Słowo się rzekło, to teraz mam. Zostałam z tym swoim zielonym, odchudzającym żarciem między Tłustym Czwartkiem a Walentynkami, jak ten frajer ostatni. W takie dni jest najtrudniej, gdy wszyscy znajomi wrzucają na fejsa fotki tłustych, lukrowanych kul ze statusami w stylu „szósty!” czy „od Kaliszczaka najlepsze”. Może i najlepsze, ja chciałam bojkotować, ale złamałam się na pierwszego lepszego i miałam za swoje – w ustach pozostał mi niesmak własnej słabości, starej frytury i marmolady przemysłowej. A jutro te Walentyny nieszczęsne. Niby miłość konsumuje się inaczej niż spożywczo, a jednak czuję, że znów muszę stoczyć wewnętrzną batalię, by nie napiec ciasteczek ani nie nakulać pralin. To przecież święto randek w restauracjach, serduszkowych czekoladek, lizaków, ciasteczek, wiśniowych lubrykantów i lodów czekoladowych wyżeranych w łóżku prosto z pudełka, na golasa, tuż po. No co ja poradzę, że mi się świętowanie czegokolwiek kojarzy z jedzeniem? Nawet na Międzynarodowy Dzień Elektryka bym coś pysznego wymyśliła (jakaś słodka herbatka z prądem?), że już o Dniu Psa nie wspomnę (nieee, fuj, ja nie o tym, po prostu lubię Hot-Dogi).
To jest dla mnie największy ból diety – że odbiera spontaniczność i frajdę, bo dla mnie celebrowanie to spożywanie. Tak samo pewnie mówią alkoholicy na odwyku, ale jednak oni nie muszą pić, by żyć, z jedzeniem jest zasadniczo ten problem, że nie da się go całkiem rzucić. I zostaje potem człowiek taki smutny i samotny w te Tłuste Czwartki, Dni Czekolady, Psa i Elektryka, wyrwany z kontekstu, w kontrze do reszty świata.
Dlatego dziś zupełnie nie w temacie i od czapy: szpinakowe kluski. Nie smażone na oleju, ani nie w kształcie serduszek. Kiedyś już były, lecz to wersja jeszcze bardziej odchudzona – z otrębami, bez białej mąki. Jeśliś w tym międzyświęciu równie wyrwany z kontekstu jak ja, najedz się dzisiaj porządnie, acz dietetycznie – jutrzejsze słodkie dowody miłości schowasz do pudełka z pamiątkami i pozwolisz im tam pokryć się nalotem.
Kluseczki serowo-szpinakowe
(ok. 20 sztuk)
Składniki:
- 25 dkg chudego twarogu
- 30 dkg mrożonego szpinaku, rozdrobnionego (waga przed rozmrożeniem, użyłam brykietu)
- 4 łyżki otrąb owsianych
- 3 łyżki mąki pszennej pełnoziarnistej
- 1 łyżeczka nasion chia (bez tego też powinny się ulepić, jeśli nie masz i ciasto jest za rzadkie, daj ciut więcej otrąb lub mąki)
- 1 jajko
- 2 ząbki czosnku
- sól, pieprz
- masło
Przygotowanie:
- w rondelku rozpuść łyżkę masła, wyciśnij na nie czosnek, wrzuć szpinak – rozmrażaj go w tym maśle z czosnkiem do czasu, gdy odparuje z niego nadmiar wody, od czasu do czasu mieszaj
- w misce rozdziabaj twaróg widelcem, dodaj jajko, sól i pieprz, lekko przestudzony szpinak, dokładnie wymieszaj
- wsyp otręby, mąkę i chia, odstaw do lodówki na 20-30 min, żeby masa napęczniała
- po tym czasie z ciasta powinno dać się formować okrągłe kluseczki (dłońmi maczanymi w mące), jeśli ciasto jest zbyt rzadkie, dosyp po łyżce mąki i otrąb, ale nie przesadź – od nadmiaru mąki będą twarde i niesmaczne, ciasto powinno być bardzo miękkie, lecz nie kleić się za bardzo do rąk
- zagotuj garnek wody, posól ją, kładź kluseczki na wrzątek i gotuj do wypłynięcia
- w rondelku rozpuść łyżkę masła, polej nim ugotowane kluski, oprósz parmezanem i ziołową solą
Bardziej zgodne z moim naturalnym odruchem były te ubiegłoroczne walentynkowe wyroby, jeśli bliżej Ci do słodkości niż szpinaku, wal w to jak w dym:
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Fajny post:) i zielone kuleczki zmakowicid wyglądają… Nie lubię walentynek, ie świętuje… Kulki mogą być okrągłe, nie muszą być wcale w kształcie serc:)
Jeden pączek i wystarczy się wyżyć fizycznie o ile jest czas, by niesmak znikł. 🙂
Zielone jedzonko przynajmniej jest zdrowe i myślę, że nie jesteś sama. Ja też muszę się zacząć zdrowiej i mniej kalorycznie odżywiać. Wczoraj 2 pączki :/
Kochana nie smuć a jak masz ochotę to troszkę zjedz sodkie np. jeden kęs bo katowanie do nieczego nie prowadzi ,życie ma skaładać się z przyjemności i jeden kęs czy pączek w diecie nie przeszkodzi ani nie zaszkodzi
ja wczoraj ani jednego pączusia nie zjadła i nie dlatego ,że na diecie ale akurat wczoraj nie miałam ochoty , bo w ogóle za paczkami nie przepadam…
a kluseczki sobie zrobie 🙂
Padłam, powstałam, poprawiam koronę i cisnę dalej 🙂
🙂
Dziś zrobię je na obiad, do ryby, postnie po wczorajszym szaleństwie… a swoją drogą to podziwiam Ciebie… ja chyba nie dałabym rady być na diecie w takie dni. Pozdrawiam 🙂
Kuleczki szpinakowe wyglądają bardzo zachecająco. Podobnie jak serduszkowe ciasteczka :))
Pozdrawiam cieplutko
Fajne te kluski! Może zrobię w weekend 🙂 Tylko chyba spróbuję wersję kładzioną łyżką.
U mnie ze słodyczami tak, że albo dwa tygodnie nie jem wcale, albo dwa tygodnie tylko o nich myślę i niestety na tym nie poprzestaję 😉 Korelacja z oczywistym oczywista 😉
Uwielbiam szpinak, ale robię go na szybko, też na masełku, czosnek, jogurt i…makaron…
Ja wczoraj też szpinak. Tylko u mnie niestety był on jedynym słusznym wyborem po pączkowym obżarstwie. I tak myślę,że te przechwałki na fejsie o ilości zjedzonych pączków to jakieś głupie- bo o ile jeszcze faceta zrozumiem- niech je ale u kobit to mało eleganckie mi się wydaje- ” zjadłam 10 ale fun” . A może tak myślę,że sama wtrąbiłam tyle,że po prostu wstyd się przyznać? Jako,że uwielbiam szpinak to kluchy zrobię, jako,że jestem fanką Twoich przepisów to…poprzednie już robiłam 🙂 Mega apetyczne zdjęcia !
pamiętaj że czekolada może robić za sałatkę, bo robi się ją z kakao, które pochodzi z owoców kakaowca więc jest rośliną 🙂
happy valentine’s day! kluseczki wyglądają fajnie!
Polko, kibicuję Ci bardzo, bo sama jestem na podobnym żywieniowym etapie:) Słowa kluska jednak nie lubię, w połączeniu ze szpinakiem… klucha mi w gardle staje, ale przyznaję, że wyglądają świetnie- takie małe zielone pulpeciki:)
Gdzie zaopatrujesz się w produkty typu chia?
A to różnie bywa, ostatnio ciraz częściej w sklepach stacjonarnych – w zdrowej żywności typu Organic albo w odpowiednim dziale w hipermarkecie
Uśmiałam się z początku. Frajerko ty hihi, A ja tam ostatnio uwielbiam zielone żarcie i takie własnie zdrowe, fit itp. I sama nakupowałam tego tałtajstwa w zdrowych sklepach fasolę mung, kasze różnorakie, zioła, płatki, ziarna itp itd i pichcę wymyślam. ZIelone kluski wyglądają super ale obawiam się że poza mną cała reszta mojej rodziny by się na nie wypięła. ALe w sumie co tam przecież mogę ugotować tylko dla siebie 🙂
Szpinak! Ja dla szpinaku, w przeciwieństwie do słodyczy, dałabym sie pokroić 🙂 przepis wypróbuje z pewnością, wyglada tak smakowicie!
Kuleczki wyglądają smakowicie 🙂
Cześć 🙂 jestem osobą, która w ogóle nie odwiedza parentingowych blogów. Jak widzę zdjęcia dzieci na jakiejś stronie, to uciekam w popłochu, bo „mnie to nie dotyczy” i jeszcze mam na to czas. Ale Twój blog zupełnie mnie porwał – sposób w jaki piszesz, piękne zdjęcia, fantastyczne przepisy, niesamowity dystans i dowcip. To jest życie! 🙂
Dziękuję! Może dlatego, że to nie jest blog parentingowy? 🙂 bo dzieci to tylko część tematów, a i to raczej nie w ujęciu pragmatycznym 🙂
Cudowne przepisy! Tylko dlaczego mój mąż nie lubi szpinaku 🙁
haha ciężkie jest życie w czasie diety! i dziwnym trafem w tym czasie wypadają różne święta. kluseczki na pewno dobre bo uwielbiam szpinak, ale wole te Twoje słodkości 🙂 milej niedzieli! ostatni dzień ferii:) http://www.cooking-and-living.com nie wiem czemu ale nie mogę się podpisać! tylko jako nieznajomy,
Szpinakowe kule wyglądają smakowicie. Ja uwielbiam szpinak najbardziej w tarcie szpinakowej. Inspiracje walentynkowe super!
Pozdrawiam!
Iza
Tarta szpinakowa – klasyka gatunku 🙂
Hmm… A ja całe życie unikałam diet jak ognia, a teraz mi nie wolno ani sera, masła, jajek, czekolady… Więc nawet tych dietetyczny Twych kulek nie spróbuję, że nie wspomnę o tym, jak chętnie bym uderzyła w dym do tych ciasteczek, pralineczek i browni… 😉 A Tyk tak z własnej woli się tego wyrzekasz. To podziw i szacun dla Ciebie! 😀
danie z serii „bardziej zdrowe niż dobre” 🙂
nie polecam używać do niego szpinaku w liściach, są potem za duże kawałki i w gotowaniu wystają z tych klusek takie farfocle.
A ja nie z konieczności ale ugotuję bo chcę!! To mój klimat. Pytanie – mąka może być jakaś inna? Z amarantusa np? A jeśli zastąpię otręby płatkami owsianymi – koniec świata nie nastąpi? Pozdrawiam!