Nie jestem dla siebie zbyt dobra ostatnio. Za późno chodzę spać, rano nie mogę otworzyć oczu, piję potem za dużo kawy, za mocnej, maskuję opuchnięte worki korektorem. A raz to nawet zasnęłam w makijażu i w spódnicy, nie dałam się dobudzić, rano czułam się jak kloszard. Chyba nadużywam trochę białego wina, to przez te ciepłe wieczory, to przez ten stres – tłumaczę sobie i otwieram butelkę już nie tylko w piątek, ale i przy wtorku. Zaniedbuję śniadania, chodzę ze ściśniętym żołądkiem, do południa nie jestem w stanie nic przełknąć. W domu mam bajzel, wygląd niestaranny, resztki kwiatów podsychają na balkonie. Lada dzień podpiszemy cyrografy – akty notarialne, umowę kredytową i trochę mi chyba zaczyna odbijać. Spinanie terminów, pośpiech, żeby zdążyć z wykończeniem i oddać mieszkanie na czas. Ekipa, która wycenia prace remontowe na wartość całego naszego budżetu, szukanie podłogi, która nie będzie kosztować tyle, że już nie starczy nam na sofę, ani łóżko. Plus parę innych zmartwień, które jak zwykle przychodzą nie w porę. Czasem w ciągu dnia, nagle, serce zaczyna mi walić jak szalone, a oddech staje się płytki. Miotam się jak ćma po szybie, chaotycznie i nerwowo rzucam się co chwilę na coś innego, przed zaśnięciem przeglądam wanny w telefonie, zasypiam z twarzą przyklejoną do ekranu, w nocy śnią mi się te wanny, wielkie jakieś jak baseny. Brakuje mi luzu, nie jestem jedną z tych osób, które z uśmiechem myślą „jakoś to będzie”. Potrzebuję planów, terminów, konkretów, zastanawiam się, co może pójść nie tak. I nie pomaga mi, jak słyszę od męża „dystans, k****a, dystans, bo wszyscy zginiemy”.
Co może przynieść ulgę, gdy stres przejmuje kontrolę nad życiem? Mi pomagają dzieci (choć zdarza się też niestety, że gdym podminowana, ich fochy i ekscesy są katalizatorem eksplozji). Aktualnie mam na stanie jedno, to młodsze, Zosia szaleje z kuzynostwem i dziadkami na wsi. I to młodsze, choć znarowiło się ostatnio, mimo, że nadużywa zdecydowanie wyrazu „nie”, podnosi mi jakość życia. Daje mi poranne tańce przy Dire Straits, spacer za rękę („oooo, jobaciek!”), zasypia wczepiona we mnie, z rączką owiniętą wokół mojej szyi, a ja duszę się w jej policzkach, z każdym oddechem spokojniejsza. Pomaga mi wioska i zieleń, na myśl o tym, że za parę dni przespaceruję się wśród pól, uspokaja mi oddech. Staram się znaleźć chwilę na ciepłą kąpiel, gdy leżę w wannie, czuję, jak rozluźniają mi się mięśnie. No i te śniadania nieszczęsne, pracuję nad tym, bo gdy przełamię początkowy opór, brzuch już tak nie boli. Drobne akty dobrej woli. Instynkt samozachowawczy, który chroni przed zatraceniem się w tym stresie. To on powiódł mnie do kuchni, kazał zrobić dla siebie coś dobrego. Mleko kokosowe, wanilia, jagody, chia, śniadanie, deser, chwila przerwy, dystans, k****a, dystans, bo wszyscy zginiemy.
A jutro idę do fryzjera.
Lody kokosowo-waniliowe z jagodami
(5 foremek)
Składniki:
- ok. 3/4 puszki mleka kokosowego
- laska wanilii
- łyżka syropu klonowego (lub z agawy, ew. płynnego miodu)
- kilka łyżek jagód
Przygotowanie:
- mleko zabełtać w puszce, przelać do miseczki, zostawiając jakąś 1/4 – tę część wlać do słoiczka
- do mleka w słoiczku wyskrobać ziarenka wanilii, zamknąć słoik, wymieszać porządnie, tak, żeby ziarenka pływały swobodnie, nie tworząc „klusek”
- mleko z wanilią wlać do pozostałego w miseczce, dodać syrop/miód, wymieszać wszystko rózgą
- jagody umyć, rozdziabać widelcem na miazgę, niedbale, tak, by część po prostu puściła sok
- na dno foremek do lodów wkładać po łyżce jagód, uzupełniać mlekiem kokosowym
- kiedy wszystkie foremki będą napełnione, delikatnie wymieszać, wzruszyć te jagody z dna, by wymieszały się nieco z mlekiem, tworząc apetyczne mazy
- zamrozić
Jagodowo-waniliowy pudding z chia
(1 porcja)
Składniki:
- 3 łyżki nasion chia
- 200 ml mleka migdałowego (może być dowolne w zasadzie, ale jego słodkawy, orzechowy aromat świetnie tu pasuje, ja użyłam mniej, resztę uzupełniając pozostałym po lodach kokosowym z wanilią)
- opcjonalnie: łyżeczka miodu/syropu klonowego lub z agawy
- kilka łyżek jagód
Przygotowanie:
- nasiona zalej mlekiem i odstaw na minimum 2-3 godziny (mogą nasiąkać przez całą noc, idealne na śniadanie), jeśli chcesz dosłódź
- jagody podziabaj widelcem, owocową pulpę ułóż na dnie szklanki/słoika
- na wierzch wylej pudding, czyli te napuchnięte nasiona po prostu, na koniec posyp jeszcze apetycznie owocami
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ale u Ciebie zdrowe pyszności…
Pozdrawiamy :*
Polko, ale ten dystans naprawdę potrzebny 😉 Czy ktoś ucierpi, jak Wasze nowe mieszkanie nie będzie od razu, jak z katalogu? Robicie to dla siebie, dla Was! Wszystko po kolei, na spokojnie sobie urządzicie. Najważniejsze jest ZDROWIE! Pamiętaj. Co po pięknym mieszkaniu, jak będziesz na resztkach sił? Rozłóżcie finanse i zakupy. Na początek to, co naprawdę potrzebne. A dekoracje, wymarzone łóżko i sofa w następnej turze 😉
Dokładnie! życie to nie wyścig ani salon pokazowy 🙂 Trzymaj się cieplutko i chroń serce przed zawałem!
Ps. ja już na kredycie od 8 lat i życie płynie! sofy i inne pierdoły przychodziły w trakcie i cały w tym smak! Daj sobie czas co pozwoli też nabrać dystansu do przedmiotów!
W temacie zdrowia: ponoć nie jest wskazane spożywać więcej niż 18gr nasionek chia dziennie ????
Dystans, dystans, a jak mieszkanie nie będzie całkowicie wykończone to świat się nie zawali..Nadal będziesz mieć cudowne córki, opanowanego męża i nas czekające na nowy wpis????
Pozdrawiam
Scisniety zoladek, bol brzucha to moga byc objawy wrzodow/nadkwasoty. U mnie pomogla kuracja ortanolem – zalecil mi ja dermatolog, diagnozujac problem z zoladkiem przy okazji…przetluszczajacych sie wiecznie wlosow. Polecam uwazac na to, zwlaszcza gdy stresu nie brakuje
Droga Agnieszko. Maja racje dziewczyny… Nie wszystko musi byc na tip top… Perfekcjonistkom ciezko sie zyje w takim chaosie, prawda? Sama sobie nakrecasz machine a cialo sie buntuje i stres robi swoje. Mialam przeprowadzki z malym dzieckiem… W obecnym mieszkaniu robilam tydzien porzadki, wyciaganie garow, ciuchow z workow. Mialam za malo szaf na trzyosobowa rodzine, dziecko musialam karmic piersia co 3 godziny a porzadkow konca nie bylo… Dlugo staly pudla ale jakos to bylo bo wazne ze w koncu na swoim, na wymarzonym gniazdku. Tak i Ty wyluzuj bo najwazniejsze ze juz to masz, takie o jakim marzylas a reszta bedzie z czasem. Pozdrawiam i nie daj sie zwariowac…
Agnieszko
Pozdrowienia dla męża, to mądry człowiek jest ;-).
Będzie pięknie jestem przekonana, daj sobie tylko trochę czasu… choć wiem, że jest to trudne. Wiem, też tak mam do dziś w moim salonie wisi żarówka, ale jest pięknie.
Pozdrawiam
Przecudne zdjecia w mojej ukochanej tonacji 🙂
Nie dałaś się aby Polko zagonić przez blogerskie życie, całą otoczkę i pinteresto_instagramo_perfekcjonizm? Z ręką na sercu – znasz kogoś, kto kupuje nowe mieszkanie i remont = wszystkie meble na miejscu od razu? 😉
Nakręcasz się i stresujesz. Ciało Ci wyraźnie mówi: wdech, wydech, gołe żarówki mają klimat a seks na materacu jaki fajny! 🙂 Uściski!
Swietny tekst musze go zapamiętać „dystans k***a dystans bo wszyscy zginiemy”????
Całe dorosłe życie mówiłam, że nie podpiszę kredytu, bo umrę potem z zamartwiania się. Akt notarialny za nami, kredyt też! A teraz mówię 'jakoś to będzie’! 🙂 chyba da się z tym żyć.