„Mamo, muszę Ci coś powiedzieć, nie będziesz zadowolona…” – tak zaczęła moja córka wyznanie o jedynce, co to jej się dostała za brak pracy domowej już w pierwszych dniach poprzedniego roku szkolnego. I owszem, nie byłam zadowolona, byłam smutna i rozczarowana. Ale nie jedynką, tylko tym, że ona mogła tak pomyśleć. Skąd to się wzięło w jej głowie, skoro nigdy nie krytykowaliśmy jej gorszych stopni? Trudno, zdarza się, jeśli jesteś niezadowolona, następnym razem spróbuj przygotować się lepiej, mogę Ci w tym pomóc – taki był zawsze przekaz. Dlaczego tak pomyślała? – przecież nigdy nie cisnęliśmy o najlepsze oceny. Nie było za nie nagród, nie uzależnialiśmy przyjemności od wyniku klasówki czy średniej na koniec roku. Co poszło nie tak? – Tak się zastanawiałam, a ta sytuacja miała dopiero rozpocząć serię naszych rozmów o szkole, jaka czekała nas w czwartej klasie. A ta jedynka za brak pracy domowej? Nie tylko uważam, że niewłaściwy sposób rozliczania dzieci z zadania, ale przede wszystkim tłumaczę mojemu dziecku: szkoda, że zapomniałaś o pracy domowej, ale pamiętaj – to nie opisuje Ciebie, ani Twojej znajomości angielskiego. To tylko cyfra w dzienniku, od której nie zależy Twoje życie.
OCENY NIE OPISUJĄ, JAKA JESTEŚ
Mierny z historii nie mówi, że Ty jesteś mierna, że jesteś słaba, że coś z Tobą nie tak. Mierny z historii opisuje stopień, w jakim opanowałaś informacje o królach polski – niewystarczająco względem wymagań systemowych. Tylko tyle. Trója z matmy nie znaczy, że jesteś mało inteligentna – to informacja, że dostatecznie nauczyłaś się dzielić z resztą. Dostatecznie – czyli wystarczająco. Okazuje się, że nie trzeba w domu dziecka karać za złe oceny, żeby ono czuło, że te źle o nim świadczą. Nie wystarczy mieć zdrowego, spokojnego podejścia do stopni i osiągnięć szkolnych, żeby dzieciak nie wyczuł w szkole presji i nie wkręcił sobie, że tylko z piątkami jest coś wart. U nas wymagało to wielu rozmów. Wielokrotnego powtarzania, że czwórka to dobra ocena, bo oznacza, że nauczyłaś się dobrze. Że nie ma co lamentować nad jednym punktem, którego zabrakło do piątki, bo to nic nie zmienia – i z czwórką, i z piątką jesteś tą samą, fantastyczną osobą.
JESTEŚ CZYMŚ WIĘCEJ NIŻ ŚREDNIĄ OCEN
Jesteś bystrą dziewczyną ze wspaniałym poczuciem humoru i bogatym zasobem słów, umiesz w riposty, rymy i gry słowne. To nic, że masz kłopoty z ortografią. Dużo czytasz. Bardzo dużo rozumiesz. Często pytasz. Jesteś ciekawa świata. Jesteś cudowną, opiekuńczą siostrą. Umiesz się dzielić. Jesteś sprawna i zwinna, szybka i wysportowana. Pięknie rysujesz, z precyzją zegarmistrza lepisz z plasteliny maleńkie zwierzątka, robisz pyszną jajecznicę i jeszcze lepsze krewetki. Masz dobre serce, świetną pamięć i wyobraźnię przestrzenną. Jesteś wrażliwa, spostrzegawcza i odpowiedzialna. Jesteś wszechstronnym człowiekiem, tak wielowymiarowym, że nie da się tego wyrazić w liczbach. Szkolne stopnie nie opisują tego, jaka jesteś.
SZKOŁA TO TYLKO CZĘŚĆ ŻYCIA
Zbyt często zapominamy, że życie dziecka to nie tylko szkoła. To też bieganie po podwórku, haratanie w gałę z kumplami, rolki z tatą, zabawa z rodzeństwem. To czas w domu, nawet jeśli czasem przeleżany na kanapie. To też nicnierobienie – w perspektywie całego życia ważniejsze od umiejętności wymienienia elementów przyrody nieożywionej na jednym wydechu. Że życie to znacznie więcej niż wiedza z podręczników. A świat jest wielki, o tyle większy niż te szkolne mury. Wypełniony lekcjami często bardziej wartościowymi niż te w budzie. Nie róbmy zatem z nauki sensu życia, z dobrych ocen – jego celu.
Wiecie, kiedy się dowiedziałam o czerwonym pasku na świadectwie Zosi? W dniu zakończenia roku. I nie, że mnie to nie obchodzi, zaglądam od czasu do czasu do dziennika elektronicznego, zaglądałam i w czerwcu – widziałam czwórki, piątki oraz szóstki i to mi wystarczyło. Moja córka dobrze się uczy, radzi sobie z programem – to wszystko, co muszę wiedzieć na temat jej osiągnięć szkolnych. Bardziej interesuje mnie to, jak ona się czuje, rozwiązując zadania przy tablicy. Bardziej martwi mnie, jak jej pomóc z tym, że nie umie się skupić, kiedy wszyscy patrzą. I jak wytłumaczyć, że każdy z nas ma inne predyspozycje. Że nie musi być we wszystkim świetna, że taka jest – potrzebuje spokoju, żeby dobrze policzyć. I to jest ok. Tak jest dobrze, taką ją kocham.
Bardziej niż na czerwonym pasku zależy mi, żeby była dumna i silna, bo wtedy poradzi sobie w życiu. A brawa na rozdaniu świadectw to tylko część tej siły, jaką może zgromadzić w dzieciństwie. Resztę musi dostać w domu.
DO SZKOŁY Z RADOŚCIĄ
Nie mamy wielkiego wpływu na to, co będzie działo się w szkołach naszych dzieci. Nie możemy decydować o podstawie programowej, nie wybieramy nauczycieli, ani kolegów z klasy. Może być różnie – to jasne. Na tej szkolnej drodze na pewno będą też łzy, rozczarowania i frustracja – nie uchronimy ich przed tym. Co możemy zrobić, to rozumieć i wspierać, przekazywać zdrowy dystans, uświadamiać miejsce trójki z fizy w hierarchii życiowych wartości. Pamiętać, że szkoła to nie tresura, to nie miejsce, którego należy się bać, z którego wychodzi się słabym, złamanym. Nie miejsce, które powinno gasić radość życia i chochliki w oczach. Że dziecięcy strach przed powrotem do domu z jedynką to porażka wychowawcza.
Możemy pomagać naszym dzieciom chodzić do szkoły z radością, cieszyć się razem z nimi z każdej małej rzeczy. Z ich opowieści, anegdot, z ich przyjaźni, z każdego plusa na zachętę i z każdej przełamanej bariery. Przygotowywać się do pierwszego września z ekscytacją, dbać o dobre nastawienie i jak najlepsze skojarzenia. Wypełnić głowę dobrymi myślami, a plecak – kolorowymi zeszytami.
POWRÓT DO SZKOŁY Z AUCHAN
Właśnie takiego powrotu do szkoły życzy sobie Auchan, który wierzy, że każde dziecko ma w sobie pierwiastek geniusza, a szkoła powinna być dobrym miejscem, pozbawionym destrukcyjnej presji. Już dawno nie spotkałam się z tak mądrym podejściem do tematu. Bardzo szanuję takie działania marek – z ważnym przekazem, tak bliskim mojemu podejściu do sprawy. Dlatego włączyłam się w tę kampanię z największym entuzjazmem. No dobra – nie tylko dlatego 😉 Oprócz potrzebnej narracji mamy tu też do czynienia ze świetnymi produktami, z gigantycznym wyborem artykułów papierniczych, piśmienniczych, akcesoriów szkolnych – wszystkiego, co potrzebne. Wszystkiego, co może pozytywnie nastroić przed powrotem do szkolnej ławki.
Część oferty szkolnej możecie zobaczyć w gazetce marki, jednak najbardziej polecam wybrać się do sklepu stacjonarnego, żeby móc buszować w pełnym asortymencie szkolnym sklepu.
Kojarzyłam dział papierniczy z moich ostatnich zakupów w Auchan, już na początku wakacji wypatrzyłyśmy z Zośką masę uroczych drobiazgów. Ale to, co dzieje się w ich sklepach od kilku tygodni, to jest prawdziwy szał – dział artykułów szkolnych jest olbrzymi, a wybór ogromny – w trakcie jednych zakupów kupiłyśmy tam wszystko, co potrzebne do szkoły. I jeszcze więcej 😉
Ceny są naprawdę bardzo dobre, a asortyment ogromnie zróżnicowany – tak, że można znaleźć tam produkty na każdą kieszeń. Dwie długaśne alejki z zeszytami, których wybór zadowoli każdego, teczki, okładki, bloki, kredki, flamastry, gumki, temperówki… czy już mówiłam, że wszystko? Tak, absolutnie każda kategoria. I więcej – bo urocze notesiki, śliczne zakładki, długopisy we wszystkich kolorach tęczy, magnesy, pamiętniki. Wszystkie te papiernicze gadżety, które nie są jakoś najpilniej potrzebne, ale takie przyjemne, że – jak powiedziała Zosia – już nie może się doczekać pakowania plecaka do szkoły 🙂 I co bardzo ważne – ceny są tak przystępne, że można skompletować pełną wyprawkę, w dodatku z porcją kolorowych przyjemności, i nie wyjść spłukanym.
Wszystkie produkty ze zdjęć (z wyjątkiem części pisaków w kubeczkach) kupiłyśmy z Zosią w Auchan właśnie – szukajcie ich w swoich sklepach. Miłego buszowania! No i przede wszystkim – radosnego powrotu do szkoły!
…
Wpis powstał we współpracy z Auchan.
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Mam nadzieję ze jak moja córka pójdzie do szkoły nauczę ja takiego podejścia jak u Was!
Polko, jak to ze mną rezonuje! Obyśmy wszyscy potrafili wykrzesać z siebie takie podejście i wspierać dzieciaki w tej trudnej drodze systemowej edukacji. Mój syn od 6 lat w czołówce szkolnej, zawsze czerwony pasek choć nigdy z naszej strony nie było o to presji, oczekiwań ani zbytniego ingerowania w proces nauki. I choć wiem że z młodszymi córkami może być różnie, to pielęgnowanie tego, co w nich najpiękniejsze i ważniejsze od trudności z przyswojeniem tabliczki mnożenia będzie moją misją ponad szkolnymi bramkami, w które nie pozwolę ich wsadzić. W Auchan właśnie zrobiliśmy mega zakupy szkolne dla syna, i przy kasie zostałam miło zaskoczona, że nie muszę wydać milionów monet 😉 Serdecznie pozdrawiam!
Zapisuję sobie ten tekst na przyszłość, bo moja córka ma dopiero 4 lata. Takich właśnie rzeczy chcę nauczyć moje dzieci, a nie siedzenie do późna w nocy nad książkami kosztem snu. Dziękuję Ci za ten wpis, chowam do szufladki 🙂
Niestety mimo starań szkoła gasi to wszystko, co pragnie z cały sił wypracować dom. Szkoła niszczy nie tylko psychikę dzieci, ale może przede wszystkim psychikę rodziców. Ja przed nowym rokiem szkolnym, mając troje dzieci w podstawówce (klasy: 8sma, 5ta i 3cia) dostaje rozstroju nerwowego już teraz i prawdziwiej fizycznej sraczki. Szkoła moich dzieci to dla mnie chyba jeszcze większe niż dla nich wyzwanie. Codziennie docierają do mnie bzdurne teksty przekazane im przez nauczycieli (a’la „życiowe prawdy” nie mające uzasadnienia ale i niemożliwe do podważenia). Codziennie muszę zmagać się z totalnym nadmiarem prac domowych, z bólami brzucha spowodowanymi napięciem psychicznym, z tym, ze po powrocie muszę je dosłownie reanimować z powodu przeżytych w szkole traum. Tak wyglada polska szkoła i modlę się, żebym przeżyła ten następny rok, wytrzymała i nie dostała zawału. Pal licho czerwone czy fioletowe paski. Sama miałam, wiem ile to kosztuje. Wiem tez jaki to w ogóle ma „sens”. Moje dzieci mają przeżyć. Minimalizując starty natury psychicznej. Szkoda tylko, ze nie- dobrze przeżyć, bo dobrze w polskiej szkole się nie da.
Tak Polko, to oczywiste i ja też moim dziewczynom to powtarzam: pamiętaj, za 10 lat kompletnie nie będziesz pamiętała i tej trójce z klasowki z geografii. Nie cisne na oceny bo to kompletnie daje odwrotny skutek. Paula miała kolejne świadectwo z czerwonym paskiem ale to była skladowa 4,5 i 6. Moje dzieci nie muszą być najlepsze ze wszystkiego: Paula cudnie maluje, jest świetna z wf i uwielbia biologię więc rozwija się w tych przedmiotach. I tak jest najlepiej. A wyprawkę już mamy: dla starszej w większości z motywem flaming a młodsza uwielbia koty wiec one dominują. Idą do szkoły z uśmiechem i na kolorowo
Gdybym była matką, wracałabym do tego wpisu często, bardzo piękne i mądre podejście. Boję się, że jeśli będę miała dzieci, będę puchła z dumy z każdą szóstką i więdła z rozczarowania gdy przyjdą czwórki, że będę pytać „a co dostała Kasia/Krysia/Basia?”
Ale powiedzmy szczerze! Często sami rodzice wywierają tą presję na dzieciach. „Musisz mieć pasek na świadectwie”! A tak od maja (gdy mój syn chodził do podstawówki) rozpoczynały się wędrówki rodziców do nauczycieli z pytaniami, co dziecko może jeszcze poprawić czy coś dodatkowo zrobić, żeby podciągnąć do lepszej oceny. No masakra jakaś! Czyli nie same dzieci a rodzice konkurują między sobą i na wywiadówce można się pochwalić! No załamka normalnie! To temat rzeka tak naprawdę i dlatego naszym celem
jest wspierać z domu dziecko, aby miało na tyle stabilną i silną psychikę, aby dało sobie rade w tym „szkolnym cyrku”! I mówi to wam sama nauczycielka, która widziała to z drugiej strony.
Dlatego boje się mieć dzieci w Polsce i bałbym się posłać je do szkoły. Mam chrześniaka w podobnym wieku do Twojej Zosi. Ostatnie lata sprawiły,że naprawdę mądry i fajny chłopiec zmienił się nie do poznania. Jest stłamszony lekcjami. Zniechęcony do czytania w szkole(mądra pani urządzała im konkursy czytania) – na szczęście Harry Potter i seria „Strrraszna Historia” uratowały sytuację., z mnóstwem głupiutkich obowiazkow, nie wspomnę jakim obciążeniem była komunia. Czy naprawde z religii trzeba zadawać kolorowanie Jezusa na krzyżu i innych takich prac ? Ale okay okay. Do tego słoneczka,chmurki,gwiazdki za dobre zachowanie,punkty za zachowanie i inne bzdurne rzeczy tresujace dziecko. Matma jest głupia? No wkuwanie tabliczki.mnozenia zdecydowanie jest.
Jak mu wytłumaczyc że to dla jego dobra? A młody nie jest rozliczany za każdą gorsza oceme.On sam mówi że chce skoro kolega ma to czemu nie ja,ja nie jestemprzeciez głupszy. Dzieci same się nakręcają na korytarzach i porównują. Starczy jedno dziecko w klasie z parciem na oceny /buźki/gwiazdki blabla- i pół klasy jest nakręcone. Pęd do piątek i szostek
Młody pracował ciężko bral.udzial w konkursach by dostać najwyższą ocenę – dostal. Ale pani podwyższyła innym dzieciom na koniec też oceny. I młody czuje że jest pokrzywdzony. Nie dziwię się mu. Widzę po nim,że jest mniej ciekawy świata podczas roku szkolnego,bo…jest po prostu zmęczony. I co zrobić? Jak żyć? Kazać wyluzować – owszem. Ale na podwórku nie ma ulubionego kolegi czy koleżanki- bo są na korkach z angielskiego i francuskiego,a to kolega się z klubu piłkarskiego wypisał bo nie ma czasu i tak w kolko. Słyszał o obecnej sytuacji z dostawaniem się do liceum. Chce mieć dobre oceny. Costam w małej mądrej głowie zostaje nawet z politycznych informacji. I co po mówieniu że już reforma przszla zanim on pójdzie minie kilka lat…może znowu coś wymyśla.
Najważniejsze dla rodzica jest pamiętać, aby nie podwyższać swojego ego ocenami dziecka, i nie karcić za złe oceny.
Polko a co to za tablice nad biurkiem i skąd?
Sorry, ale to tanie pieprzenie. „Nie zależy mi na ocenach mojego dziecka, ma świadectwo z paskiem, niech wie, że liczy się on, nie oceny „. Gdyby Wam nie zależało, to nie wspominałybyście o paskach. Skoro to nieważne, to nieważne- nie ma potrzeby o tym mówić. Myślę, że wielkim zadaniem dla rodzica jest, kiedy dziecko naprawdę dostaje słabe oceny. Kiedy nigdy nie dostało paska. Kiedy cały szkolny świat kręci się wokół ocen, kiedy do dziecka dociera, że „musi” mieć pasek, żeby dostać się do kolejnego etapu edukacji, kiedy na koniec roku na tablicy fejsa 90% rodziców- szkolne świadectwa. Przekonać wtedy dziecko, że jest kimś więcej niż średnią, to NAPRAWDĘ tak myśleć. Naprawdę, a nie tylko na zewnątrz
Bardzo dziękuję za tekst! Ważny. Potrzebny.
Trudne to. Moja córka rusza do drugiej klasy. Jej pierwsza klasa była czymś zupełnie innym, niż to, co ja miałam w pamięci ze swojego dzieciństwa… Spina, stres, krzyki, nerwy… Dlaczego? Jak potem zachęcić na kolejne lata nauki?…
Dziękuje za ten tekst :*
Polko, jak zwykle napisane w punkt! Ja, rocznik 85, wzorowa uczennica z czerwonym paskiem jako nieodłącznym atrybutem każdego świadectwa, dopiero jako dorosła zrozumiałam, że byłam tą dziewczynką uczącą się „dla ocen i dla rodziców.” Gdybym mogła cofnąć się w czasie i spotkać ze swoją nastoletnią wersją, właśnie ten tekst podsunęłabym sobie do czytania. Co prawda we wrześniu dopiero żegnamy cudowny żłobek i zaczynamy nową przygodę z przedszkolem, ale już teraz z niemałymi obawami myślę o tym jak mądrze wspierać moją córeczkę w okresie szkolnym. Dziękuję Ci za ten tekst, bo teraz bardziej wierzę, że dam radę!
bardzo dobry wpis, będę do niego wracać:) dzięki
Jej, super wpis. Zabrakło mi słów! <3
Super wpis. Sama pamiętam niepewność z jaka szlam do domu gdy pierwszy raz dostalam 3+, wczesniej same 5 i 4 a tu taki SZOK!😰 . Na szczescie miałam podobną rozmowe z rodzicami o uczniach, 2- jach, żołnierzach i karabinach. Pozdrawiam. Ps. Uwielbiam Cie wypoczętą, cieszę się że zdecydowałaś sie zwolnić tempo w szalonym świecie, oby z Twoim przykładem wiecej Polek poszło.
Moja córka ma już 21 lat, ale problem miałam ten sam. Niestety nie do końca mamy na to wpływ. Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że my to kropla w morzu, resztę robi środowisko i cywilizacja, a wiadomo jak wygląda dzisiejsza i nie tylko dzisiejsza szkoła i świat. Pęd…..
Obkupiłam moje dwie panny szkolne już miesiąc temu w Auchan, miło czytać że także Ty wysoko oceniasz ich ofertę 🙂
A tekst – bardzo istotny, żeby nie zapomnieć po co dziecku jest szkoła!
A ja po pierwsze nie rozumiem zwiazku materialow biurowych z checia chodzenia do szkoly (serio!!!), a po drugie z mojej prl-owskiej szkoly panstwowej wspominam nauczycieli. Cudownych. Mimo, ze pani od wf zlamala mi noge w kostce i mam ponad 4% trwalego kalectwa na cale zycie (chciala mi „nastawic” i trzasnelo jak nie wiem…). Pamietam matematyka, ktory dawal kazdemu zadania na jego miare – mial w klasie cisze jak makiem zasial, bo kazdy robil z zapalem to, co dostal. Pamietam geografa, ktory byl zarazem szkolnym pedagogiem. Biologa, ktory zaszczepil mi milosc i nieustajaca ciekawosc. Polonistke i rozbior logiczny i gramatyczny zdania (to bylo ponad 25 lat temu!!!)
Zawsze mialam najlepsze wyniki, czerwone paski i najlepszy uczen w szkole. A dlaczego? Bo mam niedosluch, mam swojego sluchu tylko 40% a wtedy nikt nie myslal o aparatach sluchowych i ja sie po prostu MUSIALAM wybic zeby przezyc te szkole. I kolejna (najlepsze liceum w miescie). Pff. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztowalo. A uczyc sie kocham do teraz, mimo 40 na karku – to mi zostalo po szkole
na cale zycie 🙂
Moj syn – zaraz 3. klasa podstawowki – ma wspaniala pania od nauczania wczesnoszkolnego. Tragiczna pania od wf, dzieki ktorej wpadl w depresje i kilka miesiecy cierpial bole glowy. Beznadziejna pania od angielskiego. A MIMO to czyta ksiazki tuzinami, az musze ograniczac, angielskiego sie uczy na YouTube i Spotify, plywac i nurkowac uwielbia, roweru i pilki nienawidzi szczerze. Szkola to stan przejsciowy, zycie trwa!
PS. Syn ma kupowane od 5.roku zycia swietne kredki bo bardzo lubi rysowac – czego oczywiscie w szkole nie ujawnia :D. Plecak ma Hama z odzysku, czarny, podniszczony ale bardzo wygodny i ergonomiczny. Piornik po mnie (20letni). Trzy piora wykonczyl. Inwestuje w dobre, miekkie olowki. Zeszyty? Okladka dowolna. Dlatego nie rozumiem tego zwiazku artykulow biurowych z nastawieniem do szkoly! Corce – zaraz pierwszak – kupilam dobry, ergonomiczny plecak i dobre kredki. Reszta jest mi – i jej tez – obojetna 😀
Aha, te materialy biurowe (olowki, kredki, pisaki itd) kupujemy na biezaco przez caly rok, wedle potrzeby. Corka ma dwa zeszyty, reszte kupie jak bedzie potrzebna. Tego sierpniowego kupowania hurtowo tez nie rozumiem…. (w rozumieniu mi brak sluchu nie przeszkadza, hihi).
Myślę, że „niby się nie interesujemy, zbytnio nie ingerujemy, nie ciśniemy” jak widzimy, że dzecko samo daje radę i bez naszych starań ma czerwony pasek. Niech wypowie się ten, kto w tym roku miał dziecko w ósmej klasie i daleko do czerwonego paska 😉 z marną perspektywą dostania się do liceum (krzywdzące to, bo w innym roku by się dostało). Myślę, że tyle o nas wiemy, ile nas sprawdzono 🙂 Oczywiście podpisuję się pod tekstem obiema rękami, powtarzamy dzieciom, ze duzo waznejsza jest umiejetnosc np. budowania relacji, wspolpraca, niz oceny. Pozdrawiam!
Chciałam zapytać o plecak, gdzie go kupiłaś?
Jest z Pan Pablo, był opisany i podlinkowany we wpisie z hitami lipca.
Polko,
a czy to krzesło Wam się sprawdza? gdzie kupiłaś?
szukam właśnie dla 4 latki. planowałam kupić w Ikei takie z podnóżkiem okrągłym, ale różowy kolor trochę mnie zniechęca. mimo mojej sympatii do różu, to boję się, że trudno będzie coś znaleźć, bo Córka wszystko na różowo ;)))
możesz coś polecić?
To jest kultowe krzesło Stokke Tripp Trapp, które służyło nam do karmienia Hani, potem odleżało kilka lat w piwnicy, by wrócić w glorii i chwale 😉 Ma regulowaną wysokość i barierkę, na której można oprzeć stopy, a Zośka bardzo lubi tak siedzieć, więc bardzo nam odpowiada. Poza tym nie znam się jakoś specjalnie na krzesłach do biurka, więc chyba nie bardzo umiem pomóc.
Bardzo mądry wpis. Zapisałam go sobie na przyszłość. Czuję, że będę do niego wracać, kiedy moje dzieci pójdą do szkoły.