Dwulatki to takie stworzenia, że nie wiadomo: zjeść z miłości czy zjeść, żeby się ich pozbyć. Obezwładniają słodyczą mowy z freestylową fleksją, powalają neologizmami, rozwalają na łopatki powagą podniosłych wyznań. Metrowe ludziki, zawieszone między bobasowatością a dzieciństwem. Mini-ludzie, próbujący zabaw w dużych ludzi, mimo, że jeszcze walą w pieluchy. Dwulatki są jak chorzy na dwubiegunówkę – w epizodach maniakalnych wydaje im się, że potrafią ugotować obiad, naprawić samochód i pojechać nim same do babci, biegają radosne ze śpiewem na ustach jak kucyki pony po łące (i pewnie nawet są przekonane, że mają tęczowe ogony i brokatowe skrzydła). Są nadpobudliwe, wesołkowate i chcą rządzić światem. Wystarczy tylko odmowa kupna soczku, balon, który odleciał albo pies, który nie dał się pogłaskać i wpadają w otchłań rozpaczy, niepohamowany szloch, wściekają się z doniosłością syreny. Taką labilność nastroju u dorosłych leczy się solami litu. Takich dorosłych zamyka się, względnie porzuca, bo nie da się z nimi wytrzymać.
JAK WYTRZYMAĆ Z DWULATKIEM?
Widok rumianego, poczochranego dwuletniego dziecka w piżamce kładzie na łopatki każdego, jeśli do tego z misiem w dłoni – absolutny killer, ten obrazek sam zapładnia bezdzietne kobiety. To taka strategia, mająca na celu uniknięcie porzucenia w oknie życia. Gdyby nie to, tysiące dwulatków ginęłyby bez śladu w tajemniczych okolicznościach. Kto pozostanie przy zdrowych zmysłach, żyjąc pod jednym dachem z człowiekiem, który się wiecznie stawia, który przed każdym ubieraniem spiernicza z wrzaskiem za kanapę, który na przemian drze się „TO MOOJEEEE!!!” albo „NIEEEE” z intonacją a la zarzynane prosię?! Kto (poza cierpiącymi na ciężkie przypadki nadpobudliwości psychoruchowej) wytrzyma ten poziom ekspresji, jaki serwują 24 godziny na dobę dwuletnie dzieci? Dwulatek w bezruchu jest najprawdopodobniej ciężko chory. Jego wizualną metaforą może być rozmazana plama, smuga jak po odrzutowcu, mam wiele takich zdjęć w albumie rodzinnym. Podstawowe środki wyrazu dwulatka to: śpiew, krzyk, rechot, pisk. Ludzie zaznający ciszy i spokoju tylko przez kilka nocnych godzin (a i to z przerwami na wyrywające ze snu wrzaski, pobudki i spacery w ciemności) powinni mieć refundowane sanatoria z medytacjami, hipnozą i komorą ciszy absolutnej.
BUNT DWULATKA W WERSJI HARCORE
Przerabiamy obecnie bunt dwulatka w wersji light, ten z gatunku hardcore (cudem) przeżyliśmy pięć lat temu. Był cały repertuar: wrzaski na ulicy przy akompaniamencie lamentów staruszek, wrzaski w u dziadków, którzy siwieli z nerwów, wrzaski w domu, ku trwodze sąsiadów, dzwoniących przezornie na policję. Wrzaski z bezdechem, wrzaski z tupaniem, wrzaski z rzutami na glebę, wrzaski z pawiem, do wyboru do koloru. Przeżyliśmy koszmar, przez kilka miesięcy nie było dnia, żebym nie wyła z bezsilności. Byłam pewna – nigdy więcej dzieci, to nie na moje nerwy. Czytałam, co się dało na ten temat i wszędzie powtarzało się w zasadzie jedno: przeczekać, być obok, wspierać cierpliwie. Pokojową nagrodę Nobla temu, kto potrafiłby wspierać cierpliwie dziecko, które drze się jak obdzierane ze skóry przez godzinę lub dwie. Ja nie potrafiłam. Nic nie dawały kolejne strategie: przytulanie (lekkie i mocne), próby rozmów, karne jeżyki, prośby i groźby. Byłam obok, zbierałam razy podczas prób uspokojenia, nie mówiłam nic, to zbierałam razy, że nie odpowiadam, nie realizuję absurdalnych poleceń, wyrzucanych bełkotliwie w histerii (typu: usiądź, wstań, przesuń rękę, zabierz nogę, wyjdź itp.). Ryczałam, krzyczałam, kłóciłam się z mężem, wychodziłam z domu, który przypominał w tamtym czasie wariatkowo. Tak, jest happy end: to minęło. Nikt nie umarł, nikt nikogo nie zabił, nikt nie osiwiał, nie wylądował w psychiatryku, obyło się bez rozwodu. Początek końca dał chyba tata Zosi, który jako pierwszy zawziął się i kiedy dostawała spazmów, zamykał się z nią w pokoju i siedział w milczeniu i kiedy pojawiała się na to szansa – próbował nawiązać kontakt i pomóc w uspokojeniu. Potrafili siedzieć tak za zamkniętymi drzwiami nawet dwie godziny, ona wrzeszczała, on tkwił obok niewzruszony, a ja beczałam za ścianą przerażona. Bałam się, ale i wściekałam, a jednocześnie było mi jej potwornie żal. Ta ambiwalencja uczuć jest koszmarnie trudna do udźwignięcia, chyba dopiero, kiedy współczucie zaczęło dominować, byłam w stanie zachować spokój w obliczu tych histerii.
PO PIERWSZE – ZROZUMIEĆ
Niby z taką porażką na koncie (wielomiesięczna bezsilność) nie powinnam się wymądrzać. Z drugiej strony – przerobienie dziesiątków takich scen chyba uprawnia mnie do tego, żeby się jednak wypowiedzieć, co niniejszym czynię: najważniejsze to zrozumieć, że dziecko cierpi. Nie jest złośliwym potworem, nie próbuje wejść Ci na głowę, nie zostanie terrorystą, faszystą ani innym psycholem, jeśli pozwolisz mu krzyczeć. Przeciwnie – im szybciej się wykrzyczy i nie będzie mieć z tego powodu poczucia winy, tym prędzej będzie mieć te katusze za sobą. Zrozumienie tego przyniosło nam uglę i pozwoliło przejść z etapu siłowania się do wspierania w spokoju. Należy zaakceptować, że to naturalna dla tego etapu życia próba walki o niezależność, oderwania się od matki, targające dzieckiem sprzeczne uczucia, z którymi nie umie sobie poradzić. Mamy ten okres dawno za sobą i dziś (nie uwierzyłabym w to wtedy) – dziecko z prawidłowo rozwiniętą emocjonalnością. Dziś jest mi łatwiej spokojnie znosić Hankowe humory, piski i spierniczanie nie widok kurtki. Względny spokój tego etapu jej życia to pewnie wypadkowa odmiennego charakteru i naszej dojrzałości – po przeprawach sprzed pięciu lat niewiele rzeczy może nas złamać. Myślę też, że na wrażliwej Zosi odbiły się mocno nasze ówczesne problemy ze zdrowiem i pracą – najgorsze, co można zrobić dla dwulatka, to dać mu odczuć rodzinne napięcia, słyszeć nerwowe rozmowy, wywołać w nim niepokój. Warto, na ile to możliwe, szczególnie zwrócić uwagę na poczucie bezpieczeństwa i spokój na tym trudnym etapie życia, dziś już to wiem.
Uwielbiam tego mojego małego gagatka i znacznie częściej jednak mam ochotę zjeść ją z miłości, niż żeby się jej pozbyć. Kiedy jednak całe popołudnie słucham dobiegających z ich pokoi z częstotliwością co 3 minuty wrzasków, mam ochotę wysłać ją do żłobka z internatem. Gdy podczas kąpieli co minutę słyszę pisk porównywalny ze skalą Oskara z „Blaszanego Bębenka”, bo Hanka wyrywa Zośce zabawki, fantazjuję o ucieczce. Nie czuję się z tego powodu winna, tak jak ona ma prawo się złościć, tak ja – źle to znosić. Nie – tracić cierpliwość, ale mieć czasem dość, mieć ochotę albo wręcz wyjść. Kilkugodzinna rozłąka to najlepszy sposób na zmęczenie materiału, po kilku godzinach to ja lecę do niej jak na skrzydłach, spragniona tego małego huraganu z jej piskliwym słowotokiem, z tą mimiką obłędną. Taaa, dwulatki to skomplikowane stworzenia. Zadręczą, umęczą, a i tak szaleje człowiek za nimi jak wariat. Jeśli więc mogę coś doradzić wszystkim matkom na krawędzi, stojącym jedną nogą w psychiatryku, to przede wszystkim: zrozumieć przyczyny buntu dwulatka, pamiętać, że on niedługo minie, dać sobie prawo do frustracji i…uciekać, kiedy to tylko możliwe 😉
Hanka: bluzka i spodnie – H&M
Co o tym myślisz? Zobacz komentarze lub dodaj własny komentarz
Śmieję się i wzruszam za zmianę… dziękuję! Co za świetny post! Uwielbiam Panią czytać!
A moja Kalina ucieka na widok butów. Ło matko, ile ja się namęczę, żeby ją dogonić i ubrac te buty:P Wycie typu: „MOJE, MOJE”, „Nie to Nie” to codzienny standard mojej 2-latki:)
dzięki!
Hehe… u nas ostatnio jakiś bunt 4-latka u syna. Back to the roots czy co? A półtora roczna córka nie spiernicza na widok kurtki. Wręcz odwrotnie… jęczy, żeby jak najszybciej czapkę założyć (!) Czy to już zaczątki buntu dwulatka? A urodziny dopiero w maju heh… 😉
bardzo możliwe, pierwsze symptomy u nas były w okolicy 1,5 roku, a bunt czterolatka to nie żart, też występuje, zazwyczaj w łagodniejszej postaci na szczęście 😉
Moja buntowniczka ma trzy i pół roku. Znam wszystko to, co opisałaś, z tym, że u nas bunt pojawił się później. Sytuację pogarsza fakt, że córka dostaje teraz bardzo mocne sterydy (jest w trakcie leczenia białaczki), które potęgują jej zwyczajowe napady furii. Nie mogę się doczekać, kiedy będzie już po wszystkim…
Karolina tez przechodzilismy bunt w okresie leczenia sterydami (z tego samego powodu co Wy). Dzis po 10 latach sie z tego śmiejemy razem, ale było… grubo;) przezylismy tez bunt bez sterydow, chyba bylo porownywalnie, chociaz cierpliwosci mniej, bo nie było mozna nic zrzucic na leki i stan zdrowia.
Trzymam za Was kciuki. Za całä rodzinę.
Zdrowia i cierpliwości dla Was ♥
Moze chwytliwe ale bardzo niefajne porownanie dwulatkow do chorych na „dwubiegunowke” na facebooku i w poscie. To wbrew pozorom bardzo ciezka i przykra choroba i zrobienie takiej wycieczki slownej jest wyjatkowo nie w dobrym tonie 🙁
Ponownie – bez osobistych animozji, nie żartowałam z choroby. Używam ironii i sarkazmu, aby rozluźnić atmosferę. Jakbym się miała cały czas zastanawiać, czy kogoś nie urażę, musiałabym przestać pisać albo stać się nudna jak flaki z olejem. No offence!
O rany, bez przesady, co najmniej raz dziennie zastanawiam się czy to nie choroba dwubiegunowa albo inna schizofrenia (szybkość przeskoków z euforii do dzikiej rozpaczy… poziom master).
Polka nie przejmuj się;)
Nie mam dzieci i nie planuję jak na razie, ale czytam wszystkie Twoje wpisy i no… po prostu Cię uwielbiam! Najchętniej to bym piwo z Tobą wypiła no!
haha, ale ja nie lubię piwa 😉 może przy winku, kiedyś, gdzieś? 😉 dzięki!
Dziękuje całym serduchem za ten wpis bo u mnie zdecydowanie wersja hardcore… Bardzo mi pomoglas!!!
Pozdrawiam
Magda
niech moc będzie z Wami! ♥
Witam,
Uwielbiam Cię czytać, ale porównanie z chorobą dwubiegunowa jest z mojego punktu widzenia ogromnym naduzyciem.
Zdaję sobie sprawę z tego, że tego typu porównanie wynika z braku praktycznej wiedzy na temat tej choroby.
Wystarczy przeczytać sam wstęp, by poczuć się przeraźliwie dotknietym.
To straszna choroba, która niszczy całą rodzinę, w tym dzieci.
W kolejnym tekście zalecam trochę więcej wyczucia w kwestii porównań.
Pozdrawiam.
Mops, nie chciałam nikogo urazić, nie kpię tu przecież z choroby, tylko przerysowuję objawy buntu dwulatka. Tak mi się nasunęło skojarzenie z tą zmiennością nastrojów i ich siłą. Mam świadomość, że to choroba, która rujnuje niektórym życia, tak samo jak alkoholizm, a zdarzyło mi się żartować, że mam gębę czerwoną jak pijaczka. Nie bierz tego osobiście!
Jak ja potrzebowałam takiego tekstu!! Mój dwulatek przechodzi przez ten bunt ze zdwojoną siłą, po prostu prawdziwy z niego armagedon. Czasami naprawdę brak mi sił, a cierpliwość mogłabym kupować na tony, bo mam wrażenie, że nie mam jej wcale. Dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym sama 🙂
oj nie jesteś, jest nas wiele (tyle, co dwulatków zapewne 😉 )
Polko a pokazałabyś zdjęcie Zosi jak miała 2 latka? ;-P
Oj wróciły koszmary z zeszłego roku… Dziś co prawda mamy już rozkosznego 3 latka, z którym można prowadzić „merytoryczną dyskusję” , jednak jak sobie przypomnę zeszły rok, to zastanawiam się jak to wszystko przeżyliśmy (oczywiście skutecznie odstraszył nas od produkcji rodzeństwa…)
Nam z pomocą przyszła pani psycholog, która bez cienia przesady, uratowała naszą rodzinę (sceny jak z super niani to był u nas pikuś). Okazało się, że mimo przeczytania wielu mądrych książek (polecam zwłaszcza Mądrzy rodzice), popełnialiśmy drobne błędy we wdrażaniu porad w życie i tak naprawdę jeszcze pogarszaliśmy sytuację… Dodatkowo zbiegło się to z moim powrotem do pracy – mieszanka katastrofalna 🙁
Dobrze, że te czasy minęły…. zwłaszcza, że w nagrodę za przetrwanie dostaliśmy tego cudnego i uśmiechniętego trzylatka 🙂
Żałuję, że my nie zdecydowaliśmy się na taką pomoc, pewnie skróciłoby to katusze nas wszystkich i odjęło każdemu tych potwornych wyrzutów sumienia
Hahaha uplakalam sie ze smiechu. Super napisalas.Jak ja to wszystko rozumiem. U mojej dwulatki (tez Hanki) wlaczyl sie jeszcze zwrot-„nie ja ja ja” . Haniu pomoc zalozyc majtusie? Nie ja. Glupio pytam☺pozniej biega z gaciami w kroku pod rajstopami. Bo ona jest dolosla. A jak staram sie byc stanowcza to obejmuje mi tymi swoimi malymi raczkami twarz i mowi-” ale pokojnie mamo ja cie śiśkiego naucze” i padam na łopatki. U dwulatkow jedyna pewna w zachowaniu to ZMIANA☺ Nie daj panie jak ktos (jakas starsza pani zazwyczaj) zaczepi ja w czasie gdy ja stoje w kolejce w aptece,sklepie a ona na srodku podryguje,tanczy, podspiewuje wg mnie grzecznie. Zdarza jej sie wtedy wykonac pad w tyl na podloge łącznie z froterką albo ryknąc jak wsciekly zwierz na babunie lub tez powiedziec tylko słodko”dzien dobly” by uspic na chwile mą czujność. A ja poce sie czekajac na reakcje☺I bądź tu człowieku zdrowy☺ Zazdroszcze Ci Polko starszej córki ja mam jeszcze młodsza. Starsza wyjdzie w buntu wkroczy młodsza????Bardzo mocno ściskam wszystkie matki dwulatkow.DAMY RADE!!!
bo jak nie my, to kto? 😉 Ściskam!
Matko Polko jak ja Cię wielbię!!!:-) Chłone każde Twe słowo i chcę więcej!!! Masz dar Kobieto do pisania i świetnie to wykorzystujesz!!! Brawo Ty
ale żeś przysadziła, aż się zarumieniłam jak jakaś dzierlatka 😉
Jakie to szczęście (w nieszczęściu ), że takich zwariowanych domów jest więcej. Jedno jest pewne- im więcej spokoju we mnie, tym szybciej można odwrócić uwagę i zaznac wzglednej ciszy. Damy radę przecież, bo jak nie matki to kto… no tatusiowie ewentualnie. Pozdrawiam
no tatusiowie się przydają, bezwzględnie. Trzeba czasem się urwać na jakiś gigant przecież 😉
Chyba to jednak kwestia indywidualna…moja córka mając dwa lata nie odstawiała nigdy takich cyrków. Owszem miewała swoje humory,ale nie do tego stopnia by drzeć się godzinami czy rzucać na podłogę. Uprzedzam- jest zupełnie zdrowa i rozwija się jak na-teraz sześciolatkę całkowicie normalnie. Pozostaje tylko współczuć i życzyć duużo cierpliwości LOL 😉
znam i takie dzieci, znam i zazdroszczę 😉
Świetny wpis… mam to za sobą, ale kiedyś w CH siedziałam 20 min przed sklepem bo taki atak histerii dostało moje dziecie????
y-hyy, u nas pod blokiem, koło śmietnika konkretnie, w towarzystwie Pana, który twierdził, że mojemu mężowi należy odebrać dziecko, bo pozwala na takie jazdy
Poleczko dziękuję Ci za tego posta. Mam wrażenie, że czytam o sobie. Przeżywam dokładnie to samo. Bunt w wykonaniu naszej dwulatki to koszmar !Wariatkowo to mało powiedziane. Również z mężem mówimy, nigdy więcej dzieci. Myślałam, że taki hardcore to tylko u nas 🙂 Dałaś mi nadzieję. Pozdrawiam
Z drugim będzie łatwiej, bankowo 🙂
Ale się cieszę z tego tekstu! Bardzo mi zagrał w środku, bo trochę heheszki, ale jednak piszesz też o tym, co według mnie najważniejsze. Będę cytowała! ????
byle nie za szeroko, bo jeszcze mi dzieci odbiorą 😉
To teraz już wiem, co mnie czeka… ???? Pewnie u nas będzie to bunt w wersji hardcore, zwłaszcza patrząc na charakterek tego małego szoguna. Najpierw nie miał ochoty wyjść z brzucha (w sumie to mu się nie dziwie, pewnie doskonale wiedział, że skończą sie wtedy czekoladki i batoniki). Potem przez chwilę był grzeczniutkim noworodkiem, następnie etap „Noś mnie! Przecież nie będę tu leżał i gapił się w sufit!” – kołyska jest be, wózek jest be. Za to teraz w jednej chwili jest radosny i wesoły, a po chwili włącza sie maruda (to zdecydowanie po Tatusiu, bo przecież nie po Mamie! Po Mamie to będzie mądry) i tzw. „jojczenie”, czyli chce jeść, ale nie chce jeść, chce spać, ale nie chce spać, chce się bawić, ale nie chcę sie bawić, sam nie wiem co chcę… A to wszystko w zaledwie pół roku. Oj płakało się z bezsilności. Ciekawe co nas zatem czeka na te 2 latka… ???? Ale jedno jest pewne – zjadłabym go z miłości! ???? Bo nie ważne jak hardcorowy dzień mi zafunduje, to jedno spojrzenie, jeden uśmiech powodują, że wszystko co złe się zapomina 🙂
Bardzo ciekawy wpis 🙂 Nie jestem mamą, ale mam kilka przyjaciółek i znajomych, którzy mają pociechy w podobnym wieku i zawsze mnie fascynował ten bunt 2-latka. Dlaczego on tak krzyczy, czemu akurat idealnie w tym wieku? Skąd to się bierze? Jak to przetrzymać?
A, no i Zocha wyszła wyjątkowo urokliwie 🙂
Zocha to starsza, to Hanka jest 🙂
????Meega tekst!Uśmiałam się,że hej????I do tego wszystkiego mądry i życiowy.Brawo!!!
P.s.Tym wszystkim obruszonym o porównania do CHAD-u proponuję trochę się wyluzować i wczuć w konwencję.Alkoholizm to tez ciężka choroba ale jakiś nikt się nie obrusza na dowcipy o „pijaczkach”Doprawdy nie przeszło mi przez myśl,że autorka chce kogoś obrazić czy poniżyć.
piona! 😉
My taki „bunt” u 3 latki mamy teraz, powód – przedszkole… a właściwie wyrwanie z gniazda …
Trudne to dla mnie… ale trzeba przeżyć…
Jak moja Olka zbliżała się do trzecich urodzin to zaczęłam oddychać z ulgą myśląc sobie: ,,Jeszcze chwila, wytrzymaj!” Moja radość nie trwała długo, gdyż wkrótce dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak bunt trzylatka 🙁 . Teraz młoda ma 4 i pół i stawiam nową diagnozę: istnieje bunt czterolatka. No chyba że to geny… po tatusiu oczywiście 🙂
I love you Polka!
Najgorsze, a może najlepsze są ich pomysły. Mój 3 -latek naoglądał się za dużo Gesslerowej, postanowił więc, że ugotuje kaczkę z jabłkiem, jak to w którymś odcinku robiła Pani Magda. Wziął plastikowe wiaderko, zasypał je piaskiem, na którym położył gumową kaczuchę do kąpieli oraz położył jabłko, włożył do piekarnika i go włączył. Na szczęście szybko to zauważyłam i wszystko skończyło się kupą śmiechu.
omg! 🙂 ♥
Bardzo rzadko komentuję blogi, ale trafiłaś w punkt z tym tekstem. W punkt mojej rzeczywistości i codzienności. Ja miałam odwrotnie – najpierw przetrwalam bunt dwulatka w wersji light z młodszą, a teraz przechodzę totalny hardcore z młodszą. Stoję na skraju posłania do psychiatryka jej lub siebie. dziękuję za ten wpis.
każdy ma swój krzyż podobno, kolejność dowolna. życzę Ci spokoju i wyrozumiałości, no i żeby szybko przeszło, trzymaj się!
Bunt dwulatka – oj, znam to. Mój synek zaraz skończy 3 i jego ataki histerii wywołują we mnie najgorsze emocje, mimo że jestem z natury spokojną osobą. Ta bezradność w momencie, gdy z byle powodu kładzie się na podłogę i płacze jakbym go obdzierała żywcem ze skóry… jego pokój styka się z klatką schodową, wyobrażam sobie więc, że sąsiedzi bywają delikatnie mówiąc przerażeni. Spojrzenia ludzi na ulicy w trakcie takiego ataku – bezcenne. Dzięki za ten wpis, nie mam wśród najbliższych znajomych żadnych mam i już zaczęłam się niepokoić, że to nienormalne (synek jest moim pierwszym dzieckiem), ale Twój wpis całe szczęście temu przeczy i jeszcze wspiera na duchu, że to kiedyś (oby szybko!) minie :). A już sama zaczynałam się niepokoić, że skoro tak jest teraz, to co to będzie za kilka lat…
za kilka lat na bank będzie lepiej! 🙂 powodzenia!
Jestem mamą właśnie takiej dwulatki. Ryczałam ze śmiechu czytając Twój post, bo wszystko sie zgadza!Jest godzina 16.33 a ja samotnie spijam gorącą kawę, bo moje dziecko pół godziny temu, podczas obiadu wylało cała zupę ostetntacyjnie na podłogę, bo uwaga!powiedziałam, że po obiedzie nie ma bajki (cały czas mówiła, że chce bajke, chce bajke). No to bach, talerz na ziemię i histeria…no więc została przetransportowana do swego pokoju i gdy ogarnęłam kuchnię, idę do niej a ona śpi!!Noż usnęła mając karę!Jak tak można…teraz do 21 mam piskacza na sumieniu 🙂
haha, spektakularnie! fajnie, że tak siedzi, jak ma karę, u nas nie było opcji – wybiegała z wrzaskiem i można było ją sto razy odprowadzać, zawsze wracała
Uwielbiam Cię czytać, Poleczka ????
♥
Świetny tekst akurat w momentów jak mam ochotę wyjść od mojej dwulatki, super wyczucie a tekst świetny jak zawsze. Płacze ze śmiechu!????
uciekaj!!!
Droga Polko ja pytanko z innej beczki;-)te pufki,które masz jedna jest ze sznurka szara a rózowa ze spaghetti mam rację?chcialam się dowiedziec,ktora Twoim zdaniem jest lepsza, bardziej wytrzymala?czy z wloczką spaghetti nie dzieje się tak,ze jednak te oka się za bardzo rozciągają?bylabym bardzo wdzięczna za odp:-)
właśnie o dziwo nie, dziewczyny je szarpią i ciągną po ziemi, a one żyją skubane. Nie wiem dokładnie jak to się nazywa, różowa jest z drobniejszej włóczki czy czegośtam ale obie mają się super mimo notorycznego molestowania 😉
Pocieszający ten post 🙂 mamy w domu 21 miesieczną, energiczną dziewczynkę, która zapewne przechodzi teraz ten okres, bo wszystko jest JA i NIE i jakieś pacanie, uciekanie i tym podobny repertuar. Do tego dodać miesięcznego bobasa, gdzie mała pewnie trochę z zazdrości chce o sobie dać znać gdy za bardzo skupimy sie na małym… Już się nie mogę doczekać kiedy to minie i wróci moja grzeczna dziewczynka 😉
Wróci, wróci, jeszcze fajniejsza, zobaczysz ♥ daj jej czas, jeszcze będzie super
Świetnie napisane! Mam dwóch chłopców w takim samym wieku jak u Was-wiec przyznaję, że jest trochę inaczej, ale ten „żłobek z internatem” w 100% też i do naszego dwulatka by pasował.
Masz wspaniałe posty!
dziękuję! 🙂
Oj, tego mi bylo trzeba… Tej wiedzy ze oprocz mnie ktos ma tez tak przerabane. Jestem dzis totalnie umeczona fizycznie i bardziej psychicznie. Ze stresu z nerwow bola mnie nawet… wlosy. Moj dwulatek darl sie caly dzien, siedzial na krzesle i po prostu plakal… Juz zaczelam myslec ze cos mu dolega ze bedzie chory. Ten Twoj wpis podniosl mnie troche na duchu… Mam tez czterolatke i przechodzilam juz ten bunt ale zdecydowanie w meskiej wersji jest gorszy. Ide sie relaksowac w wannie, musze bo zwariuje.
wanna + wino i będziesz jak nowa 😉
o i ja to przerabiam aktualnie 🙂 nie dalej jak póltora tygodnia temu młody darł sie z 20 minut , bo laptopa nie dostał. A my konsekwentnie nie zmiękliśmy. Ale babcia (teściowa moja osobista) namawiała do poddania sie i teraz słyszę ,jak to dziecko zachrypnięte chodzi (to jej wersja wydarzeń) od tego płaczu. A bieganie za młodym z butami, rajtuzami, pieluchą tez mamy na co dzien. A do tego w poniedziałek zabrałam mu smoczka, bo uznałam, ze dosc! Dziś sie przeprosilismy ze smoczkiem, bo musialam jego funkcję spełniać ja, a właściwie moje cycki.
jeśli mogę coś doradzić, to smoka zabierzcie, jak będzie spokojniejszy, bo w takim okresie robicie sobie pod górkę 😉 konsekwencja to podstawa, a babcie i dziadkowie wymiękają, to normalne, nie raz słyszeliśmy, że męczymy dziecko, bo nie odstępujemy od decyzji pod wpływem ryku. Siłowanie odchodzi, najlepiej wtedy gadać i negocjować z dzieciakami, sporo da się uzgodnić wbrew pozorom.
no doszłam do wniosku, ze z tym smoczkiem to tak do wiosny poczekam. a pierwsze zabiorę mu cyca (tylko w nocy z niego korzysta)
Ufff… Śmiałam się i płakałam na zmianę, bo czułam jakbym czytała o sobie i moim dwulatku. Dziękuję za ten wpis, bardzo mi pomógł, bo akurat dzisiaj miałam ciężki i pełen zwątpienia dzień -głównie za sprawą mojego buntownika i faktu że trwa to już ponad 4 miesiące… Pozdrawiam ciepło i będę tu wracać ????
A, zapraszam serdecznie, be my guest 🙂
Witam w klubie zbuntowanych dwulatkow:)pozdrawiam z Norwegii.Moja gwiazde czasami mam ochote zostawic na biegunie:)ale wiem ze mimo wszystko predziutko bym po nia wracala:)
Oj, matka, na pastwę lodu i śniegu tak? 😉
Taa bunt dwulatka, potem trzy, cztery i ….. mam 9 i 10 latke i to sie chyba nigdy nie skończy 🙂 🙂 ale i tak je kocham nad życie 🙂 🙂
Pozwól, że zacytuję ” Widok rumianego, poczochranego dwuletniego dziecka w piżamce kładzie na łopatki każdego, jeśli do tego z misiem w dłoni – absolutny killer, ten obrazek sam zapładnia bezdzietne kobiety. ” Doooooooookładnie tak! Ojjj pomimo tego, że kładzie na łopatki jak cholera to boję się tej ( dalekiej jak dla mnie) przyszłości .. 🙂 Pozdrawiam 🙂
Super,bardzo dziękuję za odpowiedz.Pozdrawiam całą super rodzinkę:-)
Witam! Uwielbiam czytać Twoje posty 🙂 Bunt dwulatków w różnych wersjach przeżyłam potrójnie. Obecnie sen z powiek spędza bunt 12 latka. Nie ma to jak dojrzewający facet :,) Zobaczymy czy wersję hardcore powtórzą za jakiś czas siostry. Oby nie. Pozdrawiam 🙂
Wszystko prawda. U nas przeszło, gdy pogodziłam się z losem i reagowałam wspólczuciem i empatią (zachowując bezpieczną odległość, by nie dostać po pysku). Choć moja trzylatka dalej ucieka na widok ubrania w radosnej emfazie.
Jakie to prawdziwe. I mnie niebawem czeka drugi bunt…tekst mega. Jak zawsze. Czekam na Twoją książkę!
♡
Rewelacja płakałam jak dziecko gdy to czytałam, właśnie to przechodzę w wersji hard… dzięki, cudowny wpis.
Właśnie opowiadałam niemężowi dziś przy kawie o tym wpisie (a to dłuższy wywód był na temat blogosfery parentingowej, „poczytnych blogerek”; zahaczyłam także o szajsowe pisanie dla ludu i lajków vs lekkie pióro Polki) i mówię, że z jednej strony pokładałam się ze śmiechu, a z drugiej, kuśwa, jednak naprawdę boję się mieć dziecko, przy mojej zerowej cierpliwości. Dobrze, że jego dzieciambry „dostałam” w bonusie do niego już odrośnięte. 😀
na szczęście dane mi było doświadczać do tej pory wersje light.. ciekawe jak z Zu będzie.. na razie mówi na wszystko nie, ale i tak robi co sie jej mówi.. ale jest coraz bardziej rozbrykana..
Czekałam na taki wpis! I dokładnie zrobiłaś to w 2 urodziny mojego sunka???? No wiec dwa poprzednie egzemplarze w postaci córek to był tzn lajcik… Myslalam, ze nie istnieje bunt dwulatka hehe, no to teraz mam:)) zaczęło sie kilka miesięcy temu, nawet nie bede opisywać , ale chyba to Twoja Zośka w wersji męskiej także ten… napisz, kiedy to sie skończy ??
Dzięki za ten wpis, jakże prawdziwy i zabawny. Moja córka za miesiąc kończy 3 lata i czekam na ten nowy rok z utesknieniem bo u starszego synka 3 urodziny to byl ten cudowny przełom i wyjście z tego szaleństwa wrzasków, pisków, gonienia, wybuchów płaczu, niekontrolowanych rzutów na podłoge…
Cierpliwości i duuużo spokoju Ci życzę.
Pozdrowienia!
Ja mam bunt prawie 2,5latka i polroczniaka do opieki. Jest strasznie, 2,5 latek zwalcza Młodego i inne dzieci też, więc nawet żłobek odpada. Także tak, taki świat i taka sytuacja…