Ten sam deszcz, który rujnuje urlopy, gdy spędza się z dziećmi wakacje w domu, potrafi przynieść naprawdę fajny dzień. Latem czasami czuję się zmęczona tym imperatywem organizowania ciekawych zajęć na powietrzu. Słońce za oknem, choć jest generalnie stanem pożądanym, sprawia, że czuję się w obowiązku zabrać dziewczyny na dwór i zaoferować im coś ciekawego. Mimo, że sama lubię te spacery i wycieczki – na plażę, na konie, do parku na rolki czy na lody, łapię się na tym, że taki deszczowy dzień od czasu do czasu daje mi poczucie ulgi. Bo można zwolnić i posnuć się po chałupie w piżamach. Nie trzeba od rana ganiać, ubierać towarzystwa, smarować na słońce, szukać po mieszkaniu czapeczek, łopatek, wiader, nie trzeba biec po hulajnogę do piwnicy (a w międzyczasie jeszcze zazwyczaj pranie, bo przecież słońce, to wyschnie). Choć fajny jest ten aktywny, słoneczny czas, choć lato trwa tak krótko w naszym klimacie, doceniam pochmurne dni za domowy luz, który nas wtedy dopada.
Za to, że można olać pranie, bo i tak nie wyschnie. Za to, że można pognić w dziećmi w betach i żadne promienie nie oślepiają mnie, dając bezczelnie do zrozumienia, że trzeba wstawać, ogarniać i ahoj przygodo. Że można pluć, łapać i o ścianę chlapać. Trenować kręcenie hula-hop do upadłego, aż ma się biodra w siniakach, ale się kręci, nareszcie. Za te poranne pielgrzymki do kuchni, które dziewczyny uprawiają, organizując sobie miski suchych płatków czy inne banany, oglądają bajki, a ja mogę pić kawę pod kołdrą. Lubię, kiedy za oknem jest ciemno, w domu robi się wtedy tak przytulnie i błogo, że nikomu nie chce się wychodzić z piżam, więc wszyscy organizują sobie jakieś łóżkowe zajęcia. Lubię od czasu do czasu taki dzień lenia pośrodku zabieganego lata, przystanek między zamawianiem drzwi, szukaniem podłóg, pracą i wieczorem, który, gdy ciepło, szkoda przecież spędzać w domu, siedzimy więc na tych placach zabaw nieszczęsnych do późna. Fajny jest czasem wieczór, kiedy jest pochmurno i ciemno, a dzieci wreszcie bez buntu idą spać o normalnej porze.
Miałam dziś cudowne przedpołudnie z dziewczynami. Pełne łóżkowej kotłowaniny, przytulasów i śmiechów. Kuchennych tańców przy muzyce na cały regulator. Za oknem ciemnoszare chmury i krajobraz po wczorajszej ulewie, która zalała pół Gdańska. A w domu dwa uśmiechnięte, rozleniwione piżamowe ludki, gorąca kawa, łóżka rozbabrane do późna i ja – ciepłe kluchy, które zrobiły sobie bezkarnie dzień lenia pośrodku zabieganego lata. Lubię ten stan, kiedy małe rzeczy dają mi szczęście.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Też to lubię! 🙂
Oj, ja mam odwrotnie. Jak jest ciepło, to dzieciaki latają po podwórku z innymi dziećmi i wpadają tylko na siku, picie, coś do przegryzienia, po zabawkę. A jak pada to snują się po domu, marudzą, że im się nudzi i trzeba wymyślać rozrywki. Pół biedy, jeśli wpadną dzieci sąsiadów – wtedy tylko jest bałagan, ale nie ma przynajmniej tego „mamoooo, nuuudzę się”. No ale ja mam trochę starsze dzieci, więc dla mnie właśnie ciepłe dni oznaczają relaks na tarasie 🙂
Ja mam niestety wewnętrzne hauskommando, które każe mi być idealną opiekunką dzieciaksów, od-rana-ogarniętą-ubraną-wyszykowaną i jak nie daj Boże 10 minut po pobudce jest rozbebeszone łóżko to koniec świata. Zazdroszczę wewnętrznego luzu, serio, i takich rozkosznie rozkitłaszonych poranków, przeciągających się do pory obiadowej.
Trzymam kciuki, żeby wiecej w Gdańsku nie lało. My byliśmy w weekend i tak bardzo cieszyliśmy się, jak zaczęło padać, bo zmyło hordy z plaży i ścieżek rowerowych. Ehhh…
My mi ml, że uwielbiamy spędzać całe dnie na dworze to też z lekką ulgą witamy nieciekawie poranki. Jest czas zagrać w gry planszowe, poczytać książeczki, poukładać puzzle, a i prace domowe się przyjemniej robi. No i można upiec ciasteczka do których później zrobić herbatkę i zaprosić lale 🙂
Ja to w ogóle ostatnio jakoś polubilam deszcz… Może nie ma innego wyjścia tego lata? Bo człowiek bez tego by sie załamał. A tak to frajda ze skakania po kałużach!
Ja też lubie takie dni ! A najbardziej wieczory w takie dni kiedy mogę się wyciągnąć pod kocem odpalić świeczki i cieszyć się ciepłą herbatą i chwilą dla siebie 🙂 Polecam !
Ja uwielbiam upały.. czasami lubię, gdy pada deszcz poleniuchować w domku, wyciszyć się – ale ma to być 1 dzień, a później znów słońce 🙂
W troche innym temacie, u mnie też wykańczanie mieszkania na tapecie i chciałam się podzielić moim odkryciem na allegro, jak szukałam mebli.. zobacz sobie Polko „tommebel” w wyszukiwarce – no cuda robią! Ceny nie najniższe ale w gąszczu tych badziewnych mebli na allegro to wygląda naprawdę interesująco. Ty nie raz mnie inspirujesz więc pomyślałam że może Ci się spodoba. Pozdrówka
Zdaje się, że Marlena z makóweczek ma szafy z tommebel w pokojach dzieciaków. Na pewno szafa z gwiazdą jest od nich i fajnie się prezentuje 🙂
O, mamo, nie chciałam tego wiedzieć, cuda tam mają! 😉
Matko Boska! Jaka duża dziewczyna z tej Twojej Hanki! Czytam Was odkąd mała się urodziła, oglądałam pastelową wyprawkę i pierwsze zdjęcia, a patrząc na nią teraz nie mogę zrozumieć jak czas szybko leci… Jestem przerażona
Mój zrujnowany trójmiejski urlop 🙁
😉
Dokładnie tak! Kocham ten stan, który pozwala nacieszyć się własnym domem przy uchylonym oknie za którym szumią potoki spadającej wody. Nie zwracać uwagi na zegar. Pozwalać spać Najstarszemu do 11stej. Wsłuchiwać się w ciszę, bo trójka jeszcze śpi. I wreszcie nigdzie sie nie spieszyć, nie planować. Odpocząć. Cieszyć sie, ze żyje, chodzę, nie boli mnie głowa, robie obiad na tą, o której wszyscy glodnieją, a nie, bo tak trzeba, bo potem masa innych zajęć. Kolejna praca, kolejne zebranie. A deszcz… cudownie spowalnia. Miałam dokładnie te same przemyślenia, co Ty, przedwczoraj rano. Zbawienny deszcz. Pozwolił mi wreszcie tak naprawdę przystanąć. Urlop pełen planowania i gonitwy zamienia się w następną pracę! Czytam ze zgrozą, że ktoś rano musi mieć pościelone łóżka i byc gotowym na tip top. Sprawa- wiadomo- indywidualna, ale- To już nie moja bajka. Na co dzień jestem tak zapracowana, tak na tip top i na czas wszędzie, tak zdążająca, zaplanowana do granic absurdu, że nie mam zamiaru marnować na to urlopu.
Ha, to ja muszę być ogarnieta i z poscielonym łóżkiem. No zgroza, wiem. To się leczy podobno 😉
A co tam Hania wcina?
To fakt są takie dni, że wstajesz od samego rana działasz. Robisz zakupy, pranie, prasowanie, sprzątasz w miejscach które nie wymagają porządku itd organizujesz sobie cały dzień
a przychodzi taki dzień, że wstajesz robisz kawę, kroisz ciacho, bierzesz książkę i leżysz i czytasz ją do końca
( mówię o sobie, nie mam jeszcze dzieci) Tak kocham te dni, chociaż bywają tak rzadko