Tej pokusie ulega wielu rodziców. Niestety, często maczają w tym palce także babcie i dziadkowie. Proceder to powszechny i pozornie nieszkodliwy, zazwyczaj też – nieświadomy. Chcemy przecież tylko pomóc naszym dzieciom. Bo małe, bo nie umie, bo pobrudzi się, rozleje. Przecież to tylko dziecko, jeszcze ma czas, by nauczyć się samo jeść, sznurować buty, sprzątać klocki, myć buzię, zapinać kurtkę. To AŻ dziecko. Istota myśląca, której mózg jest dwa razy bardziej aktywny niż nasz. Człowiek, którego mamy przygotować do samodzielnego życia, a nie wiecznej zależności.
Nie jestem ideałem, często się spieszę, innym razem wolę sobie oszczędzić roboty i uniknąć zniszczeń. Zdarza mi się pokroić Zośce kotlecik, a Hankę karmić jagodzianką, bo wolę to od spierania fioletowych plam. Czasem nie chce mi się czekać, aż młoda upora się obiadem albo wycierać podłogi zalanej przez Zośkę mlekiem. Więc karmię, nalewam, pomagam. Innym razem po prostu jakoś umyka mi ten moment, w którym one już potrafią coś zrobić same, więc wyręczam je z przyzwyczajenia. Muszę to przyznać – w naszym domu głównym motorem nauki samodzielności jest mój mąż. To on pierwszy wpadł na pomysł, żeby kilkumiesięczne niemowlęta nauczyć mydlić sobie brzuszek i pachy. To on bardziej asertywnie odmawia krojenia tych kotlecików i wiązania butów. „Potrafisz zrobić to sama” – i nie cacka się, jak my matki to często robimy. Poza tym obie nasze dziewczyny to typowe „samosie”, które bardzo wcześnie zaczęły walczyć o niezależność. Zosia już troszkę z tego wyrosła i próbuje z lenistwa wymusić na nas różne usługi, ale od Hanki wciąż słyszymy „siama, siama” – podczas schodzenia po schodach i przy posiłkach, w wannie i przy myciu zębów. To ułatwia sprawę. To znaczy – utrudnia codzienne ogarnianie, ale ułatwia naukę samodzielności.
Przypominam sobie i Wam o tym właśnie teraz, bo za kilka dni nasze dzieci wymaszerują do szkół i przedszkoli. Lekcje rozpoczną między innymi rzesze wystraszonych pierwszoklasistów, a ich jeszcze bardziej wystraszeni rodzice pewnie już dziś zamartwiają się, jak ich dziecko poradzi sobie z wytarciem pupy czy przebraniem się w strój gimnastyczny. Przedszkolaki – jeszcze większa trauma, niejeden trzylatek ma kłopoty z samodzielnym zjedzeniem zupki czy włożeniem kapci. Nie da się nadrobić kilkuletnich zaległości w tydzień. To kwestia konsekwentnego podejścia od pierwszych miesięcy życia dzieci. Kwestia świadomości, że krzywdzimy je, karmiąc posiekanym na miazgę obiadkiem do trzecich urodzin, przenosząc nad każdą przeszkodą, wycierając buzie, zamiast podać chusteczki. Gotowość do przedszkola i szkoły to suma codziennych doświadczeń całego kilkuletniego życia. Ja też nie lubię bałaganu, jaki generuje pozwolenie dziecku na to, żeby samo smarowało sobie kanapki, nalało picia czy wsypało płatki do mleka. Czasem łapię się za głowę, kiedy patrzę, jak mój mąż pozwala, by Hanka sama kremowała sobie buzię. Nasza wygoda może niestety czasem skończyć wychowaniem małej fajtłapy, dla której pierwsze tygodnie w przedszkolu będą traumą.
Warto pamiętać o tym nawet, gdy się spieszymy i kiedy właśnie wysprzątałyśmy kuchnię. Duma z widoku malucha, który sam szykuje sobie kanapkę, zapina kurtkę czy pięknie szoruje zęby – bezcenna.
Nauka samodzielnej higieny może być frajdą, nie tylko dlatego, że wspaniale smakuje duma z nowych umiejętności. Przydatne są tu różne umilacze i gadżety, które uprzyjemniają nielubiane czynności. Sporo dzieci nie przepada za myciem zębów, miga się od tego nudnego zajęcia, kiedy może. Uczenie małych dzieci szorowania ząbków z pewnością będzie łatwiejsze z wygodną szczoteczką i smaczną pastą. Starsze niecierpliwce wytrzymają dwuminutowe szczotkowanie przy dźwiękach zabawnej melodyjki. Przetestowałyśmy ostatnio zestaw ekologicznych szczoteczek, past i akcesoriów do mycia zębów marki Jack’n’Jill i polecamy je zarówno wszystkim, którzy uczą się mycia zębów, jak i tym, którzy potrafią, ale niespecjalnie lubią 😉 Zestawy z kubeczkiem czy saszetką będą uroczym i smakowitym uzupełnieniem wyprawki do przedszkola. Moje dziewczyny używają:
pasty do zębów: bananowa, jeżynowa i malinowa
Są przepyszne (próbowałam ;))! Nie zawierają fluoru, cukru, barwników, aromatów SLSu ani konserwantów. Pasta łączy w sobie przeciwpróchnicze działanie ksylitolu, łagodzący wyciąg z nagietka oraz organiczne wyciągi z owoców, nadające im naturalnie, soczyste smaki.
grająca elektryczna szczoteczka do zębów
Elektryczna szczoteczka do zębów z wymiennymi końcówkami, które można dokupić osobno. W zestawie są piękne naklejki z postaciami od Jack N’Jill. Szczoteczka przez 2 minuty gra, dzięki czemu dziecko wie, ile czasu myło zęby.
bio szczoteczki do zębów: króliczek i koala
Ekologiczna, biodegradowalna szczoteczka do zębów, która ma włosie wykonane z rośliny Spergularia echinosperma (muchotrzew wiślany) – bardzo delikatne i cienkie dla lepszej penetracji międze zębami. Ergonomiczna rączka została wykonana w 100% z włókien kukurydzianych.
kubeczki: królik i koala
Do płukania buzi i przechowywania szczotki i pasty. Totalnie eko – wykonany z bambusa i łusek ryżowych, biodegradowalny. Fajnie sprawdzi się zarówno w domu, jak i w przedszkolu, można skomponować fajne zestawy ze szczoteczką i pastą.
saszetka na szczotkę i pastę
Wykonana z czystej bawełny, wewnątrz wodoodporna. Do przedszkola albo na wyjazd, jako mała kosmetyczka albo na inne skarby, urocza jak wszystko od Jack’n’Jill.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Jako stomatolog jestem zauroczona zarówno produktami do higieny, jak i zdjęciami dziewczynek, ale pamiętajmy, że rodzice muszą pomagać dzieciom podczas codziennej pielęgnacji jamy ustnej nawet do 12 roku życia! Dziecko nie ma sprawności manualnej, która pozwoli mu w zadowalający sposób zadbać o zęby. „Siama” musi próbować i super, że chce. Na wizytach kontrolnych lekarz powinien w przystępny sposób pokazać dziecku jak powinno myć zęby, ale ostateczny „szlif”, szczególnie wieczorem przed pójściem spać, powinien być wykonany przez opiekuna 🙂
Paulina, Hance myjemy na dwie szczoteczki 😉 Jedną trzyma sama, drugą poprawiamy 😉 No a Zośka faktycznie myje już całkiem sama, serio aż do 12-go roku życia?
Książkowo tak… Ale to indywidualna sprawa, wiadomo. Jeśli dziecko jest sprawne manualnie, w przeciągu dajmy na to pół roku nie pojawiaja się nowe ubytki, to myślę, że rodzic może trochę odpuścić i tylko raz na jakiś czas sprawdzać płynem lub tabletkami wybarwiającymi płytkę nazębną skuteczność jego wysiłków 🙂 W sumie to nastolatki też trzeba tak sprawdzać i pilnować.
Mieszkam w Norwegii, moje dzieci chodza tu do dentysty i ortodonty. Wszedzie trabia o tym, zeby POMAGAC (czyt. zrobic to za nich:) w myciu zebow. Rano dzieci myja same, wieczorem rodzice. Starszy ma 11 lat, co miesiac kontrole u ortodonty i przez ponad rok tylko na jednej wizycie jego zeby byly czyste (bez bakterii;) Duzy chlop, wiem, ze sie stara (myje zeby po kazdym posilku, bo nosi aparat), a zawsze znajda sie zakamarki, gdzie szczoteczka nie dochodzi. Dlatego to takie wazne.
Wlasnie chciałam na to zwrócić uwagę. Chociaż ja słyszałam od kilku stomatologów, że dziecko nie jest w stanie umyć sobie samo dokładnie zębów do ok. 6 roku życia, więc minimum przez tyle trzeba ten proces wspomagać i kontrolować. Pokrywa się to mniej więcej z czasem nauki pisania (koordynacja i motoryka mała).
Samodzielność górą, bez dwóch zdań. Naprawdę nie wiadomo, co myśleć na widok 7-letniego dziecka, któremu mama musi zakładać skarpetki. Rodzice czasem nie wiedzą, jaką krzywdą wyrządzają dzieciom nadopiekuńczością. Takie zestawy do mycia zębów na pewno zachęcają do samodzielności.
Akurat mycie zębów jest tą czynnością, w której wyręczanie dzieci powinno być na porządku dziennym. To nie pole do samodzielności. Dzieci nie są w stanie wyszorować ząbków dokladnie. Myślę, że samodzielność w tym temacie to jedna ze składowych problemu, jakim jest – sięgająca ponad 99% dzieci – próchnica u przedszkolaków.
Jakie jebitnie fajne te szczotki, kubki, pasty !!! Dzięki, że mogłam je u Ciebie poznać. Zaraz kliknę i obczaję co, gdzie i za ile 😉 Ja podobnie jak Twój Mąż staram się nie wyręczać, ale bywają sytuacje kiedy nie ma czasu, to sama robię. Jeśli mowa już o ząbkach, to faktycznie dzieciom trzeba myć, bo one choćby nie wiem jak się starały to i tak źle to robią. Ja szczotkuję dwa razy dziennie trójce dzieci w wieku 5, 8, 10 lat. Dodam, że w ogóle mam pierdolca na punkcie zębów 😉 Może dlatego jestem taka dokładna 🙂
Uściski dla Dziewczynek :*
U nas wyglada to tak: najpierw rodzic myje zabki naszej 1,5 rocznej córeczce, pozniej ona „siama”. Albo wlasnie na dwie szczoteczki. Myjemy od pierwszego zęba i dla malucha to naprawdę wielka frajda. Niestety szczoteczka JJ sie u nas nie sprawdziła, na początku bardzo z niej wypadało włosie a królik bardzo szybko sie wytarł. Troche kiepsko jak na szczoteczkę za £5. Kupiłam popularnej firmy za 1/5 tej ceny i jest lepsza (choc nie taka ładna). Pozdrówka x
Konia z rzędem temu, kto niezależnemu jedynastolatkowi bedzie codziennie szorował zęby. Kłóci sie to kompletnie z ideą samodzielności. Nie dajmy sie zwariować. Tak duże dziecko musi to robic samo i naprawdę, jeśli umie z dziką precyzją ułożyć najtrudniejsze zestawy lego, upiec ciasto, swietnie posprzątać pokój, to chyba jest w stanie przyzwoić tak prostą czynność jak prawidłowe umycie zębów? I to dużo wcześniej niż w wieku 11-12 lat. Zgodzę sie z faktem, iż 4-5 latek robi to jeszcze często niechlujnie i trzeba mu pomagać (o ile jest to fajna zabawa, a nie szturm siłowy na jego szczękę- bo tu też, wszystko zależy od osobowości dziecka- jedno chętnie da sobie myć wszystko, inne- przyzwyczajone do samodzielności, będzie uważało to za policzek w twarz- kłótnia murowana, zniechęcenie i brudne zęby. Zestawy do pielęgnacji- śliczne. Tez używamy pasty z bio malin z ksylitolem, tylko innej firmy. Dzieci ją uwielbiają. Chyba sie skuszę na cos z oferty Jack n’ Jill. Kosmetyczka absolutnie wymiata!
Grająca szczotka do zębów, no czad! Moja starsza nie za bardzo lubi myć zęby, taka szczotka na pewno by ją zachęciła 🙂 zaraz obczaję 🙂 http://codziennik-kobiety.blogspot.com/
Jakie cudności! Zakochałam się w kubeczkach i szczoteczkach z królisiem 😉 Dla dzieci w jakim wieku są te szczoteczki ? bo ani na opakowaniu ani na stronie sklepu tego nie dostrzeglam… Wydają się raczej na niewielkie i być może dla mojej sześciolatki będą za małe…
????????????i znowu masz rację. Podpisuję się podwójnie pod możliwie najwcześniejszą nauką samodzielności -1× ja mama 2x ja pani z przedszkola☺