Zrobiłam sobie taką sałatkę, no taką pyszną, mówię Wam. Chciałam jakoś opisać ten smak, ale jedyne, co mi do głowy przychodzi, to to, że smakuje jak wszystko, czego tego lata nie spróbuję. Spojrzałam na zdjęcia – no zadowolona jestem, apetycznie to wyszło. Ale jednak niestety wygląda jak wszystko, za czym będę w lipcu i sierpniu tęsknić. Egzotyka nie będzie mi dana w tym sezonie. Nie powinnam zapeszać, ale długo już trzymam gębę na kłódkę, a język aż świerzbi. Tego lata zamiast wśród palm, obracać będę się najprawdopodobniej wśród glazury i listew przypodłogowych, między umywalkami a kibelkami w marketach budowlanych będzie mnie można znaleźć częściej niż na plażach i łąkach.
Jestem o krok od spełnienia wieloletniego marzenia – od upragnionego mieszkania. Jestem w przededniu wielkiego urządzania – od nowa, lepiej, inaczej. Nie, żebym marudziła, o nie. Ale patrząc na zdjęcia byczących się w dalekich krajach znajomych i jednocześnie planując najbliższe tygodnie, wpisując w kalendarz daty i uzupełniając remontowe tabelki, myślę sobie, że mogliśmy sobie lepszy moment na to urządzanie znaleźć 😉 Nie będzie już w tym roku czasu ani pieniędzy na wczasy. Moje nieliczne wakacyjne przygody będą musiały się odbyć w bliskiej okolicy Trójmiasta, a doświadczenie egzotyki zapewnić mi będą musiały letnie sałatki i gęste od upału, miejskie powietrze. Nie pierwszy raz i nie ostatni pewnie, ale tak się w ubiegłym roku rozochociłam, że jakoś bardziej mi szkoda. Zwłaszcza, że Zosiula po tamtych podróżach złapała bakcyla i chciałaby więcej. Przykro mi, że nie mogę jej dać wszystkiego – i nowego mieszkania, i pięknych wczasów. Za tydzień koniec roku i ja się w sobie właściwy sposób zamartwiam, jak to wszystko ogarnę, jak w to zadanie priorytetowe jeszcze wpleść to, co ważne dla dzieci – wypoczynek, beztroskę, przygodę.
Dużo emocji ostatnio. Jestem wybuchową mieszanką ekscytacji, radości, strachu i trochę też tej tęsknoty za letnią zmianą planszy. Jestem dużą dziewczynką i wiem, że nie mogę mieć wszystkiego, że szczęście przyjdzie jesienią, kiedy położę się spać we własnej sypialni. Będę brać z polskiego lata to, co najlepsze. Dołożę szczyptę egzotyki i przetrwam. A potem odpocznę w pięknych okolicznościach przyrody 🙂
Sałatka z karmelizowanej marchwi i mango
Jej smak jest bardzo odświeżający i lekko orientalny, dzięki dodatkowi mango, świeżej kolendry i słodko-kwaśnego dressingu z octem ryżowym. Baaardzo dobra rzecz, smakuje tak, jak wygląda – soczyście i wyraziście.
Składniki:
- pęczek młodej marchewki (ok. 5 średnich)
- 1 owoc mango
- 1 czerwona cebula
- świeży szpinak (2-3 garście)
- świeża kolendra
- 3 łyżki oliwy
- łyżka miodu
- łyżka octu ryżowego
Przygotowanie:
- nagrzać piekarnik do 180 st
- z oliwy, miodu i octu przygotować sos
- marchewki wyszorować, przekroić wzdłuż i posmarować (pędzelkiem) sosem z oliwy, miodu i octu, posolić, oprószyć pieprzem
- piec 15 minut, wyjąć, ponownie posmarować sosem (cieniutko, resztę zostawić na potem) i piec kolejne 10 minut (mają być miękkie i przyrumienione)
- szpinak umyć, wyłożyć na talerz, pochlapać łyżeczką sosu (tego samego, co do pieczenia)
- mango i cebulkę obrać i pokroić
- na szpinaku ułożyć marchewki, na wierzch położyć pokrojone w kostkę mango i czerwoną cebulę (cienkie piórka)
- pochlapać je ostatnią porcją sosu, wierzch posypać obficie świeżą kolendrą
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Język mi uciekł do …! Ale mam apetyt na tą sałatką. Ślinotok mam! Laska, czytałaś mojego posta z przedwczoraj hahahaha. Możemy podać sobie rękę:) Pozdrawiam Cię cieplutko.
U nas w tym roku też było albo łazienka albo wczasy , my już po remoncie łazienki która była wymyślona i zrobiona przez nas i cieszy mnie za każdym razem gdy do niej wchodzę 😀 a na wczasy pojedziemy w przyszłym roku 😀 Smakowicie wygląda ta sałatka 😀 podziwiam piękne zdjęcia 😀
Ech sa i tacy, którzy ani nowego pięknego mieszkania nie beda mieć ani egzotycznych wakacji. A wybiorą sie nad polskie morze, które ty masz na codzień 🙂 wiec nie narzekajmy nie wszystko jest w zasięgu naszych możliwości 🙂
Jesteśmy w dokładnie tym samym momencie 🙂 Ja urządzać się będę dokładnie za rok, ale zobowiązania trzeba płacić już za moment. Udało nam się wygospodarować tyle o ile, ot by zabrać dzieci na kilka dni nad samo morze. Masz ten plus, że mieszkasz w Trójmieście. Nawet jednodniowe wypady na plaże (nie mówię o trójmiejskich, bo ble :)) takie piękniejsze, oddalone o godzinę czy dwie drogi to więcej, niż może zaoferować latoroślom rodzina remontująca się z dalszych zakątków Polski :)) Może to nic egzotycznego dla Waszych dziewczyn, skoro nad morzem się wychowały, przynajmniej nie musisz martwić się noclegiem w szczycie sezonu 🙂 Tak czy siak nie mogę doczekać się nowego domu. Mam nadzieję na garść tipów odnośnie urządzania i wpisów na ten temat, bo cokolwiek piszesz, czyta się z zacięciem. Nie ważne czy to przepis, wspomnienia z dzieciństwa, czy rozterki nad wyborem muszli klozetowej, wszystko będzie interesujące, bo masz wspaniale lekkie pióro. Pozdrowienia z Wielkopolski!!!!
Rozumiem ból braku wyjazdu wakacyjnego. Ja ze 2-3 tyg temu chyba codziennie czytałam Twój post „Proszę mnie uszczypnąć” i frustrowałam się, że „przed dziećmi” to tyle świata zjeździłam, Azje Srazje i co roku zajebiste wakacje, a teraz… No a teraz „nawet na Grecję nas nie stać”.
W końcu lądujemy na Mazurach w agroturystyce. Też dobrze. Chyba. Może nie osiwieję.
A co do Trójmiasta w sezonie, to omatko 😀 dobrze, że na Wyspę Sobieszewską stosunkowo mało Januszy dociera <3
Przepydznie- może otwór restauracje!?
my w tym roku tylko nad polskie morze wyjeżdżamy na tydzień zaraz po zakończeniu przedszkola (pierwszy wyjazd cór, więc boimy się gdzieś dalej), no i też musimy oszczędzać bo my na jesień chcemy mieszkania szukać. 🙂 Ale nadrobimy sobie jedzeniem! oo! 🙂
Polko, cudne zdjęcia! prawie zjadłam monitor 🙂 nie martw się, na egoztykę w postaci podróży przyjdzie jeszcze czas:) priorytety to priorytety 🙂 a póki co karmelizowana marchewka, mango i do przodu 🙂 pozdrawiam! 🙂
To może z okazji urządzania nowego mieszkanka jakaś wyprzedaż akcesoriów z tego obecnego?? 🙂 przyznam, że chętnie bym co nie co przygarnęła 😉 a sałatka obłędna 🙂
Ja już sobie tak racjonalizuję drugi sezon. Podejrzewam, że niedługo zapomnę, że jakiekolwiek wyjazdy mogłyby mnie potencjalnie dotyczyć. Też liczę, że jesienią będę na swoim. Głównie na swoich kartonach, ale co tam????
Powodzenia! Takie wakacje też są swoiście owocne i mogą być źródłem niekończącej się satysfakcji (szczególnie jesienią i zimą, gdy człowiek zalegnie we własnym fotelu, we własnym urządzonym salonie ;)). Trzymam kciuki za cudowne nowe „M” i dużo radości z urządzania (kocham! tylko, żeby jeszcze pieniądze nigdy się nie kończyły ;)).