Z wiekiem coraz trudniej przychodzi mi opuszczanie mojej strefy komfortu. Naruszanie delikatnych nici misternie utkanej sieci przyzwyczajeń i rytuałów. Burzenie tej układanki, z której składa się moja codzienność.
Kiedykolwiek zdarza się coś, co burzy i narusza, zdaję sobie sprawę, jak skomplikowana to układanka, jak gęsta sieć, i jak mocno jestem w niej osadzona. Jaki to jest złożony system naczyń połączonych i jak bardzo się gubię, kiedy on przestaje działać sprawnie. Jak mało jestem odporna na stres, zmęczenie i brudną podłogę w łazience. Jak ciężko mi porzucać życie ze zrobionymi paznokciami i postem co drugi dzień. Jak źle znoszę odwyk od pisania i pustego zlewu. Zdaję sobie wtedy sprawę, jak silną mam potrzebę kontroli i jak bezradna jestem, kiedy ją tracę, choćby na kilka dni.
Po tygodniowej jeździe bez trzymanki – ogarnianiu życia solo wśród stosów książek, lawirowania między paczkami, a uczennicą i świeżo upieczonym przedszkolakiem, który życiową zmianę odreagowuje popołudniowymi atakami histerii, czułam się, jakby mnie walec rozjechał.
Przespałam pół soboty. Posprzątałam, zrobiłam paznokcie, upiekłam ciasto. Połaziłam w deszczu po wsi i jestem z powrotem.
I pomyślałam, że warto czasem pozwolić życiu zburzyć układankę, naruszyć tę sieć przyzwyczajeń i rytuałów. Bo powrót do strefy komfortu smakuje wtedy najlepiej, a małe rzeczy dają najwięcej radości.
I człowiek cieszy się jak głupi, że ma do czego wracać.
Dekadenckie, jesienne ciasto czekoladowe z cynamonem i korzennymi gruszkami
Wilgotne i ultraczekoladowe, z wyraźną cynamonową nutą i gruszkami, co smakują, jak z kompotu babci – goździkowo i jesiennie.
Składniki:
- 5 jajek
- 2 opakowania cukru waniliowego
- 3 tabliczki gorzkiej czekolady
- 1 kostka masła
- 100 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka imbiru
- 0,5 łyżeczki przyprawy korzennej (jak do piernika albo grzańca, może być też to szczypcie mielonych goździków, anyżu i kardamonu)
- 4 łyżki melasy (lub syropu klonowego, ewentualnie miodu)
- 3-4 jędrne gruszki (mocno dojrzałe odpadają)
- do gruszek: woda, 3 łyżki brązowego cukru, 10 goździków, laska cynamonu)
Przygotowanie:
- gruszki obrać obieraczką, przekroić na połówki, wyciąć gniazdka, umieścić w dużym garnku i wlać wody tyle, by przykrywała owoce
- wsypać cukier i goździki, włożyć laskę cynamonu i gotować na średnim ogniu około pół godziny (w zależności od twardości gruszek, po jakimś czasie można je lekko nakłuć widelcem i sprawdzić, czy zmiękły – widelec powinien w nie lekko wchodzić, lecz nie mogą się rozpadać)
- 2 tabliczki czekolady połamać na kawałeczki i rozpuścić w kąpieli wodnej z masłem
- pod koniec rozpuszczania dodać melasę (syrop lub miód), podgrzewać i mieszać wszystko razem do całkowitego rozpuszczenia
- jajka ubić na puszystą masę z cukrem waniliowym (ubijać aż wyraźnie zjaśnieje i powiększy swoją objętość)
- mąkę wymieszać z proszkiem i przyprawami
- do kogla mogla wlać powoli przestudzoną czekoladę z masłem i melasą, cały czas miksując
- do maślano-czekoladowej masy wsypać mąkę z dodatkami, zmiksować do połączenia składników
- ostatnią tabliczkę czekolady posiekać dość drobno i wsypać do ciasta, wymieszać łyżką
- ciasto wyłożyć na blachę (wyłożoną papierem do pieczenia lub wysmarowaną masłem i oprószoną mąką)
- na wierzchu układać promieniście połówki gruszek, „brzuchem” do góry
- piec w 180 st. około 30 minut (do suchego patyczka)
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Twoje zdjęcia są tak piękne, że sprzedałabyś mi nawet takie czekoladowe ciacho, mimo że za czekoladowymi nie przepadam! Wspaniałe!
Ciasto na bank zrobię,powiedz mi jeszcze będzie przepis na to czerwone curry?
Postaram się je niedługo powtórzyć, tamtego, które pokazywałam na insta niestety nie udało mi się sfotografować 😉
A ja mam Twoją książkę. Z dedykacją 🙂 Trochę jestem podekscytowana, zaraz zaczynam czytać! 🙂 <3
ślinka cieknie 🙂 wygląda pysznie a zdjęcia są boskie 🙂
najlepsze czekoladowe ciasto, ever!
🙂