Najgorszy efekt uboczny mojej działalności jest taki, że mi się tu czasem dołują kobiety. Ostatnią rzeczą, jakiej bym sobie życzyła w związku z moimi wypocinami jest, żeby się ktoś po nich czuł źle. A już matki to w szczególności, moja zwyczajowa solidarność jajników osiąga przy nich rozmiary siostrzeństwa. I choć nie sprzedaję tu żadnych wyidealizowanych wizji ani sfotoshopowanych wizerunków, to i tak czasem któraś zakończy lekturę z poczuciem bycia niewystarczająco fajną mamą, bo brakuje jej czasu lub chęci na pieczenie ciasteczek i utrzymanie porządku w mieszkaniu.
Z tego między innymi powodu propaguję tu kucharzenie raczej z gatunku tych prostych aniżeli jakieś fikuśności czasochłonne i pretensjonalne. Żeby se każdy mógł upiec i mieć frajdę.
Ale mam też potrzebę wyjaśnić, co moim zdaniem mieści się w katalogu matczynych powinności, a co poza niego zasadniczo wystaje. Otóż: pieczenie wystaje. Nikt orderów za bułki nie rozdaje, a można kupić je w każdym sklepie na rogu w pięć minut. Dzieci lubią ciasteczka, to jasne, ale bez nich będą się miały więcej niż świetnie. Tak jak i bez ciuchów z bawełny organicznej, ekozabawek i wczasów zagranicznych. Dzieci będą wystarczająco szczęśliwe, gdy będą biegły przez łąkę u babci w szortach z lumpeksu. Oraz mając mamę, której nie chce się piec, zwłaszcza jeśli zamiast tych ciastek będzie miała dla nich serdeczny uśmiech, mocny uścisk lub czuły szept.
Do katalogu matczynych powinności nie należą bowiem, jakkolwiek sympatyczne i smakowite, domowe drożdżówki, lody ani lemoniady. Zwłaszcza, jeśliby się miała w ich rezultacie matka narobić nadmiernie, zmęczyć i nie mieć później siły na gilgotki, wyścigi czy plecenie wianków. Bo mamy nie po to są, żeby prowadziły idealne domy. Mamy są do kochania.
Kiedy więc patrzysz na moje drożdżówki, lody czy lemoniady, pamiętaj, że one nie zrobią z ciebie mamy na medal. Wiedz, że możesz, a nawet powinnaś je olać, jeśli brakuje Ci czasu czy siły. To tylko opcja, sympatyczna i smakowita, ale nikt za nią nie przyznaje punktów w konkursie na matkę roku. Masz wolne popołudnie i ochotę pomieszać w misce – jedziesz. Nie masz – olewasz, oszczędzasz siły na serdeczny uśmiech, mocny uścisk lub czuły szept.
A teraz uważaj, to może zaboleć: nikt nigdy nie przyznawał żadnych punktów za pieczenie. Medale i ordery to ściema.
A matka roku to ty i ja, niezależnie od tego, jak często włączamy piekarnik.
Muffinki z truskawkami i migdałową kruszonką
Klasyczne miękkie babeczki, cudownie mięsiste i wilgotne, z chrupiącą kruszonką na wierzchu. Tak proste w wykonaniu, aż miło. Podobne do jogurtowych, tylko lepsze, bo na kefirze. Tak myślę, bo choć nie próbowałam tego przepisu w wersji z jogurtem, to wszystko, co na kefirze wychodzi zawsze lżejsze i pyszniejsze.
Składniki (na 10-12 sztuk):
- 300 g mąki
- 200 g truskawek
- 250 ml kefiru lub maślanki
- 100 ml oleju roślinnego
- 120 g cukru (użyłam brązowego)
- 2 jajka
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 0,5 łyżeczki sody
- szczypta soli
kruszonka:
- 50 g płatków migdałowych
- 50 g mąki
- dwie łyżeczki miękkiego masła
- dwie łyżeczki cukru
przygotowanie:
- w jednej misce wymieszać wszystkie suche składniki: mąkę, cukier, sól, proszek do pieczenia i sodę
- w drugiej misce wymieszać mokre składniki: kefir, olej i jajka
- połączyć zawartość obu misek, wymieszać je lekko rózgą, tylko do połączenia składników
- truskawki umyć i pokroić w kostkę, dodać do masy, wymieszać
- w miseczce zagnieść ręką składniki kruszonki, rozdrabniać je palcami, by powstały małe okruchy
- nakładać truskawkowe ciasto do papilotek tak, by wypełniało je do 3/4 wysokości
- posypać po wierzchu kruszonką i piec ok. 25 – 40 minut w 180 st. (czas pieczenia zależy od rozmiaru użytych papilotek – duże babeczki, w tych sztywnych kartonikach będą potrzebowały więcej czasu niż takie w mniejszych foremkach z cieńszego papieru)
zmodyfikowałam ten przepis
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Piękne zdjęcia! Dziękuję za podlinkowanie oryginalnego przepisu 🙂
Ooo to ja naleze do tych Bab co Cie z jednej strony kochaja, a z drugiej niecierpia za ten perfekcjonizm pod kazdym wzgledem! 😉 Caly czas sie zastanawiam kiedy ty to wszystko robisz i jak wyglada Twoj dzien, ze produkujesz niekonczace sie posty co drugi dzien i jeszcze na buleczki i inne wypieki Ci czasu starcza 😛 Nie mowiac juz o zdjeciach, ks…, dzieciach, domu, mezu, makijazu, zakupach itd itp!? Moze taki wpis ogarniesz? 😀
A muffiny upieke jak tylko sie przeprowadze do nowego z duza kuchnia i piekarnikiem, czyli next week 😀
Mła :*
Uwielbiam Twoje teksty . Czekam na kaiążkę . Jak je czytam to jakby ktoś spisywał moje myśli ,troski,złości …
Cieszę się że jest takie fajowe miejsce w sieci .
A może, zamiast czytać cudze teksty, oglądać foty, zachwycać się tym, co ktoś robi oraz zastanawiać, jak ten ktoś to wszystko ogarnia, właśnie próbować samemu, po troszeczku, krok po kroczku, działać? Nie sugeruję, aby całkowicie zrezygnować z lektury i oglądania, lecz aby nie poświęcać temu zajęciu zbyt dużo czasu. I drugie tyle czasu na dołowanie się 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę więcej wiary i chęci na wysiłek.
Dzięki 🙂
Mnie zawsze mega dołują wpisy typu „tak kocham swoje dziecko, że 3h wpatrywalam się jak spi”. No kurczę ja jak moje dziecko spi to ogarniam dom albo pije kawę i normalnie to daje mi odpoczynek psychiczny, dopóki nie trafię na taką kochającą i od razu rozterki czy taka zła ze mnie matka ????
o żesz Ty Orzeszku! tak! tak! tak!
wszyyyyyystkie mamy powinny to przeczytać
pozdrawiam
Marta
spoko spoko: myślę, że takich jak Ty jest naprawdę sporo 🙂 ja na pewno
Hej. Mam pytanie z zupełnie z innej beczki. Możesz napisać, czy ciężko utrzymać w czystości bladoróżową torbę od Lassig? Zastanawiam się nad zakupem jasnego koloru, ale martwi mnie trochę, czy często ją trzeba czyścić, prać, czy w ogóle plamy będą schodzić. Za niedługo rodzina się znów powiększy i przy nowym niemowlaku pewnie wyszorowanie torby nie będzie priorytetem. Może praktyczniejszy będzie po prostu ciemniejszy kolor. A jak Ci się ją użytkuje? Sama koncepcja torby wydaje mi się super, bo jednocześnie potrzebuję dużej miejskiej torby oraz w perspektywie nowej torby na fitness/ basen, więc to takie 3 w 1. Odstrasza mnie też troszkę jej waga – 1,5 kg. Jednak wtarabanić się na 3 piętro z niemowlakiem w gondoli, zakupami i ciągnąć za sobą 2,5 latka to będzie nie lada wyczyn, tak mi się przyjemniej na razie wydaje 😉
Hej, torba jest faktycznie ciężka i to jest chyba jedyna jej wada. Poza tym z czyszczeniem nie ma problemu, materiał się łatwo czyści gąbką z mydłem, nigdy jej nie prałam. Ten kolor też nie jest jakiś specjalnie trudny, bo to taki melanż, nie widać na nim brudu. Torba jest generalnie świetna, tylko ten ciężar…aż plecy bolały przy dłuższych wyprawach.
lov you :*
Bardzo dziękuję za odpowiedź.No to prawie jestem przekonana do różu. Wagę torby jeszcze przemyślę, ale to już zupełnie inna historia i raczej indywidualna sprawa. Nie spodziewałam się, że znalezienie miejskiej torby, nie z eko skóry, zapinanej na zamek, w której bez obawy przetransportuję dziecięce butelki, czy kubeczki będzie takie trudne. Początkowo to nawet nie miała być torba do wózka. W miarę poszukiwań budżet rósł, a tu nic. Na Lassig trafiłam przypadkiem i tak mi się skojarzyło z Twoim starym wpisem.
A dopiero teraz przeczytałam nowego posta. Trafione w punkt. W momentach aktywności zawodowej mam ogromne trudności zrobienie czegoś ekstra dla domu. Zazwyczaj po pracy to albo czas dla rodziny, albo zakupy, albo sprzątanie plus obiad na drugi dzień. A jak pierworodny już pójdzie spać to padam na twarz, bo pobudki o 4.30 nie sprzyjają długiemu siedzeniu wieczorem. Często się zastanawiam, jak to inne kobiety ogarniają, tj. praca zawodowa na cały etat, dom i dzieciaki. Nawet nie mam tu na myśli dwudaniowych obiadów i nie wiadomo czego jeszcze.
Witaj Polko,
Nie planowałam pisać komentarzy pod postami,
Ale po prostu muszę????
Uwielbiam Cię czytać!
Trafiasz idealnie w moje myśli, czujemy podobnie świat, te same rzeczy nasz wzruszają.
Częstotliwość Twoich „wyjsc” do czytelników jest w punkt, nie wyskakujesz w lodówki.
Piszesz wtedy, kiedy naprawdę masz konstruktywne przemyślenia..
Nie muszę patrzeć w necie np. na deszcz, który inni w swoich postach wrzucają, bo tak samo pada u mnie…
Dziękuję Ci za to, ze z ogromną, wciąż niezmienną przyjemnością czekam na potok Twoich przemyśleń, któremu tak blisko do tego, jak sama czuję ten świat!
Buziaki
Ach, źle wkleiłam komentarz. Oczywiście do Polki do postu powyżej. 🙂
Off the topić. Gdzie kupiłaś ten czarny garnek, ostatnio był we wpisie z makaronem. Strasznie mi się podoba
Drugi raz w życiu udały mi sie muffiny wiec zapisuje przepis kolejny juz Twoj Polko i szykuje pieczenie kolejnych z brzoskwinami 🙂
Poleczko czy tu mogą być mrozone owoce??