Ten temat wraca jak bumerang, wciąż jednak znacznie rzadziej tu niż w mojej głowie. Bo tak, myślę o żarciu częściej niż powinnam, jednak nie są to tylko żarłoczne fantazje, ale – wierzcie lub nie – zazwyczaj myśli lękliwe. Dzieci moje bowiem odziedziczyły po mnie spożywcze słabości. I choć figury mają na swoje szczęście zdecydowanie ojcowe, na co nawet u malutkiej Hani wskazuje już długość jej kończyn, to jednak lękam się o ich przyszłość w tym świecie chorym, pełnym przemocy, palmowego oleju i fosforanów.
Jak bumerang wracają do mnie pytania, o to jak to możliwe, że nikt tego jeszcze nie zakazał – tych syropów glukozowych i nazywania słodkich ulepków kanapkami. Oraz o to, jak głupi są ludzie, że wciąż się na to nabierają. Bo gdyby nie powszechność zajadania się cukrem pod postacią płatków śniadaniowych, bogatych w wapń serków i zdrowych soczków, gdyby nie ich dostępność i wynikająca z reklamy atrakcyjność, nie pisałabym tych słów. Bo moje dziecko nie pragnęłoby tych produktów, tak jak to ma miejsce obecnie.
A przecież dzieciństwo to beztroska. Sama pielęgnuję wspomnienia słodkich smaków, które kojarzą mi się z wszystkim, co było cudowne za dzieciaka: ze Świętami, wakacjami, urodzinami, czy nawet zwykłymi, rodzinnymi weekendami. Narasta we mnie frustracja i złość. Chcę, żeby moje dzieci wiedziały, co jest zdrowe, a co nie, ale nie mam ochoty odbierać im tej niefrasobliwej radości życia, trując wciąż, co jest w sklepowych drożdżówkach czy recytując skład cukierków. Nie chcę odbierać spontanicznych wyjść na lody, frajdy słodkich śniadań czy letnich podwieczorków. Dużo z siebie daję, żeby znajdować i produkować zdrowe zamienniki, ale wciąż czuję się osamotniona w tej walce z wiatrakami. Może w przyszłości docenią moje wysiłki, dziś jednak często przegrywam tę moją osobistą wojnę z koncernami i czuję się jak własna matka namawiająca mnie na trapery, kiedy marzyłam o Martensach. Może i moje jaglane szejki przegrywają z danonkami, może domowe zbożowe batoniki nie wytrzymują konkurencji Twixa, może ja sama nie jestem konsekwentna, pozwalając czasami na żelki i kuleczki do mleka, ale dziś mi się udało. Już, już łapałam doła z powodu malejącego zachwytu Zośki nad moimi wyrobami na korzyść sklepowego badziewia, ale dziś odzyskałam wiarę zarówno w siebie, jak i dobry smak mej pierworodnej.
Nazwała go najlepszym budyniem na świecie, najpyszniejszym deserem, jaki jadła i wzięła dokładkę (tuż po dużej misce rosołu), a moje serce rosło. No bo rzeczywiście jakiś odpał totalny, nieporównywalny ze śmierdzącym etylowaniliną torebkowym wyrobem. Kremowy, aksamitny, daleki od galaretowatej mazi z kożuchem, mimo, a może właśnie dlatego, że pominęłam estryfikowane kwasem octowym diglicerydy kwasów tłuszczowych, całkowicie utwardzony olej palmowy i syrop glukozowy. I choć to nie sok wielowarzywny, a słodycz jednak, to dokładnie wyraz mojej filozofii żywienia dzieci – dawać słodką frajdę i beztroskie podwieczorki, lecz nie obgryzać paznokci z nerwów, że truję je chemią. Zamiast paznokci zrobiłam sobie owocowej herbaty i podżerałam Zosiną dokładkę. Miazga, mówię Wam!
Domowy budyń waniliowy i czekoladowy
(3-4 porcje)
Składniki:
- 0,5 litra mleka (nie widzę przeszkód, by użyć roślinnego, jednak przyznaję, że nie próbowałam)
- laska wanilii
- 2 łyżki ksylitolu lub cukru (najlepiej trzcinowego)
- 2 łyżki mąki pszennej
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- łyżka oleju kokosowego (ew. masła)
- do czekoladowego dodatkowo dobra gorzka czekolada min. 70% kakao*
Przygotowanie:
- połowę mleka wlać do rondelka, połowę do miseczki
- laskę wanilii przekroić wzdłuż i wydłubać ziarenka, dodać je do mleka w rondelku
- rondel z mlekiem postawić na gazie i zagotować
- do pozostałej części wsypać ksylitol/cukier i obie mąki – dokładnie rozmieszać do rozpuszczenia składników
- kiedy na podgrzewanym mleku pojawią się pierwsze bąbelki, dolać do niego drugą część – tę z cukrem i mąkami
- gotować przez chwilę na małym ogniu cały czas mieszając (używam rózgi) aż zgęstnieje
- wyłączyć ogień, dodać olej kokosowy, dokładnie wymieszać
- jeśli robisz budyń czekoladowy – do gorącego dodaj połamaną czekoladę i mieszaj aż się rozpuści i rozprowadzi równomiernie
- przelać do miseczek i zjadać, jak kto woli – ciepły lub zimny, z owocami, owocowymi sosami lub musami – dla mnie obowiązkowo dla przełamania smaku (polecam zmiksowane mango do waniliowego – bomba!)
* u mnie połowa porcji była czekoladowa i dodałam ok. 1/3 tabliczki, jeśli cała porcja ma mieć ten smak, należy podwoić ilość
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ach te Twoje przepisy… muszę zrobić ten budyń może na pożegnanie wakacji dla starszej i pierwsze urodziny młodszego.
Tak samo robie domowy kisiel. Do domowego soku maka ziemniaczana i juz. Pychota i juz od malutkiego mozna. Bo ja tez z tych przerazonych syropem glukozowym i tluszczem palmowym. Pociecha jeszcze mała, moze jak dorośnie do wieku szkolnego cos sie zmieni – na razie cos na plus w kwestii sklepikow szkolnych 😉
Kisielki też robię, ale głównie latem, ze świeżych truskawek, malin, porzeczek, mhmmm, smak dzieciństwa!
Moja córka od małego ma swoje smaki i np gardzi wszystkimi danonkami,serkami itd.ona kocha jogurt grecki naturalny,najlepiej z otrebami,slonecznikiem i dynia i to jej najukochansze jedzenie i nic oprocz wody nie chce pic.Cieszy mnie to ale obawiam sie momentu pojscia do szkoly,wplywu rowiesnikow itd.zwlaszcza ze mieszkamy na wyspach a tu paczka czipsow u dziecka to element nieodłaczny :/
no niestety, w szkole sporo tego świństwa, ja już obserwuję jak Zosi się psuje smak i coraz mniej potraw toleruje, coraz bardziej ciągnie ją do kolorowego szajsu. na szczęście nawyk z wodą pozostał, soki są u nas na prawach słodyczy
Muszę wypróbować bo brzmi zachęcająco. Ja czytam etykiety ale przyznam że często mimo że coś mi się nie podoba to wkładam to do koszyka. Z lenistwa a może po prostu wmawiam sobie że to jest dobre eh. Z łezka wspominam czasy dzieciństwa kiedy pomarańcze i mandarynki jadłam tylko na święta ale do dzisiaj pamiętam ich smak. Chciałabym żeby moje dzieci też miały takie wspomnienia chociaż przy takiej masowce jak jest dzisiaj będzie ciężko. Każda wyprawa do sklepu to prawdziwy koszmar i dramat i kończy się zawsze tak samo – mama kup mi to i człowiek odpuszcza żeby mieć spokój.
Ps. Strasznie podoba mi się Twój blog i to w jaki sposób piszesz. Czytam zawsze z dużym entuzjazmem:-)
Dzięki, Mariola 🙂 A ja coraz częściej tak organizuję zakupy, żeby Zośki przy nich nie było, wtedy mam naciąganie z głowy i je to, co przyniosę do domu. Albo umawiamy się przed wejściem do sklepu, że możemy kupić np. jeden soczek czy loda śmietankowego i nic więcej 'na zapas”, bo w domu upieczemy ciasto albo zrobimy jakiś deser.
Czad! Mam wszystkie składniki, jutro zrobię! ????
Polko, a czy może być zamiast mąk pszennej żytnia? pszenna mi się skończyła a marzy mi się budyń na śniadanie dla dziewczyn.. 😉
naprawdę nie wiem, jak to się zachowa, eksperymentuj!
Uwieeeelbiam Twoje smaki i przepisy <3
Czytam, czytam i radosci Twej nie rozumiem :-/ Dziecie Twoje napchalo sie zaraz po obiedzie.. mlekiem przeznaczonym dla cielat z dodatkiem maki, cukru i czekolady.. i to dobrze? Bo niby lepsze niz baton czy platki sniadaniowe? A fuj! Pozdrawiam i smacznego zycze :p
To może bez zrozumienia czytasz, skoro nie rozumiesz? Radość moja jest z tego, że dziecku smakował domowy deser bardziej od kupnego, a jego wyższość polega na braku chemii, białego cukru, syropu glukozowego, oleju palmowego i innych niezdrowych substancji, które zawierają płatki i batony. Dzięki, dziś zjemy kolejną porcję z apetytem, życzymy smacznego zapychania się batonami!
Przezylam juz 35 lat i nie przestaje dziwic mnie to jak w tak wysoce rozwinientym swiecie, ludzie nadal wierza ze mleko innego ssaka jest im do zycia niezbedne.. Poja nim swoje ludzkie dzieci i nie przestaja go pic nawet bedac doroslymi.. Malo tego zajadaja sie nim jeszcze w milionie innych postaci i dodaja do produktow wszelakich. Zadziwia mnie to jak ludzie maja mozgi wyprane. Tv robi swoje i reklamy typu „pij mleko, bedziesz wielki” :p Tak bedziesz.. bo przeciez to napoj, ktory ma za zadanie zamienic 50kg cielaka w 900kg byka/krowe. I ze niby mleko zdrowe??? Czlowiek zabiera krowie dziecko, zaraz po urodzeniu.. a potem sciaga z niej wiecej mleka niz zrobil by to cielak, co prowadzi do stanow zapalnych wymion… I 80% antybiotykow produkowanych na swiecie, przenaczonych jest dla zwierzat hodowlanych.. Do tego przypomne jeszcze ze ponad 90% zbiorow soji na swiecie (w tym glwonie GMO) zjadaja zwierzaki przeznaczone na mieso czy do dojenia.. A jak ogolnie wiadomo, co mama zje to sie na mleku odbije.. I co? Ze niby nadal zdrowe? Zadna chemia?
A maka biala to jakies dobro? Bialy cukier blee.. ale maka o dziwo naturalna? Chemicznie bielona, ot to..
Nie bede sie wiecej rozpisywac.. Ciesze sie, ze moi rodzice wychowali mnie na zdrowej diecie weganskiej, z dala od sklepowych batonow i platkow sniadaniowych (wiec zajadac sie nimi nie bede 😉 … Dzis sama jestem mama dwojki maluchow i tez w ten sposob zywie moje skarby..
Mysle, ze warto sie czasem glebiej zamyslec.. co tak naprawde podajemy naszym dzieciom… i zamyslec sie skad wziela sie ta nagla fala alergii i nowotworow.
Przepraszam jesli urazilam Cie tym, badz poprzednim komentarzem. Wbrew temu jak to odebralas, mialam (mam) dobre intencje.
Bardzo lubie Twojego bloga i z przyjemnoscia czytam Twoje posty.
Pozdrawiam serdecznie, Maeve
Rewolucja neolityczna czyli przejście ze zbieractwa do uprawy i hodowli zwierząt (wlasnie na mleko i miesi) miała miejsce ok. 10-4 tys lat pne. Dzięki temu ludzie sie rozmnażali i osiedlali kolejne tereny. Wiec to złe mleko nie moze byc az tak nienaturalne dla człowieka. Ludzkość sie przyzwyczaiła przez te kilka tysięcy lat. Jesli chcesz byc weganka to bądź w ciszy swego domu i nie obrzucaj błotem tych co uważają że mleko jest OK, a co gorsza, lubią je. Ja mleko kocham i nie próbuje robic krucjaty przeciwko tym co go nie piją.
Desery sa po to zeby sobie dogodzić, umilić zycie. Mozna zjeść batona a mozna znalesc inna rozkoszna alternatywę w postaci domowego budyniu. Łyżka maki i łyżka cukru to nie taka zbrodnia w porównaniu do „sklepiwej” wersji z zbyt duza ilością cukru i konserwantów itp.
Polko sporobuj następnym razem dodać tez żółtko (mieszane z odrobina mleka i mąką). Wychodzi jeszcze bardziej obłędnie.
no właśnie teściowa mi wczoraj o tym żółtku mówiła, spróbuję! dzięki za naukowy wstęp 😉
Wybacz Karolino, ale twoj komentarz mnie w ogole nie przekonal do tego, ze teraz w XXI wieku powinnismy zjadac zwierzaki i krasc melko cielakom. Ludzie 10 tys lat pne nie mieli tylu mozliwosci jakie mamy dzis.. i sklepow pelnych zywnosci. Pozatym nie faszerowali krow anybiotykami i soja gmo ( i rybami! tak roslinozerne krowy sa dzis najwiekszym „predatorem” morskim). Nie bylo ich wtedy tez prawie 7 miliardow i nie wycinali lasow deszczowych by moc tam siac soje i pasc krowy. Niestety nie moge byc weganka w zaciszu swojego domu.. dlatego ze az sie we mnie gotuje na mysl, ze Twoja (miedzy innymi) dieta rujnuje planete na ktorej zyje ja i moje dzieci. Ty dzis pijesz sobie mleko a moje dzieci za 20 lat moga nie miec wody do picia. Wiec nie! Nie bede cicho bo Twoj sposob zycia, dotyczy posrednio i mnie!
Daruje sobie rozpisywanie sie na temat braku empati u czlowieka wspolczesnego! Napisze tylko tyle… smutnym jest to ze ludziom obojetne jest to, ze przyczyniaja sie codziennie do cierpienia zwierzat.. bo zwierzak z ktorego pochodzi kotlet na Twoim talerzu czul bol i emocje, a melko w Twojej szklance to mleko matki oplakujacej co roku (tak! krowy cierpia po tym jak zaraz po porodzie zabiera sie im dzieci) strate swojego nowonarodzonego dziecka.
MM
Owszem uraziłaś i pierwszym komentarzem, i drugim także, zaliczając mnie do tych, którzy mają „wyprane mózgi’. Nie namawiam nikogo to odżywiania się w sposób, który prezentuję, ponieważ w przeciwieństwie do Ciebie nie jestem wyznawcą żadnej diety oprócz po prostu zróżnicowanej i jak najmniej przetworzonej. Nie twierdzę, że mleko czy mąka są nam niezbędne do życia, po prostu używam je z umiarem, od czasu do czasu zastępując mleko roślinnym a mąkę pełnoziarnistą. W świecie pełnym chemii staram się odżywiać dzieci zdrowo, ale jednak pamiętać o ich potrzebach, a nie wychowywać na małe freaki, które nie mogą zjeść tortu na urodzinach kolegi. Tę filozofię opisałam, nikogo przy tym nie namawiając do mleka, ani nie obrażając. A ty żyw sobie te swoje skarby roślinkami, albo nawet energią słoneczną, jeśli tylko masz ochotę, ale proszę nie wchodź tutaj i nie obrzydzaj ludziom jedzenia, nie nawracaj, nie obrażaj. Na tym blogu prezentowane są przepisy z wykorzystaniem mąki, mleka i mięsa – jeśli Ci to nie odpowiada, proszę pozostań przy Jadłonomii, i tyle. Za Twoje kazania już dziękujemy.
Zagryz wiec prawde, ktora wytknelam czekolada i bedzie dobrze.. do momentu az za 10-20 lat Twoje coreczki nie beda mialy czystej wody do picia.. Bo najwazniejsze jest tu i teraz.. Ludzka glupota i ignorancja nie ma granic. Widac lepiej zjesc tort z gowna na urodzinach u kolegi niz byc freakiem i pomyslec o tym co wazne.. Dobre! Alez sie usmialam!
Nie musisz juz odpisywac na ten komentarz.. nie wroce by przeczytac odpowiedz :p Ide na jadlomanie zajrzec… Milej niedzieli zycze 🙂
BTW
Dziękuje ci za te przepisy z mlekiem mąka czekolada 🙂 a przede wszystkim za szejki z płatków owsianych i jaglanki. Odkąd je zobaczyłam u Ciebie Polko stały sie moim nałogiem ????
a tak w ogóle to że ktoś ma inne zdanie na jakiś temat nie oznacza że należy go obrażać. Posty MM są pełne agresji tylko dlatego, że ktoś robi i myśli inaczej niż MM.
a wiesz, że nie kradniemy mleka cielakom, jak to ujęłaś, bo krowa to takie zwierze, że jak naje się trawy, to tworzy jej się mleko w wymionach? Nie musi być świeżo ocielona? Kiedy krowy nie wydoisz, to zrobisz jej krzywdę i spowodujesz ból i zastój? Zapraszam na wakacje na wieś. Zostań weganką, powiedz, że nie podoba Ci się jedzenie mięsa ale nie każ innym i nie obrażaj innych. Nie każdy nie może nie jeść mięsa, nie nie każde warzywo wszystko zastąpi, nie każdy chce. Nie mówimy tu o łażeniu w futrze z norek. Pewnie to nie blog da Ciebie, jest niewegański.
nie wiem o co to zamieszanie. w przepisie masz napisane jasno i klarownie że możesz dodać mleko roślinne a z tego co widzę jeszcze do słodzenia można dodać ksylitol zamiast cukru (który jest dosłownie diabłem wcielonym bardziej niż utwardzone oleje i syrop glukozowy ;-))
mąkę pszenną białą zamień na pszenną z pełnego ziarna i już 😉
przepraszam, żele kliknęłam 😉 Nie do Twojego postu to było tylko do MM ;-)jeszcze wyżej
Weganom naprawdę brak mięsa odbiera rozum. Chciałabym cię poznać bo na pewno byłabym w stanie wytknąć ci milion grzechów przeciw planecie. Gdybyś żyła zgodnie z naturą to nie pisałabyś bzdur w internecie tylko w tej chwili robiła zapasy na zimę, kopcpwała marchew czy zbierała grzyby…. A ty siedzisz w necie i pouczasz innych jak mają żyć…
po powyższym komentarzu jeszcze bardziej zachciało mi się budyniu na mleku krowim, które nie jest dla jedynie cieląt bowiem krowa daje mleko nie tylko w momencie posiadania potomstwa 🙂 Jak nie wydoisz to biedna zdechnie w męczarniach
też robiłam na krowim mleku 😉 chodziło mi tylko o to że jest alternatywa dla tych co nie piją mleka krowiego w postaci mleka roślinnego 😉
Kiedy moj synek poszedł do przedszkola budził zdziwienie bo był w grupie jedynym dzieckiem, które domagało sie wody kiedy serwowano soki …
Moja córka właśnie idzie do przedszkola i także pije tylko wodę,nie z przymusu,sama tak wybrała
Przy mojej nietolerancji laktozy właśnie za budyniem tęsknię najbardziej… ech… chyba łyknę sobie jakiś pigulec i Twój budino jednak machnę na deser, bo na sam widok zdjęć odpadłam!!! Ślinotok niekontrolowany!
a może na roślinnym mleku ugotuj?
W lidlu są mleka bez laktozy! 😀
Rozumiem Cię doskonale! Sama obawiam się o to, czy w przyszłości będą umiała nauczyć syna, ze to, co w sklepie, niekoniecznie jest zdrowe. Ja osobiście mam małego bzika na punkcie zdrowego żywienia, a moim ostatnim sukcesem było stwierdzenie mojego męża, że zrobiłam najlepszy kisiel, jaki jadł (owocowy kisiel z siemienia lnianego – pychota). Sama uwielbiam gotować, zwłaszcza dla innych, ale wkurza mnie, gdy moi goście ciągle kręcą nosemn na widok deseru z dodatkiem jogurtu naturalnego zamiast słodkiej kremówki albo zdrowych przekąsek (np. prażonej ciecierzycy wg Twojego przepisu :)) Oni woleli by po prostu…chipsy… Masakra….
Rzadko komentuje blogi ale dzis musze! Czytam Cie od jakiegoś czasu i przyznam ze mimo ze nie mam dzieci, mam 22 lata i w sumie mam jeszcze zupełnie inne życie, inne problemy, to bardzo wciągają mnie Twoje posty. Jesteś taka świetna babeczka, mama z charakterem! Tak czuje. Fajnie ze jesteś, tylko tyle chciałam powiedzieć 🙂
Dzięęęękujęęęę! 🙂
Muszę się do tego również przyłączyć. Mam 24 lata, także nie mam dzieci, ale nie mogę się opanować, żeby nie wejść na Twojego bloga i nie przeczytać nowego postu. Wciągają jak świeże bułeczki z rana.
Nawet jeśli piszesz o rzeczach, które tak naprawdę nie powinny mnie interesować, są napisane w tak cudowny sposób, że nie sposób się oderwać. Dziękuję!
P.S. widziałam Twojego męża na Męskim Graniu w Żywcu, chyba ma ciekawą pracę :))
dla mnie trochę mniej ciekawą 😉 dzięki za przemiłe słowa!
[…] Kolejny z serii przepisów do wypróbowania u Mrs. Polka Dot. […]
Genialne! Takie proste, a… genialne!
Ja nie znoszę kupnych budyniów, właściwie nigdy za nimi nie przepadałam, jedynie w jakichś ciastach ewentualnie… Winny chyba był kożuch; może powinnam wypróbować Twoją wersję właśnie? Naturalną… Muszę koniecznie 🙂
Ach, czuję to, co Ty… I ja próbuję walczyć, ale przegrywam czasem, bo moich racji nie rozumie mąż, nie rozumieją teściowie, którzy nie widzą różnicy w drożdżówce upieczonej w domu a tej kupnej (a wystarczy skosztować jedną i drugą i porównać smaki :P) I to, co pisałaś o wspomnieniach, miłym dzieciństwie… Też się naginam, bo co za frajda w ogóle nigdy nie skosztować żelków czy lizaków… Ale fakt, tak można od czasu do czasu. A wychodzę z założenia, że jak coś mogę zrobić sama, to nie będę kupowała sklepowego „świństwa”. Gorzej, gdy zamienników brak 😛
Ściskam!
Nie jesteś sama 😉
Nigdy nie zabierałam się za budyń hołm mejd, ale jest to mój ulubiony deser, który obficie polewam syropem malinowym/aroniowym 🙂
Wygląda zachęcająco. Chciałam słówko dla tych co glutenu nie mogą, że budyń bez chemii, przepyszny wychodzi ze zmielonej w młynku kaszy jaglanej i wtedy mąki nie trzeba:) Pozdrawiam Polkę – Autorkę najlepszego bloga w sieci.
heh, dziękuję 🙂 ja jaglany budyń robię z ugotowanej kaszy zmiksowanej z dodatkami, podawałam kiedyś przepis
Przepis rewelacja:) kolejny, który wypróbuje z Twojego bloga 🙂 ja też jestem przerażona ignorancją ludzi w tym temacie 🙁 te „zdrowe” soki z kartonów, jakieś musy z torebki, żelki uwaga z owocowym sosem w środku i tym podobne bakusie – przecież to takie zdrowe – owocowe, ludzie na serio w to wierzą 😀
Na razie jestem na etapie, że baton zbożowy czy z suszonych owoców to rarytas dla mojego dziecka, podobnie jak lody czy inne desery hoł mejd, ale jak długo? :/
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Polko, mądrze piszesz. Też staram się proponować córkom zdrowsze zamienniki bądź po prostu alternatywy kupnych słodkości. Kilka razy robiłam już domowy budyń i był pyszny. Odważyłam się też zrobić domowy kisiel i byłam ZSZOKOWANA tym jak łatwo się go robi. Serio, kiedy się zaczęłam zastanawiać nad tym, z czego się powinno składać jedzenie, z przerażeniem czytałam długaśne listy składników na kupnych budyniach i kisielach.
A sposób, w jaki podajesz dziewczynom desery jest po prostu OBŁĘDNY! Te łyżeczki, te słoiczki, piękne wspomnienia im wyczarowujesz każdego dnia:)
Pozdrawiam serdecznie, Karolina
dzięki, Karolina! rzeczywiście zadziwiające jak można komplikować takie proste i dobre rzeczy – po co? Przecież to tylko minut roboty, a różnica kolosalna. pozdrawiam!
Ale mi się zachciało budyniu. Jutro, bo dzisiaj to już za późno. Tylko czekoladowy czy waniliowy? 😀
Chyba waniliowy, najlepszy z sokiem malinowym, na ciepło. O matko, ależ ślinotoku dostałam, ciężarnej takie rzeczy na wieczór 😀
Dzisiaj zrobię 🙂
Hej, a najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że zrobienie obu budyniów – domowego i sklepowego – zajmuje tyle samo czasu i wykonywane są te same czynności… 😉 Zrobię dziś na deser. Spróbuję z tym żółtkiem teściowej 😉
OMG! Zrobiłam (od razu z całego litra mleka ????). Miazga! 😀
hehe, super!
Ten budyń na mleku kokosowym to jeszcze większa miazga. Robiłam. Polecam. Ja jeszcze dodaje zawsze 2 żółtka.
super pomysł, zrobię na bank!
Zrobiłam, tylko dodałam żółtko rewelacja 😉 moje dziecko było zachwycone 😉 a ostatnio ciężko ją przekonać właśnie do domowych deserów. Super przepis 😉
Witaj Polko, niesmiało chciałam podpytać po co do tego jest maka pszenna oprócz ziemniaczanej?:-) Przyznam ze do tej pory używałam jedynie ziemniaczanej i żółtek ale być może ma jakieś zadanie do wykonania:-)))) Ściskam
i co – ziemniaczana starczy? Może być i tak i ja o tym nie wiem 😉 wydawało mi się, że za zadania ma ściąć ten cały budyń, żeby się trzymał do kupy, ale może masz rację – spróbuję!
Polko, deser wyglada pysznie. Ja bym jednak zrezygnowala z oleju kokosowego, jest niewiele wiecej wart niz olej palmowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Coconut_oil
I przepraszam za brak polskich znakow – klawiatura popsuta.
A mnie totalnie wkurwia! Tak właśnie wkurwia, a nie denerwuje. Jak mój dwulatek pyta mnie czy kupie mu danonka bo przecież w reklamie powiedzieli, że zdrowe są dla dzieci. Wrrr a to sama chemia! A reklama oczywiście na kanale z bajkami.
A przepisy jutro wypróbuje ???? dzieciaki moje uwielbiają.
Można ograniczyć tv
Pewnie, że tak. Masz racje. I tak leci sporadycznie. Niemniej jednak uważam, że takie bzdury nie powinny lecieć w tv a już na kanał dla dzieci w ogóle
Pozdrawiam
Przepiekny i jakze madry to wpis!!! I niech weganie pozostana weganami /ale tolerancyjnymi/, wegetarianie wegetarianami /tolerancyjnymi/, a miesozercy miesozercami /tolerancyjnymi/. Szacunek wszystkim sie nalezy /nie tylko dotyczy to jedzenia!/.
Zrobione, zjedzone. Roczna córka bardzo ukontentowana kalacją 🙂