Czasem nie mogę się oprzeć pokusie zostania kulinarną boginią, zwłaszcza kiedy to takie proste. Niestety, w niedzielę o 8 rano rzadko mam loki i makijaż jak Nigella na okładce „How to be a domestic goddess”. Moje emplois to bardziej „Lot nad kukułczym gniazdem” – piżama i włos w nieładzie (tytułowe „kukułcze gniazdo” zazwyczaj o tej porze mam na czubku głowy). Z gniazdem na głowie i w piżamie rodem z psychiatryka można wciąż zostać boginią, tyle, że nie seksu i biznesu, a kulinarną. A to zawsze coś, jeśli nie wyglądasz jak Nigella na okładce, co nie? Zwłaszcza, że jak się po śniadaniu ogarniesz, to jeszcze masz szansę zostać królową wszechświata czy co tam sobie wymyślisz, serio. Kulinarna bogini to nie status życiowy, nie można nią zostać, kulinarną boginią się bywa. Jest to bowiem byt efemeryczny – pojawia się i znika, nie przesiaduje w kuchni regularnie, ale jak już przestąpi jej progi, to klękajcie narody! Kulinarna bogini to kobieta, która wplata gotowanie między zawodowe szacowanie ryzyka ubezpieczeniowego a popołudniowe lekcje jogi, weekendowe kursy garncarstwa oraz warsztaty rozwoju osobistego. Mogłaby zostać naleśnikowym wymiataczem, mistrzem sushi, wypiekaczem najlepszych chlebów w mieście, ale nie ma na to czasu, szkoda jej życia na codzienne gotowanie obiadów, poza tym status kulinarnej bogini jej niepotrzebny, ona już jest Królową Życia, inaczej zwaną Queen-Of-Fucking-Everything.
W przeciwieństwie do matki gastronomicznej*, ta ma tylko jedno nędzne królestwo – kuchnię. Niedobór wrażeń, niedostatki ego, deficyt władzy leczy gotowaniem. Rytualizuje rodzinne posiłki, by mieć nad nimi kontrolę. Zajmuje się planowaniem, przygotowaniem potraw, a nawet dystrybucją, bo choć każdy przy stole mógłby obsłużyć się sam, obdzielanie żywnością daje jej szczególną pozycję, lokuje ją w centrum, czyni ją „queen of the castle”, że znów się posłużę tą monarchiczną nomenklaturą. Ten rytuał kulinarny to jej obszar władzy – to ona ustala menu i pory posiłków, jedno i drugie utrzymując od czasu do czasu w tajemnicy, budując tym samym napięcie. Infantylizuje jedzenie, pragnąc być dla domowników tym, kim matka jest dla niemowlęcia – zapewniającą przetrwanie karmicielką. To dlatego nie postawi potrawy na stole i, niczym kulinarna bogini, nie zajmie się wsłuchiwaniem w komplementy. Ona nałoży każdemu, odmierzy właściwą jej zdaniem porcję, posypie, poleje sosikiem, dołoży suróweczki. Nie da jeść w spokoju, wyrywa jej się co chwilę jakieś „jedz, bo Ci wystygnie” do dzieci, czy inne „uważaj, bo znów będziesz miał wysoki cukier” do męża. „Dokładkę?” – proponuje, by potem z satysfakcją dodać „widzisz, a mówiłam, że będziesz głodny”. Wydaje też dodatkowe dyspozycje: „uważaj, masz sos na wąsach”, „zaraz rozlejesz!” – nawet konsumpcja musi odbywać się pod jej kontrolą. Autorka tego modelu nazywa jej despotyzm „żałosnym i irytującym” i tylko z tym się zgodzić nie mogę. Mnie to rozczula i wzrusza, we mnie to także wywołuje serdeczne współczucie. Bo czy nie takie były w większości nasze babcie? Czy nie takie są często nasze mamy?
Kimkolwiek jesteś w kuchni, cokolwiek chcesz w niej osiągnąć, przydatnym narzędziem mogą okazać się moje pankejki. Moje – bo po latach coniedzielnego niemal smażenia w piżamie i z gniazdem na głowie doszłam to takiej wprawy, że mogłabym te piramidki z zamkniętymi oczami układać. Nie korzystam z żadnego przepisu, nie ważę już, ani nie odmierzam. Nie jest to wprawdzie produkcja jak z makdonalda – czasem wyjdą ciut wyższe, innym razem rozpływają się w ustach z delikatności. Jednak zawsze – okrągłe, rumiane, puszyste i pyszne. Zważyłam więc dla Was wszystko tym razem i niniejszym przekazuję Wam recepturę, kimkolwiek tam jesteście w tej kuchni, nawet jeśli gościem.
*Definicję stworzyła Sławomira Walczewska w swojej książce „Damy, rycerze, feministki”.
Pancakes
(ok. 20szt.)
Składniki:
- 300 g jogurtu naturalnego
- 100 ml mleka
- 1 jajko
- 2 łyżki rozpuszczonego masła lub oleju ( np. rozpuszczony kokosowy, z pestek winogron)
- 2 łyżki cukru pudru (lub syropu z agawy, ksylitolu itp.)
- 250 g mąki
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Przygotowanie:
- jogurt i mleko wlać do miski, wbić jajko, dodać tłuszcz i wymieszać wszystko dokładnie rózgą
- dodać cukier, wymieszać
- mąkę wymieszać z sodą i cukrem i wsypywać partiami, mieszając cały czas aż masa będzie gładka (ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany)
- rozgrzać patelnię, posmarować ją odrobiną oleju (używając ręcznika papierowego rozsmarować kroplę na powierzchni patelni)
- nakładać ciasto łyżką, formując okrągłe placuszki, po trzy na patelni (na niedużym ogniu)
- przewracać na drugą stronę łopatką, gdy na powierzchni pojawią się pęcherzyki, a ciasto wyraźnie się zetnie, po 1-2 minutach zdjąć i kłaść kolejne porcje
- najbardziej spektakularny efekt uzyskuje się kładąc jeden na drugim w pankejkową wieżę
- podawać z syropem klonowym i owocami lub też z czym Wam się żywnie podoba
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ja to raczej wpisuję się w definicję przeciętniary w kuchni lub też królowej bałaganu i sterty brudnych naczyń po gotowaniu (i mówię to bez fałszywej skromności, w przeciwieństwie do większości babć i mam). Ale pomijając to, poluję na sprawdzony pankejkowy przepis od dawna, bo te zrobione z przepisu z książki kucharskiej były dyplomatycznie ocenione przez mojego kochanego męża jako… „całkiem ok, ale nie rób ich więcej”:) tak więc dzięki Polka. Choć raz może zostanę boginią jednego dania:)
Korzystam z tego samego przepisu, jest niezawodny, chyba z książki Nigelli?
Na maślance też super wychodzą 🙂
Chcę je żreć! 21 jest, wytrzymam do rana..
Uwielbiam wszelkiego rodzaju placuszki:-) sama robię genialne wg domowników i gości naleśniki, są delikatne i cieniutkie i też robione na oko;-) Ale Twoje zrobię w sobotę, bo chodzą za mną już jakiś czas 🙂
Ale mi narobiłaś ochoty na pancakes! Czasem trudno mi już zdecydować czy bardziej kocham Twoje zdjęcia czy wpisy! 🙂
Polko, mam pytanko odnośnie tego kombinezonu z Next’a, zamawiałaś go może na stronie internetowej? Bo ja go tam nie widziałam 🙁
tak, jest, jest w małych dziewczynkach
Ilona http://www.next.co.uk/x6d614s6#662415×56
to już wiem co w sobotę na śniadanko zjem 🙂
U nas to samo, sobota albo niedziela są pankejki, nalesniki albo omlety, uwielbiam ich smak i zrobiła to się już nasza weekendowa sniadaniowa tradycja, nawet Hanka jak wie, że jest weekend pyta czy idziemy robić nalesniki:) Twoje wyglądają mega pysznie!
Wpis pobił wszystko! Kocham gotować i też czasem czuję się jak taka bogini, ale to faktycznie nie może być trwałe zjawisko 😀 Pankejki Pani Polki – nadchodzę!
Polko, ja wierzę (!!!), że to ze zmęczenia: popraw, proszę, „wierzę” na „wieżę” i będzie gitarka ;)))
Pozdro od Mamci Polonistki
omg, ale wstyd, mam nadzieję, że nikt więcej nie doszedł do ostatniego zdania 😉 dzięki!
oj tam, Nigella jechała na prochach 😉
ja robię na kefirze, jeszcze lepsze
na kefirze czy maślance też są super, ale zauważyłam, że traci się nieco puszystość kosztem delikatności – bardziej się rozpływają w ustach, ale są niższe, mniej biszkoptowe
Cudne zdjęcia, szkoda, że nie można sięgnąć po jednego 😉
Też często je robię, zazwyczaj w weekend, jak dzieci nie idą do szkoły.
Wcinają , aż uszy się trzęsą 🙂
no to mam już plan na jutrzejsze śniadanie 🙂 Twoje placuszki bananowe już podbiły moje podniebienie, zobaczymy czy pancakes będą równie boskie 😉
To jest doprawdy niebywałe, z jaką łatwością i jakim urokiem potrafisz łączyć historię myśli, wątki socjologiczne i ogólnie rzecz biorąc elementy świata wyższej kultury z tak hejtowanym lajfstajlem. Jak to jest, że u Ciebie feminizm z pankejkami w jednym wpisie siedzą obok siebie wtulone i dobrze im, nie gryzą się i nie szarpią?
Kocham!
weeeź, spłonęłam rumieńcem, dziękuję!
O Matko…muszę iść na leczenie, bo tak czytam i czytam i wychodzi na to, że chyba jestem matką gastronomiczną…;/
a naleśniczki wyglądają obłędnie 🙂
Kolejny raz stwierdzam a trochę coś tam poczytuje ze jesteś Polko absolutna królowa tekstu (i nie tylko) w tej blogosferze parentingowo lifestylowo kulinarnej. Jestem z tych co książek dwa razy nie czytają a Twoje posty czytam po kilka. Czapki z głów!
Polko jak Ty to wszystko ogarniasz przy Hance??? Mój roczniak nie daje mi się nawet w spokoju załatwić. .. proszę o przepis pt. Ogarnij się ????
Uwielbiam czytać Twoje teksty:) Ze mnie żadna kulinarna bogini, ale zrobiłam dziś na śniadanie Twoje pankejki i objedliśmy się z mężem jak bąki:) Część podałam z cukrem pudrem, część z sosem jagodowym, pychota:) Idealny sposób na niedzielne śniadanko:) Pozdrawiam ciepło:)
Najlepszy przepis na pankejki ever! Takiego wlasnie szukalam 🙂 Dzieki Ci Polko!
A proszę Cię bardzo! 😉
Zrobiłam dziś z mąką owsianą ( mniejsze wyrzuty sumienia mam wtedy!), pyszne 🙂 zjedliśmy z dżemem brzoskwiniowo-pomarańczowym.
Jeśli na tapecie placuszki, to polecam: zblendować banana z jajkiem (1:1) i ew. ciut mąki , super szybkie placki wychodzą…
A jak to się dzieje, że wychodzą Ci takie piękne i okrągłe ZAWSZE ?!?!?!