To moje ostatnie podrygi spożywczej wolności, już za moment będę żywić się gotowanym kurczakiem (z kilkoma dozwolonymi) warzywami, więc aktualnie jadę po bandzie. Barok, przepych i zasmażka, czekoladowe torty i rozpustne tarty. Zalecenia liberalne na temat diety matki karmiącej ścierają się z tymi rygorystycznymi, które nakazują porzucić praktycznie wszelkie pożywienie. Jak nie wzdyma, to uczula, odstawić należy więc wszystko, co smażone, ciężkostrawne, pikantne, wzdymające i alergizujące – i zostaje naprawdę niewiele. Taka matka to powinna produkować pokarm z energii kosmicznej najlepiej i na co najmniej 3 lata zapomnieć o sobie: że lubi pomarańcze, wino i pomalowane na czerwono paznokcie. Jak ze wszystkim najlepiej i w tej materii zachować złoty środek, ale nawet on (ten środek) jest dość daleko od tego, czym się aktualnie żywię, toteż sobie na tej ostatniej prostej całkiem bezkarnie folguję. Jako że na chude zupki jeszcze nie będę mogła patrzeć, nie szczędzę sobie węgli i jadę po bandzie.
Słone ciasta są pyszne, bo są pyszne i słone. Są genialne, bo nadają się na konkretny, ciepły posiłek albo na zimno jako przekąska dla gości czy lunch do pracy. Wystarczy prosty sosik, warzywo/owoc i jakiś ser. Ciasto może być kruche lub francuskie – gdy użyjemy gotowego, to już naprawdę zostaje bardzo mało roboty. U mnie to zawsze kolejny sposób na wykorzystanie sezonowych produktów: w maju jem ją ze szparagami, latem z kurkami, jesienią aż prosi się, by do tarty dodać leśne grzyby, figi, gruszki i dynię. No więc zrobiłam to, wyszło pysznie.
Tarta z dynią i fetą
(na cieście francuskim)
Składniki:
- 1 opakowanie ciasta francuskiego
- 1 jogurt naturalny
- 1 jajko
- ok. 600 – 700 g dyni obranej i bez pestek (pół niedużej)
- ok.150 g sera feta
- świeży tymianek lub rozmaryn
- pół łyżeczki ostrej papryki
- pół łyżeczki imbiru
- sól, pieprz
Przygotowanie:
- dynię obrać i pokroić w sporą kostkę (2-3 cm), wrzucić na patelnię na łyżkę masła klarowanego, dodać przyprawy (imbir, papryka, szczypta soli)
- dusić na średnim ogniu od czasu do czasu mieszając przez około pół godziny – do czasu aż zmięknie, lecz będzie jeszcze zwarta, nie ciapkowata
- w międzyczasie rozwinąć ciasto na blasze i podpiec je na jasnozłoty kolor na papierze do pieczenia
- przygotować sos: wymieszać jogurt z jajkiem, dodać szczyptę soli i pieprzu
- sosem posmarować przestudzone ciasto francuskie, na wierzchu układać kostki duszonej dyni, kawałki fety, rozrzucić zioła: rozmaryn lub tymianek, oprószyć pieprzem i zapiekać ok. 10 min. w 180 st. – do czasu aż sos się setnie, ser lekko rozpadnie, a brzegi zrumienią
Tarta z figami i kozim serem
(na cieście francuskim)
Składniki:
- 1 opakowanie ciasta francuskiego
- 1 jogurt naturalny
- 1 jajko
- 3-4 świeże figi
- ok. 150 g sera koziego (rolada)
- świeży tymianek
- sól, pieprz
Przygotowanie:
- ciasto rozłożyć na blasze i podpiec je na jasnozłoty kolor na papierze do pieczenia
- przygotować sos: wymieszać jogurt z jajkiem, dodać szczyptę soli i pieprzu
- sosem posmarować przestudzone ciasto francuskie, na wierzchu układać cienkie plastry fig i koziego sera, posypać świeżym tymiankiem, oprószyć pieprzem i zapiekać ok. 10 min. w 180 st. – do czasu aż sos się setnie, ser lekko rozpuści, a brzegi zrumienią
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Piękne, piękne zdjęcia!
Barok, przepych i zasmażka 😀 Padłam 😀 Normalnie jak imiona dla kotów to brzmi!
Oj, życzę Ci, żeby Ci wszystko służyło i żeby wszystko służyło maleństwu, bo gotujesz cuda. I nawet figi Ci robią piękne niespodzianki i trafiają się w różnych, malowniczych, odcieniach.
Na jutro obiad już mam przewidziany, ale listę zakupową na tartę figową już robię i będzie na czwartek 🙂
Oddana i aktualnie ze ślinotokiem,
fu
eee… bez przesady :)) mi lekarz powiedział, że przy karmieniu można jeść wszystko i tego się trzymam :))) nawet czosnek Małej nie przeszkadzał! ;))) zdjęcia pysznie się prezentują! Kocham figi :))
dziewczynki rzadziej maja kolki.. ja przy synu przez 3 tyg jadłam wszystko.. potem zaczeły sie kolki i prawie wszystko musiałam odstawić :((
No to ja obale ten mot boz córka która miała kolki nie jadłam prawie nic. I dopiero jak ona cos zaczynała jeść to i ja.. Czekolady i orzechów nie jadłam chyba przez cały okres karmienia.. Minęły dwa lata, urodziłam syna i kolek brak. Syn zaczął teraz piąty miesiąc a ja jem prawie wszystko o nawet orzechy i ciasteczka z czekolada skubne od czasu do czasu.. Na pewno inaczej jest przy drugim.. Juz sie tak nie dmucha..;) trzymam kciuki by Hania lubiła mamina kuchnie:)
Ja też jadłam wszystko i obserwowałam, nie było z niczym problemu. Uwazalam z ostrym i czosnkiem. Nie należy przesadzać chyba bo tym kurczakiem można się zerzygać po tygodniu 😉
łatwo się nie przejmować dietą, jeśli wszystko jest w porządku. ale zazwyczaj wraz z intensywnością kolek i ilością krwi w pieluszce zaczyna się eliminować kolejne potrawy niestety – i zwykle trzeba znosić przy tym ciocie-dobra-rada, które karmią i jedzą „wszystko”.
są też i takie przypadki, ale nie można od razu sobie wszystkiego odmawiać (a niestety jest taka tendencja u lekarzy), bo może to również zaszkodzić dziecku. Nasza alergolog była zdania, że większość alergii dotyka tych dzieci, które właśnie nie miały styczności z wieloma produktami w diecie mamy…
dieta eliminacyjna polega przecież na eliminacji, a ciężko eliminować coś z zestawu kurczak-ryż-marchewka. ja też na początku jadłam wszystko – wlącznie z czekoladą z orzechami. w moim komentarzu chciałam zaznaczyć, że kobieta na diecie „nic” podyktowanej względami zdrowotnymi dziecka jest już dość zdołowana i sfrustrowana, żeby jeszcze musieć wysłuchiwać wszystkich mądrości o tym, że nie należy przesadzać. tylko tyle. co do lekarzy, to na pewno są różni – ja nie spotkałam takiej tendencji.
ale w przypadku zdrowego maluszka nie ma co z góry eliminować wszystkiego. O to chodziło dziewczynom. Są takie mamy, które bez wskazań eliminują wszystko ze swojego jadłospisu, skazując siebie niepotrzebnie na jałowego kurczaka z ryżem…
Faktem jest, że niektóre źródła nakazują rygoryzm w temacie, taką ostrożność na zapas. Nie zawsze trzeba się katować, czasem to niepotrzebne uprzykrzanie tego i tak trudnego czasu. Ale te z nas, które muszą rezygnować z większości produktów z pewnością nie mają ochoty słuchać, że przesadzają. To są wszystko delikatne tematy uważam, co matka, to inna historia i łatwo urazić kogoś, kto jest w zupełnie innej sytuacji.
Dieta matki karmiącej istnieje tylko w Polsce;)
Odstawiać cos dopiero jak szkodzi. Nie mylic z pozwoleniem na picie alkoholu;)
Korzystaj ile wlezie ;p
Ale apetycznie to wygląda!!!!
i bardzo dobrze!! jedź po bandzie!! ja pamietam jak patrzyłam na stragany w lecie uginajace sie od owoców i warzyw i z tego mogłam wziac jabłko, banana, cukinie, marchewke i ziemniaka.. to wszystko.. musiałam prawie sliniak nosic tak sie sliniłam na widok wszystkich sezonowych owoców..! i tak 13 mscy….. a potem.. ehh rozpusta .. 😉
Ależ to pysznie wygląda, uwielbiam i figi, i dynie i ciasto francuskie, a le w takich konfiguracjach jeszcze nie próbowałam…
Zastanawiałam się co zrobić z resztą dyni 🙂 I po problemie 😉
PS: Właśnie szykuję post, o którym pisałam w mailu 🙂
Pyszności pokazujesz !!!
A potem tylko nie jedz kurczaka, bo to najgorsze mięso pełne chemii. brrrr
pozdrawiam i czekam … trzymaj się
Ale pyszności… 🙂
to już dziś drugi blog, gdzie kusi tarta z dynią, chyba nie mam wyjścia i tez muszę „polecieć po bandzie” 🙂 a moja mała na pewno nie będzie miała nic przeciwko takiemu menu
No i zrobilam:))) obie pyszne, ale nasze serca zdobyla zdecydowanie dyniowa. Tylko ja dynię piekę, a nie smażę, w ziolach, czosnku i oliwie. Dzięki za inspirację
Super, dzięki za recenzję:) O pieczonej też słyszałam, muszę wreszcie spróbować. Cieszę się, że Wam smakowało!
z takiej pieczonej i zupa o wiele smaczniejsza 🙂
piękne zdjęcia 🙂
Ja chodzę teraz do szkoły rodzenia i się nasłuchałam o diecie to w sumie dużo ograniczeń dla mnie nie ma, może poza kakaem, przyprawami i cytrusami, ale w sumie jem tego teraz tak dużo, że mam nadzieję, że młody da radę 😉 Ale Ci zazdroszczę że Ty już w każdej chwili urodzisz, a ja jeszcze cała zima w kurtkach i będę jak bałwan wyglądać :))
no właśnie też myślę, że jak nie zapodam od razu największych hardcore’ów typu grochówka, czekolada, czosnek i pomarańcze, to będzie dobrze. Tej zimy to Ci nie zazdroszczę, zakładanie kozaków, aj…:)
Ja po porodzie rzuciłam sie na maliny i borowki bo myślałam ze to tylko truskawki uczulaja i zastanawiałam sie dlaczego mały taki obsypany na twarzy.. 😉 urodziłam końcem maja i tylko sobie obiecuje za rok wyprobuje te Twoje kurki i inne;)
nie widzę nic w tych przepisach co mogłoby zaszkodzić mamie karmiącej. do momentu wystąpienia objawów alergii u dziecka i zalecen lekarskich co do diety, dieta karmiących nie istnieje. mleko mamy jest zawsze idealne dla dziecka, niezależnie od tego co mama zjadła.
co do kolek, to nie wykazano związków kolki z tym co je matka. mój syn był karmiony modyfikowanym mlekiem hipoalergicznym i miał straszne kolki do momentu kiedy zakupiłam krople sab simplex.:)
a dieta marchewka-indyk-ryż jest bardzo monotonna pod względem odżywczym, co jest niezdrowe dla karmiącej. także jedz na zdrowie!
U mnie dziś rządzi ta z figami, coś pysznego 🙂
przepis przepisałam i idzie do kolekcji…
pozdrawiam
Zrobiłam dzisiaj 🙂 Pycha!!!!!!