie jest najlepszy czas, żeby pomnożyć miłość. Przestać przejmować się bałaganem, znaleźć wśród obowiązków czas na zabawę. Spędzać czas rodzinnie, nawet jeśli otoczenie przestanie być perfekcyjne. Bo grudzień jest po to, żeby włączyć serce, na różne możliwe sposoby.
ZATRZYMAĆ SIĘ NA CHWILĘ
Przestać tak biegać i miotać się. Usiąść, położyć się, przystanąć. Samotnie albo z kimś, kogo się kocha. Zrobić coś, co robi się rzadko, na co wciąż brakuje czasu, a co może być nieproduktywne i niepraktyczne. Jak bycie tu i teraz, ze sobą samym, z drugą połową, chwila uważności z dziećmi. Jak wieczorny spacer zamiast składania prania. Pobycie w ciszy, albo z muzyką. Mała pauza, przycisk „stop”, by przyjrzeć się sobie i docenić to, się ma.
ZAPRASZAĆ GOŚCI NA PRZEDŚWIĄTECZNE IMPREZY
Ja na kilka lat przestałam. Odcięłam sobie w akcie samoobrony jeden z obowiązków, bo nie dawałam rady. Bo przecież wszystkie te prezenty, porządki, bo nie miałam już siły. Smutno było mi żegnać tę tradycję wspólnego pieczenia pierniczków przy grzańcu i okolicznościowych piosenkach, ale poległam, przygnieciona nadmiarem pracy. A dziś myślę sobie, że wolę w grudniu zobaczyć przyjaciół niż mieć czyste okna. I tak najbliższe dwa weekendy będziemy się spotykać, gościć u siebie i gościć się u innych. Planuję też takie imprezy przy choince po Świętach, by zobaczyć się na wspólne, wesołe dojadanie resztek. Puszczać Franka Sinatrę, gadać i śmiać się, wymieniać jakieś drobne podarki, a wraz z nimi – dobrą energię. Ładować się ciepłem życzliwości, jakie płynie od ludzi, którzy nas lubią. Wiem już, że te spotkania nie muszą być perfekcyjne, najważniejsze, żeby były. Nawet jeśli przy brudnych oknach i cieście, które kupię w sklepie. Wystarczy dobre wino i jeszcze lepsze chęci.
Chęci, by inwestować w tym czasie w emocje, a nie przedmioty.
WINNICA LIDLA
Uważam, że szlachetne bąbelki albo lampka czy szklaneczka czegoś mocniejszego cudownie pasują do spotkań przy choince. W stosownej ilości robią z nami same fajne rzeczy – wywołują rumieńce i pogłębiają ckliwość, sprzyjają salwom śmiechu, wyciskają łzy wzruszenia. Kiedy idziemy gdzieś z wizytą, wybieramy trunki w zależności od gustu gospodarzy, kiedy mam gości – staram się zapewnić wybór spośród kilku różnych gatunków napojów – łagodniejszych i mocniejszych.
By jeszcze bardziej ułatwić sobie przedświąteczną logistykę, spirytualia rezerwuję w Winnicy Lidla, czyli online, z szerokim asortymentem wyjątkowych trunków. Jaki to jest cudowny wynalazek! Nie tylko znajdziecie tam gigantyczny wybór, ale też możecie zarezerwować wszystko przez internet. Działa to tak: wkładacie wybrane produkty do koszyka, dokonujecie rezerwacji, a wybrane butelki będą czekać na Was do odebrania i opłacenia w najbliższym Lidlu! Rezerwacje są realizowane w ciągu 3-7 dni, a kiedy zostają dostarczone do wybranego sklepu, dostaje się powiadomienie na maila i sms-em. Butelki zapakowane są starannie w kartony z przegródkami, więc łatwo można je przetransportować i później przechowywać, by czekały na idealny moment.
ŚWIĄTECZNE OKAZJE I RABATY W WINNICY LIDLA
Z bogatej oferty produktów, dostępnych w Winnicy Lidla, można stworzyć świetne zestawy na różne grudniowe okazje: prezenty świąteczne, zestawy trunków na świąteczne spotkania z rodziną i przyjaciółmi czy zestawy na imprezę sylwestrową. Naprawdę warto zaopatrzyć się w ten sposób, zwłaszcza ze względu na atrakcyjną ofertę świąteczną i świetne rabaty. Są trzy progi rabatowe w zależności od wartości rezerwacji – oczywiście im większa wartość, tym większy rabat. Warto pomyśleć nawet o jakiejś wspólnej rezerwacji ze znajomymi, z którymi organizujecie imprezę świąteczną albo Sylwestra! Dodatkowo możecie też otrzymać jednorazowy rabat w wysokości 10%, jeśli zapiszecie się do newslettera.
ODPIĄĆ SZELKI I PIĆ WINO PRZY CHOINCE!
To jest ostatnia pozycja na mojej subiektywnej liście aktywności na dobry grudzień. Bo w grudniu ja zmierzam, mili Państwo, przede wszystkim świętować. Nie umartwiać się, nie zaharować, nie pucować, nie stresować ani złościć. Tylko celebrować. Chcę się dobrze bawić, chcę chłonąć świąteczny klimat, chce być z rodziną i przyjaciółmi, tu i teraz. Nie z głową w liście zakupów czy rozpisce prezentów. Tylko przy choince, przy światełkach, z mężem i dziećmi, z rodzicami, ciotkami, ze znajomymi. No i z psem ♥
I ja Was do tego wszystkiego serdecznie niniejszym zachęcam. Odpuszczajcie, celebrujcie, choćby i przy brudnych oknach. Zaplanujcie sobie wieczory ze świątecznymi filmami, czas tylko dla siebie, spotykajcie się z tymi, z którymi chcecie, a nie musicie. I bądźcie szczęśliwi w grudniu!
…
Wpis powstał we współpracy z siecią Lidl.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Świetny post 🙂 już czuć klimat Świąt…
Zdecydowanie moje podejście jak byłam dzieckiem nie lubiłam świat wszystko przez to że Mama zamiast takiego podejścia wpadała w szał że mało czasu że dużo do zrobienia atmosfera była stresująca i przez wiele lat nie lubiłam tego okresu teraz mam własną rodzine staram się na spokojnie podchodziç do Świąt i przygotowań jak uda mi się ciasto to dobrze jak nie to już nie wpadam w złość ,zrobię jedno ktore lubimy jak nie umyje okien śwoat sie nie zawali Tylko spokój może nas uratować
Fajny i ciepły wpis. Oferta winowa Lidla wyglada ciekawie, wrócę do tematu jak już nie będę w ciąży 🙂
W czasach przed ciążowo-karmieniowo-ciążowych zdarzało mi się kupować w Lidlu wina i relacja jakości do ceny była na wysokim poziomie.
Lidl w swojej ofercie internetowej ma także wina bezalkoholowe – w czasie ciąży i potem karmienia świetna sprawa 🙂
Pięknie napisane. Rzeczywiście w przedświątecznym czasie można popaść w gorączkę zadań, zakupów. Fajnie, że przypominasz, że to co się liczy to jakość czasu z samym sobą i najbliższymi. Wszystkiego dobrego!
Zazdroszczę podejścia do świąt. Niby wiem, niby mam świadomość, że tak to powinno wyglądać, ale czuję presję otoczenia i utartych schematów. Nie pracuję zawodowo, Wigilia jest u nas i ciągle mam poczucie, że wszystko powinno być zapięte na ostatni guzik.
Może kiedyś…
Jak zawsze pięknie napisane! Aż chce się zrobić dokładnie tak samo i każdemu życzyć takiego podejścia w grudniu 🎄🎀
Fajny wpis,treść bardzo mi bliska i choć sama nie dałam się nigdy tej gonitwie ,to tylko dzięki temu ,że poprzednie pokolenia kobiet kręciły się w tym czasie ,jak chomik w klatce w swoim kołowrotku.Nie mogły przestać,nie umiały a ja,jako dziecko byłam świadkiem tej gonitwy, trochę też marionetką wykonującą polecenia.Wiem też,że niektórzy pojawiają się na świecie właśnie po to,by przerwać pewne rodzinne schematy.Wymaga to odwagi,niezależności, wnikliwości,szerszego spojrzenia na rzeczywistość,wejścia w rolę obserwatora zdarzeń.Ja taką rolę na pewno mam,być może i Ty także-odnosze takie wrażenie po tym,że jednak też nie było Ci łatwo dojść do tego punktu ,w którym jesteś teraz.Poza tym bardzo cenię sponsorowane wpisy w takim stylu.Jest i szczerość , prywatne rozkminy i fajne rekomendacje.Bez nachalności,jakby przy okazji.to sztuka😊
I po przeczytaniu komentarzy na Instagramie po pojawieniu się cudnej Panny Fridy,że niby ktoś prosi by nie było o psie,chcę dodać,że ja akurat mam ogromną radoxgę z tego,że się tym podzielilaś,że mówisz o wątpliwościach ,czasem pokażesz Pannę na stories.Naprawde jest duże grono rodzin,które mając ciut większe kidsy dumają nad kotem,psem.Niektorzy czekają na miot i chętnie posłuchają doświadczonych nowych opiekunów.Takze ten…dawajcie tu Fridę jak najczęściej 🥰W koncu to od teraz nieodłączna,żywa,czująca, część waszego life.with love and peace🥰kate
Ech… Cudowny tekst 🙂
Już kolejny raz piszesz że jest inaczej, że się zmieniasz. Wcześniej napisałaś bardzo mądry wpis na Insta o mniejszej garderobie, bardziej naturalnym podejściu do wyglądu, włosów. Have less, be more. Teraz napisałaś o świętach. Też tak mam. To jest właśnie ta dojrzałość o której wtedy wspomniałaś. Zatrzymać się, być tu i teraz. Świadome obcowania z samym sobą, z najbliższymi. Nic na pokaz, nic pod publikę.
Super!
BTW ja jeszcze uwielbiam Griswoldów w ten świąteczny czas 🙂
Naprawdę cudowny post Polko. Ja akurat od kilku lat nie obchodzę już świat, więc nawet nie muszę niczego odpuszczać 😉
Tylko jedna rzecz gryzie – napisałaś, że postanowiliście „przygarnąć szczeniaka”, ale czy nie jest on po prostu kupiony? Jest tyle cudownych, szukających miłości zwierzaków w schroniskach. Zachęcam do adopcji, nie kupowania! 🙂
Nie jest kupiony, tylko przygarnięty właśnie, choć nie ze schroniska, a od właścicieli labradorki, która zadała się z kundlem z sąsiedztwa i wydała na świat nader liczny miot 😉 Ja wszystko rozumiem z tymi schroniskami, ale to mój pierwszy pies i ja się zwyczajnie boję zwierząt po przejściach i różnych mieszańców, co do których kompletnie nie można przewidzieć ich charakterów. Nie mam kompetencji i odwagi do wychowania takiego zwierzęcia, ale miałam też opory przed kupowaniem, więc ta sytuacja była dla nas optymalna.
Rozumiem, dzięki za wyjaśnienie 🙂
Jest cudowna, więc wstawiaj dużo zdjęć. Jestem pewna, że przyniesie Wam dużo radości! Wesołych Świąt Polko 🙂
Kobieto☺ jak ja Cię rozumiem. W moim rodzinnym domu zbliżające się święta zwiastowaly tylko jedno: niekończący się zapieprz od rana do nocy. Nie było czasu na „Magię świąt” bo ważniejsze było mycie okien i zaglądanie w każdy kąt w poszukiwaniu kurzu i pajęczyn😨 Na szczescie w porę zmadrzalam i głośno powiedziałam że ja taka nie będę! W moim domu może i nie jest idealnie czysto i ups… nie wyszorowalam podłogi na kolanach☺ za to jest radość, uśmiech i szczęście ☺ jest czas na grzane wino i na przytulanie. Ktoś mądry kiedy powiedział ” szczęśliwy dom gdzie pająki są” i tego się trzymajmy!
[…] „Suma drobnych radości” Agnieszka Burska-Wojtkuńska autorka bloga MRS. Polka Dot, link […]
To co napisałaś to cała kwintesencja Świąt 🙂 zgadzam się we wszystkim, pewne rzeczy trzeba przeżyć a niekoniecznie tylko oglądać. Chociaż mam wrażenie, że czasami ulegamy tej presji perfekcyjnych Świąt przez pokolenie naszych rodziców, dziadków, kiedy wszyscy byli tak pochłonięci przygotowaniami, że nawet nie zauważali kiedy Święta mijały, a nawet jeśli nie, to nie mieli już siły żeby się cieszyć ze spotkania z ludźmi. Wszystkiego dobrego na czas Bożego Narodzenia dla wszystkich kobiet, bądźmy dla siebie wyrozumiałe i dobre 🙂
Cheers! Z kanapy, z kieliszkiem porto, z dziećmi przed Narnią w tv 😉 Wolę to, zdecydowanie, od „zajadę się, zrobie wszystkim i-de-a-lne święta których nikt nie zauważy i będę potem na wszystkich zła że nie doceniają to sobię pokrzycze na nich, a co!” 😀 A jutro pierniczki, bo lubimy a ciasto od października leżakuje 😉
Ja w tym roku najbardziej cieszę się tym, że nie muszę już uczestniczyć w tym przedświątecznym napięciu. Odkąd mieszkam sama z dziećmi wybrałam to co najprzyjemniejsze dla nas czyli przystrojenie mieszkania, pieczenie pierników i tworzenie ozdób dla bliskich, na kiermasz szkolny i do domu… A wieczorami świąteczne piosenki i świece. Od pół roku mamy też cudowną suczkę i tak myślę sobie, że w sumie na święta mam już wszystko 🙂 To pierwsze święta, które od paru lat cieszą mnie najbardziej i dają pełnię szczęścia 🙂