To musiało się tak skończyć. Wszystkie zdarzenia w moim życiu już od najmłodszych lat sugerowały, że będę kiedyś uprawiać wolny zawód. A najbardziej to poranki. Serio, nie szóstki z polskiego ani układanie kredek kolorami, nawet nie moja niechęć do wykonywania poleceń innych. To te poranki właśnie. Minuty buntu, kwadranse chaosu, godziny cierpień. Od kiedy tylko stałam się istotą w miarę refleksyjną, podważałam zastany porządek. A gdybyśmy się tak wszyscy umówili, że kończymy z tym idiotyzmem zaczynania lekcji na ósmą? – rozważałam rewolucyjnie. To niemożliwe przecież, żeby ktoś chciał wstawać o szóstej rano, zimą – to niehumanitarne. Czemu więc wszyscy tkwimy w tym bagnie, żyjąc żywot nędzny i niewyspany? Dlaczego chodzimy głodni i wkurzeni, skoro moglibyśmy się wysypiać? Świat byłby o tyle fajniejszym miejscem, gdyby nauczyciele, urzędnicy, kierowcy autobusów, i inni, przeciskający się przez poranny szczyt z podkrążonymi oczami i zaciśniętymi ustami, mogli dłużej pospać. Gdybyśmy wszyscy mieli szansę na solidne śniadanie, dobrze dobrane bluzki, staranne fryzury. A pracownicy służb ratunkowych, służby zdrowia, kierowcy autobusów i inni nieszczęśnicy, zmuszani latami do zrywania się w środku nocy, powinni mieć zagwarantowane wcześniejsze emerytury i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Ja nie miałabym szansy na taki honor.
Poranki w moim wykonaniu to mroczne godziny. Jestem typem „nie mów do mnie z rana”. Nienawidzę wstawać, mogłabym przeciągać apetyczny półsen godzinami, pomlaskując i odpływając w błogostan. Mogłabym, gdyby nie różne w moim życiu baty oraz fakt, że w dodatku do tej słabości jestem – paradoksalnie – także istotą obowiązkową. Więc wstaję, zawsze wstawałam zasadniczo, kiedy trzeba było i docierałam ostatecznie do szkół różnego stopnia, do pracy, trafiałam suma summarum na ranne pociągi, w pracy byłam na czas (chyba tylko dzięki temu, że ten był bliżej nieokreślony, taka tam panowała raczej swobodna kultura organizacyjna). A potem zostałam mamą. Gdyby ktoś zapytał mnie, co jest najtrudniejsze w macierzyństwie, odpowiedziałabym bez wahania – brak snu. Nie tam, że rozdarcie między paradygmatem wychowania adaptacyjnego a podmiotowego, czy coś. To ten płacz wyrywający człowieka z fazy REM. Wrzask wśród nocnej ciszy. To te dni przeziewane, podpuchnięte, kiedy niewyspanie powodowało zawroty głowy wręcz, a moja aktywność w domu przypominała jakiś nieszczęsny chocholi taniec. Kiedy potykałam się o własne nogi, gotowa zasnąć podczas obiadu, z głową w talerzu. Miałam wtedy ochotę zresztą schować się gdziekolwiek, choćby w talerz, i zasnąć. O, tak, brak snu to tortura.
Poza okresem, gdy byłam matką płaczącego po nocach niemowlaka, zazwyczaj jakoś jednak dochodziłam do siebie w ciągu dnia. Tylko te poranki nieszczęsne, że pozwolę sobie wrócić do tematu po małej ucieczce w dygresję. Pasmo fakapów. Jestem zorganizowanym człowiekiem o każdej innej porze dnia, tylko nie rano. Rano przełączam budzik, niezmiennie wierząc, że kolejny jest tym ostatnim, a potem zaczynam swoją nerwową gonitwę. Rano miotam się jak szurnięta, wylewam kawy, gubię ubrania, przeklinam. Rano nigdy nie mogłam ze wszystkim zdążyć, wybiegałam z domu bez śniadania, bez ważnych dokumentów, bez służbowego laptopa, bez szalika, bez własnej głowy. To musiało się tak skończyć. W swoim dążeniu do szczęścia uwzględniłam własne warunki i predyspozycje, a raczej ich brak. Tak się w życiu urządziłam, że w żadnym zakładzie nie muszę o siódmej rano karty podbijać. Może i nie dostanę Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski, ale przynajmniej nie przerabiam już koszmarnego porannego scenariusza. Pomna jednak swoich wieloletnich doświadczeń, muszę podzielić się tym genialnym patentem na śniadanie. Wyobraźcie sobie – takie, które czeka gotowe na kuchennym blacie, nie przysparzając rano zmartwień i kłopotów, i tak dostatecznie już nieszczęśliwym, wstającym wcześnie rano. Może nie nasyci stoczniowca ani hutnika przed ranną zmianą, ale studentce, sekretarce, księgowej, nauczycielce czy fryzjerce powinno wystarczyć na poranny rozruch.
Overnight oats, czyli błyskawiczna owsianka z chia
Kokosowa i kremowa, naturalnie słodka, choć nie dosładzana, sycąca i odżywcza, po prostu pyszna! Ciężko przetłumaczyć tę nazwę, najbliżej sensu słowa „overnight” byłby wyraz „całonocny”, ale „całonocna owsianka”? Słabo jakoś. Tam, gdzie ciężko znaleźć polski odpowiednik, wolę zostawać przy oryginalnej nazwie, że nie skończyć jak autorzy słynnego na cały internet menu, zawierającego „Denmark from chicken” albo inny tłumacz, któremu z „Dirty Dancing” wyszedł „Wirujący seks”.
Składniki:
- 50 g (ok. 5 łyżek) płatków owsianych (miałam tylko błyskawiczne, ale klasyczne górskie też będą spoko, a nawet zdrowiej)
- 3 łyżeczki nasion chia
- 200 ml mleka kokosowego lub dowolnego innego mleka (roślinne lub krowie)
- dowolne owoce, całe lub zmiksowane, orzechy lub nasiona (u mnie – mieszanka kompotowa i plastry świeżego kokosa)
Przygotowanie:
- płatki i nasiona chia wsypać do miseczki, zalać mlekiem, wymieszać, przykryć i odstawić na całą noc do nasiąknięcia
- rano owsiankę wymieszać i w razie potrzeby, jeśli wyszła za gęsta, dolać jeszcze mleka
- na wierzchu ułożyć owoce lub inne dodatki, zjadać jeszcze w domu albo zabrać w słoiku ze sobą
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Ostatnio odkryłam chia i się zakochałam. Na pewno wypróbuję przepis. Pozdrawiam 🙂
Jak ja Cię świetnie rozumiem ???? Mam ten sam ból, a dzięki własnej firmie, mogę się nie spieszyć rano, zjeść śniadanie z mężem i synkiem, wypić spokojnie kawę. Etat to było dla mnie zabójstwo. Dzień powinien zaczynać się o 11 ????
Polko zrobiłaś mi smaka????gdzie kupujesz mleko kokosowe ? Ile powinno mieć ekstraktu z kokosa? Jakie najlepsze według Ciebie po prostu????
Polko, Czy to przepis na tę jedną porcje? Pozdrawiam Goshia
tak!
Dzięki !!! Nastawiam na jutro 🙂 Miłego wieczoru 🙂
Super przepis !!!
W domu brak owsianych ale może Polko mogą być jaglane albo orkiszowe??
Spróbowałabym, jaglane na pewno ładnie napęcznieją, a na orkiszowych się nie znam 😉
Zrobiłam i jestem przeszczesliwa, że w tak prosty sposób moje poranki będą mniej haotyczne, miałam tylko orkiszowe płatki, wyszło idealnie miękkie i takie przytulne ????
Robię identyczne Polko ☺️ Tylko zamiast świeżego kokosa dorzucam płatki z kokosa są w sklepach ekologicznych. Ja też z tych co brak snu jest dla nich największą torturą i Bogu dziękować a właściwie to Mężowi do pracy gnać nie muszę.
Zalać 2 gatunkami mleka? To jakie dwa gatunki? I roślinne i krowie? Bo w składnikach jest mowa i jednym.
Dokładnie nad tym samym się zastanawiam ;P
Sorry, to pomyłka, poprawiłam już 😉
Pyszne sa, to fakt! Czasem zalewam platki mlekiem kokosowym, czasem krowim, a czasami sokiem /np. ze swiezo wycisnietych pomaranczy, jablkowym etc/. Rewelacja 🙂
Co to za cudowna porcelana?
To melamina 😉 Kupiłam parę lat temu w Present Time, kiedy jeszcze mieli sklepy w Polsce, teraz już tylko online.
Czy miksturę neleży przechowywać do rana w lodówce czy poza nią?
A to już jak kto woli, ja trzymałam na zewnątrz, żeby nie była za zimna i nadawała się od razu do jedzenia, ale jeśli np. zabierasz ją do pracy, to jak najbardziej może sobie pęcznieć w lodówce 😉
Fajny pomysł, aczkolwiek wolę bez chia 🙂 od tej konsystencji smaków, ktorą nadaje, robi mi się niedobrze.
Moja ulubiona nocna owsianka to musli Birchera – namoczone w wodzie płatki owsiane z jabłkiem, rodzynkami, różnymi suszonymi owocami, jogurtem, cynamonem i kardamonem. Smacznego 🙂
Miałam na myśli konsystencję smarków… Takiego gluta, no 😉 mój telefon oczywiście lepiej wie, co chciałam wpisać 🙂
Zanim wpadne w tygodniowy rytm poniedziałki sa najgorsze. Powinny być ustawowo wolne dla kobiet które zostają matkami. Aby odpoczely po weekendzie. Brak snu to tylko pochyla do apatii, frustracji i nawet depresji. Mnie poranna rutyna, wieczny pośpiech, nawet jeśli wstane godzine wcześniej dobija. Nocne pobudki mojej już prawie 5 Latki powodują, ze rano mam ochotę strzelić sobie w łeb gdy musze wstać. W pracy już lepiej. ale wiecznie mam poranne wyrzuty sumienia ze się drę bo nie ogarniam tego pospiechu. szczegolnie zimą gdy ciemno jak wstaje i ciemno jak wracam z pracy. Brak snu, słońca mnie dobija…
Tekst jak zawsze zabawny i trafiający w sedno, a przepis na pewno do wypróbowania, ale prawdziwe wow to dla mnie zdjęcia! Jest różnica, że hej, widać nowy sprzęt! Podziwiam rozwój także na tym polu 🙂
Dziękuję, mega mi miło, że to widać 😉
Mleko zagotowane czy surowe?
Surowe, prosto z lodówki.
A co można dodać zamiast chia? ☺️
można po prostu nie dodawać chia, ale konsystencja nie będzie tak gęsta i kremowa.
O tak, zdecydowanie coś dla mnie 🙂 Dziękuję.
Świetnie napisane i pikne foto <3 Mam to samo z tymi porankami, viva freelancerka!
czytam Cię od około 2lat!!!w końcu musiałam napisać…na 95% Twoich wpisów szczęka mi opada bo…piszesz jakby o mnie 🙂 to przedziwne uczucie, że może być ktoś tak podobny…(mentalnie, światopoglądowo…no w ogóle całościowo) pomijam fakt, że tez mam dwie córeczki w podobnym wieku 🙂 …ale jak dziś przeczytałam wpis o wstawaniu rano to padłam 😉 mam dokładnie tak samo!!!wiem, że dużo osób Ci tak pisze…ale ja musiałam ;);)
pozdrawiam serdecznie (to ja podeszłam kiedyś bezczelnie 😉 do Ciebie w ikei)
Ale Ty wspaniale piszesz, mam podobnie z tymi porankami 🙂 Przepis rewelacyjny tylko żeby mi się chciało uszykować wieczorem po tym całym dniu biegania wkoło dzieci.
dziękuję 😉 A roboty tyle, co nic – ta minuta jest warta poranka bez pustego brzucha!
Oooo dobre, muszę wypróbować, syn ostatnio się upomniał o owsiankę ! to akurat może być strzał w 10!
A ja mam pytanko jakiego mleka kokosowego używasz?????