Dziś nie mogę uwierzyć, że chciałam je zlikwidować. Był taki czas, że wcale tu nie siedziałam, a biurko stało nieużywane. To było jeszcze, kiedy byłam z Hanią w domu, pisałam najpierw na kanapie, jedną ręką podczas karmienia, a później, gdy była większa, to w zasadzie gdzie popadnie – na podłodze, u dzieci w pokoju, w kuchni. Kiedy jesienią Hanula zaczęła regularnie chodzić do babć, mój kąt do pracy wrócił do łask. To tu teraz kieruję pierwsze kroki po zamknięciu drzwi za moją bandą. Zazwyczaj jeszcze w piżamie, z kubkiem kawy, pierwszą godzinę – dwie spędzam w stroju mało biurowym. Za eleganckie pantofle służą mi kapcie, garsonkę zastępują gustowne, powłóczyste spodnie, nocny tiszercik dopełnia całości. Żadnych ploteczek z koleżankami zza biurka, żadnych mitingów, briefingów, narad. Dyskusje prowadzę sama ze sobą, mój głos wewnętrzny jest jedynym, który słyszę, no może oprócz redaktorów radiowej Trójki – to oni cały dzień chronią mnie przed ciszą. Miewam takie dni, kiedy mi to doskwiera – dla gaduły mojego pokroju samotność bywa torturą. Zdarza mi się, że dość mam tego – tych kapci, piżam, tych czterech ścian, tej niemożności skupienia się, dopóki nie pozmywam po śniadaniu i nie wstawię prania. Czasami mam wrażenie, że to jakaś totalna porażka. Miliony matek jakoś pracują na etatach i dają radę, ogarniają dzieci, domy, a ja? Ja nie byłam w stanie zdecydować się na drugie dziecko, dopóki nie wymyśliłam sobie, jak mogłabym zarabiać inaczej niż będąc do 18 poza domem. Może to wcale nie złoty środek, tylko nieudolność zwykła jest?
Zazwyczaj jednak, zwłaszcza w dni takie jak dziś, kiedy pracuje mi się w tym moim domowym biurze wyjątkowo przyjemnie, doceniam to, że nie muszę nigdzie gnać, tylko mogę sobie tak siedzieć w tych kapciach i popijać kawę. To ja decyduję o tym, czy najpierw odpisać na maile, czy odkurzyć. Mogę sobie przez pół godziny zbierać myśli, oglądając piękny album. Mogę odebrać Zosię ze szkoły o czternastej i iść z nią na lody, a do pracy wrócić, kiedy dziewczyny zasną. Nie muszę brać zwolnienia i martwić się reakcją szefa, kiedy zachoruje Hania. Mam na blacie świeże kwiaty, ulubione drobiazgi i widok taki, jak lubię. Nie wdycham oparów sałatki z jajkiem Jolki z biurka obok, nie puchnie mi głowa od dźwięku telefonów, szumu rozmów, pomruków kopiarek. Mogę trajkotać, ile chcę, tyle, że w klawiaturę. No i jaka to fantastyczna oszczędność czasu i pieniędzy, te moje stroje domowe! O tak, generalnie uważam, że taka praca w domu to naprawdę fajna sprawa, a kiedy nie mogę znieść już tej ciszy i samotności, uciekam stąd pod pretekstem zakupów czy jakichś spraw na mieście, powałęsać się wśród ludzi, w kawiarnianym gwarze pisać te swoje maile. Czasem do zaspokojenia potrzeby socjalizacji wystarczy kwadrans na telefonie z moją przyjaciółką i mogę dalej, bez żadnych tęsknot, tkwić w domu do czasu, kiedy będę wychodzić po dzieci. To z tego miejsca do Was zazwyczaj nadaję, lubię je, wiem, że trudno byłoby mi o piękniejsze biuro niż moje własne. Dbam o inspirujące widoki, to dobrze robi na produktywność. I jak wszędzie u nas – często przestawiam, porządkuję, organizuję, zmieniam. Nie raz już przymierzałam się, żeby kupić tu sobie porządne krzesło, ale wciąż jakoś losy tego kąta nie były wystarczająco przesądzone, by w niego inwestować, przysiadywałam więc, na czym się dało. Nareszcie jest, takie jak zawsze chciałam. Bo nigdzie się stąd póki co nie wybieram, na razie odpowiada mi ta moja funkcjonalna samotność. Będę więc doceniać wolność, którą sobie dzięki niej kupuję. Bo nowe krzesło doceniam już dziś. I te kwiaty, i przeglądanie albumu przed pisaniem maili.
metalowe krzesło Inart – Ogo Wnętrza
lampion miętowy Bloomingville – Ogo Wnętrza
Te dwa przedmioty to moje wspaniałe łupy z meblowo-wnętrzarskiego outletu, na którego trop niedawno wpadłam, a który jest na tyle fajnym miejscem, że muszę Wam o nim w paru zdaniach opowiedzieć. Przestronny salon mieści się w Rumi koło Gdyni, pół godziny obwodnicą od Gdańska. Ogo to rodzinny biznes, zarządzany przez miłośniczkę dobrego designu – Olę, która zaczęła sprowadzać do sklepu nowoczesny asortyment, w tym moje ukochane skandynawskie marki takie jak m.in. House Doctor, Bloomingville, czy Nordal Copenhagen. To sklep stacjonarny z szeroką ofertą mebli, akcesoriów, dekoracji, ale poprzez swoje kanały na Facebooku i Instagramie dociera ponadlokalnie i często wysyła zamówione online przedmioty do różnych zakątków Polski. Nie prowadzą sklepu internetowego, ponieważ otrzymują pojedyncze egzemplarze produktów, a ich rotacja jest ogromna – kilka razy w tygodniu przyjmują nowe dostawy i na bieżąco go wyprzedają. To prawdziwa gratka dla łowców takich, jak ja – dzięki takiemu modelowi można upolować w Ogo prawdziwe perełki w outletowych cenach. Większość produktów jest nowych i bez żadnych wad, choć zdarzają się i takie nieco uszkodzone, te są rzecz jasna jeszcze tańsze. Mi udało się jeszcze ustrzelić świetną pościel dla Zosi i fajny stolik kawowy (z białym okrągłym blatem, widać go na zdjęciach) właśnie z drobnymi wadami, ale mam na niego pomysł malarski, pokażę niebawem! Polecam mieszkańcom Trójmiasta i tym goszczącym nad morzem, a pozostałym miłośnikom polowania na wnętrzarskie okazje radzę obserwować stronę Ogo na Fb. Ja z pewnością będę tam jeszcze zaglądać, zwłaszcza jeśli dojdzie do skutku nasz mieszkaniowy plan, tyle tam widziałam pięknych sof, foteli, szafek, komódek i lamp, ach! Nie podejrzewałam niepozornej Rumi o takie cuda 🙂
pozostałe produkty ze zdjęć:
album „Happy Home Outside” , autorstwa założycielki marki Rice – Charlotte Hedemen Gueniau – Livebeautifully
szklany wazon – Livebeautifully
blat i kozły – Ikea
metalowy pojemnik „STUFF” – H&M Home
miętowy koszyk – Ahoj Home
pudełko w miętowe grochy – Carrefour
szare pudełko z guzikiem – Jysk
plakat „Diamonds” – Lemon Ducky
notes w ananasy – Amazing Decor
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Napatrzyłam się jak u Ciebie pięknie. Mogę teraz i ja iść spać:)
O krzesełko ma wywietrzniki na pierdziołki, jak zwykle pięknie.
Gdzie kupujesz takie piękne notesiki, zeszyciki?
A to różnie, mam radar na piękne papierniki, te ze zdjęć są m.in. z TkMaxx, Tigera, Amazing Decor i Biedry 😉
W TkMaxx są świetne, zawsze poluje na jakieś cudne po obniżonych cenach i wtedy kupuje w hurtowych ilościach. Uwielbiam notesy na lodówkę z magnesem na tylnej okładce 🙂
Te pufy za mną chodzą od dłuższego czasu.
kreatywniejemy.blogspot.com/
pufki są ode mnie, zapraszam 🙂 facebook.com/matkapolkadot
Mały ale uroczy kont.
P.S. ja ostatnio z moim laptopem się pozegnalam – gdy kawę na niego wylałam..
Ała 🙁
o proszę,to mnie zaskoczyłaś….w mojej Rumi takie cuda :P? ja odwiedzam regularnie outlet Stokki, też w Rumi, skupiam się zwłaszcza na dodatkach do domu, też można wyłowić świetne perełki, polecam jak już będziesz zaglądała do mojej mieściny! 🙂 ja tam upolowałam m.in. Cotton Balls, 20 kulek za……29 zł! 🙂 także zapraszam!
ps krzesło jest BOSKIE! 🙂
pozdrawiam,
Ania
ooo, nie znam 😉
Udam, że nie doczytałam informacji o Ogo…
R.i.p. portfel [’]
😉
haha 🙂
Krzesło wygląda pięknie, choć po doświadczeniach z łóżkiem metalowym, które także wygląda pięknie, ale dotyka się niemiło, stawiam na drewno. Potrzebuję ciepłego siedziska z miękką poduchą pod pupę. Ale urodziwe jest bardzo bardzo! Kącik uroczy, bardzo kobiecy, romantyczny. Mój kącik do pracy to tylko malutkie biurko z Ikea i monitor kompa. I klawiatura, i mysz ;). Takie rozwiązanie jest dla mnie i moich nerwów 😉 idealne. Co człowiek, to potrzeby. Kwiaty też mam niedaleko, na parapecie, w konewce :). Także rzut okiem i są. Świetny ten outlet! Trzeba się będzie w kwietniu koniecznie przejechać, bo czeka mnie urządzanie pokoju chłopców. A nuż trafi się za „dobre pieniądze” jakiś smaczek :).
Polko Kochana, nawet nie wiesz jak zazdroszczę Ci tego, kiedy przede mną perspektywa jeszcze tylko 4 miesięcy w domu, łażenia ile chcę w piżamie i popijania kawy wieszając pranie, prasując, testując nowe przepisy i potykając się o wańki wstańki i misie:) Powrót do korpo… ehh, no ale cóż, to się kocha co się ma! Także ciesz się, czerp garściami i pisz nam duużo bo wiesz, że jesteś moją inspiracją <3
Pozdrawiam z Łodzi (God damn it, czemu ja się tu przeniosłam znad morza?! 😉 )
Ależ piękne biuro! Ja mam dziś dzień lenia z okazji 7 miesięcznicy synka i mi o praniu przypomniałaś ???? i już mam przymus wstawienia,hehe
Ja swój gabinecik zamieniłam na kąt z biurkiem w sypialni, gdy czekaliśmy na Zołzinę, później kąt na wielofunkcyjny stolik w salonie, teraz czekamy na Zochę i mam już tylko wygodny fotel dostawiany do kuchennego stołu, bo salon stał się też sypialnią.
Taka się czuję wyeksmitowana 🙂
No właśnie, takie biuro ma też wymiar symboliczny, ja się nie dam (na razie)! 😉
Pięknie tam masz! Pastele uwielbiam. Ja na razie jestem na etapie pracy w kuchni i kanapie. Od sierpnia dopiero będę w Śmietankowym Domu aranżować swój kąt do pracy. Dziękuję Ci za inspirację.
Polko, wiem że nie ma tych zdjęciach Twojego fotela bujanego ale mogłabym wiedzieć gdzie i za ile go kupiłaś?
na allegro za sto kilkadziesiąt złotych, kilka lat temu już
ALeż mi narobiłaś konkurencji! A tak chciaałam tam szybko ukradkiem polować i nikomu ani słowa hahahaha buziak i super krzesło!
Fajny ten blat i nogi.ile to wychodzi kosztowo?Może mijej szesciolatce sprawie
Nie pamiętam już, mam je od dwóch lat, sprawdź na stronie Ikea.
Pięknie u Ciebie Polko! Zawsze nie mogę się w pełni napatrzyć 🙂
Droga Polko!
Jeśli mogę zapytać się Ciebie o taką rzecz – piszesz, że jesteś gadułą, ambitną osobą, która lubi działać, Jak sobie radzisz podczas pracy przy blogu z poczuciem samorealizacji i spełnienia zawodowego. Nie prowadzę bloga ale wyobrażam sobie tę pracę – przeglądanie oferty reklamodawców, odpisywanie na komentarze „ojeju ależ masz piękną sofkę” i wydaje mi się to takie płytkie i próżne (człowiek siedzi całymi dniami w bibelotach, kombinuje co tu jeszcze z mieszkania opisać to kibelek, to pseudo biuro, to salono-sypialnio-kuchnie). Gdzie w tym jest miejsce na prawdziwe zawodowe spelnienie? rozwój intelektualny? Mimo wszystko podziwiam za motywacje bo ja pewnie odpadlabym przy opisywaniu krzesła. Ale Ciebie to kręci i poza wspomnianą samotnością najwyraźniej realizujesz się jako człowiek kończący studia itd. Pozdrawiam
Asiu, rzeczywiście nie przeszczepiam nerek, nie pomagam bezdomnym, nie piszę wierszy, nie przyczyniam się także do rozwoju energii wiatrowej ani wielu innych rzeczy, które być może są bardziej ambitne i przy których człowiek się może intelektualnie rozwinąć. Jestem pewna, że wiele redaktorek kobiecych portali internetowych, magazynów o modzie, wnętrzach, kulinariach, wielu social media ninjas, czy wreszcie – blogerów osiąga spełnienie zawodowe w swoich zawodach. Tak jak i ja w swoim. Mylnie wyobrażasz sobie moją pracę, zapewniam Cię, że nie siedzę całymi dniami w bibelotach ani nie kombinuję, który wycinek mieszkania pokazać, zwłaszcza, że wpisy wnętrzarskie stanowią tylko wycinek mojej działalności. Masz oczywiście prawo do własnej oceny, ale ja czuję się całkiem zrealizowana, jak sobie pomyślę, że czyta mnie co miesiąc kilkadziesiąt tysięcy osób. Co najmniej kilkaset z nich – te, które zostawiały komentarze i pisały do mnie wiadomości, znajduje tu różne przyjemności, inspiracje, zrozumienie, motywację, a to dla mnie olbrzymia frajda. Satysfakcjonujące jest także poczucie, że zbudowałam dużą społeczność i zarabiam blogiem na życie wśród takiej konkurencji. Myślę, że nie udałoby mi się to bez studiów ani doświadczenia zawodowego. Gdybym nie była socjologiem, marketingowcem, PR-owcem mogłoby mi zabraknąć umiejętności do stworzenia tej marki, którą mam. Mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość 😉
Zaspokoiłaś! Dziękuję!!!!!!! Powodzenia i trzymam kciuki!
Lampion jest przecudny! Twoj kacik mnie zachwycil. Uwielbiam Twojego bloga, moj ulubiony. Tak trzymaj!
Dzięki!
Ja dzis ostatni dzien w korpo i zasluzony roczny urlop, chwile sama a juz za 2-3 tygodnie z Maluszkiem. Kocham moje biurko i przerwy lunchowe, kocham tych ludzi i te asapy, ale z wielka checia pomieszkam w domu, porobie zalegle albumy i uzupelnie przepisniki. Mam duzo planow okolodomowych i juz puchne ze szczescia na sama mysl o ich realizacji.
Fajny czas przed Tobą, miłego!
Widzę, że masz sporą słabość do ładnych zeszytów i notesów, tak jak ja. Moje miejsce pracy to najczęściej stół w salonie, więc bardzo mi się Twój kącik podoba.
Biuro super:) już an Instagramie pisałam, że przenosisz się chyba w świat Maileg:) a co do pracy w domu.
.. Ja z utęsknieniem czekam aż mój synek pójdzie do przedszkola aby sobie w ciszy i spokoju popracować w domu:) i Twoje argumenty co do pracy w domu trafiaja do mnie w 100%. Obecnie moja praca wygląda tak, że codziennie wieczorem wymykam się do pracowni (gdy Tato kąpie i usypia dzieciaki) i szyję, szyję a o 24 myk do domu. Meczące to jest ale potrzeba pracy własnej, samorealizacji i oderwania od życia rodzinnego jest tak duża, że mimo iż padam na twarz czasem to jestem zdecydowanie szczęśliwsza:). A biurko swoje w domu – może kiedyś będę miała…. mam nadzieję że choć w części takie przytulne jak Twoje:)
Same piękności i Twoje biuro rewelacyjne, ja odpoczywam od swojego biurka firmowego. Oj nie ma porównania… cieszę się, że znalazłaś pomysł na siebie i pracę poza biurem czy nie daj boże korpo. Teraz pomału kompletuję wyprawkę dla potomka i zajmuję się moją kochaną 2,5 latką. Mało czasu na podczytywanie, ale jestem, doczytałam, uwielbiam i zostawiam pozdrowienia 🙂
Pozdrowienia dla Was!
Cóż to za piękny gatunek drewna na podłodze? (panele? deski?); bardzo podoba mi się i kolor, i słoje 🙂
Szkoda, że nikt nie odpowiada 🙁
Przepraszam, nie zawsze nadążam, dużo tego, a ja tylko jedna. To panele w kolorze dębu, niestety nie pamiętam marki ani żadnych innych szczegółów – kupowaliśmy je 7 lat temu w Leroy Merlin.
Dziękuję 🙂 jestem na etapie poszukiwań czegoś na nową podłogę i strasznie mi się spodobała Wasza. Pozdrawiam