Przy całym geniuszu, z jakim urządzona jest nasza przyroda, nie sposób nie dostrzec ewidentnych fakapów, jakie przytrafiły się stwórcy w procesie tworzenia. Choć wiem, że istnieją problemy drastyczniejsze, to jednak ten, o którym dziś myślę, jest najpowszechniejszy na świecie. Dotyczy bowiem ponad połowy ludzkości.
Na myśli mam rozmnażanie. No może nie sam akt zapłodnienia i czynności do niego prowadzące, bo tu zasadniczo nie ma się do czego przyczepić, ale już sposób zorganizowania kobiecej płodności daleki jest od doskonałego. No bo serio – jak można było wpaść na to, że aby te kilkoro dzieci powić, musi człowiek przez pół życia krwawić w boleściach? Ja już nie wspomnę o wątpliwym przywileju bycia w ciąży, o marnym zaszczycie rodzenia dzieci, no bo umówmy się – ma to i swoje dobre strony. Oprócz nudności, zaparć, zgagi, obrzęków, rozstępów oraz otarcia się o śmierć w momencie kulminacyjnym, jest w tym odrobina mistycyzmu i magii, nie będę ściemniać, że nie. I chyba tylko one sprawiają, że mimo nudności, zaparć, zgagi, obrzęków, rozstępów i ocierania się o śmierć, kobiety nadal decydują się na ciąże.
Najsłabszym punktem programu w mojej skromnej ocenie jest to comiesięczne cierpienie. Przeciętna kobieta będzie płodna przez średnio trzydzieści pięć lat życia. Wyjmijmy z tego nawet te dwa – trzy na ciąże i karmienie – zostaje, jakby nie patrzeć, około czterystu miesięcy! Przyjmijmy średni czas trwania miesiączki – 6 dni, to nam, miłe panie, daje niemal dwa i pół tysiąca dni krwawień w życiu. Co tam krwawień! Doliczmy jeszcze do tego po średnio sześć w dni w miesiącu, jakie w związku z fakapem stwórcy przypadają przeciętnie na zestaw dolegliwości zwanych PMS. To daje kolejne dwa i pół tysiąca dni wypełnionych atrakcjami przeróżnymi. Do wyboru mamy: bóle piersi, podbrzusza, krzyża, zaparcia, opuchliznę, spadek energii i odporności, huśtawki emocjonalne, w wariancie agresywnym – wkurw na wszystko i wszystkich, depresyjnym – otchłań rozpaczy.
Jakby tego było mało, dochodzi jeszcze on – przedmiesiączkowy odkurzacz. I nie, to nie urojenie żarłoków, mające na celu usprawiedliwienie niepohamowanego apetytu na słodycze, a wahania progesteronu, powodujące spadek energii i potrzebę żarcia. To przez niego, nawet te na co dzień żywiące się sałatkami i/lub energią kosmiczną kobiety, przez kilka dni w miesiącu nie mogą odpędzić od siebie myśli o całym spożywczym źle tego świata, z czekoladą na czele.
Może jesteś typem przedmiesiączkowej beksy, a może krzykacza, z dużym prawdopodobieństwem jednak także i żarłoka. Z dużym prawdopodobieństwem nie lubisz tych dni, kiedy tracisz kontrolę na swoimi emocjami, zachowaniem, a także tym, co wkładasz do ust. Nie wymyślono jeszcze zdaje się na te stany żadnego cudownego lekarstwa, a ja rady mam dwie: jeść często i mało, nie dopuszczając do gwałtownego spadku poziomu cukru we krwi oraz – powiesić sobie na lodówce zdjęcie Mirandy Kerr. W bikini.
Jeśli żadne z wyżej wymienionych nie zadziała na nieokiełznane pożądanie czekolady, jest jeszcze plan B – brownie z fasoli. Totalnie szałowe, a nad batonem z orzechami czy paczką wafelków ma tę zasadniczą przewagę, że nie będziesz ryczeć po spożyciu. Wkurw na siebie też jakby mniejszy. No i ej – ponad trzynaście lat życia schodzi nam na te PMS-y i okresy. Nie wiem, jak wy, ale ja nie zamierzam spędzić ich w cierpieniu ani udręce, w otchłani rozpaczy tym bardziej. A kawałek brownie w te trudne dni jest jak podbitka na emocjonalnej huśtawce, jak światełko w tunelu, jak pogłaskanie po głowie i ciepła kąpiel w jednym.
Brownie z fasoli
Ultraczekoladowe, mokre i absolutnie rozpustne. Fasoli rzecz jasna nie czuć tu nic a nic, a wspaniale zastępuje mąkę, jednocześnie zapewniając wilgotność i konsystencję, która lokuje się gdzieś pomiędzy ciastem, a blokiem czekoladowym. Wspaniała rzecz nie tylko na hormonalne odkurzacze, ale także do śniadaniówki, jako zdrowa alternatywa dla batonika do szkoły.
Składniki:
(na blaszkę ok. 30 x 20, a nawet większą, z jednej puszki fasoli wyjdzie wam malutka porcja, ja nie miałam nawet tak małej foremki)
- 2 puszki czerwonej fasoli
- 40 dkg daktyli
- 4 jajka
- 5 łyżek gorzkiego kakao
- 2 łyżki masła orzechowego (użyłam arachidowego niesolonego – 100% orzechów, ale może być też np. migdałowe czy z nerkowców, ostatecznie nada się nawet olej kokosowy czy masło)
- 100 g orzechów (u mnie włoskie i pekan)
- szczypta soli
- opcjonalnie: łyżeczka ekstraktu z wanilii
Przygotowanie:
- daktyle wsypać do miski i zalać wrzątkiem, odstawić na 15 minut, by zmiękły
- fasolę odcedzić i opłukać
- nagrzać piekarnik do 180 st.
- w misce umieścić: fasolę, odcedzone z wrzątku daktyle (niespecjalnie ortodoksyjnie, dobrze jakby lekko jeszcze ociekały wodą), jajka, kakao, masło orzechowe, wanilię i sól i zmiksować to wszystko blenderem na gładką masę
- uwaga: masa będzie gęsta, blendowanie potrwa chwilę, ale tu akurat należy podejść do sprawy ortodoksyjnie, nikt nie chce trafić na ziarno fasoli, jedząc ciasto, co nie? 😉
- gdy masa będzie już gładka, wsypać do niej orzechy, wymieszać i przełożyć ją do foremki (wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej cienko masłem + oprószonej kakao)
- piec 20 minut
- to brownie jest pyszne bez żadnych polew czy kremów, ale jeśli jesteś bardzo zdesperowana, możesz spróbować pójść na całość i posmarować je cienko masłem orzechowym
- jeśli przeżywasz właśnie PMS życia, dowal na wierzch jeszcze pokrojone w plasterki banany
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Wow…..kocham Twoje przepisy….lecę na zakupy…..
Haha, ja właśnie nie mam ochoty na słodkie w ogóle, ale BOCZEK, o jezusmario, boczku mi dajcieeeee!
ha ha ha:)
ej no a ja właśnie czyszcząc lodówkę w poszukiwaniu czegoś dobrego skończyłam piekąc marchewkowe:( będzie w takim razie po marchewkowym, widziałam ten przepis na IG ale jakoś nigdy „się nie złożyło”
Przepis podany w idealnym momencie 😉 jutro biegnę po fasolkę 🙂
No i się piecze … 😀
O mamo, ja mam cukrzyce ciążową )po raz 3), a tu jeszcze 4 miesiące zostały…. Ciekawe, czy takie brownie da radę nie podnieść za bardzo cukru, bo ja już wyję z niemożności zjedzenia czegokolwiek słodkiego, a paczka Merci śni mi się po nocach….
Z tego co wiem to daktyle maja bardzo dużo cukru i nie są wskazane😥
Latam jak jakiś dzikus po chacie od łóżka do lodówki i tak w kółko, Stary patrzy na mnie zdumiony, aż tu nagle odpalam Twój post i myślę, jezuuuuu w końcu ktoś mnie zrozumiał, ba! Taki niebanalny wpis napisany! O tym przepisie nawet nie marzyłam a na sam widok zdjęć ślinka mi cieknie do ziemi 🙂 jestem uratowana!
Polka jestes the best normalnie kocham kazdy Twoj wpis. Lece po fasole;) pozdrawiam
Ja właśnie mam gastrofazę w PMS… i mam siebie już dosyć!Bo napycham się czym popadnie, a tu takie brownie, że hoho! Z kobiecym życiem intymnym jest na tyle ciekawie, że zastanawiam się czy roller caster temu dorówna. Zapytałam swojego męża czy kochałaby mnie jako faceta…zapadła cisza. Bo jakże ich biologia jest „prostsza”.
Hmm… a moje po 20 minutach całe się w blaszce woziło. Zostawiłam na dłużej ale przegiełam – dobre ale suchawe 🤔
Obawiam się, że może blaszka była za mała i przez to warstwa ciasta za wysoka. Co to znaczy, że się „woziło”? Masa jest przecież bardzo gęsta.
Czy mozna zastapic daktyle suszonymi sliwkami?
zakładam, że tak, ale głowy nie dam, że wyjdzie z tych samych proporcji.
piecze się zobaczymy czy wyjdzie
Zapowiada się przepysznie!
Trochę jednak czuć te fasolę. Jak dla mnie za mało słodkie i trochę za słone. Może za dużo soli sypnelam. A może już ta fasola jest już słona w puszce… Ale córka zjadla, więc sukces 😉
Agus, ciasto petarda! Dzieci wcinaja bez opamiętania 😉., coś jednak poszło nie tak. Najpierw myślałam, że może za mała forma Ale jest 21×30, ceramiczna jak zawsze zresztą kiedy piekę ciasto. Całe ciasto ok 7cm od brzegów jest git Ale sam środek jest na tyle rzadki, że nie sposób tego ukroic, ewidentnie się nie scielo. W sumie piekło się 21 min w nagrzanym piekarniku, a potem jeszcze wsadzilam na 10min jak zobaczyłam, że jest nie ścięte. Masz może jakiś pomysł, dlaczego się nie scielo? Jak przełożyłam ciasto do formy, to mimo że rozmiar ok, miałam wrażenie że jest to za wysoko.
Właśnie siedzi w piekarniku jak co każdy piątek 😋😋😋
Niestety ja w tym tygodniu mam same nieudane podejścia do „zdrowszych” deserów -nam brownie w ogóle nie podeszlo, czuję fasolę, mąż od razu wyczuł,że coś dziwnego jest z tym ciastem;) mimo,że dałam dodatkowo jeszcze 2lyzki syropu z agawy, nadal mało słodkie jak dla mnie. Chyba muszę pozostać przy tradycyjnych wypiekach.