Jedną z najcudowniejszych rzeczy w jesieni jest to uczucie, które przychodzi wraz z pierwszym zasnutym mgłą weekendem – że nic nie muszę. Kiedy przestaje świecić słońce i jest tak ciemno, że o 9 rano trzeba włączyć lampkę do czytania porannej gazety, to jakby ktoś zatrzymał świat. Pstryk – mały, jesienny guzik, w kształcie kasztana dajmy na to, i już, światło wyłączone, możecie nic nie robić. Możecie chodzić cały dzień w dresie, albo w zasadzie na golasa nawet, zakopawszy się uprzednio w stos kocy i pledów. Możecie nie robić makijażu, obiadu, spacery, spotkania, porządki i ważne telefony zostawić na jutro. Znika ten imperatyw, który przynosi ze sobą słońce – że trzeba coś robić, gdzieś wyjść, ciekawie spędzać czas. Znika cała ta letnia energia i można wreszcie spędzać czas nieciekawie. Możecie cały dzień czytać stare gazety, drapać psa za uchem, robić ptaszki z origami, puszczać bąki. Możecie wrócić do łóżka – dziś odwołano.
Zaraz, wróć – jestem matką! Cały świat wyłączono, ktoś tylko zapomniał wyłączyć zasilanie tym dwóm, nakręconym potworkom. Przerabiam więc jesienny „dzień lenia” w wersji dla mam, czyli w dresie, bez makijażu, bez pośpiechu, ale niestety w stanie dalekim od stagnacji i zatrzymania. Nie spinam się na porządek i nie ciśnieniuję na plan dnia. Czas płynie wolno, gra radio, każdy sobie coś tam swojego robi. Jedna klocki, druga kredki, on gazetę, ja snuję się po chacie tak poczochrana, jak to tylko możliwe, nucąc „w dupie to mam, w duuuupie to mam„. Zapalam lampki i świece, bo ciemno jak w tej dupie właśnie. Parzę herbatę, pijemy kubek za kubkiem. Mój wewnętrzny leń jest szczęśliwy i pławi się w tej mglistej ciemnicy…do południa. Zawsze coś wymyślę, albo Zośka mnie wciągnie w jakieś wycinanki, wyklejanki czy inne wypieki. Taki to urok tych jesiennych weekendów – nie wychodzić cały dzień z domu, wypić morze herbaty, wypalić pudło świec, zrobić coś, co chciało się od dawna, ale nigdy nie było na to czasu. O, tak, nadszedł czas herbaty i prac ręcznych – rodzinną manufakturę kasztanowych ludzików, lampionów z dyń, pierników i łańcuchów na choinkę uważam za otwartą! Tęskniłam za tym cichym, zamglonym czasem, kiedy mam ich wszystkich i spokój, błogość, kulanie się pod kocykami i jakiś twórczy akcent, choćby tylko lepienie pierogów czy zwijanie róż z ciasta. Wtedy czuję, że wszystko mam, od A do Z.
Jesienne weekendy w kuchni umilają mi od jakiegoś czasu produkty ze sklepu Decorolka: druciany kosz na jabłka, czarno-biały świecznik oraz coś, o czym już dawno marzyłam: ceramika Design Letters z typografią projektu Arne Jacobsena:
Ciasteczka – róże
z ciasta francuskiego z jabłkami i cynamonem, 12 sztuk
Składniki:
- 2 opakowania ciasta francuskiego
- 3 jabłka
- dowolny dżem lub konfitura (u nas truskawka z czarnym bzem, ale to czysty przypadek, może być morelowy, wiśniowy itp.)
- sok z połowy cytryny
- cynamon
- masło do wysmarowania formy
Przygotowanie:
- jabłka umyć, przekroić na pół, odciąć im „dupki” (jak na zdjęciach), wykroić gniazda nasienne i pokroić w cieniutkie plasterki
- plastry jabłek umieścić w miseczce/rondelku, zalać wodą, dodać sok z połowy cytryny i podgrzewać przez 3 minuty w mikrofalówce lub na gazie (uwaga, żeby się nie rozpadły, mają tylko odrobinę zmięknąć, by poddawały się podczas zwijania róż)
- po tym czasie wodę odlać i ostudzić jabłka
- ciasto francuskie pokroić w grube pasy – typowy arkusz podziel na 6 części
- przez środek każdego pasa rozsmaruj łyżeczkę dżemu/konfitury i na krawędzi układaj plasterki jabłek, jak dachówkę, tak by jeden plaster przykrywał poprzedni do połowy
- gdy wzdłuż całego pasa ciasta będą jabłka, oprósz je lekko cynamonem i złóż ciasto na pół (wzdłuż), doklejając nim lekko plastry owoców
- ostatnim krokiem będzie zwinięcie pasa ciasta z góry na dół i voila – róża gotowa, jeszcze tylko trzeba ją upiec
- w tym celu umieszczamy ciastko wewnątrz wysmarowanego masłem zagłębienia formy na muffiny i gdy wszystkie będą już gotowe – pieczemy 15 minut w 180 st.
Inspirację czerpałam z filmiku na stronie Tip Hero – jeśli mój opis wydaje się enigmatyczny, obejrzyj koniecznie, zobaczysz, jakie to proste!
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Cudnie wyglądają 🙂 zrobię na pewno – tym bardziej, ze moja młodsza córka ma na imię Róża i będzie zachwycona takimi wypiekami 🙂
Czad! 🙂
Wyglądają tak kobieco…
Piękne !!! Cała ta szarość za oknami przestaje istnieć przy herbacie i takich pysznościach !
Uwielbiam Twoje przepisy ! Sama szukam zdrowszych alternatyw dla wielu sklepowych trucizn 🙂
Miłego dnia !
Aha i te dresy z rozczochrana fryzura też lubię 🙂
Śliczne:)
I myślę,że jestem w stanie wykonać:)
o ja! wygląda bajecznie!!! wspaniale! biorę się dziś za to ! :))))))
super dzięki dzięki dzięki!!!
Piękne! W sobotę robimy z dziewczynami. Ja uwielbiam takie lazy days, snujemy się w piżamach do południa i to jest czas na niunianie, pyszne wspólne śniadanie i inne przyjemnostki, co to pomagają naładować baterie po wyczerpującym tygodniu. Ty to tak trafnie potrafisz ująć Polko, takie obserwacje życia, cos z tego socjologa w Tobie jest:)
Mam dzisiaj bardzo kiepski dzień i potrzebowałam właśnie takiego przytulnego, spokojnego, kojącego wpisu… Dziękuje. Po prostu.
Wyglądają ślicznie. Robiłam z dziećmi przed Dniem Nauczyciela – miały być dla pań zamiast czekoladek, ale się nie dopiekły. Trzymałam dłużej, to jabłka się przypaliły…..
Widziałam na jednym filmiku, że były pieczone bezpośrednio na blaszce, nie w formie do muffinek. Tak też zrobię następnym razem.
Genialne! Jestem absolutnie zachwycona i nie mogę się już doczekać takich weekendowych wypieków :).
Aaa, miałam robić po raz kolejny marchewkowe z Twojego przepisu (już dwa razy robiłam i wyszło). Zrobię różyczki 🙂 Super!!! Kolejny raz inspirujesz:) To nic, że filmik widziałam już wcześniej. Nie zwróciłam jakoś uwagi na niego.
Pozdrawiam ciepło :))
jak zawsze w samo sedno 🙂 już kiedyś wspominałam w komentarzu, że kocham jesień, taką leniwą i słodką, kocowatą, herbatową i pełną świec 😉 mam dokładnie to samo uczucie, kiedy jest lato bądź też słoneczny, ciepły dzień włącza mi się w głowie tryb „koniecznie coś trzeba zrobić, wyjść, aktywnie spędzić czas czy tego chcę czy nie;) w deszczowy, ponurasty dzień czuję się z tego całkowicie zwolniona.
Jak każdy przepis od Ciebie jest na liście TO DO, ale najpierw nutella, chociaż tak bardzo się boję, ze pochłonę cały słoik, ze się powstrzymuje 😀 ( na razie)
Ostatnio robiłam ciasto marchewkowe wg Twojego przepisu – miazga oczywiście, chociaż niestety u mnie wyszedł zakalec (co i tak nie umniejszyło jego smaku), ale to wina mojego piekarnika po prostu.
Pozdrawiam jesiennie;0
no nie! znowu post w 10. nie jestem sama widze:) a piosenka moj hit namber łan:)
Dziekuje za piosenke ????I fajny post. Ja dzisiaj jestem chora i nie dalam rady wyjsc do pracy. Oczywiscie czylam sie winna bo zapowiada sie zaganiany dzien. Ale po uslyszeniu piosenki i post dalam sobie luz. Przeciez jestem autentycznie chora i mam to wdupie. Leze pod cieplym kocem z herbatka z boku. Jak wyzdrowieje to i rozyczki zrobie. Jeszcze raz dzieki i pozdrawiam. Gosia
Przeczytałam całego bloga, jest super, te świetne przepisy (dzisiaj zrobiłam ciasto marchewkowe) te pastele w waszym mieszkaniu po prostu cudnie. Uwielbiam tu zaglądać!
Przepis zapisałam, ciastka zrobię w weekend.
Tak, jesień też uwielbiam tylko niestety jest jeden problem. Jakaś większa sie staję o tej porze roku. Boskie, jabłeczniki, cudowne pierniki, nalewki i grzeńce wszelakie …. Ciasne spodnie w udach i tyłku 🙁 Ale chciałam o tym że piękna ta Twoja sukienka, jakaś sieciówka ? Uda mi sie ja gdzieś kupić ?
to tunika z Medicine, w sam raz na tę porę roku obszerna dołem, kamufluje doskonale 😉
Dzieki, piękna. Bardzo mi sie podoba. Dobrego wieczoru
Wyglądają obłędnie! z pewnoscią wykorzystam przepis. Co do jesieni, u mnie to samo, jak dobrze nic czasem nie robić i nie mieć wyrzutów, deszcz tak wszystko pięknie rozgrzesza:)
No i ku***wa znowu „słodzisz” …. 🙂 mialo byc wiecej wytrawnie na blogu hihi, ale widoczie słodkie najbardziej Ci lezy i pasuje, mnie sie podoba , rozyczki obledne
Róże cudne, do zrobienia, ale soundtrack i tak najlepszy 😉 w duuuupie to mam 😀
widzę, że te jabłkowe róże robią furorę w internecie, ale trzeba przyznać, że są przepiękne
Droga Polko,
Czy myślisz, że te róże zrobione wieczorem jednego dnia będą smaczne nastepnego popołudniu??
Myślę nad zrobieniem ich na party urodzinowe córki, a w sobotę na bank nie dam rady ich zrobić…
Na pewno ciasto francuskie mięknie z czasem, ale może nie zamykaj ich zbyt szczelnie, tylko przykryj lekko ściereczką i powinno być ok. Ale pewności nie mam, bo u nas poszły tego samego dnia 😉
Zrobiłam, nie wiem jak smakują, zdecydowanie 15 minut przy 180 to u mnie bylo za krótko żeby ciasto złapało nawet lekki rumieniec. Teraz doe glowie jakby wyjąć z formy, bo choc posmarowalam to widzę ze się trzymają formy???? miałaś problem z wyjściem??
lekko obkroiłam nożem dookoła i wyszły elegancko!
Ależ pociągający ten przepis! Na pewno zrobię! <3
Hej, zrobiłam dziś te różyczki pewna,że będzie bomba. Robiłam wszystko zgodnie z przepisem ale niestety całkowicie mi nie wyszły. Ciasto francuskie złapało tłuszcz z masła i jest po prostu obrzydliwie tłuste i oślizgłe, po 20 minutach w podanej temperaturze, góra zrobiła się lekko chrupiąca,ale wciąż biała, a środek kleisty i chyba surowy. Wstawiłam na jeszcze trochę do piekarnika i czekam czy coś się zmieni.
Jakieś porady póki co?
Pozdrawiam
O.
Wspaniały przepis! Wyglądają bajecznie 🙂 Polko, mam pytanie, jak myślisz, czy można je przygotować dzień wcześniej?