Są takie momenty w życiu dziecka, które szczególnie rozczulają i poruszają rodziców (nie tylko dlatego, że zdają sobie sprawę, jak się postarzeli). To takie kamienie milowe związane z samodzielnością – nauka chodzenia, rozwój mowy, pożegnanie pieluchy, pójście do przedszkola, początek szkoły…bo później to już z górki, podobno – tak twierdzą moi rodzice i inni, którzy już to przerobili. Podobno od pierwszego dzwonka do matury to jak z bicza strzelił, a potem to już nie masz dzieci, tylko jakieś przerośnięte darmozjady, które twierdzą, że są dorosłe, ale i tak ciągną kasę na ciuchy, imprezy i podręczniki. Jest wprawdzie taki toksyczny typ rodzica, matki niestety zazwyczaj, który czerpie swą niezdrową satysfakcję z uzależniania dzieci od siebie. Ze swych spódnic robią przedłużenie pępowiny, wożą w wózkach dzieci tak duże, że szurają nogami po ziemi. To ludzie, którzy przenoszą je przez każdą przeszkodę, zamiast zachęcić do jej przekroczenia. To rodzice, którzy wolą sami karmić, myć, ubierać i wycierać każdego gila, zamiast dać łyżkę, gąbkę, chusteczkę i nauczyć. Z powodu własnych kompleksów wychowują dzieci na życiowe pierdoły zamiast robić to, co do nas należy – przygotować do SAMODZIELNEGO życia, starając się za dużo przy tym w dziecku nie napsuć. Tylko po to jesteśmy, żeby Ci ludzie, których powołamy na świat, sobie na nim później poradzili. Tylko po to jest każda bliskość, żeby móc być kiedyś daleko. Tylko po to jest nasza miłość i troska, żeby te przerośnięte darmozjady, którymi za chwilę będą nasze maluchy, umiały żyć same i dać ją dalej.
Takie mnie refleksje naszły dziś, w dniu zakończenia roku. Koniec zerówki zamyka okres przedszkolny i uświadamia mi upływ czasu. To fakt, porusza mnie też to, jak się postarzałam, ale i rozczula widok tej szczerbatej dziewczynki, która zaczyna dziś wakacje. Ostatni rok przyniósł jej wiele wrażeń i zmian – od jesieni z nieśmiałego przedszkolaka zamieniła się w rezolutną uczennicę, której przybyło więcej pewności siebie niż przez poprzednich pięć lat życia. Uwielbiam patrzeć, jak poznaje nowe dzieci na placu zabaw, serce mi rośnie, gdy mówi sąsiadce głośne „dzień dobry”, radochę mam, gdy sobie sama biegnie do sklepu pod domem po bułki, gdy sama szykuje proste śniadanie, nalewa picie, myje się i ubiera. Ba – ona już nie tylko sobą umie się zająć, ale i siostrą!
Zanim wejdziemy we wrześniu do tej kapsuły czasu, która w mgnieniu oka zabierze nas do matury, mamy wakacje. Nie będę ich hucznie nazywać pożegnaniem dzieciństwa, ale z pewnością będzie to dawka beztroski, jakiej przez kolejne miesiące nie zazna. Otwieramy je więc radośnie truskawkowo-kokosowymi deserkami i małym prezentem w nagrodę za tę zerówkę tak pięknie przebytą. Zaczynamy dziś pasmo przyjemności – kąpieli w morzu i hasania w zbożu, lodów, upałów i ganiania po podwórku aż do zmroku. Wakacje: czas start!
Trójwarstwowy mus truskawkowo-kokosowy
(10 małych „babeczek”, czyli pewnie ok. 5 niedużych pucharków)
Składniki:
- 40 dkg truskawek
- 1 puszka (500 ml) mleka kokosowego
- 3 łyżki ksylitolu/cukru
- 6 łyżeczek żelatyny
Przygotowanie:
- puszkę mleka wymieszać i podzielić na dwie części, rozlać do dwóch wysokich naczyń
- do trzech kubeczków wsypać po dwie łyżeczki żelatyny, zalać je odrobiną zimnej wody, dokładnie wymieszać i odstawić
- zagotować w czajniku wodę (będzie potrzebna do żelatyny)
- truskawki obrać i umyć, połowę wrzucić do naczynia z połową mleka, dodać łyżkę ksylitolu/cukru, zmiksować blenderem (nieco dłużej niż do połączenia składników, wpuścić trochę powietrza, żeby się spieniło)
- do reszty owoców wlać 150 ml wody, dodać łyżkę ksylitolu, zmiksować (j.w.)
- drugą połowę mleka kokosowego posłodzić ostatnią łyżką ksylitolu, zmiksować blenderem jak poprzednio
- żelatynę w kubeczkach zalać gorącą wodą (ok. 1/4 szklanki na każdą porcję), wymieszać dokładnie, aż całkiem się rozpuści i do każdej z warstw musu – mleka kokosowego, mleka z truskawkami i truskawek z wodą wlać po jednej porcji rozpuszczonej żelatyny, wymieszać
- do wybranych naczynek wlać wybraną pierwszą warstwę musu – białą lub czerwoną (ja użyłam blachy do pieczenia muffinów, każdą dziurkę trzeba wysmarować cieniutko papierem zamoczonym w odrobinie bezwonnego oleju i pamiętać, że pierwsza warstwa będzie u góry 😉 i wstawić naczynia do lodówki, a pozostałe płyny zostawić poza lodówką
- gdy pierwsza warstwa stężeje, wylać kolejną – różową (mleko z truskawkami) i schłodzić do stężenia, na koniec wylać ostatnią część musu
- jeśli jak ja robisz galaretki w foremce do babeczek, obkrój je dookoła ostrym nożem i wykładaj na talerz, jeśli w szklankach czy pucharkach – są gotowe do jedzenia, można je ewentualnie jakoś fikuśnie przybrać 😉
…
Zośki nowości do kolekcji zabawek Maileg pochodzą ze sklepu Amazing Decor
króliczek mały TU
krzesełko do karmienia TU
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Witam,
Czytam Panią od czasu do czasu. Lubię. Bardzo nawet.
Zosia śliczna i tak już duża. Mam pytanie, czy daje ją Pani do pierwszej klasy w tej samej szkole co skończyła zerówkę? Też mam synka w zerówce i nie wiem, czy pozostać w tej szkole, z tymi samymi dziećmi, czy dać do innej, bliżej nas. Czy dzieci u Zosi z zerówki przechodzą w tym samym składzie do pierwszej klasy? Jak Pani myśli, czy Zosieńka gotowa jest na szkołę jako sześciolatek?
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!
Witaj, tak – Zosia idzie do pierwszej klasy w tej samej szkole, z częścią kolegów z zerówki (najprawdopodobniej będą podzieleni rocznikami, bo w zerówce były pięcio- i sześciolatki). Z tego zresztą powodu zdecydowałam się na zerówkę szkolną – żeby jej nie fundować zmian co roku, jej przedszkole (prywatne ognisko przedszkolne, bo nie dostała się do państwowego) nie oferowało zerówki, więc mogliśmy ją posłać albo od razu do budy, albo na rok do państwowego przedszkola i potem do pierwszej klasy. Czy jest gotowa? Nauczycielki wystawiły jej bardzo pozytywną opinię, intelektualnie z pewnością wykracza już ponad poziom pierwszej klasy, bo pisze, czyta proste teksty, bardzo dobrze liczy w pamięci, pięknie rysuje itp. Czy emocjonalnie? Na pewno ma jeszcze sporo takich zachowań, z którymi będzie jej ciężko, ma problemy z utrzymaniem uwagi, gapcia z niej jeszcze straszna. Myślę, że dla każdego pierwsza klasa to wyzwanie i mam nadzieję, że z naszą i szkoły pomocą sobie poradzi 🙂
Klękam i czynię pokłony !!! Mama z Ciebie droga Polko-dot na medal i to ze szczerego złota… Współcześnie docenianie przez rodziców kroków milowych jakie czynią dzieci straciło na znaczeniu, bo wyparte zostało przez pogoń za mamoną i wszechobecną elektroniką … Takich jak ty nam potrzeba 😉 p.s. Beztroskich wakacji dziewczyny 😉
Też gonię, ale i zauważam, dzięki 🙂
Ciekawa jestem jak mój 5 latek przejdzie przez zerówkę, którą zacznie we wrześniu. Na razie to mam wrażenie że z niej taki mały przedszkolak, który i tak wiele umie. Bo ja tak jak Ty nie chce właśnie wychować pierdoły! I czasami właśnie tez się zastanawiam skąd w niektórych kobietach chęć kontrolowania swoich dzieci i nie pozwalania im na samodzielność. Mam pytanie odnośnie koszyka, który jest u Ciebie na parapecie, gdzie taki można dostać i jakie są jego wymiary? dzięki z góry za odpowiedź choć wiem że pewnie takie pytania wywołują u Ciebie lekką irytację 😉 pozdrawiam ciepło z południa Polski 😉
Luz, dźwigam to z godnością – kosz jest ze sklepu pt, (present time). Powodzenia w zerówce! 🙂
Uwielbiam Was! I nareszcie koteczek na zdjęciu, bo już miałam o to poprosić 😉
Koteczek to zbyt pieszczotliwe określenie tej francy 🙂
Dzizas, pierwszy raz widzę u Ciebie kota!!! Zdziwilo mnie, jak pisalas, że Hanka wyjada kocią karmę (BTW moja non stop robi sobie przekaske z kocich chrupek), a teraz jest żywy, dopasowany kolorystycznie do mieszkania dowod!!! 😀
haha, czarny kot pojawił się u nas przed wszystkimi innymi obiektami tej barwy, no i był znajdą, uratowaną przed śmiercią głodową – więc muszę odeprzeć spekulacje, jakobym dobierała kota pod kolor mieszkania 🙂
Ech, dopiero po dzieciach widać upływający czas. Dopóki ich nie było wydawało mi się, że czas stoi w miejscu a ja cały czas młoda i piękna … 😉 Teraz po domu biega 3,5 latek a młodszej niebawem stuknie półtora roku. Sama nie wiem kiedy to zleciało.
Co do udupiania dzieci to też mam takie obserwacje. Niektórzy najchętniej zrobiliby wszystko za nie sami. Sama znam osobę, która z 11-letnią (!) córką niemalże co dzień prowadzi rozmowy, w których wydaje jej szczegółowe instrukcje na każdy temat. Czasami brakuje tylko, żeby młodej przypominać jeszcze o oddychaniu 🙂 Co gorsza ona już to zaczyna wykorzystywać …
PS. Kotu na zdjęciu brakuje tylko takiej komiksowej chmurki z „hator, hator, hator …” 🙂
To jest taki trochę Rademenes, tylko wersja żeńska 🙂
pychotki 🙂 ja wczoraj zrobiłam podobne, tyle że z jogurtów naturalnych 🙂
a upływający czas rzeczywiście widać po tym, jak szybko rosną dzieci – teraz sama się o tym przekonuję 🙂
pozdrawiam!
Hejka. Pieknie u Ciebie! Urzadzam obecnie dom mam pytanie skad ta piękna ławka?
Ale fajne i beztroskie wakacje, pozazdrościć! Ja w maju matura, to wakacje z książkami, choć pewnie nie całe;) cudowna kobieta z Pani! Pozdrawiam;)
Zawsze patrzysz na wszystko bardziej pod kątem dziecka niż inny rodzice. Jakby bardziej rozumiesz i doceniasz, dając chociażby prezent z tak ważnej dla Małej okazji. Niewiele jest takich osób. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mogła również w podobny sposób postrzegać świat mojego własnego dziecka. 🙂
Deserek wygląda obłędnie 🙂
Moj niedługo pięciolatek od września zaczyna angielską zerówkę … Teraz spędza w przedszkolu tylko 3 godziny dziennie wiec tez sie martwię jak poradzi sobie w nowym miejscu, gdzie bedzie spędzał cały dzień … A samodzielność ? Z pewnością jest ważna tylko trzeba pamietać, ze każdy rodzic zna swoje dziecko, umie wyczuć jego czas …2 lata temu w przedszkolu pani pokazywała mi tabelki, ze dziecko od 3 do 5 roku życia musi np. Samodzielnie sie ubierać a Filip sobie nie radził
… Dzisiaj jeszcze nie ma 5 lat i przyszedł czas, ze nie pozwala sobie pomoc z pojedynczą skarpetką 😉 a Pani przedszkolanka niepotrzebnie stresowała mnie i jego
Skąd ten czas odnajdujesz na takie roboty kuchenne. Ja z dwójką biorę prysznic o 23..